Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 5

Niebieskie tęczówki wpatrzone były w powoli budzącą się dziewczynę. Pomarańczowooki zasnął już dobre 2 godziny temu. Ciemnowłosa ziewnęła i się przeciągnęła.
-Wstałaś. To dobrze mam kilka pytań.-powiedział granatowowłosy bóg podchodząc do łóżka, na którym leżała dziewczyna.
-Kim jesteś?-złapała się za głowę.-Pamiętam cię. To ty pomogłeś mi szukać siostry. Asu. Gdzie jest Asuma!? Co z nią? Jest cała??
Złotooka spanikowana złapała chłopaka za dresową bluzę i patrzyła na niego błagalnym wzrokiem.
-Nic jej nie jest. Nie martw się.
-Co jest?-ospały blondyn spojrzał na ciemnowłosą i granatowowłosego.
-Przepraszam, że cię obudziłam.-powiedziała złotooka skruczonym głosem.
-Co? Nie, nie to nic. Naprawdę!-speszony blondyn zaczął miotać rękami.
-Jak się nazywasz?- zapytał Yato siadając na brzegu łóżka.
-Kisa, Reyuko Kisa.-odparła kruczowłosa.
-Nazwisko panieńskie twojej matki?
-Sekano.-powiedziała widocznie przybita.
-Ktoś z twojej rodziny jest "dziwny"?
-Yato!-do rozmowy włączył się wyraźnie poirytowany zachowaniem boga Yukine.
-W jakim znaczeniu "dziwny"?
-No ktoś ma dziwne zachowanie?-niebieskooki widocznie nie umiał ubrać w słowa to co miał na myśli.
-Nie jestem pewna.
-A słyszałaś o Ayakashi?
-O czym?
-Znasz się blisko z jakimś bogiem?
-Kim ty w ogóle jesteś? I co mają znaczyć te dziwne pytania?-zaskoczona i skołowana złotooka przejęła inicjatywę. Teraz to ona zaczęła wypytywać chłopaka.
-Jestem bogiem wojny, Yato.-ta wypowiedź byłaby normalna gdyby nie nietypowy sposób oznajmienia tego przez granatowowłosega. Blondyn od razu zauważył, że nie był tak zuchwały i pełen dumy jak zawsze. Powiedział to zbyt spokojnie jak na niego.
-Bogiem wojny?-powtórzyła króczowłosa wlepiając ciekawskie spojrzenie w granatowowłosego.
-Tak, a to mój święty oręż, Yukine.
-Słyszałam już o tym.-mruknęła przypominając sobie rozmowę z szatynką.-Byliście wtedy w alejce tak? Walczyliście z kimś i przecieliście lampę.
-Widziałaś nas?-w niebieskich oczach pojawiła się iskierka nadziei.
-Nie.
-To skąd wiesz?
-Ktoś mi powiedział. Dlaczego tu jesteście? Przecież nie musieliście przychodzić do mnie po tym wypadku.
-Chciałem zadać ci kilka pytań.
-Yato!-blondyn udeżył Boga w głowę.-Chcieliśmy wiedzieć jak się czujesz.
-Jest okej.-uśmiechnęła się łagodnie.
-Wracając do moich pytań masz kogoś nietypowego w rodzinie?
-Nie jestem pewna, nie znam mojej dalszej rodziny, a bliska chyba nie jest tym o kogo ci chodzi.
-Kim jest twój ojciec?
-Pijakiem, od kiedy pamiętam ma problem z alkoholem.
-A matka?
-Nie wiem. Umarła po urodzinach Asumy. Nie pamiętam jaka była gdy żyła, ojciec nigdy nie chciał gadać o niej. Po prostu rozpaczał.
-Umarła? Jesteś pewna?
-Tak. Co roku chodzę na jej pomnik, przecież gdyby żyła bym tego nie robiła.
-Zabierzesz nas tam?
-Teraz?
Pokiwał głową na tak, a ona lekko skołowana wstała z łóżka. Była ubrana w strój pacjenta. Na szczęście na poręczy łóżka leżała jej sukienka.
-Idę się przebrać.
Powiedziała i udała się do toalety. Myśl przechadzania się po cmentarzu w takim stroju pacjentki nie była kusząca. Gdy tylko się przebrała wyszła z toalety i usłyszała rozmowę chłopaków.
-O co ci chodzi? Wydajesz się dziwny, co ty tam widziałeś?!
Zero odpowiedzi. Postanowiła wejść.
-Chodźcie.
Wydał rozkaz granatowowłosy i ruszył przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro