Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Do lunchu próbowałam znaleźć zajęcie, żeby odwrócić uwagę od tego, co miało się wkrótce wydarzyć. Sprawdziłam ogłoszenia o pracę, bo byłam pewna, że dziś ją stracę.

Wielokrotnie zerkałam w stronę gabinetu Jasona, ale nawet się z niego nie wychylił. Odświeżałam skrzynkę, żeby sprawdzić, czy nie dostałam już wypowiedzenia. Cisza.

Może jednak los mi sprzyjał i tamta wiadomość wpadła do spamu? Złudna nadzieja, ale kto zabroni mi marzyć. Gdy zegar wybił dwunastą, opuściłam piętro redaktorskie, ledwo powstrzymując się, żeby iść, zamiast stamtąd wybiec.

Umówiłam się z rodzicami w kawiarni niedaleko siedziby firmy. Kiedy weszłam do środka, oni już czekali. Zamówili mi cappuccino i ciastko. Gardło miałam zbyt ściśnięte z emocji, aby cokolwiek przełknąć, ale nie chciałam robić im przykrości, więc skubałam brownie, słuchając opowieści.

Mama zauważyła, że jestem nieobecna myślami.

- Wisienko, coś się stało?

- Nie - powiedziałam cicho. - Właściwie to tak.

Nie chciałam okłamywać rodziców. W końcu zaraz stanę się bezrobotna i pewnie znowu będę musiała poprosić ich o pieniądze.

Wyjaśniłam im całą sytuację, oczywiście pomijając moment, gdy pierwszy raz poznałam Jasona. Słuchali z zaciekawieniem, a kiedy skończyłam, mama roześmiała się głośno. Oboje z tatą spojrzeliśmy, jakby wyrosła jej druga głowa.

- Co w tym jest takiego zabawnego, mamo? Przecież, jak on to przeczyta, na pewno wyrzuci mnie z pracy.

- Przepraszam - rzuciła, ocierając zbłąkaną łzę. - Kochanie, pracę zawsze możesz znaleźć inną. A z tego, co słyszę, należało mu się.

Schowałam twarz w dłoniach i westchnęłam teatralnie. Dobrze, że chociaż ją bawiła ta sytuacja, bo mi osobiście nie było do śmiechu.

- Może nie odczyta - wtrącił tata. Wiedziałam, że próbował ratować sytuację, choć marnie mu to szło. Zielone oczy, które przypominały moje patrzyły z czułością.

Pokręciłam głową w rezygnacji. Żadne pocieszenie nie zdawało rezultatu. Dokończyłam kawę i spojrzałam na zegarek. Zostało mi dziesięć minut do końca lunchu. Pożegnałam się z rodzicami i wolnym krokiem ruszyłam chodnikiem w stronę firmy.

Głośny pisk opon po mojej lewej stronie sprawił, że aż podskoczyłam. Czarny Bentley zatrzymał się przy krawężniku. Kiedy kierowca opuścił szybę od strony pasażera, zamarłam.

Jason w okularach przeciwsłonecznych i z zaciśniętą szczęką, nachylił się, aby otworzyć drzwi od strony chodnika.

- Wsiadaj!

- Dziękuję, przejdę się. Zostały mi jeszcze cztery minuty ustawowej przerwy. Być może mojej ostatniej w tej firmie - ostatnie zdanie dopowiedziałam w myślach.

- Bardzo zabawne, a teraz wsiadaj, bo kończy mi się cierpliwość. - Zsunął okulary na czubek nosa.

Posłusznie zajęłam miejsce obok niego i zapięłam pasy. Pociłam się ze stresu, a klimatyzacja w samochodzie wcale nie pomagała. Jason ruszył z piskiem opon, włączając się do ruchu.

Starałam się opanować chęć nerwowego skubania skórek, gdy cisza między nami była zbyt przytłaczająca. Sądziłam, że zawiezie nas do firmy, a podczas drogi osobiście wyleje mnie z pracy. Kiedy jednak nie zatrzymał się pod budynkiem, obróciłam głowę w jego stronę, chcąc przerwać tę napiętą atmosferę.

Język ugrzązł mi w gardle, gdy zauważyłam, jak mocno ściskał kierownicę. Napięte ramiona wyraźnie odznaczały się w białej koszuli, a zaciśnięta szczęka wyostrzyła, i tak już mocno zarysowane, rysy twarzy.

Był zły. Nie dziwiło mnie to. Zarzuciłam mu wiele ohydnych rzeczy. Niepotrzebnie wylałam w ten sposób frustrację. Mogłam zaakceptować decyzję szefa, jak na dorosłą i odpowiedzialną osobę przystało.

Tylko, dlaczego ten widok robił na mnie takie wrażenie? Ślina zebrała mi się w ustach. Nazbyt intensywnie obserwowałam ruchy mięśni mężczyzny pod materiałem.

Wiedziałam o tym, że powinnam przeprosić. Odnosiłam coraz większe wrażenie, iż z każdą sekundą, gniew mężczyzny namacalnie rósł. Szczególnie, gdy nagle ostro wszedł w zakręt, a potem gwałtownie zahamował. Zarzuciło mną tak mocno, że gdybym nie była przypięta pasami, mogłabym rozbić szybę głową.

- Gdzie jesteśmy? - Rozejrzałam się po otoczeniu. Nie było tu nic na tyle charakterystycznego, żebym potrafiła rozpoznać miejsce.

- To nie jest ważne.

- Dla mnie jest. To podchodzi pod porwanie.

- W takim razie dopisz to do listy zarzutów. - Wyciągnął w moją stronę kartki z wydrukowanymi pytaniami do wywiadu.

- Nie miał pan tego zobaczyć. Wysłałam to przez przypadek.

- Bardzo chętnie na nie odpowiem - rzekł, jakby nie usłyszał moich wyjaśnień. - Jak brzmiało pierwsze pytanie? Dlaczego jest pan nieczułym fiutem? - zacytował idealnie słowo w słowo. Ciekawe, ile razy to przeczytał, skoro znał je na pamięć?

- To nie tak. To był wypadek.

- Wypadek? - Uniósł brwi w zdziwieniu. - Upadłaś na klawiaturę i samo się kliknęło? A potem wysłało?

- Nie do końca - wyznałam.

- W takim razie zapewne chcesz znać odpowiedź. Czytaj i pytaj. - W jego głosie nie wyczułam prośby. Podejrzewałam, że gdyby zdjął okulary, zobaczyłabym w jego źrenicach odrazę.

Przełknęłam wyraźnie ślinę i zacisnęłam dłonie mocniej na kartkach.

To była moja kara. Jason jawnie mścił się za obelgi, jakimi obdarzyłam go pod wpływem emocji. Nie miałam innego wyjścia, jak znieść to, co dla mnie przygotował. Być może, jeśli poczuję się upokorzona w tym samym stopniu, co on, nie otrzymam wypowiedzenia i będziemy mogli o wszystkim zapomnieć.

Gdy odczytałam pierwsze pytanie, szatyn rozluźnił się i oparł plecy o drzwi samochodu. Był zwrócony twarzą w moją stronę i wyglądał, jakby faktycznie udzielał mi wywiadu.

- Ciekawe pytanie. Muszę przyznać, że nie pierwszy raz użyto wobec mnie określenia fiut, aczkolwiek nie zgadzam się z pojęciem nieczuły. Zazwyczaj mówią tak osoby, które mnie nie znają, ale lubią wyrabiać sobie opinie na podstawie czyjegoś zdania.

O ironio losu! Nie znosiłam Dayli za takie zachowanie, a teraz Jason myślał, że jestem taka sama.

- Przepraszam - wyszeptałam. Kiedy mężczyzna nie zareagował, powtórzyłam głośniej. - Przepraszam. Nie powinnam pisać o panu takich rzeczy, nawet jeśli byłam rozgoryczona i zła. Postąpił pan uczciwie, a ja zachowałam się niedojrzale.

Jason potarł brodę w zamyśleniu, jakby zastanawiał się nad szczerością moich słów. Przygryzłam wnętrze policzka. Zawsze tak robiłam, gdy się stresowałam. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie, ale cierpliwie czekałam, aż się odezwie.

- Zadaj następne pytanie - polecił.

Czyli jednak nie przyjął przeprosin. Rzuciłam okiem na kartkę, a potem z powrotem na szatyna. Kolejnym pytaniem było „Czy to prawda, że jest pan męską dziwką?". Fala zażenowania zalała całe ciało. Byłam pewna, że gdybym spojrzała teraz w lustro, byłabym świadkiem cudownej przemiany człowieka w pomidora. Poczułam, jak twarz oblewa się karmazynowym rumieńcem.

- Nie. Skończyłam z pytaniami.

- W takim razie kiepska z ciebie dziennikarka - skwitował.

Ze wszystkich obelg, jakie mógł skierować w moją stronę, użył tej, która zabolała najbardziej. Od dziecka marzyłam, żeby zostać reporterką i przeprowadzać wywiady ze znanymi osobami. Dzięki temu mogłabym też zwiedzać świat. To kariera ojca zakiełkowała we mnie to marzenie.

A teraz siedziałam w luksusowym aucie i usłyszałam, że się do tego nie nadaję. Cóż... może nie użył dokładnie tych słów, jednak to nie zmniejszyło bólu.

Wysiadłam z Bentleya i schowałam się w cieniu jednego z drzew. Oparłam plecy o szorstką korę i zadarłam głowę do góry. Zamrugałam szybko, aby powstrzymać zbierające się łzy. Jason nie mógł zobaczyć, jak bardzo zranił mnie tym komentarzem.

Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i odgłos kroków. Kątem oka widziałam, że stanął przede mną. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Chciałam, żeby to wszystko się już skończyło. Zakończyć tę cichą wojnę między nami i wrócić do swojej codzienności.

Gdybym tylko od początku nie robiła z naszego zbliżenia wielkiego halo, być może traktowałabym go, jak każdego innego przełożonego. A tak, moje zdradzieckie ciało reagowało na naszą, nawet najmniejszą, interakcję. To wszystko doprowadziło mnie do tego miejsca. To i pieprzona Dayla Torson, która akurat wtedy zaciekawiła się moją pracą.

- Zadaj mi to ostatnie pytanie i dam ci spokój. - Jason zbliżył się tak, że między naszymi ciałami nie dałoby rady wcisnąć szpilki. Nie miał już na sobie okularów. Czułam aromat kawy z jego oddechu na twarzy.

- Dlaczego tak bardzo chcesz to usłyszeć? - zapytałam, po raz pierwszy od dawna zwracając się do niego mniej oficjalnie.

- Po prostu to powiedz.

Dotknął mojego czoła, żeby odsunąć zbłąkany kosmyk blond włosów. Palcami wsunął go za ucho. Ten delikatny ruch wywołał dreszcze na mojej skórze. Gdy nie przerwał kontaktu, wytyczając ścieżkę wzdłuż mojej żuchwy, wypuściłam drżący oddech. Trzymał mnie tak, nie pozwalając odwrócić wzroku. Źrenice miał rozszerzone, gdy obserwował moją reakcję na ten prosty dotyk.

Nachylił się, a przeskakujące między nami napięcie odebrało mi dech w piersiach. Czułam je w opuszkach palców, wyschniętym gardle i trzęsących się nogach.

Czy on też to czuł? Te wszystkie emocje, które właśnie przejmowały władzę? Pożądanie rosnące w podbrzuszu? Czy ja choć częściowo wywierałam na nim takie wrażenie, jakie on na mnie?

Gdy zgiął kolano, bez zastanowienia rozsunęłam nogi. Mruknął z aprobatą i oparł się wolną ręką o drzewo. Byłam uwięziona między jego silnymi ramionami z obu stron. Wystarczyłby niewielki ruch, by nasze wargi się zetknęły. Oddech Jasona owiewał moje usta, a ja zapragnęłam, aby skończył tę torturę.

Zamknęłam oczy i poddałam się chwili. Mężczyzna uznał to za zaproszenie i zdusił moje usta w łapczywym pocałunku. Bez wahania oddałam pieszczotę. Ciepły i sprawny język penetrował wnętrze ust, jakbym miała być jego ostatnim posiłkiem.

Chwyciłam szatyna za szyję i przyciągnęłam bliżej. Tyle nocy marzyłam o tym mężczyźnie, że posiadanie go choćby na krótką chwilę, zaspokajało moje pragnienie. Biodrem docisnął moje ciało do kory. Byłam tak podniecona, że jeśli nie przestalibyśmy się obściskiwać, dałabym mu się przelecieć na nieznanym parkingu. To by był dopiero nietypowy obrót sprawy.

Jason zamruczał mi w usta, a potem wgryzł się w dolną wargę. W tym samym czasie puścił twarz i gładził gołą skórę nogi przez materiał spódniczki. Palący dotyk budził nienasycone wnętrze do życia. Drażnił się ze mną, zahaczając o krawędź ubrania. Byłam bliska poproszenia go, aby zanurkował między moje nogi. Czułam, jak wilgoć zbiera się u zbiegu ud. Gdyby tam sięgnął, eksplodowałabym bez ostrzeżenia.

Mężczyzna zgiął mi nogę w kolanie i podniósł tak, abym oplotła go w biodrach. Materiał podwinął się wysoko, odsłaniając część pośladka. Zadrżałam, gdy delikatny wietrzyk podrażnił wrażliwą skórę.

- Powiedz, że tego chcesz - wyszeptał przy mojej twarzy. Nieregularne i głębokie ruchy klatki podpowiedziały mi, że on również był podniecony. - Nie zrobię nic, jeśli nie usłyszę, że się zgadzasz.

- Tak - Otumaniony seksualną mgłą mózg nie pozwolił mi na dłuższą wypowiedź.

Tyle wystarczyło, by szatyn powędrował dłonią między nogi. Kiedy odsunął materiał majtek i przejechał palcem po łechtaczce, wbiłam się mocniej plecami w drzewo. Potrzebowałam więcej. Zanurzył palec w wilgotnym środku. Wszedł bez oporu.

Wyciągnął go i rozprowadził soki po mojej wardze. Słony smak podniecenia rozlał się po języku, gdy oblizałam usta.

- I które z nas jest teraz dziwką? - Odepchnął się od drzewa i spojrzał na mnie z góry.


No, no, no... Kto by się spodziewał, że ten "wywiad" skończy się w taki sposób? Na pewno nie Isabell XDXDXD

Zostaw gwiazdkę i/lub komentarz, jeśli ci się spodobało i daj znać, czy jesteś ciekaw/a, co z tym zrobi Isabell. Do zobaczenia w następnym rozdziale :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro