Rozdział 11
-Generale, znaleźliśmy auto. -Zrelacjonował jeden z żołnierzy.
-Dobrze. Już tam idę.
Hans znów wjął zegarek.
-Rozpoznanie #1.
-Bzz. Pickup, czerwony, Harry Spark.
-Rozpoznanie #2
Dokumenty nie możliwe do odczytania.
-Teraz #3
-Odciski palców, Frank Peterson.
-Teraz #4
-Za daleko.
-Ruszamy się, w stronę budynku. JUŻ!
TYMCZASEM
Frank zobaczył zbliżający się oddział z kulejącym Hansem na czele. Nie mógł wyjść niepostrzeżenie.
Musiał się ukryć.
Otworzył lodówkę, wyjął ciało Kosa i rzucił je pod drzwi.
Zamknął się w lodówce.
-PETERSON?! WIEM, ŻE TU JESTEŚ! WYJDŹ! MOŻE OD RAZU CIĘ ZABIJĘ, BEZ DOTKLIWYCH TORTUR! -krzyczał generał.
Dwóch komandosów wywarzyło drzwi.
-Matko i córko... -Szepnął jeden z nich na widok ciał.
-Rozpoznanie #1-powiedział Hans.
-Bzz. Mercer Kos. Uduszony. Brak większości taknek i mięśni.
-Rozpoznanie #2
-Nie możliwe do określenia.
-Pewnie syn... -Mruknął Fledder. -Co za psychol z tego Petersona... Zabić dzieciaka i zjeść ojca... Co się gapicie? Szukać go!
DZIESIĘĆ MINUT PÓŹNIEJ.
-I co?! -Spytał Hans.
-Nigdzie go nie ma... Możr uciekł tylnymi drzwiami?
-Może... Dobra, wymarsz. Tylko wcześniej podpacie dom. Trzeba zatrzeć ślady.
Kilku ludzi w kombinezonach rozlali benzynę oraz fosfor biały, substancje łatwopalne.
Dom stanął w płomieniach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro