Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46

Jeszcze zanim zaczniemy, chciałabym tym skromnym wpisem podziękować za statystyki, które w ciągu ostatnich 24 godzin poszybowały w górę jak szalone!!! Prawie 2k wyświetleń w ciągu niecałej doby <3

ENJOY!


Isabell

Lipcowe upały, w sierpniu ustąpiły burzom i zachmurzeniom. Obserwowałam przez okno biurowca sunącą puchatą chmurę. Dziesięć minut temu wysłałam Caroline artykuł na temat aresztowania Feliksa Dravena.

Mimo oczywistego powiązania ze sprawą detektyw Aniston odmówiła wywiadu, podobnie jak jej partner Simon Dobbley. Dlatego najnowszy artykuł w Brookvale Hush będzie zawierał tylko te informacje, które udało mi się zdobyć jako jedna z ofiar Dravena.

Dwudziestego dziewiątego lipca około godziny dwunastej policjanci otrzymali anonimowy telefon o możliwym miejscu pobytu poszukiwanego. Feliks leżał nieprzytomny w opuszczonym budynku na obrzeżach miasta, gdzie niegdyś produkowano środki na owady. Przyznał się do prawie każdego zarzucanego mu czynu.

Widziałam go tylko raz, podczas okazania. Jego ciemne włosy były niedbale zaczesane do tyłu, ujawniając podbite oko i rozciętą wargę. Obie nogi miał w gipsie i siedział na wózku inwalidzkim, ale nie mogłam od nikogo uzyskać informacji dlaczego.

Nawet Jason, który ostatnio stał się dużo bardziej rozmowny, podejrzanie milczał. Byłam pewna, że to jego sprawka. Że dlatego zniknął tamtego wieczoru oraz następnego dnia. Jakimś sposobem zmusił Feliksa do przyznania się do winy. Do tej pory nie miałam okazji go o to zapytać. Nie dlatego, że wolałam żyć w błogiej nieświadomości, ale dlatego, że odkąd Draven trafił za kratki, wszystko potoczyło się aż za szybko.

Wróciłam do pełni obowiązków. Dostałam od redaktorki naczelnej kolejne trzy wywiady do przeprowadzenia i przeniosłam resztę swoich rzeczy do Jasona, ale najgorsze, co musiałam zrobić to... Powiedzenie mojemu ojcu o przeprowadzce. To był najbardziej wyczerpujący dzień w ciągu minionych dwóch tygodni.

Odbyła się także rozprawa Hyun-soo. Tak jak podejrzewaliśmy, w zamian za zeznania złagodzono mu wyrok. Jako okoliczność łagodzącą sąd podał fakt, że Koreańczyk sam się zgłosił. Za dwa i pół roku miał wrócić na wolność.

Z zamyślenia wyrwał mnie wibrujący na biurku telefon. Otworzyłam wiadomość od Eleny, a moim oczom ukazał się link do artykułu jakiegoś plotkarskiego bloga. Kliknęłam w niego. Pierwszym, co przeczytałam, był pogrubiony nagłówek: „Najbardziej pożądany kawaler w mieście usidlony!"

Prychnęłam rozbawiona. Choć na początku czułam się przytłoczona krzywymi spojrzeniami współpracowników, z czasem przestałam na nie zwracać uwagę. Na dłuższą metę nie mogliśmy się wciąż z tym ukrywać. Przesunęłam na zdjęcie, kiedy razem z Jasonem opuszczaliśmy budynek Brookvale Hush, trzymając się za ręce. Wyglądał piekielnie dobrze w garniturze i przeciwsłonecznych okularach.

Mina mi zrzedła, dopiero gdy zagłębiłam się w tekst artykułu.

... Niejaka Isabell Fox wie, jak się ustawić...", „... trzy lata pracowała w firmie bez żadnego awansu, a miesiąc po zmianie szefa (jej chłopaka) przeprowadza wywiady z gwiazdami. Przypadek? Nie sądzimy.", „... słynny komentator, Stephen Fox, nie załatwił córce szybkiej drogi na szczyt, ale chłopak już tak."

Te i inne obrzydliwe słowa przewijały się przed moimi oczami. Artykuł dotychczas przeczytało już dwanaście tysięcy internautów, a skomentowało prawie dwa tysiące. Wszystkie były takie same. Mówili, że brak talentu nadrobiłam ciałem; że jestem głupią blondynką i gdyby nie moje cycki, niczego bym nie osiągnęła itd.

Nikt nie skupił się na mojej pracy, nikt nie skrytykował moich wywiadów, nie obchodziło ich, czy jestem dobra w tym, co robię, czy nie. Oceniali mój wygląd: obcisłe sukienki, makijaż, fryzurę. Wszystko, tylko nie to, co się liczy – ciężką pracę, czy umiejętności.

Zrobiło mi się niedobrze. Łzy zaszczypały pod powiekami, rozmazując literki i wszystko wokół. Po omacku wyjęłam fidgetową zabawkę, tym razem w kształcie cebuli, i ugniatałam, licząc do dziesięciu. Przy ośmiu puls zwolnił.

Ja: Co za brednie!

Elena: Nie przejmuj się tym szmatławcem, to nawet nie jest poważna gazeta, tylko blog jakiegoś znudzonego człowieczka.

Ja: Człowieczka, którego przeczytało już dwanaście tysięcy osób!

Elena: Marcus mówi, że możesz go pozwać za zniesławienie.

Marcus był starszym bratem mojej przyjaciółki i pracował jako policjant. Mimo że przyjaźnimy się od lat, widziałam go może z pięć razy. Zawsze był stonowany i poważny. Gdyby nie kolor oczu i podobne rysy twarzy, nigdy nie powiedziałabym, że jest spokrewniony z Eleną.

– Isabell! – Donośny głos Jasona oderwał mnie od konwersacji z przyjaciółką. – Przyjdź tutaj.

Poprawiłam ołówkową spódnicę spoconymi dłońmi i ruszyłam do jego gabinetu.

– Co się stało? – Wyglądał na zmartwionego. Nie, to nie było to. On był wściekły.

Obrócił ekran w moją stronę i pokazał mi dokładnie tego samego bloga, którego przed pięcioma minutami czytałam.

– Martwisz się tym? – zapytałam.

– Obrażają cię. Nikt nie ma takiego prawa – wycedził przez zęby.

– Co zamierzasz z tym zrobić? – Skrzyżowałam ręce na piersi. Miałam nadzieję, że nic głupiego nie wpadnie mu do głowy.

– Dowiem się, kto to napisał i wyciągnę konsekwencje. Każę tej szui publicznie cię przeprosić i pozbawię go pracy.

– A co z tobą? Twoja reputacja też zostanie nadszarpnięta, jeśli się za mną wstawisz – próbowałam przemówić mu do rozsądku. Fakt, ten wpis nieco mnie zabolał, ale nie aż tak, by mieszać do tej sprawy całe Brookvale Hush.

– Jesteś moją pracownicą. Kto atakuje ciebie, atakuje magazyn. – Zbliżył się do mnie. Pochylił się delikatnie, przez co stykaliśmy się nosami. Czułam wyraźny aromat kawy z jego oddechu. – A przede wszystkim jesteś moją kobietą. Nie zamierzam bezczynnie siedzieć i na to patrzeć.

Spojrzenie, jakim mnie obdarzył wbiło mnie w ziemię. Rozchyliłam wargi, żeby cokolwiek powiedzieć, ale słowa nie chciały przyjść. Taki właśnie był Jason – z wierzchu opanowany, chłodny i władczy; w środku opiekuńczy, czuły, ale nadal władczy.

– Przestań tak na mnie patrzeć, bo nie mam nic przeciwko zniszczeniu kolejnego mebla – rzucił niższym niż zazwyczaj głosem, który dotarł między moje uda.

Przełknęłam ślinę i skupiłam wzrok na widoku za oknem. Pewnie, gdyby było już po godzinach pracy, dałabym mu się przelecieć w tym gabinecie po raz kolejny. Musiałam się jednak opanować.

– Zrób, co uważasz za słuszne – powiedziałam, po czym opuściłam biuro, nie chcąc dać się porwać napięciu seksualnemu, jakie wokół siebie roztaczał.

I tak sądziłam, że to, co wymyśli, będzie niczym w porównaniu z tym, co zrobił Feliksowi. Nie było mi go żal, absolutnie. Po prostu gdzieś z tyłu głowy obawiałam się, że konsekwencje czynu, który popełnił, aby mnie ochronić, w końcu go dopadną.

To przerażało mnie, jak nic innego.

Jason

Mogłem się domyślić, kto stał za tymi informacjami. Znalezienie autora bloga nie było trudne. Zmuszenie go do napisania sprostowania, okazało się jeszcze łatwiejsze. Jednak to zdobycie wiedzy o tym, kto dostarczył mu materiału do tego pseudoartukułu, okazało się najłatwiejszym punktem programu.

Dayla Torson siedziała naprzeciwko mojego krzesła. Zarzuciła nogę na nogę i skrzyżowała ręce na piersi. Nie miała pojęcia, dlaczego ją wezwałem, bo nie spodziewała się, że anonimowość źródła nie dotyczy stron internetowych, niezarejestrowanych jako punkt dziennikarski.

– Masz dwa wyjścia – zacząłem bez zbędnego wstępu. – Możesz podpisać wypowiedzenie i odejść po cichu lub zostać zwolniona.

Zmarszczyła wyregulowane rude brwi i otworzyła usta, aby się wytłumaczyć. Nie była na tyle głupia, aby się nie domyślić, jaki był powód zwolnienia. Choć po jej minie wnioskowałem, że nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.

– Zwolniona?

– Tak. Sprzedawanie informacji łamie zakaz konkurencji w naszej firmie. Poza tym, tamten artykuł uderzył w dobre imię Brookvale Hush. To już dwa punkty umowy pracowniczej, które zostały naruszone – wyjaśniłem jej najspokojniej jak potrafiłem.

Nie zamierzałem kolejny raz wylądować w zarządzie na nudnym spotkaniu odnośnie złego traktowania pracowników. Choć szczerze powiedziawszy źle traktowałem tylko Daylę i Wilsona.

– Przecież tamta strona nic nie znaczy – tłumaczyła się. – Pracuję tu kilka lat, a chcecie mnie zwolnić po jednym błędzie.

– Dokładnie tak, pani Torson. – Zwróciłem się do niej oficjalnie i podsunąłem plik dokumentów. – Ostatnia szansa.

Sapnęła zirytowana i złożyła zamaszysty podpis pod obiema kopiami, a następnie wzięła jedną z nich i wstała. Nawet nie przeczytała zasad wypowiedzenia.

– Złamanie zasady o zakazie konkurencji, skutkuje wpisem do akt. Nawet jeśli wypowiedzenie, które właśnie pani podpisała jest polubowne. Żadna szanująca się gazeta nie zatrudni pani po czymś takim – rzuciłem, gdy opuszczała gabinet. – Zadarłaś z niewłaściwą osobą, Daylo. – Ostatnie zdanie celowo wypowiedziałem mniej oficjalnym tonem.

Spojrzała wybałuszonymi oczami na kartkę i gorączkowo czytała dokument.

– Wrobił mnie pan! To oszustwo! Zgłoszę to do inspekcji pracy – zaczęła wykrzykiwać.

Już drugi raz mi groziła. Ta kobieta naprawdę zaczynała mi działać na nerwy. Coraz lepiej rozumiałem, dlaczego Isabell jej nie znosi. Uśmiechnąłem się w jej stronę półgębkiem. To był raczej grymas zwyciestwa niż radości.

– Trzeba czytać mały druk, panno Torson. Żegnam. Za godzinę pani biurko ma być puste.

Trzasnęła drzwiami, gdy opuszczała mój gabinet. Odchyliłem się na krześle i wbiłem wzrok w sufit. Gdyby chodziło tylko o firmę, dostałaby naganę i odebrałbym jej premię na kilka miesięcy. Lecz zaatakowała Isabell. Dlatego, zanim podpisała papiery, upewniłem się, że nie zatrudnią jej w tym mieście.

Nikt nie będzie pogrywał z moją panią.

A masz, Dayla! IN YOUR FACE!

A teraz na moment znów spotkamy się z naszym drogim Hyun-soo <3 Kto tęsknił?

"Tak bardzo chciałam go przytulić. Poczuć znajomy zapach jaśminu, upewnić się, że jest prawdziwy, że naprawdę nic mu nie jest. Spojrzałam na klawisza znad ramienia przyjaciela, niemo błagając go o pozwolenie. Ledwo zauważalnie skinął głową."

Zdradzę wam, że nie tylko on będzie bohaterem, do którego w następnym rozdziale wrócimy!

ZOSTAW COŚ PO SOBIE, BĘDZIE MI BARDZO MIŁO!

SEE YA!

4...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro