Rozdział 5
Frank przeciskając się przez wąskie uliczki z ciężkim plecakiem na ramionach słyszał w tle salwę z granatników - to wojsko walczyło z bandytami na głównym rynku.
Na końcu uliczki zobaczył, że jakiś oprych biegnie w jego kierunku.
Mężczyzna w pośpiechu wyciągnął rewolwer, przeładował i strzelił.
Rzezimieszek dostał w ramię, potem w skroń. Miotał się w konwulsjach jeszcze przez chwilę, po czym zmarł.
Peterson spojrzał na swoje ręce i na pistolet.
Jeszcze nigdy nikogo nie zabił.
To było... Coś.
Przechodząc nad ciałem bandziora zabrał mu jeszcze obrzyna.
Doszedł do zniszczonego muru i przelazł przez wyrwę.
TYMCZASEM
Hans obsewował Franka Petersona jak znika w wyłomie ceglanej ściany nazywanej potocznie Murem. Potem złapał za krótkofalówkę.
-Odział, tu Alfa 1. Ruszamy za celem. Cały oddział. Rozpuśćcie nowiny przez radio. Każdy, kto udzieli pomocy dezerterowi, zostanie zabity na miejscu. Ogłoś też nagrodę za głowę Franka Petersona - 1500 naboji oraz 50% podatków w polis Nowym Jorku. Tak, za martwego. Bez odbioru.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro