7
Następnego ranka pani Jenny osobiście dopilnowala mojej toalety i przyszykowała mi jedna z eleganckich na taką okazję sukienkę.
Gotowa zeszłam z panią Jenny na dół i przed wejściem do auta przytuliłam ja i pocałowałam w policzek. Ruszyłam w drogę. Jechaliśmy około dwóch godzin.
Okazało się, że miasteczko Weston to cicha i spokojna miejscowość. Wyglądająca jak na starych malowidłach. Aleja, która jechaliśmy prowadziła wzdłuż szpaleru drzew, wśród których rosły, jak dobrze rozróżniłam to dęby, buki i jesiony.
Nagle przed nami pojawił się wielki dom, do którego zmierzaliśmy, stojący na niewielkim wzniesieniu.
Dom by dwupiętrowy budynkiem, długim na conajmnie osiemdziesiąt metrów.
Po wejściu do środka znalazłam się w wielkim salonie. Rozglądam się wokół w milczeniu. Cały sufit pokrywały malowidła. Odchylajac głowę do tyłu niemal do skrócenia karku, przyglądał am się namalowanym scenom.
Do głównego salonu przyległych inne mniejsze pokoje. Rozglądając się tak z zaciekawieniem, aż poczułam czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałam się i zobaczyłam młodego chłopak.
-Witam , jestem Francesco pomocnik pani Frans, a ty zapewne jesteś panienka od pani Jenny zapraszam na razie do ogrodu, ponieważ pani Frans ma pilną sprawę i zaraz do nas dołączy, a puki co proszę się zrelaksować.- powiedział
To było trochę dziwne. Pani Frans nigdy się nami nie przejmował zbytnio, ale poszłam za jej pomocnikiem.
Wyszłam przez duże otwarte okno na murawę prowadząca w stronę stawu, na którym ujrzałam mała wyspę. Najzabawniejsze było to, że tuż przy brzegu przyjmowany był statek.
Jak się dowiedziałam od Francesca to przyjaciele pani Frans lubili często pływać sobie statkiem.
No cóż ludzie mają różne hobby. Gdy odeszliśmy ogród i po siedzieliśmy chwilę. Francesco powiadomił mnie, że musimy już wracać.
Gdy ruszyliśmy w drogę powrotną do domu przeszliśmy jeszcze przez mały zagajnik z małą polaną.
Po wejściu do budynku zostałam ulokowana w olbrzymim pokoju na drugim piętrze, w którym już zgromadzono kilka młodych dziewczyn, chichoczących i rozmawiających między sobą.
Zaliczyłam ich pięć i ponad wszelką wątpliwość na pewno wszystkie były dziewicami.
Do pokoju weszła starsza kobieta. Uprzejmym lecz nie znoszącym sprzeciwu głosem wydała polecenie, po którym pozbyłyśmy się ubrań, aż do ostatniej koszuli i ubrałyśmy cienkie białe szaty.
Biel oświadczyny nam, że jest symbolem czystości, a ja zadygotalam w środku na myśl o tym, jaka to że mnie oszustka.
Następnie zostaliśmy wprowadzone do wielkiego salonu na dole, w którym zgromadzili się wszyscy członkowie tego nikczemnego klubu, czy jak mam to nazwać.
Kiedy wszyscy już zobaczyli dziewczyny, które wychodziły na środek. Nadeszła pora na mnie.
Ruszyłam do przodu i stanęłam na środku. Nagle usłyszałam krzyk jakiegoś chłopaka.
-Ta mała jędza, o tą!- krzyczał chrapliwie- To nie jest dziewica! Nie dawno sam ją rozprawiczylem.
Rozpoznawać ten głos i serce podskoczyć mi do gardła. Z trudem łapami oddech. Nie musiałam patrzeć, żeby wiedzieć, że jest to ten młody mężczyzna, który zabrał mi dziewictwo.
Rozejrzałam się nerwowo wokół, szukając miejsca gdzie mogłabym się ukryć, ale było za późno. O wiele za późno. Mimo to rzuciłam się do ucieczki. Niestety kilka par rąk chwyciła mnie i przyciągnęła z powrotem.
Postawiono mnie przy jakimś mężczyznom.
-Wina nie leży wyłącznie po twojej stronie. Sądzę raczej, że zawinił chciwość twej pani, tej starej wiedźmy. Ale twój pobyt tutaj nie zostanie zmarnowany. Tym razem nasze uroczystości dodatkowo urozmaicimy wychlostaniem tej oto młodej dziewczyny!- oświadczył dorosłym głosem.
Zaczęłam się teraz naprawdę bać. Tak bardzo żałowałem, że tutaj przyjechałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro