Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Minęły trzy dni. Nastał dzień wielkiego bankietu na Kremlu.

Wrogowie Aleksego Deera wykorzystali tą sytuację. Przekupili strażników i wtopili się w tłum...

Helen zeszła po schodach. Miała na sobie czerwoną suknię i buty na obcasie. Dostrzegła Hansa. Chodził już bez kuli i wyglądał też nie najgorzej. Nosił skrojony frak.

-Hej. -Przywitał się zachrypniętym głosem. -Chyba się przeziębiłem, bo gardło mnie boli...

-Taaa. A nie ma to przypadkiem nic wspólnego z wczorajszym piciem spirytusu z Aleksym? Hm?

-Nieeee.... -Roześmiał się.

Wtem podszedł do nich Frank.
Ten też miał frak, ale zamiast muszki nosił czerwony krawat.

-Bądźcie czujni... Roi się tu od bandytów.

-Spokojna twoja rozczochrana... -Powiedział Hans.

Nagle podszedł do nich Aleksy.

-Jak się bawicie?

-Dobrze... -Odparł Peterson i łyknął spirytusu, który nalewało się z misy, niczym poncz. -Mocne ścierwo...

-Wiadomo. -Poparł go Hans.

Kiedy wszyscy zasiedli przy długim stole, (Helen, Hans, Frank i Aleksy u czczytu) gospodars wstał i wzniósł kielich pełny wina.

-Witam wszystkich tu zebranych! Znacie mnie... Zbudowałem imperium, jestem bogaczem i trzymam w garści całą Europę Wschodnią! Wielu z was pamięta jeszcze niepozorną grupę złodziei z Rossendaru! DEERÓW! Dwuch! Jeden bez drugiego nie istniał... Niestety podczas naszego ostatniego skoku, coś się stało i straciłem brata z oczu na okres tych wszystkich lat... Ale znalazłem go kilka dni temu i teraz oficjalnie go przedstawię! Proszę państwa, to Nikodem Deer!

Hans skrzywił się trochę na dźwięk swojego starego imienia, ale wstał i uściskał brata. Wszyscy podnieśli szklanki i wypili. Poza jedną osobą. Był nią Dmitri Turrof, doradca Aleksego, który siedział obok Fleddera. Zamiast pić, wyciągnął rewolwer i strzelił pijącemu prosto w głowę.

Hans Fledder padł bez życia na podłogę, brudząc nieskazitelnie biały dywan krwią i kawałkami mózgu.

Wszyscy zamarli.

Dmitri strzelił jeszcze do Aleksego, którego trafił prosto w pierś. Drugi brat zwalił się pod stół.

Nagle wszyscy zaczęli do siebie strzelać. Frank pociągnął łkającą Helen przez korytarz, w stronę ich prywatnych apartamentów, w których mieszkali na czas gościny Aleksego.

Frank błyskawicznie się przebrał i czekał na Helen, która zdjęła suknił i ubrała kurtkę. Nagle drzwi wyleciały z zawiasów i wpadł przez nie Dmitri. Helen błuskawicznie zrobiła unik i z nienawiścią uderzyła Turrofa w plecy, wybijając jeden z krągów.

-BLADŹ! -Zaklął sparaliżowany rosjanin. Ale Luck jeszcze nie skończyła. Zdjęła jedeną ze szpilek i wbiła w oko leżącgo mężczyzny. Potem założyła swoje stare buty i się rozpłakała.

Frank przypadł do niej i przytulił, sam też ledwo powstrzymywał płacz.

-Chodź... Musimy iść... -Powiedział cicho i pociągnął przez pokók, zabierając przy okazji pistolet skałkowy Hansa. Przed wyjściem spojrzał jeszcze na kulę pozostawioną pod ścianą. Szybko zszedł po schodach i zastrzlił pierwszego draba, jakiego zobaczył.

Załadowal następną kulę i zabił jeszcze jednego. Ten jednak wytrzymał strzał, więc Frank zdzielił go ołowianą kolbą. I jeszcze raz. I kolejny. Tak długo, aż pistolet nie stał się śliski od krwi i kawałkow mózgu. Następnie z bezsilnością wyrzucił pistolet przez okno.

-NIEEEEEEEEEEE! - Zawył Peterson bijąc pięściami ścianę.

-Przestań... Proszę. Musimy uciekać...

Wolno zeszli do holu i zobaczyli płomienie trawiące salę bankietową, więc wyskoczyli przez okno wychodzące na ogród. Gnali przez park tak długo, aż blask płomieni z Kremla zniknął za horyzontem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro