Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 56

-Witajcie! W końcu was znalazłem! - Zaśmiał się Brandon Hurt. - Mam dla was propozycję. Nie do odrzucenia. Chcę tylko dziewczynę, wam mogę odpuścić, ale nie jej! Kiedy ją dostanę, odejdę w pokoju i już nigdy się nie spotkamy. Frank, Hans, dzecyzja należy do was.

Helen zadrżała. Spojrzała na towarzyszy.

-Chyba śnisz, jeśli myślisz... - Zaczął Hans, ale silne uderzenie w głowę przerwało potok słów i powaliło go na ziemię.

-Zamknij mordę, dziadu... Pan Brandon składa bardzo chojną propozycję, na którą przystaję, zresztą, to dzięki mnie tu dotarł. -Frank potarł opatrunek na dłoni. - Kiedy w więzieniu wypchnąłem go przez okno, pp pierwsze, wycelowałem w leżący materac, po drugie wepchnąłem mu do ręki wiadomość: MAMY TEN SAM CEL, SPOTKAJMY SIĘ W NEPALU. PODĄŻAJ ZA KRWIĄ. Zostawiałem mu krwawe ślady, kiedy tylko mogłem, i oto jesteśmy...

-A... Ale po co? Po co to wszystko... - Spytała skonfundowana Luck.

-BO TAK! NIGDY MU NIE WYBACZYŁEM... Zabił najpierw ojca, potem mnie... DWADZIEŚCIA DWA LATA MI ZMARNOWAŁ... Nie mogę go puścić... Umówiłem się z Hurtem, że on weźmie ciebie, a ja Hansa... I tak się stanie. -Wysyczał Frank, złapał Hansa za kark i poprowadził pod ścianę. Kiedy Helen chciała za nimi pójść, Brandon nieoczekiwanie wycelował w nią pistolet.

- A A A... Ani kroku dalej, dziewczynko... Załatwmy to szybko... - Mruknął Hurt i przeładował pistolet. - Pożegnaj się szybko.

-Żegnaj. - Powiedziała Helen i odpięła zawleczkę od granatu i rzuciła go w stronę łysola. Granat trafił prosto w głowę, ogłuszając mężczyznę, który nie zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość. Odłamki ładunku uszkodziły nogi, rdzeń kręgowy, ręce i jeden odłamek siedział w czaszce.

Dziewczyna podeszła wolno do pełzającego Brandona i wbiła mu sztylet w gardło.

-To za mojego brata... - szepnęła mu do ucha i słuchała, jak dławi się krwią.

Tymczasem Frank postawił Hansa pod ścianą i wyjął pistolet.

-No... Teraz ci odpłacę... - Peterson pokazał na trzy blizny ma klatce piersiowej. - Tobie zrobię takie same, chcesz? Zresztą, kto cię pyta o zdanie?

Rozległ się strzał. Frank przeładował rewolwer, a Fledder upadł na kolana. Frank przystawił mu lufę do czoła.

-Jakieś ostatnie słowa?

W tym momencie Helen wbiła sztylet w plecy Petersona, który nacisnął spust, jednak kula trafiła w ramię Fleddera, który mimo to się dźwignął na nogi. Dziewczyna cofnęła się na bezpieczną odległość, podczas gdy Peterson strzelał w stronę Hansa. Strzelił trzy razy, aż skończyły mu się naboje.

Krew ciekła z rozerwanego munduru na nieskazitelnie czysty lód. Fledder upadł na plecy i zaczął czołgać się w stronę ściany. Frank zwrócił się w stronę dziewczyny. Wycelował w głowę

Zamek szczęknął głucho.

-Cholera... -Mruknął Peterson drżącymi palcami próbował załadować naboje do bębenka. Helen to wykorzystała i wbiła nóż w brzuch oponenta. Następnie pociągnęła w górę, rozcinając klatkę piersiową. Potem wbiła ostrze w gardło Franka.

Wtem przyszła wizja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro