Piętnasty
Minął tydzień od kiedy wróciłam do domu, mama jakby się zmieniła. Wydaje mi się, że zrozumiała jak bardzo mnie skrzywdziła, odtrącając od siebie. To nie tak, że byłam zazdrosna o mojego brata, ja po prostu chciałam więcej uwagi ze strony mamy, bo Alec miał obojga rodziców, a ja tylko ją, w mimo to cały świat kręcił się wokół niego.
-Alex! Szybciej, bo nie zdążysz do szkoły!-pukałam w drzwi mojego brata. -Jeszcze śniadania nawet nie zjadłeś!
Od kiedy jestem w domu, staram się poświęcać jak najwiecej czasu mojemu bratu. Brakuje mi strasznie Harrego, dlatego dzięki Alexowi lepiej mi zapomnieć o tych wszystkich chwilach. Jest bo łatwiejsze niż myślałam, bo ten mały gówniarz należy do dzieci, których jest wszędzie pełno i zrobią wszystko żeby się nie uczyć. Wyglada jak aniołek, a w głębi jest diabłem wcielonym. Mimo, że się w ogóle nie uczy, dostaje ciągle uwagi, ma najlepsze oceny w klasie. W głowie mi się to nie mieści, przecież on po rodzicach na pewno mądrości nie zyskał.
-Chwila!-usłyszałam trzask, a za moment w drzwiach pojawił się mój brat.-Co dzisiaj na śniadanie?
-Naleśniki. Spiesz się, oszołomie.-zaśmiałam się i zmierzyłam jego włosy, a on spojrzał na mnie krzywo.-Dobra nie dotykam cię, spadaj na dół.- i popędził na dół.
Zeszłam spokojnie na dół, gdy wchodziłam do kuchni, zadzwonił dzwonek domofonu. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam Emetta i małego Jack'a. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam drzwi, a następnie wyszłam z domu. Pomaszerowałam do bramy.
-Co wy tutaj robicie?-spoglądałam na nich zaskoczona, a oni mieli ponure miny.
-Musisz wracać z nami.-odezwał się ten większy.
-Słucham? Ja nic nie muszę. Zostaje tutaj, w domu.-skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Narażasz swoją rodzine na niebezpieczeństwo do chuja!-odezwał się Jack, aż się przestraszyłam, nigdy nie widziałam go takiego.
-Zostaje, na pewno nie spotkam się Nathanem. Nie ma opcji!
-Tylko my możemy cię ochronić, a to się nie uda do póki ty jesteś tutaj. Ta osoba ewidentnie chce się wykończyć.-mruknął Emett
-Chciałam wam raz ułatwić sprawę, ale ktoś mi na to nie pozwolił wiec do niego wąty.
-Nie bądź idiotką. Proszę wróć z nami.. Zamieszkasz w naszym domu.-powiedział tym razem zapłakany blondyn.-Zabiją Cię, ty nie możesz odejść, opuścić mnie, nas...
-Chłopaki przykro mi, tutaj jest moje miejsce.-westchnęłam i zamrugałam oczami kilkukrotnie, żeby powstrzymać łzy.
-A co jeśli zrobi coś twojej rodzinie?-i w tym samym czasie usłyszałam krzyk Alexa, w domu zaczął wyć alarm, który oznaczał włamanie. Pobiegłam szybko w tamtym kierunku, nie obracając się za siebie. Wbiegłam do salonu i zobaczyłam tą kobieta. Stała i trzymała mojego brata.
-Zostaw go!-krzyczałam.-Proszę Cię! Skończ z tym! Zabij mnie...-błagałam, a po chwili poczułam za sobą obecność.-odwróciłam się i ujrzałam chłopaków z pistoletami. Że co kurwa?
-Przez Ciebie nie żyje mój brat. Wiec ja zrobię to samo z Twoim.-warknęła i przyciągnęła do siebie bliżej Alexa.
-Nie wiem o co ci chodzi, pomyliłaś mnie z kimś...-zaczęłam płakać.
-Nie pomyliłam, Ci dwaj spalili jego ciało.-spojrzała na nich z nienawiścią.-Przez Ciebie, straciłam mojego małego brata! Zabije wszystkich ludzi, którzy są dla ciebie ważni, zostaniesz sama. Nigdy się to nie skończy, będą ginąć ci, którzy będą się do Ciebie zbliżać!-nagle wszystko stało się jasne. Gwałt. Nate. Zabójstwo. Podniosłam się i wytarłam łzy. Nagle nabrałam odwagi.
-Spróbuj. Tknąć. Alexa. Czy. Zbliżyć. Się. Do. Harrego. Zapierdole. Cię.-wywarczałam. - Wydaje ci się, że jestem słabą, bezsilną dziewczyną, tkniesz jeszcze kogoś, a znajdę Cię i rozedrę Cię na strzępy.
-Jeszcze się przekonamy.-nagle pomieszczenie wypełniło się dymem. Podbiegłam na ślepo do okna i otworzyłam je. Po chwili, po dymie i moim bracie wraz z tą kobietą nie było śladu. Wybiegłam z domu, ale ich nigdzie nie było. Nie płakałam, zbyt wiele już łez przez tą kobietę wylałam. Teraz po prostu chce ją zabić.
I zrobię to. Nie zna dnia, ani godziny kiedy skończę z nią.
***
Gdy weszliśmy do domu chłopaków w drzwiach pojawił się Harry i przytulił się mocno do mnie. W tym momencie, żadne słowo nie opisze jak bardzo byłam zaskoczona. Dlaczego nie powiedzieli mi, że oni tutaj będą, przecież wzięłabym sobie jakiś pokój w hotelu. Po chwili w korytarzu pojawił się Nate i spojrzał na mnie bez żadnych uczuć. Odwróciłam wzrok, bo poczułam, że pieką mnie oczy.
-Harry, chodź.-odezwał się.
-Nie.-sprzeciwił się chłopczyk.
-Jak to nie?
-Chce być z mamą.
-Jak sobie chcesz.-mrukną i wyszedł. Wszyscy zaskoczeni obserwowali tą sytuacje. Podejrzewam, że Nate im nie powiedział co się stało, znaczy pewnie ominął to jak się nimi zajmowałam, a przestawił to wszystko tak żebym wyszła na najgorszą.
-Tęskniłem za tobą.-podniosłam go i mocno przytuliłam do siebie. Z moich oczu popłynęły łzy. Miałam już dość tej sytuacji.
-Mówiłam Ci już, że tata znajdzie Ci lepszą mamę.
-A ja mówiłem, że nikt nie będzie lepszy od Ciebie, mamo.-wtulił się we mnie.
***
Siedziałam na fotelu przed kominkiem i piłam herbatę. Chłopcy siedzieli na kanapach, a Emett opowiedział co się dzisiaj wydarzyło. Zżerały mnie wyrzuty sumienia, bo zostawiłam rodzicom kartkę, że pojechałam z Alexem na tydzień do babci, która swoją drogą już wiedziała, że musi mnie kryć.
-Julia, tak mi przykro.-usłyszałam głos dużego Jacka. Odwróciłam się w ich stronę zapłakana.
-Proszę, pomóżcie mi uratować brata...-wstałam i podeszłam do nich. Uklękłam przed ławą.-Potem zniknę z waszego życia, raz na zawsze.
-Nie o to chodzi. Nie chcemy żebyś znikała.
-Chcemy.-odezwał się Nate, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Nate..-mruknął Emett, ale gdy zobaczył, że zrobiłam się cała czerwona i zaczęłam wstawać podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.-Uspokój się.
-Zostaw. Mnie. Kurwa.
-Julia...-wytrwałam mu się i wycelowałam palcem na Nate'a, który sprawiał wrażenie jakby miał to wszystko w dupie. Myśli, że tylko on może mnie ranić? Przekona się jeszcze.
-Wiesz co?-wymusiłam śmiech.-Wcale nie dziwie się, że matka Harrego Cię zostawiła, nikt by z tobą nie wytrzymał. Myślisz, że jesteś kimś, a tak na prawdę jesteś totalnym zerem. Wiesz dlaczego Harry tak bardzo mnie polubił, bo dałam mu miłość, której znaczenia ty nie znasz. Zamiast cieszyć się chwilami z synem, ty wolisz szukać kolejnych naiwnych dziwek na jedną noc.
-Zamknij się.-wstał.-Nagle taka odważna się zrobiłaś? Boli Cię serduszko, bo je złamałem? Racja wyruchałem Cię i wyrzuciłem z domu, potraktowałem jak każdą, a to nie moja wina, że za dużo sobie myślałaś. Ciebie nie da się kochać, spójrz na siebie. Zwykła szara myszka, która ma tak nasrane w bani, że aż szkoda gadać.
-Nate, synu tak się nie mówi do kobiet.-usłyszałam nowy głos. Odwróciłam wzrok od tego kutasa i ujrzałam starszego, przystojnego mężczyznę. Czy to jest ojciec Nate'a?
-Pan nie wyglada jak geja.-wyrzuciłam z siebie, ale dopiero później zrozumiałam co powiedziałam i zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
-Bo nim nie jestem.-zaczął się śmiać.-Już Cię lubię, dziewczyno.
-Tato, co ty tutaj robisz?-warknął Nate.
-Beze mnie nie dacie sobie rady wiec jestem.
****
Witam wasss serdecznie, przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale niedługo mam ferie i nadrobię nieobecność.
Mogę wam zdradzić, że zbliżamy się do końca :)
Myślę nad 2 częścią, ale bardzo mało osób czyta to ff i nie wiem czy to ma sens.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro