Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

ROK 2052. AUSTRALIA. SYDNEY.

Dawid Otach wylał zawartość wiadra do rowu. Niestety część pomyj ochlapała mu buty.

-Niech to porwą Ścieki! -Burknął i podrapał się po gęstej czarnej brodzie.

Przetarł kalosze starą szmatą i ruszył w stronę swojego domu, w którym mieszkała też jego żona i dzieci.

Wtem podbiegł do niego Harold Turner, lokalny zarządca.

-Potrzebuję cię! Chodź szybko!

Biegienm dotarli do siedziby zarządcy, gdzie mieściły się wszelkie kopmutery i pracujący przy nich naukowcy.  Dawid był jednym z najlepszych.

-Widzisz to?! - Turner wskazał na wykresy, obliczenia i mapy. -To wielkie tsunami! Powódź! Skończymy jak Atlantyda!

-Co możemy zrobić? -Spytał Otach.

-Zwiać. W Melbourne mamy wielki tankowiec z zapasami. Wszyscy się zmieszczą. Musimy się spieszyć... To już się zaczęło...

Wtem zaczął padać deszcz. Bardzo silny. Zerwał się wiatr. Grzmot. Błysk.

-MÓWIŁEM?! BIERZ RODZINĘ I SPOTYKAMY SIĘ TU ZA KWADRANS!

Dawid pognał przez wichurę i deszcz w stronę swego domku.

Dom był w szczątkach. Uderzyła w niego łódź, porwana przez wiatr... Cała rodzina martwa...

Dawid nie mógł się zatrzymać. Musiał wrócić do Turnera.

-Co jest? Gdzie oni...?

-Nie ma ich... Nie żyją.

-Przykro mi... Dobra! Ludzie! Ruszamy do Melbourne! Raz, raz!

DRUGI DZIEŃ

-Straciliśmy łączność radiową z Sydney, Newcastle, Adeline... Zostało tylko Melbourne. To nasza ostatnia nadzieja. -Powiedział Harold do Dawida.

-Cholera...

TRZECI DZIEŃ

-Tasnamia też milczy...

-No nie... A Melbourne?

-Trzymają się. Jeszcze.

-Niech to porwą Ścieki...

SIÓDMY DZIEŃ

-JEST! JEST! PORT NADZIEJI! TAK!

Przed ocalałymi było zrujnowane miasto, ale port i tankowiec były nienaruszone.

Wszyscy rzucili się na pokład, przepychając się i rozpierając sobie drogę łokciami.

Statek odbił od brzegu.

Dawid poszedł na mostek, by zobaczyć swój dom po raz ostatni.

-Panu też się to nie mieści w głowie? -Spytał staruszek w okularach. -Ja już dość widziałem w moim życiu, ale czegoś takiego... Jeszcze nigdy.

-Prawda... Jestem Dawid Otach.

-Mark Harper... Miło mi pana poznać.

MEGAFON: KURS, AMERYKA.

Nagle wielka fala uderzyła w burtę statku. Wszystko się zachwiało.

Na horyzoncie dało się zobaczyć wielki cyklon i falę wysokości pięćdziesięciu pięter zmierzającą w stronę lądu.

Dawid patrzył.

-Jeśli przeżyję, będę szczęśliwy... Ta historia będzie nauczką dla przyszłych pokoleń... Do czego może doprowadzić wojna atomowa... I w ogóle każda wojna...

ROK 2291. STYCZEŃ. POLSKA.

-Niezła opowieść. -Skwitowała Helen.

-Prawdziwa. -Powiedział Frank.

-Skoro już przy opowieściach jesteśmy, opowiem wam jedną z moich młodzieńczych lat... -Zaczął Hans.

-Daj spokój. Jakie możesz mieć historie? -Spytał pogardliwie Peterson.

-Ciekawsze niż twoje! -Odgryzł się tamten. -Kiedyś byłem tajnym agentem. Byłem na misji w Filadelfi, miałem wykraść ich plany...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro