Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

W sytuacji zagrożenia życia organizm przechodzi w tryb walki lub odwrotu. Objawia się to napięciem mięśni, aby w każdej chwili móc zacząć walczyć lub uciekać; skokiem adrenaliny mającym na celu mobilizację do szybkiej reakcji lub znacznym przyspieszeniem bicia serca czy nawet dezorientacją.

Stojąc przed Dravenem, czułam, jak strach paraliżuje moje ciało. Lodowate igiełki przerażenia zaatakowały wszystkie zakończenia nerwowe. Myśli kotłowały się w głowie, wpadając jedna na drugą. Nie nadążałam z rozpoznawaniem poszczególnych emocji i pomysłów, które przetaczały się przez mój organizm.

Walka z nim nie miała sensu, był wyższy i silniejszy. Istniało także prawdopodobieństwo, że miał przy sobie broń. Zapewne obezwładniłby mnie, zanim zdążyłabym wziąć zamach, czy złapać coś i w niego rzucić.

Mogłam zacząć krzyczeć. Któryś z sąsiadów na pewno usłyszałby hałas i nawet jeśli nie zainterweniowałby, to przynajmniej zadzwonił na policję. Jednak to też wiązało się z ryzykiem. Według Jasona i Hyu Feliks był niezrównoważony. Kto wie, co mógł zrobić, gdybym zawołała po pomoc.

Została mi ucieczka.

– Zapytam raz jeszcze. Gdzie jest Hyu? – Niski tembr głosu ledwo przebił się przez szum w uszach.

Cofnęłam się o krok. To była jedyna reakcja na jego słowa. Wystawił palec wskazujący i pomachał nim. Ostrzegał mnie.

Język stanął mi kołkiem w ustach. Nie mogłam wydobyć żadnego dźwięku ze ściśniętego strachem gardła. Warstwa potu wystąpiła na skórze. Wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, aby ukryć ich drżenie. Jeszcze tego brakowało, żebym dostała ataku paniki.

Serce tłukło niemiłosiernie o żebra, gdy próbowałam znaleźć wyjście z tej sytuacji. Przełknęłam nerwowo ślinę i śledziłam wzrokiem Dravena, który leniwie przechadzał się po salonie. Przyglądał się ścianom i książkom, jakby znajdował się w galerii sztuki, a nie przyszedł mnie zastraszyć albo, co gorsza – zabić.

Feliks sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjął parę czarnych, nitrylowych rękawiczek. Wyszczerzył rząd białych zębów w moją stronę, a w oczach pojawiło się coś między szaleństwem a psychozą, kiedy zakładał je na dłonie niczym obłąkany naukowiec w filmach. Guma strzeliła w kontakcie ze skórą, na co podskoczyłam.

Wyglądał groteskowo, gdy rozbawiony spojrzał na moją reakcję. Bawiło go to. Karmił się moim strachem.

Byłam zdolna tylko do tego, aby wodzić za nim wzrokiem.  Najgorszym, co mogłam teraz zrobić, było stracenie go z oczu.

– Cz-czego chcesz? – odezwałam się, nie mogąc zapanować nad zająknięciem.

Przechylił głowę i spojrzał z takim wyrazem twarzy, jakbym powiedziała coś głupiego.

– Mówiłem już. Chcę wiedzieć, gdzie jest Hyu.

– Nie wiem, o kim mówisz.

– Twoja reakcja – wskazał na drzwi – pokazała mi co innego.

Sięgnął do kieszeni. Napięłam ciało, gotowa do ucieczki, gdyby wyciągnął broń. Moim oczom ukazało się zdjęcie. Trzymał je w dwóch palcach i zbliżył się, abym mogła się przyjrzeć. Nie było wyraźne, wyglądało na zrobione z daleka. Jednak nawet z tej odległości widziałam, co przedstawia. Mnie i Koreańczyka tańczących w Night Shadow. Akurat odchyliłam się do tyłu. Ktokolwiek zrobił nam to zdjęcie, stał z boku. Fotografia była jednak wykadrowana tak, żeby nie można było pomylić naszej dwójki. Mimo wszystko postanowiłam iść w zaparte.

– Poznaję go. Tańczyłam z nim w klubie, ale to wszystko. Nie wiedziałam, jak ma na imię. – Skrzyżowałam ręce na wysokości piersi, w fałszywej pozie pewności siebie.

Feliks prychnął i zacmokał językiem. Nie uwierzył mi. Odłożył zdjęcie na stolik i rozsiadł się  na kanapie. Rozłożył ręce na oparciu i ciężko westchnął.

– Lojalność. Lubię tę cechę w ludziach.

Gwałtownie ruszył dłonią i wycelował we mnie palcem. Wzdrygnęłam się na ten nagły ruch, co wzbudziło w nim rozbawienie.

– Wydajesz się być dobrą osobą. Dlatego dam ci jeszcze jedną szansę. Powiesz mi, gdzie mogę go znaleźć, a ja wyjdę i więcej się nie zobaczymy.

Ledwo powstrzymałam przewrócenie oczami. Ten gest mógłby tylko rozwścieczyć Dravena, gdyby uznał go za brak szacunku. Nie ufałam ani jednemu słowu, które opuściło te plugawe usta. Zapewne kłamał jak z nut.

W głowie wykiełkował mi plan. Nie był idealny. Miał też spore szanse na niepowodzenie, ale jeśli nie spróbuję, na pewno dziś zginę. Wtedy na pewno nie uda mi się ostrzec Hyu czy Jasona.

Znałam to mieszkanie jak własną kieszeń. Nie musiałam się rozglądać, żeby wiedzieć, że drzwi od sypialni są niedomknięte. Gdyby udało by mi się dotrzeć do środka, zamknęłabym się od wewnątrz i wyszła przez okno na schody przeciwpożarowe. Jeśli udało by mi się zbiec po nich wystarczająco szybko, być może zwróciłabym hałasem czyjąś uwagę.

Mieszkałam blisko centrum, znalezienie schronienia czy pomocy nie powinno być trudne. Przeczekam, gdziekolwiek będę mogła, aż upewnię się, że teren jest bezpieczny i zadzwonię do Jasona.

Problem polegał na tym, że telefon leżał na szafce w łazience. To narodziło wątpliwości, na które nie mogłam sobie pozwolić. Odsunęłam je na bok. Kiedy będę wolna, znajdę sposób, aby skontaktować się z Jasonem.

Zerwałam się do biegu. Feliks zareagował momentalnie. Miałam futrynę na wyciągnięcie ręki. Dwie sekundy więcej i byłabym bezpieczna. Nie zdążyłam.

– Głupia suka! – wysyczał, biorąc w garść moje włosy i przyciągając do siebie.

Łzy zamazały mi obraz. Jeśli wcześniej się bałam, to teraz byłam przerażona. Wygięłam plecy w łuk, gdy zacisnął pięść mocniej przy nasadzie koka. Odepchnął od siebie wprost na półki z książkami. Osłoniłam głowę rękoma. Krzyknęłam, kiedy złapał mnie za kark i rzucił na ziemię z taką łatwością, jakbym nic nie ważyła.

Leżałam skulona na podłodze. Ból promieniujący od kości biodrowej i ramienia po prawej stronie aż do żeber, odebrał mi na moment dech. Słyszałam, jak gniewnie przechadzał się po mieszkaniu. Szeptał coś pod nosem. W napadzie złości rozbił kilka przedmiotów, których pojedyncze odłamki doleciały aż do mnie.

Nie miałam odwagi odsłonić głowy i na niego spojrzeć. Łzy niekontrolowanie spływały mi na ramię, skąd skapywały na podłogę. Nie mogłam zapanować nad drżącą wargą i podciąganiem nosem.

Drewno pod jego butami zaskrzypiało, gdy stanął nade mną. Napięłam mięśnie gotowa na kolejny cios. Byłam pewna, że nie przeżyję tego spotkania, ponieważ spróbowałam uciec.

– Gdzie. On. Kurwa. Jest?! – cedził każde słowo. Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że był na skraju wytrzymałości.

– Nie wiem. – Nie spodobała mu się ta odpowiedź. Powietrze uszło mi z płuc, gdy kopnął mnie w brzuch. – Naprawdę nie wiem! – wykrzyczałam.

Próbowałam wbić paznokcie w panele, żeby zapanować nad swoim ciałem. Zwinęłam się w pozycję embrionalną.
Gdzie jest Hyu? Przecież obiecał, że zainterweniuje, jeśli cokolwiek będzie się działo? Kłamał? – Te i inne pytania przelatywały mi przez głowę. Byłam zdana na siebie, a obecnie nawet nie mogłam się podnieść.

Spazmatyczny szloch sprawił, że zaczęłam się dusić. Coraz trudniej było mi wziąć głęboki wdech. Zakaszlałam.

Feliks stał nade mną i nie reagował. Mój ból i płacz nie robiły na nim wrażenia. Skurwiel!
Szarpnął za bluzkę i obrócił na plecy. Oparł kolano o mój mostek i wpatrywał się we mnie, jakbym była egzotycznym gatunkiem jakiegoś zwierzęcia. Musiałam wyglądać obrzydliwie, gdy łzy zmieszały się ze śliną i innymi wydzielinami, a to wszystko znajdowało się na mojej twarzy.

Od ciągłego płaczu rozbolała mnie głowa. Szumiało mi w uszach, byłam zdezorientowana, ponieważ ból dochodził z kilku miejsc. Nie potrafiłam się już na niczym skupić. Byłam zbyt słaba, aby z nim walczyć.

– Miałem cię zabić, wiesz? – zapytał, chwytając za szyję i podnosząc tak, aby nasze twarzy były bliżej siebie. – Ale posłużysz mi do czegoś innego…

Puścił mnie, a ja uderzyłam o podłogę. Feliks znów stał się tylko ciemną plamą na tle beżowych ścian. Widziałam, jak się rozgląda.

Wstał i odszedł na kilka kroków. Zdawało mi się, że nie było go kilka dobrych minut. Kiedy wrócił, trzymał coś w dłoni.

Mocno chwycił mnie za policzki, tak, że otwarłam usta. Wetknął mi ścierkę kuchenną do gardła. Nie na tyle głęboko, żebym zaczęła się dusić, ale wystarczająco, by stłumić krzyk.
Jego twarz wyglądała, jakby ktoś wyrzeźbił ją w marmurze. Jasna, gładka, niezmącona emocją. Nachylił się bliżej, tak że byłam w stanie dostrzec kontur jego ust i kilka kolczyków w uszach.

Zbłąkane kosmyki dotknęły mojej twarzy. Zaraz po tym poczułam zapach papierosów. Wyszczerzył zęby, a ja zamarłam. Znów w jego oczach zagościło szaleństwo. Cokolwiek planował mi zrobić, miało sprawić mu to wielką radość.

– Przekażesz wiadomość dla naszego drogiego Hyun-soo.

Wyjął coś z tylnej kieszeni spodni. Poruszył kciukiem, a z rękojeści wystrzeliło ostrze. Usiadł okrakiem na piersiach, jego ciężar pozbawił mnie tchu. Sięgnął po moją lewą rękę.

Zaczęłam się pod nim wierzgać. Machałam po omacku rękoma, próbując wyswobodzić się z tej sytuacji. Przestałam, kiedy ostrze znalazło się pod moim podbródkiem. Wypuszczałam nosem krótkie i szybkie oddechy. Jeden zły ruch, i poderżnie mi gardło. Wykrwawię się. Nikt nie zdąży przybyć na ratunek.

Ponownie chwycił moją lewą rękę. Nie chciałam patrzeć na to, co z nią zrobi. Czym miałaby być owa wiadomość? Mój palec, cała dłoń?

Ostrze sunęło po mojej skórze, aż dotarło do przedramienia.

– Jeśli nie chcesz, żebym rozpierdolił ci żyły, przestaniesz się ruszać, zrozumiano?

Kiwnęłam głową. Cokolwiek planował, było lepsze od śmierci. Póki będę żyła, mam okazję pomóc Hyu.

Wgryzłam się w ścierkę, kiedy poczułam, jak nóż przecina pierwsze warstwy tkanek. Jednak ból był zbyt wielki. Stłumiony krzyk wydarł mi się z gardła. Znów płakałam.
Nie otworzyłam oczu, nawet gdy Feliks ze mnie wstał. Ręka paliła żywym ogniem. Czułam, jak posoka tworzy kałuże pod przedramieniem. Nie chciałam patrzeć na rzeczywistość, która wydawała się zbyt przerażająca.

Usłyszałam szum wody. Zaraz po tym ponownie rozbrzmiały kroki. Poruszał się niespiesznie, wiedział, że ma czas. Nikt go tutaj nie szukał, nikt nie wiedział, że tu jest.

– Nie zawiedź mnie. Następnym razem nie będę już taki miły.

Skrzyp. Trzask. Kroki. Cisza.

Odszedł.

Leżałam tak kilka minut, zbyt przerażona, by choćby uchylić powieki. Wciąż wszystko mnie bolało. Wyciągnęłam szmatkę z ust i odetchnęłam pełną piersią. Ogrom tego wydarzenia był zbyt przytłaczający.

Zapłakałam. Tym razem głośno. Zdzierałam gardło, uwalniając tłumione dotąd emocje.
Straciłam poczucie czasu. Musiałam zadzwonić po pomoc. Żaden z sąsiadów nie zaniepokoił się dźwiękami tłuczonego szkła, rzewnego płaczu czy krzyków.

Podparłam się na prawym łokciu. Adrenalina zaczęła spadać. Pojawiło się oszołomienie i dezorientacja. Oblizałam spierzchnięte usta i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że były poranione.

Opierając się na jednej ręce i kolanach, powoli doczłapałam się do łazienki. Każdy ruch bolał. Przylgnęłam plecami do zimnych kafelków i wcisnęłam się we wnękę między kabiną a szafką pod umywalką.

Drżącą dłonią próbowałam odblokować telefon. Lista ostatnich połączeń sugerowała mi rodziców albo Jasona. Bez wahania nacisnęłam na kontakt, a gdy znajomy głos pojawił się w słuchawce, na krótki moment odetchnęłam z ulgą.

No i mamy Feliksa w pełnej okazałości. Co tu się-... Jedno jest pewne, Jason nie puści mu tego płazem.

Ten rozdział wleciał dziś, ponieważ w głosowaniu pod poprzednim rozdziałem poniedziałek został przegłosowany. Także od dziś widujemy się tutaj w niedziele i poniedziałki.

Na dowód reakcji Jasona, wrzucam cytat z 26 rozdziału:

"Nie miałem wątpliwości, kto zgotował jej to piekło. W momencie, gdy ujrzałem ją zakrwawioną i poturbowaną, wydałem na Dravena wyrok śmierci."

Zostaw coś po sobie, jeśli ten rozdział przypadł ci do gustu.

SEE YA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro