Rozdział 22
O. MÓJ. BOŻE!!!! 6/11/2024 Skandal zdobył pierwszy tysiąc, a dziś jest już 1500 odsłon!!! Jesteście szaleni!!! Kocham was, nie zmieniajcie się! DZIĘKUJĘ <3
W ramach podziękowania, łapcie bonusowy rozdział.
ENJOY!
W ciągu tygodnia Jason i ja wypracowaliśmy prosty schemat: punkt ósma trzydzieści zjawiał się w moich drzwiach z różą w dłoni, którą każdorazowo zostawiałam w aucie i w ciszy jechaliśmy do firmy. Mężczyzna parkował w ustalonym miejscu i jechał do Brookvale Hush, gdzie czekał, aż wejdę do środka. O siedemnastej odwoził mnie z powrotem.
Jedynymi momentami, kiedy to ja przerywałam ciszę, były krótkie pytania o Hyu. Odkąd zniknął, żadnemu z nas nie dał znaku życia. Z każdym dniem mój niepokój o przyjaciela rósł. Brak wiadomości niekoniecznie musiał oznaczać coś złego, jednak to nie pomagało w uspokojeniu obaw. Jason też się martwił, nawet jeśli nie chciał tego okazać.
Właśnie wpychałam do ust kolejnego żelka, gdy przed moim biurkiem pojawiła się Caroline Turner.
Caroline była redaktorką naczelną w naszej firmie. To ona decydowała, co i gdzie pojawi się w najnowszym numerze. Często porównywano ją do Mirandy Priestly z „Diabeł ubiera się u Prady", choć z wyglądu w ogóle jej nie przypominała. W przeciwieństwie do filmowej bohaterki, redaktorka naczelna miała czarne, kręcone włosy, które sięgały jej do połowy pleców i idealną figurę w kształcie klepsydry.
Zawsze chciałam z nią pracować. Była inteligentna i z łatwością przewidywała, co się sprzeda. Odkąd zatrudnił ją poprzedni prezes – David Hoffman, sprzedaż magazynu znacząco wzrosła.
– Isabell, jesteśmy pod wrażeniem pracy, jaką wykonałaś i chcemy dać ci szansę – zaczęła bez powitania. – Mogłabyś dorywczo zająć się kilkoma artykułami. Nie zawsze będą to wywiady. Oczywiście wzrośnie też twoja pensja. Co ty na to?
– O mój Boże! – Zakryłam usta dłonią i wstałam. – Dziękuję.
– Niestety, nie zwalnia cię to z twoich obecnych obowiązków, więc czeka cię sporo pracy, ale wierzę, że sobie poradzisz – powiedziała tonem, który powinien ostudzić mój zapał, ale nie dbałam o to. Mogłam pracować po godzinach, jeśli to oznaczało osiągnięcie celu.
– Rozumiem.
Kobieta podała mi dłoń, a potem odeszła, zostawiając mnie samą z nowymi informacjami. Łzy wzruszenia rozmazały obraz. Tak długo o tym marzyłam i w końcu ktoś zauważył mój potencjał. Będę mogła stać się prawdziwą dziennikarką.
Wierciłam i szczerzyłam się do ekranu, gdy redagowałam kolejny tekst, tym razem o najmodniejszych fryzurach na nadchodzący sezon.
Jeszcze nie zdążyłam oblać z rodzicami jednego sukcesu, a już napatoczył się kolejny. Zadzwoniłam do mamy z dobrymi nowinami. Obiecała przyjechać z tatą w ten weekend, byśmy mogli świętować oba. Nareszcie w moim życiu miała miejsce jakaś dobra rzecz. Była to miła odmiana po ostatnich stresujących tygodniach.
Szybkim krokiem poszłam do Jasona. Jego nadopiekuńczość w ostatnim czasie dała mi się we znaki, dlatego wolałam go przygotować na moje sobotnie plany. Oparłam się o framugę drzwi, próbując wyglądać na wyluzowaną, choć w środku każdy mięsień miałam napięty z nadmiaru emocji.
– Stąd czuję, że się czaisz. – Był obrócony plecami do wyjścia. Zrobiłoby to na mnie wrażenie, gdyby nie to, że przywykłam do takiego zachowania. Jason często wyczuwał moją obecność.
– Mam sprawę. I zanim coś powiesz, musisz wiedzieć, że nie pytam cię o pozwolenie, tylko informuję.
Nadal rozglądał się po półkach, dzięki czemu mogłam podziwiać krągły tyłek w idealnie opiętych spodniach. Napiął mięśnie, gdy sięgał po segregator, a ja prędko przeniosłam wzrok na jego twarz. Była gładka i opalona jak zawsze.
– Powiesz, o co chodzi, czy mam zgadywać?
Odchrząknęłam, żeby oczyścić gardło i poprawiłam pozycję. Na drżących nogach wkroczyłam do środka. Jason bacznie obserwował każdy krok, przez co czułam się jeszcze bardziej roztrzęsiona.
Mimo że spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, jego obecność wciąż wprawiała mnie w ten sam stan. Liczyłam, że chemia między nami się ulotni, jeśli będę traktować go oschle, lecz ona wydawała się coraz intensywniejsza. Czekoladowe spojrzenie prześlizgnęło się łakomie po nogach odzianych w szpilki i zatrzymało na wysokości piersi. Palant nawet nie udawał, że nie gapi się na mój biust.
– W sobotę przyjeżdżają moi rodzice. Na pewno gdzieś wyjdziemy...
– Idę z tobą – wszedł mi w słowo.
Stanęłam w pół kroku, oniemiała. Chyba śnił.
– Nie. Wybij to sobie z głowy.
– W takim razie ty też nigdzie nie idziesz – poinformował mnie, niewzruszony sprzeciwem.
– Chyba nie mówisz poważnie?
Przestał przewracać kartki i odłożył dokumenty. Zacisnął szczękę i posłał mi ostre spojrzenie, na które moje serce zareagowało błyskawicznie: zabiło niebezpiecznie szybko, sprawiając, że spociły mi się dłonie.
– Jestem śmiertelnie poważny, kiedy rozmawiamy o twoim bezpieczeństwie. Zabierasz mnie ze sobą albo nigdzie nie idziesz – odparł, akcentując każde słowo.
Znowu to robił. Tak samo było, gdy ostatnio wybrałam się do Eleny.
Kiedy minął drewniany mebel i ruszył w moją stronę, zaschło mi w ustach. Przeszedł obok i zamknął drzwi, tym samym odcinając nas od reszty pracowników, a korzenny aromat otumanił na sekundę moje zmysły.
Uwięził mnie. Ponownie. Tylko dlaczego nie mogłam pohamować ekscytacji na samą myśl o tym, co mógłby ze mną teraz zrobić? Powinnam się odsunąć, zwiększyć między nami dystans i nabrać świeżego spojrzenia, ale nie mogłam zmusić swojego ciała do żadnego ruchu. Gdy otarł się o moje plecy, napięłam całe ciało w oczekiwaniu. Nachylił się i zaciągnął zapachem moich włosów, a niesforny kosmyk załaskotał mnie w policzek.
– Dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy? – wyszeptałam w obawie, że jeśli podniosę głos, zdradzę szargające mną emocje. – Przecież nawet się nie lubimy.
Kłamczucha! – zadrwiłam sama z siebie. Prawda była taka, że lubiłam go bardziej, niż powinnam.
Zaśmiał się przy moim karku. Fala mikro wyładowań przetoczyła się po moim ciele, wędrując wzdłuż kręgosłupa, aż do łączenia ud. Skóra aż mrowiła w reakcji na jego bliskość. Zupełnie, jakbym miała w środku tykającą bombę, która wybuchnie, jeśli Jason dotknie mnie choćby opuszką palca. Przełknęłam ciężko ślinę, świadoma, że z tej odległości na pewno widział, jakie reakcje u mnie wywołuje.
Nie odważyłam się ruszyć. Drżący wydech nosem zdradzał jednak wszystko to, czego nie powiedziałam. Wydał z siebie rozbawiony dźwięk, co tylko potwierdziło, że miałam rację. Jason zdawał sobie sprawę z tego, jak na mnie działa i to perfidnie wykorzystywał. Ciepły oddech owiewający ucho sprawił, że stwardniały mi sutki. W ciągu tych kilku sekund, gdy formułował odpowiedź, miałam wrażenie, że cienka bluzka stała się niewygodnie ciężka, a koronkowy biustonosz drażnił wrażliwe piersi.
– Nie masz pojęcia, co tak naprawdę o tobie myślę. – Niski tembr głosu uderzył we wrażliwe miejsce. Już samym mówieniem w ten sposób, mógłby doprowadzić mnie do orgazmu. – I się nie dowiesz, dopóki mi na to nie pozwolisz.
Doskonale wiedziałam, co miał na myśli. Od czasu ostatniego pocałunku nie spróbował ponownie. Czekał na moją zgodę. A ja właśnie walczyłam ze sobą, żeby jej nie udzielić.
To byłoby takie proste. Jedno krótkie „tak" i moglibyśmy uwolnić napięcie, które rosło za każdym razem, gdy zostawaliśmy sami. Cichy głos rozsądku, który kazał mi walczyć z pragnieniem, był ledwo słyszalny. Chwyciłam się go jak koła ratunkowego i wynurzyłam na powierzchnię.
– Nie doczekasz się. – Zrobiłam w końcu krok do przodu i stanęłam twarzą do mężczyzny.
– Zobaczymy.
Arogancki uśmiech pojawił się na jego przystojnej twarzy. Och, jak bardzo chciałam choć raz go z niej zmazać. Skrzyżowałam ręce na wysokości piersi i zmrużyłam oczy. Był taki pewny siebie.
– Zaproponuj coś – rzuciłam.
– Już to zrobiłem. Pójdę z tobą.
– Jako kto? – Prychnęłam. – Mój chłopak?
– Jeśli tak chcesz to nazwać. – Schował ręce do kieszeni w nonszalanckiej pozie. Miałam ochotę palnąć go w tę zuchwałą gębę.
– Mam chłopaka, zapomniałeś? – zapytałam ostrym tonem.
W sekundę pozbył się dystansu między nami i chwycił mnie za szyję. Zbliżył nasze twarze i przeskakiwał wzrokiem między oczami.
– I gdzie on, kurwa, jest, co? – Agresywny ton kłócił się z jego dotykiem. Trzymał lekko, bez żadnego nacisku. Gdybym się cofnęła, byłabym wolna. – Jeśli to ja bym nim był i wplątał cię w takie gówno, zostałbym.
– Sam kazałeś mu się ukryć! – krzyknęłam.
Boże, czy on już zapomniał o swoich własnych słowach i rozkazach z tamtej nocy? A może powiedział mu to, aby nas od siebie odseparować? Odrzuciłam ostatnią myśl, zanim na dobre rozgościła się w głowie. Nie... Do tego by się nie posunął.
Nagle mnie puścił i wrócił za biurko. Z trzaskiem zamknął, przeglądany wcześniej, segregator. Idealnie dopasowana koszula pokazywała każdy ruch mięśni pod materiałem. Był zły, ale nie na mnie. Na siebie. Niespodziewany przypływ empatii sprawił, że zrobiłam krok w jego stronę, ale ruch dłoni Jasona był jednoznacznym sygnałem, że miałam zostać tam, gdzie stałam.
– Wymyśl coś do weekendu i daj mi znać.
Skinęłam głową, ale nie mógł tego zobaczyć, ponieważ na mnie nie patrzył. Wbijał wzrok w biurko. Rzuciłam więc krótkie „okej", po czym wyszłam.
Siedząc na powrót przy swoim stanowisku, odkryłam, że nawet ta mała kłótnia nie zepsuła radości, którą niosły nowe zlecenia.
Złapałam się na zerkaniu w stronę pomieszczenia, które przed chwilą opuściłam. Jason wyglądał, jakby potrzebował pocieszenia. Z dnia na dzień, zwaliły się na niego: problemy dotyczące trudnej przeszłości jego i Hyu, a także ja – przypadkowo poznana kobieta, która wymagała teraz jego ochrony.
Samolubnie założyłam, że problemy Hyun-soo go nie dosięgły. A przecież był tylko człowiekiem. Wszystko odbijało się na nim i być może po prostu świetnie to maskował. Bo przecież nie bez powodu mówi się, że te najbardziej milczące osoby, noszą w sobie największy ból. Trzask drzwi, kiedy opuszczał swój gabinet, tylko potwierdził moje słowa.
– Idiotka z ciebie, Isabell – powiedziałam półszeptem. – W dodatku ślepa.
Lubię nadopiekuńczego Jasona, nawet jeśli jest przy tym dupkiem XDD Jak myślicie, czy rodzice Isabell polubią szefa swojej córki, o którym już co nieco usłyszeli? Czekam na wasze opinie w tym temacie. A teraz, żeby już nie przeciągać... cytat z rozdziału 23.
"– Ale ty wciąż nie potrafisz wybrać między tym czego pragniesz a tym, co wydaje ci się właściwe – szepnął i uśmiechnął się bez cienia radości."
Boże, Jason! Zmień płytę! - mam ochotę powiedzieć, ale pamiętam, jakie słowa poprzedzają ten cytat, dlatego usiądę i z radością poczytam wasze komentarze :)
Zostaw coś po sobie i widzimy się w niedzielę w następnym rozdziale... A już niedługo, będziemy regularnie widywać się tu częściej!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro