Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Cały następny tydzień minął mi dość schematycznie. Wstawałam, jadłam śniadanie z Jasonem, a potem pracowałam. Katherine od poniedziałku wysyłała mi maile ze zleceniami. Na początku nie chciała tego robić, ale przekonałam ją, że jestem gotowa, by wziąć na siebie parę zadań. Nie mogłam siedzieć bezczynnie, gdy życie toczyło się dalej.

O dwunastej przychodziła Elena. Zawsze przynosiła jakieś smakołyki w papierowych torebkach. Piłyśmy kawę i plotkowałyśmy. Opowiadała mi o nietypowych pomysłach swoich klientów na sesje fotograficzne, a ja mówiłam głównie o Jasonie. Moje życie w ostatnich dniach kręciło się właściwie tylko wokół niego.

– Wyglądasz, jakbyś wygrała milion na loterii – skomentowała któregoś razu, gdy zdradziłam jej tajemnicę mojego szefa dotyczącą książek i kolorowych znaczników.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy, kiedy rozpoczynałyśmy temat mężczyzny, który w tak krótkim czasie stał mi się tak bliski.

Po wyjściu Eleny najczęściej sprzątałam lub gotowałam. Choć tak mogłam odwdzięczyć się właścicielowi za to, że tu mieszkałam, ponieważ, gdy rozpoczynałam temat dokładania się do czynszu – zbywał mnie machnięciem ręki lub zamykał usta pocałunkiem.

Tych ostatnich w ciągu minionego tygodnia doświadczyłam więcej niż przez ostatnie trzy miesiące.

Kiedy wracał, jedliśmy razem posiłek, kochaliśmy się, a potem, zgodnie z umową, podziwialiśmy zachód słońca. Wieczorami Jason znikał. Nie wypytywałam dokąd jechał, ponieważ czułam, że nie spodoba mi się odpowiedź.

Każdego wieczoru uciekał gdzieś myślami, był rozdrażniony i małomówny.

W środę miałam pierwszą rozmowę z psychoterapeutą – George'em Markovicem, czterdziestoletnim specjalistą o ciemnoblond włosach oprószonych na skroniach siwizną. Szare oczy ukrywały się pod okularami w grubej oprawie.

Konsultacja minęła szybko.

W ciągu czterdzieści pięciu minut zdążyłam mu powiedzieć, jakie leki biorę i że od czasu wypadku miewam koszmary. Umówiliśmy się na dwie sesje tygodniowo. Miały odbywać się online, dzięki czemu mogłam mówić swobodnie, bez nadopiekuńczego mężczyzny za drzwiami, i nie musiałam wychodzić z domu, co akurat odpowiadało Jasonowi. Miałam wrażenie, że nabawił się dziwnej odmiany agorafobii, która dotyczyła osoby trzeciej – mnie.

Zamknęłam laptopa, gdy skończyłam wszystkie zlecenia na piątek i przy otwartym oknie chłonęłam dźwięki miasta. Spojrzałam na zegarek. Jason powinien wrócić za dwie godziny.

Odkąd z nim zamieszkałam, przekonałam się, że jego praca nie kończyła się po wyjściu z biurowca. Często odbierał telefony po godzinach i pracował nocami, wypełniając tabele. Rozmawiał także z klientami skoro świt, aby omawiać szczegóły przyszłych spotkań.

Korzystając z wolnej chwili, ponownie zakradłam się do jego gabinetu. Tym razem sięgnęłam po Miłość z serii Twisted i otworzyłam na niebieskim znaczniku. Uwielbiałam czytać fragmenty, które kojarzyły się Jasonowi ze mną, jednak nic nie korciło mnie tak, jak poznanie jego myśli.

Jeśli po­zwo­lisz, by gorsi lu­dzie okre­śla­li twoje po­czu­cie war­to­ści, nigdy nie się­gniesz poza ich ogra­ni­czo­ną wy­obraź­nię. Nie mu­sisz sta­rać się nad­pro­gra­mo­wo, żeby lu­dzie cię ko­cha­li.

Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się nad głębią tego cytatu. Kogo miał na myśli Jason, gdy go zaznaczał. Mnie, czy siebie? On sam sprawiał wrażenie, że jego poczucie własnej wartości było na swoim miejscu, ale to równie dobrze mogły być tylko pozory.

A może chodziło o kwestię miłości? Czyżby wszystko, co dla mnie robił, było spowodowane tym, że nie czuł się godny tak głębokich uczuć? Czy moje słowa, kiedy powiedziałam mu, że szczerość nie ma metki, utkwiły mu w umyśle tak bardzo, że szukał dla nich potwierdzenia? Czy może jednak chodziło o mnie? Co, jeśli sądził, że utknęłam w dziale redaktorskim, bo nie wierzyłam w siebie na tyle, aby zawalczyć o lepszą posadę?

Odłożyłam książkę na miejsce, wciąż przetwarzając różne opcje w swojej głowie, po czym wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie i wpatrzyłam się w widok za oknem. Tak bardzo zatonęłam w myślach, że nie usłyszałam odgłosu przekręcania klucza w zamku.

Odrzuciłam zmartwienia na bok, z uśmiechem witając Jasona w domu. Wydawał się wyczerpany, gdy wtulił twarz w moje włosy i trzymał tak długo, że zdrętwiały mi plecy. Gładziłam go po plecach, czekając, aż będzie gotowy na zwierzenia.

– Jak ci minął dzień? – zapytał, nie zmieniając pozycji.

– Dobrze, a tobie?

– Miałem rozmowę z działem kadr w sprawie mojego podejścia do pracowników. Poza tym, że było piekielnie nudne, nic ciekawego się nie wydarzyło.

– Usiądź, zrobię ci herbatę – zaproponowałam.

Ucałował mnie w czubek głowy, ale posłuchał. Przygotowałam nam gorący napój, po czym położyłam oba kubki na stolik. Stanęłam za nim, a on odrzucił głowę na oparcie i poluzował krawat. Chwyciłam go za barki i masowałam spięte mięśnie, aż odetchnął z ulgą.

Nasza relacja zmieniała się błyskawicznie. Z jednorazowej przygody, stałam się dla niego pracownicą, a teraz partnerką. Przeszliśmy etap zgryźliwości, wzajemnej niechęci i palącej namiętności – choć to pierwsze i ostatnie wciąż nie zniknęło – a teraz byliśmy... Właściwie nie wiedziałam kim. Parą? Kochankami?

Nie poruszaliśmy tego tematu, bo tak było łatwiej.

– Masz jakieś wieści o Hyu? – zapytałam, jak miałam to robić w zwyczaju codziennie.

– Nie – wyszeptał, a jego ciało na powrót się spięło.

Skłamał? A może sam też martwił się o kuzyna? Jakikolwiek był powód, postanowiłam nie drążyć tematu.

Na obiad przygotowałam pieczonego kurczaka i sałatkę z makaronem. Zjedliśmy w swobodnej atmosferze, a potem zagraliśmy w scrabble. Jason wydawał się rozluźniony, choć nie umknęło mojej uwadze, że co jakiś czas zerkał na telefon.

Lipiec się kończył, za dnia temperatura była nie do zniesienia, ale kiedy zbliżał się zachód słońca, stawałam przy oknie z przyjemnością, żeby rozkoszować się ciepłymi wieczorami. Dziś Jason stał za mną i wpatrywał się w horyzont.

– Wiesz, że ładnie pachniesz? – zapytał. – Co to za perfumy?

– „Scandal by Night" od Jeana Paula Gaultiera.

– Czuję wiśnie. – Przyłożył nos do zagłębienia szyi i złożył na niej pocałunek, który wywołał u mnie dreszcz.

Uśmiechnęłam się w reakcji na jego słowa. Lubiłam te perfumy, ponieważ kojarzyły mi się z mamą. Od dziecka nazywała mnie „wisienką". Strasznie za nią tęskniłam, więc psikałam się nimi, aby chociaż w ten sposób czuć jej obecność.

Obróciłam się twarzą do Jasona. W blasku słońca ciepłe, złociste plamki pojawiały się w ciemnoczekoladowych oczach. To był nasz moment w ciągu dnia. Nic ani nikt nie zakłócał nam tradycji.

– Przegapisz zachód – powiedział i uniósł jeden kącik ust. Delikatnym gestem odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Ten gest, tak delikatny, obudził moje wnętrze. Tak właśnie działał na mnie Jason. Wystarczyło, że na mnie spojrzał lub dotknął, a ja już topniałam.

– Nie szkodzi. Mam lepszy widok.

Nachylił się i złączył nasze usta. Językiem przejechałam po jego dolnej wardze, a on rozchylił usta, zapraszając mnie do środka. Mimo że na zewnątrz wciąż było ciepło, to jednak ta pieszczota rozgrzewała mnie bardziej.

Na stoliku zadzwonił telefon. Jason oderwał się ode mnie i pospiesznie odebrał, po czym wycofał się do sypialni. Drażniło mnie to, że coś przede mną ukrywał. Znałam go jednak na tyle, by wiedzieć, że wszystko, co robił, miało na celu chronienie mnie. Im mniej wiedziałam, tym byłam bezpieczniejsza.

Piętnaście minut później już go nie było. Obserwowałam z okna, jak wsiada do Bentleya i odjeżdża.

Zrezygnowana usiadłam na kanapie i włączyłam wiadomości. Od czasu przesłuchania, policjanci milczeli. Co oznaczało, że nadal nie schwytali Feliksa. Brak wiadomości oznaczał również, że nie odnaleźli Hyun-soo, a to była dobra nowina.

Oglądałam prognozę pogody – zapowiadali opady i burzę. Nic dziwnego, patrząc na to, że upały nie opuszczały Brookvale od ponad tygodnia.

W sypialni zadzwonił telefon. Myślałam, że to rodzice znów chcą upewnić się, że wszystko u mnie w porządku. Ojciec wciąż sceptycznie podchodził do nowej sytuacji, ale przekonanie go do Jasona mogło poczekać, aż wszystko się ustabilizuje.

Mój smartfon jednak milczał, a dźwięk wciąż rozbrzmiewał w pokoju. Na szafce po drugiej stronie łóżka leżała komórka Jasona. Powinnam odwrócić się na pięcie i zignorować połączenie. To nie była moja sprawa.

Ciekawość jednak zwyciężyła.

Podeszłam bliżej, a moje serce wykonało salto. Na ekranie pojawiła się twarz Hyun-soo. Żołądek podszedł mi do gardła. Skoro dzwonił, to mogło oznaczać, że miał kłopoty.

Drżącą ręką odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.

He's baaaaaaack! Powitajmy naszą divę gromkimi brawami XD Pytanie brzmi: Na jak długo zostanie tym razem?

Wrzucam cytat z 36 i widzimy się właśnie tam już niedługo.

"Chwyciłem za telefon i wystukałem jej numer. Komórka zadzwoniła w sypialni. Serce niebezpiecznie przyspieszyło, obijając się boleśnie o żebra. Dłonie miałem już spocone ze stresu. Gdzie była? Dlaczego wyszła? Czemu nie wzięła telefonu?"

To Isabell wycięła numer Jasonowi... No ale jak się chłopak chwilę pomartwi to nie umrze od tego, co nie?

ZOSTAW PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD, BĘDZIE MI BARDZO MIŁO <3

SEE YA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro