Rozdział 34
Ten rozdział wlatuje poza harmonogramem, ponieważ Skandal nazbierał już 3 000 odsłon!!
ENJOY!
Potrzebowałam więcej. Subtelne muśnięcia tylko podjudzały burzę w moim wnętrzu, nad którą powoli traciłam panowanie. Masturbacja pod prysznicem i w łóżku trzymały ją w ryzach, ale po dzisiejszym poranku i wyznaniu sprzed kilkunastu minut przebijało się na zewnątrz bez litości. Ostre szpony podniecenia rozrywały od środka wszystkie mury, za którymi próbowałam ją schować. Pękały tak donośnie, iż obawiałam się, że nawet Jason to słyszy.
To miał być ten moment. Byłam gotowa pokazać się mężczyźnie w pełnej okazałości, ze wszystkimi bliznami, naładowana narastającą ekstazą w moim podbrzuszu.
Odepchnęłam go delikatnie. Byliśmy tak blisko, że nasze nosy wciąż się stykały. Twarde, napięte mięśnie zdradziły Jasona. Hamował się. Przeskakiwał między zielonymi tęczówkami w niemym pytaniu. Nasze oddechy się mieszały, pod palcami czułam, jak mocno bije mu serce. Tempem dorównywało mojemu.
– Jesteś pewna? – zapytał zdyszany. – Nie chciałbym zrobić ci krzywdy.
Pogładziłam go po szorstkim od jednodniowego zarostu policzku.
– Nie zrobisz – wyszeptałam, pewna swoich słów.
Już samo to, że się tym martwił, było dowodem. Zawsze we mnie wierzył. W moją siłę psychiczną; w to, że sobie poradzę. Nie chciałam, by teraz zaczął w te rzeczy wątpić. Gdyby tak się stało, poszłabym jego śladem. A na to nie mogłam sobie pozwolić.
Kiedy słowa go nie przekonały, przyciągnęłam go z powrotem do siebie za koszulkę i przekazałam mu wszystko to, czego nie byłam gotowa wyznać na głos poprzez pocałunek.
Wsunął mi jedną rękę pod plecy, a drugą chwycił za uda. Podniósł nas do pozycji stojącej, zupełnie jakbym nie stanowiła dla niego żadnego obciążenia, i przeniósł do sypialni.
Szedł ostrożnie w skarpetkach, które tłumiły kroki, a mimo to miałam wrażenie, że dudnienie wypełniło przestrzeń. A może to tylko moje rozpędzone serce, niemogące doczekać się wszystkiego, co Jason chciał mi ofiarować?
Odłożył mnie na łóżko i z szafki nocnej wygrzebał niebieski kartonik. Uniosłam brwi, widząc liczbę trzydzieści sześć nadrukowaną na tekturze.
– Spokojnie, nie zamierzam ich wszystkich wykorzystać... Przynajmniej nie dzisiaj – mruknął, sunąc nosem po zagłębieniu szyi.
– Już prawie zapomniałam o twojej reputacji – zaśmiałam się.
Oczy mu pociemniały w reakcji na mój komentarz. Cholera, Isabell! Czy ty umiesz się zamknąć? – zbeształ mnie wewnętrzny głos.
– Przepra...
Przytknął mi palec do ust, kąciki warg powędrowały w górę, malując na jego twarzy drapieżny uśmiech. Wiedziałam, że zaraz usłyszę coś, od czego albo się wkurzę, albo spadnie mi bielizna.
On jednak przeniósł dłonie na moje spodenki i zsunął je, po czym odrzucił za siebie. Chwycił za brzeg koszulki i przesunął ją w górę, boleśnie powolnym tempem. Wstrzymał oddech, gdy dojrzał czarne miseczki stanika. W duchu podziękowałam sobie, że założyłam je dziś do pary, zamiast wybrać „wygodną" bieliznę. Taką, którą każda kobieta ma w swojej szufladzie.
Było coś ekscytującego w tym, że leżałam na satynowej pościeli, w koronkowej bieliźnie, podczas gdy Jason wciąż był w pełni ubrany.
Uklęknął między moimi nogami i drażnił podatną na pieszczoty skórę nóg, brzucha, żeber. Wygięłam plecy, gdy opuszka palca musnęła pierś przy krawędzi biustonosza.
– Taka piękna. – Słowa zmieszały się z westchnieniem. – Nie masz pojęcia, jak długo na to czekałem.
Nachylił się, żeby ucałować skórę brzucha. Gorący oddech, leniwie sunące po ciele palce, ciche pomruki – tego było za dużo i jednocześnie za mało. Uniosłam biodra, gdy chwycił za gumkę stringów i zsunął je do połowy ud. Palce oplotły kostki i przeniosły je na ramię mężczyzny. Nawet ocierająca się koronka wydawała się zbyt intensywnym doznaniem.
Jason złapał materiał między zęby i szarpnął. Mięśnie na szyi napięły się tak, że jabłko Adama było widoczne bardziej niż zazwyczaj. Jeśli miał zamiar torturować mnie w ten sposób, obawiałam się, że dojdzie do samozapłonu, zanim zdąży we mnie wejść.
Mimo to się nie odezwałam. Śledziłam każdy jego ruch do tego stopnia, że chyba przestałam mrugać. Zerknął na mnie rozbawiony, gdy z rozchylonymi wargami starałam się go nie błagać, żeby przyspieszył.
Mrówki rozeszły się po całym ciele, gdy położył dłoń na moim brzuchu i ścisnął. Musnęłam ją palcami i delikatnie poprowadziłam do piersi, a potem przesunęłam, aby sięgnął do biustonosza. Nie wiedziałam, czy mi zaimponował, czy wprost przeciwnie, gdy patrząc mi w oczy, rozpiął go jedną ręką.
Leżałam całkowicie naga, a on chłonął każdy skrawek skóry, jak najpiękniejszy widok na świecie. Dzięki światłu wpadającemu przez okno udało mi się dostrzec, jak rozszerzyły mu się źrenice.
– Zaczynam podejrzewać, że twoja reputacja jest mocno przesadzona. – Uniosłam brew, rzucając mu tym samym wyzwanie.
Oboje wiedzieliśmy, że blefuję. Wierciłam się pod brązowym spojrzeniem, bo już to wystarczało, żebym poczuła wilgoć u zbiegu ud, ale chciałam go podjudzić. Jeśli zaraz nie zaczniemy, rzucę się na niego i zerżnę go bez uprzedzenia.
Zadziorny uśmiech był pierwszym ostrzeżeniem. Zdjęcie i porzucenie koszulki – drugim. Ucisk na policzkach, gdy kierował moją twarz tak, abym nie mogła patrzeć nigdzie indziej, tylko na niego – trzecim. Przejechanie językiem po mojej żuchwie, aż do ucha – ostatnim.
– Obróć się.
– Co? – odparłam, w pierwszej chwili zaskoczona chrapliwością jego głosu.
– Na kolana – rozkazał.
Mimo że głos miał przepełniony powagą, po oczach widziałam, że gdybym się nie zgodziła, ustąpiłby. Całe stado motyli naraz poderwało się w górę, musiałam zacisnąć uda, żeby powstrzymać się przed radosnym podskokiem.
Zanim wykonałam polecenie – jak na posłuszną pracownicę przystało – patrzyłam, jak Jason ściąga spodenki. Za nic nie chciałam przegapić momentu, w którym staje przede mną, jak go Pan Bóg stworzył. A zrobił to doskonale: metr osiemdziesiąt pięć umięśnionego, opalonego ciała – szerokie ramiona, wąskie biodra; wyraziste, lecz niezbyt ostre rysy twarzy. Jeśli dodać do tego ciemnobrązowe oczy otoczone gęstymi czarnymi brwiami i długimi rzęsami – można było powiedzieć jedno: DOBRA ROBOTA, BOŻE!
Nie kryłam się z tym, że wgapiałam się bezczelnie w sterczącego penisa, jak tylko pozbył się bokserek. Ślina napłynęła mi do ust na widok widocznych żył na członku i zarysowanych mięśni skośnych brzucha.
Jason był z siebie zadowolony jak cholera. Nawet nie speszył się pod moim spojrzeniem. Uniósł tylko palec wskazujący, gestem nakazując mi się obrócić. Przeniosłam się na kolana, a ciało drżało mi z oczekiwania.
Materac ugiął się pod ciężarem mężczyzny. Coś załaskotało mnie w okolice kolana. Dwie ciepłe dłonie jednym ruchem rozchyliły uda. Wylądowałam łechtaczką wprost na ustach Jasona.
– Trzymaj się mocno skarbie, bo nie zamierzam szybko z tobą skończyć.
Zacisnęłam dłonie na pościeli. Już samo to, że mówił, będąc tak blisko mojego wrażliwego miejsca, wprowadzało moje ciało na wyższy poziom wibracji. Odchyliłam głowę do tyłu, gdy poczułam pierwszy ruch rozpłaszczonego języka dokładnie tak, gdzie tego potrzebowałam.
Jason dotrzymywał danego słowa. Jego liźnięcia były niespieszne, lecz sposób, w jaki dociskał twarz do pochwy, sprawiał, że miałam ochotę się na niej wiercić. Trzymał mnie jednak mocno. Zamruczał, zataczając kręgi wokół mojego wejścia.
Rozwarłam nogi szerzej, intensyfikując tym samym doznanie. Pierwsza warstewka potu wystąpiła na mojej skórze. Dyszałam, czując rosnące podniecenie. Wyprostowałam się. Musiałam zobaczyć, jak Jason zatapia się w robieniu mi dobrze. Miał zamknięte oczy, zupełnie jakby właśnie smakował najcudowniejszy deser na świecie, a nie moje miejsce intymne.
Kiedy otworzył oczy, nie dostrzegłam tęczówek. Zostały niemal całkowicie pochłonięte przez źrenice, w których płonął taki żar, że poczułam iskry na skórze. Aż szczypały. Intensywność tego spojrzenia trafiła w czuły punkt. Doszłam na jego twarzy, czując, jak soki zalewają twarz mężczyzny..
Ciało stawało się wiotkie, gdy moje jęki odbijały się od ścian pokoju. Jason nie puścił mnie, póki nie upewnił się, że wylizał ze mnie wszystkie resztki orgazmu.
Sapałam, próbując wyrównać oddech. Gardło miałam wyschnięte, w kończynach czułam mrowienie, a mimo to, dawno nie było mi tak dobrze.
Położyłam się na plecach. Broda mężczyzny lśniła od mojego spełnienia, a on wyglądał na dumnego z siebie. Sama miałam ochotę przyznać mu gwiazdkę za dobrze wykonane zadanie.
Piżmowy smak rozlał mi się na języku, gdy nasze usta się złączyły. Tym razem nikt nie walczył o dominację. Głęboka pieszczota była tylko wisienką na torcie.
Najpierw był szelest, potem dźwięk otwierania tekturowego opakowania, a następnie odgłos rozrywanej folii. Przerwałam pocałunek, żeby obserwować nakładanie prezerwatywy na penisa, na którego czubku już znajdowała się kropla ejakulatu.
Wszedł we mnie bez oporu, a z gardła wyrwał mu się niski pomruk.
– Kurwa – wysapał. Chwycił mnie za kark i znów pocałował. Jęczał w moje usta, poruszając się w wilgotnym wnętrzu powoli. Za każdym razem wchodził coraz głębiej.
Wypełniał mnie w całości. Oplotłam go w pasie nogami i przyciągnęłam. Wygiął usta w uśmiechu, nie odsuwając się nawet o milimetr.
W tamtej chwili byliśmy jednością. Plątaniną kończyn, w której żadne z nas nie wiedziało, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Wszystko przestało mieć znaczenie: problemy, praca, Feliks, czy powody, dla których tak długo wzbraniałam się przed Jasonem Collinsem. Liczyliśmy się my – tu i teraz, w swojej małej bańce mydlanej, do której nikt nie miał dostępu.
Kilka kosmyków przykleiło się do mojej twarzy, ale nie odgarnęłam ich. Byłam zbyt pochłonięta dotykaniem mężczyzny, który w jednej chwili stał się moją oazą spokoju. Tempo zaczęło się zmieniać. Ze zmysłowego adagio nasze ciała zaczęły przechodzić w crescendo. Ruchy stały się bardziej energiczne, pchnięcia mocniejsze, krzyki zmieszane z jękiem głośniejsze, a oddechy szybsze.
Wbiłam paznokcie w plecy Jasona i zacisnęłam powieki.
– Patrz na mnie! Chcę znów patrzeć, jak dochodzisz. – Ledwo usłyszałam jego głos przed szum krwi w uszach.
Zrobiłam, co kazał. Nagrodził mnie za to kolejnym pocałunkiem. Czułam, jak napina ciało, był blisko. Ogień w źrenicach rozprzestrzenił się na dobre. Wypalał mi dziurę w twarzy, gdy przeskakiwał między oczami.
Orgazm rósł. Przypominał tsunami. Najpierw tylko oglądane z daleka. Widzisz, że zmierza, ale w pierwszym odruchu szoku – stoisz w miejscu. Zaczynasz czuć bryzę na skórze i wtedy dochodzi do ciebie, jak blisko się znajduje. Nie przychodzi delikatną falą, mocząc cię skrawek po skrawku. Zalewa od razu, pochłaniając bez litości.
Taki był mój drugi orgazm. Ogarnął mnie całą, zamieniając umysł w papkę, a ciało w galaretę. Jason doszedł kilka sekund po mnie, dzięki czemu rozciągnął moje spełnienie do granic możliwości. W jednej chwili unosiłam się nad ziemią na seksualnym haju, a drugiej rozpadałam się na kawałki, szarpana ekstazą, przetaczającą się po każdym zakończeniu nerwowym.
– Cofam to, co powiedziałam – wysapałam, gdy Jason wyszedł ze mnie i zszedł z łóżka, aby pozbyć się zużytego lateksu. Nie powiedziałam nic więcej. Gdybym coś dodała, jego ego urosłoby do rozmiaru kontynentu.
Uśmiechnął się zadziornie, jak zawsze zadowolony z siebie i pożałowałam, że w ogóle cokolwiek powiedziałam, ale już było za późno, bym odwołała swoje słowa. Nawet nie chciałam. Teraz sama miałam ochotę stworzyć mu pieprzony dyplom za to, co ze mną zrobił.
Położył się obok, po tym, jak prezerwatywa wylądowała w koszu i przytulił do siebie. Moje plecy zderzyły się w twardym torsem. Delikatnie pocałował mnie w ramię.
Żadne z nas się nie odezwało. Nie potrzebowaliśmy słów. One tylko komplikowały wszystko. Zmuszały do zobowiązań, na które nie byłam gotowa.
No i mamy pierwsze seksy <3 Mówić szczerze... Podobało wam się?
A jeszcze w ten weekend dowiemy się, dokąd znika Jason, ale zanim to nastąpi pozwolimy wrócić Hyun-soo. A na dowód, łapcie cytat z 35 rozdziału:
"Ciekawość jednak zwyciężyła. Podeszłam bliżej, a moje serce wykonało salto. Na ekranie pojawiła się twarz Hyun-soo. Żołądek podszedł mi do gardła. Skoro dzwonił, to mogło oznaczać, że miał kłopoty."
ZOSTAW COŚ PO SOBIE, JEŚLI SPODOBAŁ CI SIĘ ROZDZIAŁ.
SEE YA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro