Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Karawana ruszyła wcześnie rano.

Więźniów spętano i związano jeden za drugim, po bokach szli zbrojeni ludzie z gazrurkami i paralizatorami.

Na przedzie orszaku jechali na koniach samozwańczy generał i jego najbliżsa świta.

Szczęśliwie się złożyło, że Hans, Frank i Marlena byli związani jeden za drugim.

-Hej... Psst. Hans... Wiesz co zrobili z naszymi rzeczami? Gdzieś je zabrali...

-Zabrali z nami. Jadą w wozie na początku. Będą licytować niektóre perełki...

-Cholera... Laptop...

-Właśnie...

-Musimy go odzyskać... Nie mogą go otworzyć...

-Wyjątkowo zgadzam się z tobą...

-Nie gadać! Szybciej! -Rozkazał strażnik i uderzył ich batem zmuszając do biegu.

WIECZOREM

-STOOOP! -Wrzasnął poganiacz na niewolników stłoczonych jak bydło. -Rozbijamy obóz. O świcie wymarsz.

Właściwą kolację zjedli Bromquist razem z poganiaczami i zastępcą, Alojzym Martensem.

Zgraja ludzi zbitych w cieniu dostała coś, co trudno było nazwać jedzeniem... Papka z resztek, kości i ziemi. Nikt jednak nie wybrzydzał.

O świcie ruszyli znowu.

Wszystkie próby komunikacji między współwięźniów były zaraz tłumione batami.

Tak minęło sześć następnych dni...

Kiedy siódmego dnia dotarli na targowisko, Frank był szkieletem w łachmanach. To samo można było powiedzieć o Hansie, który jednak ze względu na twarz wyglądał jak żywy trup.

Targowiskiem nazywano wielki, nieużywany radziecki obóz pracy.

Był naprawdę ogromny. To tutaj zbuerały się wszystkie szemrane typki, które chciały dostać niezłą cenę za souveniry, niewolników, broń i wiele innych rzeczy...

Wszystkich niewolników stłoczono na placu i zamknięto tam, dopćki wszyscy goście się nie zbiorą rano, żeby wybrać sobie jednego z nich.

Nastała noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro