Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Hansa obudził przytłumiony dźwięk alarmu.

-Bzzz... Wysoka radioaktywność. Włóż maskę. Włóż maskę...

-Zamknij się... -Wymamrotał Fledder i z trudem odpiął pas i wygramolił się z wraku. Kilka metrów dalej zobaczył sprawcę wypadku. Wóz był w barwach Hiszpańskich... Czyżby jakiś łowca nagród chciał ich dopaść?

Od strony pasażera wyczołgała się Helen i chwiejnie stanęła na nogi.

-pssst! Nie ruszaj się. Sprawdzę to. -Hans wyjął pistolet i zaczął się skradać do płonącego wraku.

Przez osmaloną szybę zobaczył tylko puste miejsce kierowcy...

Wtem ktoś złapał go za kark i przyparł do wozu. Człowiek ten miał na ramieniu torbę. Był w brudnym prochowcu. Twarzy nie dało się dojrzeć przez maskę przeciw gazową.

-Witam... -Powiedział zduszonym głosem, puścił Fleddera i zdjął maskę. -Długo się nie widzieliśmy, co? Dwadzieścia dwa lata... Nic się nie zmieniłeś, kolego.

-Ty też, Frank. -Mruknął Hans i wyjął wraku dwie maski. Jedną włożył, drugą podał dziewczynie.

-Proszę, proszę... Znalazłeś sobie nową córkę...? -Zażartował człowiek w prochowcu.

-Nie przeginaj... -Hans popchnął Petersona. -Zabiłeś ją!

-Ty zabiłeś moją siostrę i mnie. Więc jestem na plusie.

-Ekhem... -Przerwała Helen. -Nie jesteśmy tu, by się kłócić, tylko by współpracować! Dacie radę?

-Zależy od nego. -Prychnął Hans.

-Dobra, koniec żartów. -Spoważniał Frank i wyjął z kieszeni kulisty przedmiot.

-Ha! Skąd to masz? -Spytał Hans.

-Nie wiem... Zmaterializowało mi się w kieszeni... Ale miałem wizje. Widziałem tą dziewczynę, Londyn i inne dziwne obrazy. Ostatnim były góry w Tybecie i jakaś prorokini... Ominoji Kurgu? Chyba tak...

-No nieźle... Przepowiednie i inny szajs. -Burknął Hans.

-Daj spokój! To może być świetna przygoda, przejdziemy kawałek świata, pogodzicie się...-zaczęła Luck.

-Taaa... -Powiedzieli z powątpiewaniem obaj mężczyźni a Frank dodał -lepiej załóż maskę, bo nam tu zemrzesz...

-Dobra, to co teraz... -Spytała dziewczyna głosem przytłumionym przez filtr.

-Teraz... Zaczyna się prawdziwa wyprawa przez koniec świata. -Odparł Peterson i ruszył przodem w nieznane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro