Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

wprowadzenie

Niska czarnowłosa dziewczyna właśnie zmierzała do sali lekcyjnej. Jej radosne złote oczy wpatrzone były w przyjaciółkę, z którą właśnie szła. Obie dziewczyny były ubrane w fioletowe mundurku.
-Kisa-chan myślisz, że Aoi-senpai lubi czekoladowe ciasteczka? Chcę upiec je dla niego na walentynki.-powiedziała wesoła rudowłosa. Na jej policzkach pojawił się lekki różowy wypiek, który pokazywał jej zawstydzenie i niepewność.
-Na pewno, pomodlę się by udało ci się zwrócić jego uwagę.-odparła jej dziewczyna w kitce i z uśmiechem poklepała koleżankę po ramieniu.

Po skończonych lekcjach ciemnowłosa udała się w stronę swojego domu dłuższą drogą. Miała zamiar zajść do  świątyni Benten. Na szczęście świątynia patronki zakochanych nie znajdowała się tak daleko jej domu i mogła sobie pozwolić na zajście tam.
Gdy dotarła do niewielkiej trochę zaniedbanej świątyni pierwsze co zrobiła  to zrzuciła z siebie torbę i zaczęła sprzątać. Wiedziała, że ta świątynia bóstwa nie była często odwiedzana, ale trzabyło okazać szacunek czcigodnej. Po dłuższej chwili sprzątania dziewczyna podeszła do ołtarzyka i wyszeptała życzenie. Wrzuciła 700 jenów do seisenbako i dwa razy klasnęła w dłonie. Na odchodnę oddała pokłon i udała się w stronę domu. Nastolatka nigdy nie była osobą kroczącą ścieżką bogów, dlatego jej modlitwa i oddanie czci bóstwu nigdy nie było idealnie wykonane (no nie robiła tego w stu procentach tak jak się powinno).

Jej drogę do domu oświetlał tylko wschodzący księżyc oraz kilka lamp ulicznych. Złotooka jednak nie śpieszyła się i napawała się widokiem pojawiających się na niebie gwiazd.
Jej spokojną drogę powrotną zakłócił głośny huk. Gdy spojrzała w tamtym kierunku zobaczyła jak jedna z lamp ulicznych wygięła się. Nie był to codzienny widok gdyż nigdzie nie mogła dostrzec kto spowodował jej wykrzywienie. Z ciekawości ruszyła w tamtym kierunku i w pewnym momencie ją zamurowało. Jej osłupienie nie trwało długo gdyż pędem ruszyła w stronę nieprzytomnej dziewczyny. Bezwładne ciało szatynki leżało pod tą samą wygiętą lampą, którą wcześniej dostrzegła kruczowłosa. W wręcz idealnym momęcie odciągnęła je na bok. Chwilę po tym jakiś nadnaturalny wiatr przeciął lampę, która wylądowała w miejscu gdzie wcześniej znajdowała się szatynka.

-Nic ci nie jest? Hej żyjesz?- spanikowana nastolatka zaczęła potrząsać nieprzytomną uczennicą. Gdy nie usłyszała odpowiedzi przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej i spokojna, a zarazem zdziwiona odetchnęła. Szatynka tylko zasnęła, lecz ciemnowłosa nie wiedziała jak to możliwe by ktoś miał taki talent i zasnął na chodniku. Dodatkowo żaden hałas jej nie obudził.  Chwilę, którą poświęciła rozmyślenią nad obudzeniem dziewczyny przerwało ziewanie. Głową szatynki, która znajdowała się na jej kolanach podniosła się i dziewczyna rozejrzała się do okoła.
-Och dziękuję.- odezwała się różowooka kierując wzrok z słupa na twarz bohaterki.-Przepraszam za kłopot.
-Nie to nie kłopot...ale jak to możliwe, że zasnęłaś w takim miejscu jak mogę spytać.
-Od pewnego wypadku często zasypiam w nietypowych miejscach.-odpowiedziała nerwowo drapiąc się po karku. Po tym geście podniosła się na równe nogi i wystawiła rękę w kierunku ciemnowłosej. Oczywiście lekko zszokowana dziewczyna przyjęła ją. -Jeszcze raz dziękuję za ratunek.- po tych słowach różowooka lekko się skłoniła.
-Tak, to nic takiego.
-Jeśli ci to nie przeszkadza to wybacz, ale muszę już iść. Dowidzenia.

Nastolatka nie zdążyła zareagować gdy szatynka już zniknęła za rogiem. Z westchnięciem i swoimi głębokimi przemyśleniami udała się kolejny raz w stronę domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro