Siedemnasty
Tygodnie mijały, mama ciągle wydzwaniała, a ja nie odbierałam. Domyślili się, że coś złego się stało. Byli nawet w moim starym mieszkaniu, wiem o tym, bo podsłuchałam rozmowę chłopaków, w której Nate opowiedział, że ich widział. Ja w tym czasie zdążyłam schudnąć z dziesięć kilo. Nie przesadzam. Bałam się, że skrzywdzi mojego brata, zrobiłabym chyba wszystko żeby go uratować, nawet poświęciłabym własne życie. To wszystko było tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne. Nigdy bym nie pomyślała, że będę ukrywać przed rodzicami, że jakaś wariatka pragnąca zemsty na mnie, porwie mojego brata. Logiczne było to, iż moja mama nie uwierzy, w to że zabrałam Alexa, bo chciałam z nim spędzić wspólne czas. Ona nie jest taka naiwna, ale jednak skłamałam, bo co miałam powiedzieć? Prawdę? Że to wszystko ma związek ze śmiercią Ashley i Holly, oraz przez to chciałam się zabić?
Nagle usłyszałam brzęczenie telefonu, zerknęłam na ekran i zobaczyłam, że numer jest prywatny. W pierwszej chwili chciałam odrzucić, ale zorientowałam się, że to może być porywacz. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do osoby, której wciąż ufam bezgranicznie i tylko przy niej czuje się bezpiecznie. Wtargnęłam do sypialni Nate'a, która była pusta. Usłyszałam szum wody, wiec pewnie się kąpie. Nie zważając na to, że prawdopodobnie jest nagi (Oh, wcale mi to nie przeszkadza), ruszyłam do łazienki. Gdy weszłam do środka, chłopak wychodził z pod prysznica. W chwili gdy mnie zobaczył, na jego twarzy od razu wymalowała się złość.
-Co ty...-nie dokończył, bo odebrałam i włączyłam głośnik.
-Halo?-powiedziałam spokojnym o opanowanym głosem oraz podeszłam do mojego byłego po czym wskazałam na komórkę. Usłyszałam potworny wrzask. To mój brat. O nie. W moich oczach od razu pojawiły się łzy. -Proszę cię, nie rób mu krzywdy!- Nate przyciągnął mnie do siebie, już myślałam, że mnie przytyli, powie będzie dobrze, ale on zrobił coś czego nigdy bym się się nie spodziewała, w sumie mogłam, ale nie dopuszczałam do siebie tej myśli.
-Wypierdalaj do Emetta.-warknął i wypchał mnie za drzwi.
Kolejny przerażający krzyk.
-Proszę Cię, zrobię wszystko, co będziesz chciała tylko nie krzywdź mojego brata. Możesz mnie zabić, i tak nie widzę sensu życia na tym świecie.-błagałam.
-Zgoda. -myślałam, że się przesłyszałam.-Wyślę Ci SMS gdzie się spotkamy, nie przyprowadzaj ze sobą nikogo, bo zabije tego dzieciaczka.-rozłączyła się, a ja zjechałam po ścianie i skuliłam się. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem, krztusiłam się łzami. Mam tego wszystkiego dość, myśle, że moja smierć będzie jedynym dobrym rozwiązaniem w tej sytuacji.
___________
Otworzyłam stare, zardzewiałe drzwi i weszłam do ogromnej hali, w której śmierdziało grzybem. Zrobiłam pare kroków do przodu, ściskając w kieszeni kurtki broń, którą ukradłam chłopakom na wszelki wypadek, gdyby ta szmata zmieniła zdanie.
-Grzeczna dziewczynka.-usłyszałam ją.-W nagrodę, za nieprzyprowadzenie towarzystwa zabije Cię szybko, na oczach twojego brata.
-Masz go wypuścić. Na podwórku jest taksówka, w której czeka kierowca, który ma odwieść mojego brata.
-Kochanie, to ja tutaj dyktuje warunki.-zaśmiała się.-Często ich nie dotrzymuje.
-Daj mi się z nim chociaż pożegnać...-błagałam.
-Ty nie dałaś mi się pożegnać z moim!-wrzasnęła.-Ale dobrze. Alex.-zawołała, a po chwili w pomieszczeniu pojawił się mój braciszek. Z daleka mogłam dostrzec pełno siniaków na jego ciele, po moich policzkach popłynęły łzy. Padłam na kolana i rozłożyłam w jego kierunku ręce.
-Julia..-szepnął.
-No już. Macie minutę.-mały, na zawołanie podleciał do mnie i wtulił się we mnie. Gdy pomyśle o tym, że już nigdy go nie przytulę robi mi się słabo, ale przynajmniej wiem, że będzie bezpieczny. Zdała od tej wariatki.
-Kochanie..-przytuliłam go mocno.-Słuchaj mnie uważnie. Zaraz wydarzy się coś bardzo złego, gdy to się skończy uciekaj. Na dworze czeka na ciebie taksówka, która zawiezie Cię w bezpieczne miejsce.
-Co się stanie?-wtulił się we mnie, a ja szybko schowałam mu broń do tylnej kieszeni spodni.
-Jeśli nie będzie chciała cię wypuścić, zabij ją.-szepnęłam mu do ucha.-Nikt się nie dowie. Kocham Cię.-wytarłam łzy, które spłynęły po jego policzkach.-Bądź silnym chłopcem, powiedz mamie, że ją przepraszam za wszystko.-powiedziałam już normalnym tonem.
-Czas minął.-usłyszałam chrząknięcie wiec wstałam i odwróciłam się w jej stronę.
Nagle usłyszałam trzask oraz skrzypnięcie. Odwróciłam się i ujrzałam Nate'a. Nie mogłam w to uwierzyć, co on tutaj robi? Nie mogę pozwolić żeby ona go skrzywdziła, razem z Alex'em mają być bezpieczni.
-Zostaw ich, to sprawa między nami.-warknął w stronę mojego prześladowcy.
-Nate, proszę Cię idź...-błagałam. - Muszę to zrobić żebyście byli bezpieczni.
-Nic nie musisz.
-Blah, blah, blah... Koniec tej szopki. Kogo najpierw zabić?-usłyszałam przerażający śmiech, a po chwili poczułam ogromny ból. Kobieta złapała mnie za włosy i przeciągnęła po ziemi.
-Zostaw ją, kurwa.-do moich uszu dotarł dźwięk odblokowywanej broni, za moment poczułam zimny metal przy skroni. -Jeśli to zrobisz, zapierdole Cię.-warknął Nathan.
-Nate, proszę Cię... Tak ma być. Kocham Cię, nie zapomn..-przerwał mi trzask broni, po chwili bezwładne ciało mojego oprawcy leżało w kałuży krwi. Odwróciłam się i ujrzałam Alexa'a z zaczerwionymi oczami i bronią w rękach.
O. MÓJ. BOŻE.
KONIEC.
_____
Chciałabym wam wszystkim podziękować za wasze wsparcie, oraz po prostu za to, że jesteście. Dzięki wam udało mi się skończyć tą książkę. Nauczyliście mnie bardzo dużo, między innymi, że nie warto sugerować się gwizdkami i wyświetleniami, ale co poradzę, że nic tak bardzo nie motywuje jak to.
KOCHAM WAS.
Wkrótce na moim profilu pojawi się 2 część SKATE'A. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro