Rozdział 30
Podczas pierwszego wspólnego posiłku czułam się dość niezręcznie w mieszkaniu Jasona. On zresztą chyba też. Zapewne nie był przyzwyczajony do dzielenia się przestrzenią osobistą, a przynajmniej nie w swoich czterech kątach.
Zamówił spaghetti carbonara i rozłożył je na talerze, a kiedy skończyliśmy jeść, posprzątał ze stołu i zniknął w przylegającym pokoju. Miałam wrażenie, jakbym była tu intruzem. Wróciłam do swojego pokoju i napisałam wiadomości do Eleny oraz rodziców. Martwili się o moje samopoczucie, a chociaż miałam siły na rozmowę, nie wiedziałam, co im mówić, jeśli zapytają o napaść.
Odłożyłam telefon i opadłam na łóżko, które było tak wygodne, na jakie wyglądało. Materac niemal mnie pochłonął, gdy się na nim położyłam. Wyciągnęłam pokiereszowaną rękę w górę. Rana zasklepiła się i nie było powodu dłużej nosić opatrunek. Przejechałam palcami po literach, ich chropowatej fakturze, dowodzie na to, jaką krzywdę mi wyrządzono.
Postanowiłam, że zakryję je tatuażem, jak tylko się zabliźnią. Nie zamierzałam ich oglądać dłużej niż to konieczne.
Poderwałam głowę, słysząc pukanie. Jason stanął w drzwiach w czarnych dresach i obcisłej białej koszulce, która otulała go, niczym druga skóra. Z łatwością mogłam dostrzec zarys mięśni ramion, barków i klatki piersiowej.
Zaschło mi w gardle. Mimo tego, co mnie spotkało, widok Jasona wciąż budził te same emocje. Oblizałam dolną wargę i podciągnęłam się na łokciach.
– Coś się stało? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
– Muszę załatwić parę spraw na mieście. Zostaniesz chwilę sama.
– Długo cię nie będzie?
Nie chciałam, żeby wychodził. Bałam się. Nawet jeśli zapewniał mnie, że nikt niepożądany nie dostanie się do budynku, wciąż na samą myśl o braku towarzystwa czułam, jak żołądek splata mi się w supeł.
– Dwie godziny, może trzy. Jeśli chcesz, mogę zadzwonić po kogoś, żeby stał pod drzwiami, póki nie wrócę.
Miło by było wiedzieć, że ktoś nade mną czuwa, jednak nie chciałam angażować kolejnej osoby w opiekę. Byłam już dużą dziewczynką, szybko nauczyłam się zasypiać przy zgaszonym świetle i nigdy nie bałam się nieistniejących potworów spod łóżka. Tym razem też nie dam się własnym lękom. Poza tym Jason zrobił już wystarczająco dużo i głupio mi było prosić o kolejną rzecz.
– Nie, nie trzeba. Poradzę sobie, dziękuję.
– Gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń – rzucił i wycofał się do salonu.
Wsłuchiwałam się w odgłos kroków, brzdęk kluczy i zgrzytanie zamka. W mieszkaniu zapanowała taka cisza, że dosłyszałam nawet charakterystyczny dźwięk sygnalizujący przybycie windy.
Zastanawiałam się, czy Jason zabrał którąś z moich książek. Byłaby teraz zbawiennym środkiem do odwrócenia mojej uwagi. Przejrzałam każdą z szaf, lecz żadnej nie znalazłam. Skierowałam się do salonu, ale Jason nie posiadał tam nawet regału na książki.
Do głowy wpadła mi myśl, że być może trzymał je w gabinecie lub sypialni. Nacisnęłam na klamkę, weszłam do pogrążonego w mroku pokoju i zapaliłam światło.
To pomieszczenie było urządzone w tym samym stylu co reszta mieszkania. Wszechobecna czerń i biel, kilka niezbędnych mebli w kolorze ciemnego drewna, żadnych zdjęć ani obrazów na ścianach. Jason najwyraźniej był fanem prostoty, umiaru i elegancji, a także przeciwnikiem wszelkiego koloru. Korzenne perfumy unosiły się w powietrzu, przez co czułam jego obecność nawet teraz.
Na szczęście ściana za biurkiem była wypełniona książkami. Przeleciałam wzrokiem po egzemplarzach o zarządzaniu, rachunkowości, marketingu i reklamie. Zaraz nad nimi leżały magazyny Brookvale Hush sprzed pół roku. Szczerze wątpiłam, że czytał je dla przyjemności. Zapewne miały służyć za research, nim przejął firmę.
Kolejny raz rozmyślałam, skąd u niego taka zmiana, z zarządzania klubem do nadzorowania plotkarskiego pisma. Postanowiłam zapytać go o to przy najbliższej okazji i przeszłam dalej.
W końcu na najwyższej półce dojrzałam coś interesującego: kilka pozycji Stephena Kinga, Jo Nesbo, a nawet dwóch szwedzkich autorów poczytnych kryminałów. Mój wzrok padł jednak na książki w lewym rogu – seria Twisted od Any Huang. Znałam i lubiłam te powieści, ale nigdy nie podejrzewałabym o to własnego szefa.
Sięgnęłam po Gry. Wystawało z nich kilka znaczników – o dziwo – nie czarnych i białych. Otworzyłam na tytułowej stronie i przyjrzałam się odręcznym zapiskom.
Różowy – coś, co kojarzy mi się z Isabell
Czerwony – sceny, które chcę odegrać z Isabell
Żółty – zabawne
Niebieski – przemyślenia
Bez zastanowienia otworzyłam na pierwszym różowym znaczniku. Moim oczom ukazał się fragment tekstu, zaznaczony zakreślaczem w tym samym kolorze.
Nie wolno mi było jej wziąć, ale i tak ją wziąłem. Jej śmiech, jej lęki, jej radość i jej ból. Każdy centymetr jej ciała i bicie jej serca. Cała była moja.
Wpatrywałam się w tekst, aż znałam go na pamięć. W oczach stanęły mi łzy. Dotychczas sądziłam, że Jasonowi chodziło tylko o seks, że ta dziwna zaborczość, którą wobec mnie okazywał, brała się ze zwyczajnej chęci posiadania. Nawet kiedy wyznał mi, że był zazdrosny od początku naszej znajomości, nie sądziłam, że mogłoby chodzić mu o coś tak głębokiego.
Zamknęłam książkę i odłożyłam ją na miejsce.
Nie powinnam była do niej zaglądać. To przypominało czytanie pamiętnika. Chociaż korciło, aby brnąć w to dalej, powstrzymałam się przed tym. Wolałam, żeby Jason sam mi to pokazał albo, najlepiej, powiedział o swoich uczuciach. Wyszłam z jego gabinetu bez książki. Już i tak na żadnej bym się nie skupiła.
⚤
Nie powinna być mi wdzięczna. Gdyby nie ja i moja rodzina, Isabell nie znalazłaby się w tym syfie. Kiedy przytuliła mnie, bo kupiłem dla niej kilka kosmetyków i ciuchów, poczułem się podle. Żadne pieniądze tego świata nie były wystarczające, żeby można je było uznać za przeprosiny.
Patrzyłem w zielone oczy, gdy taksowała mnie nimi od stóp do głów. Widziałem zmianę, jaka w nich zaszła, kiedy usłyszała, że wychodzę i zostanie sama. Choć zapewniała mnie, że wszystko będzie dobrze, wiedziałem, że to tylko gładkie kłamstwo, za którym się chowała. Ostatkami sił powstrzymałem się, żeby z nią nie zostać i zapewnić ją, że już nigdy nie będzie musiała się bać.
Dlatego nawet będąc piętro niżej, nie mogłem opanować nerwowego podrygiwania nogi. Hyun-soo dostrzegł moje rozdrażnienie, ale go nie skomentował. I dobrze. Już bez tego czułem, że ledwie nad sobą panuję.
Boże, co ta kobieta ze mną zrobiła?
Dotychczas nie martwiłem się nikim innym poza sobą. Wyjątkiem od reguły był kuzyn, lecz tylko w pojedynczych przypadkach, gdy po raz kolejny się u kogoś zapożyczał, a potem przybiegał po ratunek. Pomagałem mu za każdym razem, ale ten musiał być ostatni. Jeśli będę go niańczyć do końca życia, nigdy nie wydorośleje.
– Kiedy rozwiąże się ta cała sytuacja z Feliksem, zostajesz sam. Nie będę wiecznie ratował twojej koreańskiej dupy – odezwałem się po raz pierwszy, odkąd tu przyszedłem.
Zmarszczył brwi, jakby nie wiedział, dlaczego nagle zacząłem ten temat.
– Rozumiem. I tak jestem ci wdzięczny za wszystkie pozostałe razy. Nawet jeśli tego nie okazuję.
Nie spodziewałem się takiego wyznania. To była jedna z najszczerszych rozmów, jakie odbyliśmy od pięciu lat. Żadnych wyzwisk, krzywych spojrzeń ani gróźb. Wolałbym kontynuować tę podniosłą chwilę, ale musiałem przejść do rzeczy i powiedzieć to, po co tu przyszedłem. Liczyłem, że razem coś wymyślimy.
– Policja chce, aby Isabell złożyła jutro zeznania – zmieniłem temat. – Nikt nie wierzy, że to było zwykłe włamanie.
– Więc niech powie prawdę. W czym problem? – Rozłożył ręce, jakby naprawdę nie wiedział, co miałem na myśli.
Sapnąłem, zirytowany jego pytaniem. Aż dziw, że z takim tokiem myślenia tyle rzeczy uszło mu na sucho.
– W tym, że musiałaby wyznać, dlaczego Draven wziął ją na celownik. Wtedy przesłuchaliby również ciebie, geniuszu.
Hyu pokiwał głową i złożył wargi w dzióbek, a kilka czarnych kosmyków uwolniło się z koka i opadło na pociągłą twarz.
– Myślisz, że grzebaliby aż tak bardzo w mojej przeszłości?
– Nie mam pojęcia – powiedziałem, czując, jak frustracja przyprawia mnie o kolejny ból głowy. – Nie jestem pewien, czy Feliks nadal obserwuje Isabell, czy czeka, aż sam się u niego zjawisz, żeby wyrównać rachunki. Nie wiem od chuja rzeczy – warknąłem.
Wstałem i wykonałem kilka kroków wzdłuż salonu, a potem zawróciłem. Krążyłem tak, próbując znaleźć jakieś wyjście. Nie trzeba było być policjantem, aby wiedzieć, jak się sprawy potoczą, kiedy powiemy detektywom o Hyu. Najprawdopodobniej wsadzą go do więzienia, jak tylko usłyszą, czym się zajmował kilka lat temu.
Poza tym nie było pewności, czy wpłynęłoby to na złapanie Dravena. Być może ucieszyliby się złapaniem płotki i przestali szukać. Po determinacji, jaką ujrzałem w źrenicach kuzyna, wywnioskowałem, że pomyślał o tym samym.
– Zgłoszę się na policję – wypalił nagle, czym wprawił mnie w chwilowe osłupienie.
– Wykluczone. To nie rozwiąże naszych problemów.
– Posłuchaj... Mam dług do spłacenia, pozwól mi choć raz zrobić to samodzielnie.
– Nie, nie zgadzam się.
– Dlaczego? Zawsze mi powtarzałeś, żebym zaczął być odpowiedzialny, a jak w końcu chcę, to mi zabraniasz? – podniósł głos.
Rzadko to robił. Zazwyczaj był opanowany niczym posąg. Ta jego uśmiechnięta buźka i wyluzowana poza była tylko fasadą, maską, którą przywdziewał, żeby ukryć prawdziwego siebie.
– Bo nie! – odkrzyknąłem. – Nie pójdziesz do więzienia, tylko dlatego, że ten drań jest na wolności. Spłaciłeś swój dług wobec społeczeństwa. Jesteś czysty, masz legalną pracę, nawet jeśli hańbiącą w moich oczach. Stanąłeś na nogi i nie zaprzepaścisz tego dla Feliksa.
– Zrobię to dla Isabell!
Mierzyliśmy się wrogimi spojrzeniami. Żaden z nas nie zamierzał ustąpić. Zacisnąłem zęby tak mocno, że usłyszałem zgrzyt. Klatka Hyu falowała z gniewu. Chciał się poświęcić, zrobić coś, co w jego oczach byłoby przeprosinami dla kobiety przebywającej piętro wyżej.
Wiedziałem, że żywi do niej uczucia. Widziałem to w sposobie, w jaki na nią patrzył, oraz tonie głosu, gdy o niej mówił. Obserwowałem, jak się zachowywał, kiedy byli razem. Dbał o nią, opiekował się nią i martwił. Był wściekły na samego siebie za to, co ją spotkało. Prawie mnie pobił, gdy oznajmiłem mu, że nie może się z nią zobaczyć. Czuł coś do Isabell, a fakt, że to uczucie było nieodwzajemnione, rozdzierał go od środka.
Rozumiałem go. Sam byłem zafascynowany panną Fox od samego początku. Niemal podskoczyłem z radości, kiedy ujrzałem ją pierwszego dnia w Brookvale Hush.
Samolubnie cieszyłem się ze złamanego serca kuzyna, bo to oznaczało, że miałem szansę. Pragnąłem tej sarkastycznej kobiety całym swoim jestestwem. Teraz potrzebowałem, aby ona poczuła to samo. Pożądanie między nami było niezaprzeczalne, ale to już nie wystarczało. Popadałem w niezdrową obsesję na jej punkcie.
To, że ze mną zamieszkała, karmiło moją zaborczą bestię, nawet jeśli ta będzie musiała zaczekać, aż Isabell dojdzie do siebie. Nie zamierzałem jej do niczego zmuszać.
Cofnąłem się o krok i chwyciłem Hyu za ramiona. Poczekałem, aż jego ciemne oczy skupią się na mnie.
– Coś wymyślę. Do tego czasu obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego, jasne?
Minęło kilka długich sekund, zanim Koreańczyk skinął głową. Wypuściłem długi oddech w poczuciu ulgi.
Spojrzałem na zegarek. Ta bezsensowna rozmowa zajęła mi czterdzieści pięć minut, a jeszcze nie załatwiłem połowy swoich sprawunków. Nie chciałem zostawiać Isabell samej dłużej, niż to konieczne, dlatego jeszcze raz upewniłem się, że kuzyn posłucha mojej rady, a potem wyszedłem.
No to już wiemy, kto i z kim się pokłócił. Biedny Hyun-soo... Te wyrzuty sumienia go miażdżą.
Cytat z 31 rozdziału może wam podpowiedzieć, jak minęła Isabell pierwsza noc w mieszkaniu Jasona.
"Byłam wykończona, potrzebowałam snu. Pościel wciąż była ciepła, gdy znalazłam się na powrót w łóżku. Coś za mną zaskrzypiało, a ja prawie wrzasnęłam, kiedy ciężka ręka otuliła mnie w pasie."
BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI ZOSTAWISZ PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD POD TYM ROZDZIAŁEM.
SEE YA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro