Rozdział 37
W pierwszy dzień świąt zrobiliście mi niebywały prezent — Skandal przekroczył próg 3500 odsłon. Dlatego wrzucam wam poświątecznie bonusowy rozdział <3
ENJOY!
W weekend po raz pierwszy wybraliśmy się na randkę. Nigdy nie grałam w bilard, dlatego Jason stwierdził, że to idealna okazja, abym się nauczyła. Siedzieliśmy w barze trzy godziny, podczas których pokazywał mi, jak chwycić kij czy jak poprawnie uderzać. Śmiałam się za każdym razem, gdy przez przypadek wbijałam nie swoją bilę do łuzy, przez co Jason ciągle wygrywał.
Przegrałam wszystkie rozgrywki, a i tak wyszłam z sali szczęśliwa. Korzystając ze słonecznej pogody, udaliśmy się na spacer do pobliskiego parku, a potem, w drodze powrotnej do domu, poszliśmy na lody. To był idealny dzień.
Niedzielę leniwie spędziliśmy w mieszkaniu. Normalnie miałabym dość tych czterech ścian, w których byłam zamknięta, ale od poniedziałku wracałam do pracy. Już nie mogłam się doczekać.
Jason właśnie czytał Lśnienie Stephena Kinga, gdy skończyłam wybierać ubranie na jutrzejszy dzień. Bezrękawnik, który miał na sobie dawał mi idealny widok na umięśnione ramiona, dlatego oparłam się o blat kuchenny i zapartym tchem obserwowałam, jak palcami przewracał strony.
– Czuję, że się gapisz – powiedział, nawet na mnie nie patrząc.
– Chłonę widok. Nieczęsto widzę, jak coś czytasz. Już prawie zaczęłam sądzić, że ta twoja kolekcja książek jest tylko picem na wodę.
Zaśmiał się pod nosem, słysząc moją docinkę, ale nic nie odpowiedział. Spojrzał na mnie dopiero wtedy, gdy stanęłam przed nim. Przygryzłam dolną wargę, nie mogąc powstrzymać radosnego grymasu. Do głowy wpadł mi pomysł i zapragnęłam go natychmiast zrealizować.
Upadłam na kolana i przejechałam paznokciami po opalonych udach. Brązowe tęczówki nie przestawały śledzić moich ruchów. Żar, jaki w nich zapłonął był jedyną reakcją Jasona.
Delikatne ściśnięcie okładki książki, wyraźne przełknięcie śliny – pierwsze symptomy rodzącego się między nami pożądania. Oblizałam zęby i chwyciłam krawędź spodenek. Mężczyzna uniósł biodra, aby pomóc mi się ich pozbyć. Zdjęłam je razem z bokserkami.
– Ciekawa jestem, ile dasz radę przeczytać na głos, zanim dojdziesz – rzuciłam mu wyzwanie. Uniósł w odpowiedzi jedną brew i poprawił pozycję.
Odsłonięty członek zaczynał reagować na mój dotyk. Najpierw delikatnie sunęłam po całej długości palcami, obserwując reakcję mężczyzny. Był gładki i jedwabisty w dotyku.
– „Był to żywy dźwięk, ale nie głosy, nie oddech. Człowiek nastawiony filozoficznie mógłby go nazwać dźwiękiem dusz." – zaczął czytać na głos. Nie zająknął się ani razu.
Było coś urzekającego w tym, jak starał się nad sobą panować, gdy w rzeczywistości zapewne czuł, jak krew przyspiesza mu w żyłach. Uśmiechnęłam się pod nosem i nachyliłam, by językiem móc dosięgnąć jąder. Jason podniósł książkę, ułatwiając mi dostęp.
Pierwsze liźnięcie było nieśmiałe. Poczułam ucisk w podbrzuszu, gdy Jason wciągnął powietrze przez zęby. Okrążałam oba jądra językiem, nasłuchując, czy czyta dalej. Chrząknęłam, gdy nie usłyszałam znajomego tembru głosu.
– „Babcia Dicka Halloranna, dorastająca na drogach Południa w latach poprzedzających przełom stulecia, nazwałaby go wyciem upiorów." – kontynuował, pozornie niewzruszony.
Objęłam penisa palcami i poruszyłam nimi w górę, a potem w dół. Niewiele trzeba było, aby członek naprężył się w reakcji na pieszczotę. Poprawiłam pozycję na kolanach i wsadziłam czubek między wargi. Nie spieszyłam się, rozprowadzając ślinę po żołędzi. Pochłaniałam centymetr po centymetrze, czując pulsującą żyłę pod językiem.
– „Psycholog mógłby wymyśleć długą nazwę – echo psychiczne, psychokineza, zabawa telesmiczna. Ale dla Danny'ego był to..." – urwał, a z gardła uciekł mu jęk.
Napiął uda. Penis poruszył się w moich ustach i poczułam smak ejakulatu. Zachęcona reakcją, mocniej zacisnęłam wargi i odsłoniłam zęby. Ciche „kurwa" dotarło do moich uszu, gdy dotknął czubkiem tylnej ścianki mojego gardła. Wtedy przyspieszyłam.
Obrałam stały rytm i poruszałam rytmicznie głową. Władza, jaką miałam w tej chwili nad tym mężczyzną, sprawiła, że motyle w moim podbrzuszu poderwały się do lotu. Wilgoć zebrała się u zbiegu ud, a ja musiałam je zacisnąć, żeby stłumić narastające podniecenie.
– „Był to jedynie głos hotelu, starego potwora skrzypiącego wciąż dookoła nich, w coraz mniejszej..." – ponowił czytanie. Imponowało mi, jak starał się skupić na tekście, gdy klęczałam między jego nogami i robiłam mu loda.
Ślina zebrała się w moich ustach, a w kącikach oczu pojawiły się łzy, gdy uderzał żołędzią o gardło. Próbowałam oddychać przez nos, czując zbliżający się odruch wymiotny. Mimo to nie przestałam.
– „Odległości korytarzy cofających się teraz w czasie i przestrzeni, wygłodniałych cieni, ożywionych gości, którzy nie bardzo potrafią spocząć.". – Ostatnie zdanie niemal wypluł z siebie. Ciepłe nasienie rozlało się po moim języku, zostawiając na nim słony posmak.
Skrzywiłam się, połykając spermę. Podniosłam głowę i napotkałam rozpalone spojrzenie Jasona. Klatka piersiowa falowała mu po orgazmie. Chwycił mnie za kark i przyciągnął do siebie.
– W życiu tak nie uwielbiałem Kinga, jak w tej chwili – wysapał, po czym złożył mokry pocałunek na moich nabrzmiałych wargach.
Dla nas obu czerpanie radości z literatury nabrało od teraz nowego znaczenia.
⚤
Powrót do pracy dał mojemu, ostatnio zwariowanemu, życiu namiastkę normalności. Szum drukarek i faksów, zapach kawy z ekspresu, wszechobecne klikanie w klawiaturę – nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało. Najbardziej jednak cieszyłam się z obecności innych ludzi.
Spędzanie czasu z Jasonem było przyjemne, jednak nie chciałam być jedną z tych kobiet, których świat kręci się tylko wokół mężczyzny. Dlatego nawet widok Dayli Torson, która rzucała mi wrogie spojrzenia znad ekranu swojego komputera, nie zepsuł mi dobrego nastroju.
Właśnie zmierzałam do biura Caroline Turner. Miałam nadzieję, że nie zapomniała o mnie przez moją dwutygodniową nieobecność. Zapukałam do czarnych, częściowo przeszklonych drzwi, oznaczonych tabliczką z jej imieniem.
– Dzień dobry – przywitałam się, gdy zaprosiła mnie do środka.
Jej gabinet bardzo różnił się od stanowisk innych przełożonych. Dwa złączone stoliki były zawalone zdjęciami i dokumentami, podłogę przykrywał sztywny dywan w odcieniu ciemnej szarości, a na ścianach wisiały oprawione w ramki najlepiej sprzedane numery Brookvale Hush. Wszędzie panował nieład, w którym kobieta zapewne się odnajdywała. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie.
Redaktorka przeniosła okulary na czubek głowy, posyłając mi uprzejmy uśmiech, gdy zajmowałam miejsce na jedynym wolnym krześle.
– Witaj, Isabell. Jak twoje samopoczucie?
– Lepiej, dziękuję. – Szczerze mówiąc, to pytanie zadano mi już tyle razy, że zaczynało mnie ono mierzić, ale nie dałam tego po sobie poznać.
– Cieszę się. Katherine powiedziała mi, że czujesz się na siłach, żeby wrócić do dodatkowych obowiązków, o których wcześniej rozmawiałyśmy.
– To prawda – przyznałam. Wręcz nie mogłam się doczekać, aż będę mogła zająć myśli czymkolwiek, co nie wiązało się z moimi prywatnymi problemami.
– Nie mam dla ciebie niczego spektakularnego, ale na początek powinno wystarczyć. – Podała mi pendrive. – Carrie Hallow to wschodząca gwiazda internetu. Promuje zdrowe odżywianie i ponoć ma spore zasięgi na swoich social mediach. Przeprowadzisz z nią wywiad. Masz tam jej wszystkie potrzebne dane, żeby się z nią skontaktować. Wywiad miałby się odbyć w środę. Ze względu na twoje doświadczenie w redagowaniu, liczę, że zajmiesz się nim na każdej płaszczyźnie. W czwartek rano chcę zobaczyć materiał, żebyśmy zdążyli go puścić jeszcze w tym numerze.
Chłonęłam wszystkie informacje jak zaczarowana. Dostałam swoją szansę. Wzruszenie i ekscytacja pozbawiły mnie słów. Wpatrywałam się w przełożoną, jakby była jakimś bóstwem, a nie człowiekiem z krwi i kości.
– Dziękuję – odparłam ze ściśniętym gardłem.
Zacisnęłam palce na małym urządzeniu i na drżących nogach opuściłam gabinet. Zanim zdążyłam się nad tym zastanowić, nogi same poprowadziły mnie do biura Jasona. Miałam wrażenie, że minęły długie minuty, zanim pozwolił mi wejść.
– Dostałam wywiad – zapiszczałam, nie poznając własnego głosu. – Na razie to nic wielkiego, ale to może otworzyć mi drzwi do wszystkiego, o czym zawsze marzyłam. To niewiarygodne, a to wszystko przez to, że... – urwałam. Mężczyzna siedział odchylony na fotelu i uśmiechał się do mnie w taki sposób, że wokół oczu pojawiły mu się zmarszczki. – Co?
– Nic. Kocham oglądać cię w tak dobrym humorze. Poza tym dawno nie słyszałem, abyś dostała takiego słowotoku. Choć może to być kwestia tego, że ostatnio coraz częściej masz zatkane usta.
Stanęłam jak wryta na dźwięk słowa „kocham". Co prawda, nie wyznał mi miłości, lecz i tak poczułam mrowienie w okolicy serca, słysząc, jak ten wyraz opuszcza usta Jasona. Poczułam, jak rumieniec wkrada mi się na policzki. Przygryzłam dolną wargę, powstrzymując się od skomentowania drugiej części jego wypowiedzi.
Jason przychylił głowę w bok, jak gdyby wyczytał z mojej twarzy to, że przez ułamek sekundy wróciłam pamięcią do naszych seksualnych igraszek.
– Cóż. Przyszłam się tylko pochwalić i właściwie muszę wracać do pracy. Przez następne dni będę miała jej sporo. – Próbowałam zachować pozory, że spojrzenie, jakim mnie obdarzył, nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia. Mogłam pójść o zakład, że w tej chwili myśleliśmy o tym samym.
– Cieszę się, że się tym ze mną podzieliłaś, skarbie.
Pieszczotliwy zwrot trafił w czuły punkt. Przez długi, jak cholera, moment, starałam się nie paść przed nim na kolana, słysząc dumę w jego głosie. Zaraz się jednak zreflektowałam.
Może drzwi były zamknięte, ale w tej firmie to jeszcze nie oznaczało, że dawało nam to jakąkolwiek prywatność. Ktoś mógł przecież usłyszeć, jak się do mnie zwrócił. Chrząknęłam, aby przywrócić normalny ton.
– To ja już pójdę.
Jason otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy. Obróciłam się i pospiesznie wyszłam, zanim nasza luźna pogawędka zmieniłaby się w głęboką i trudną rozmowę, na którą nie byłam jeszcze gotowa.
Brawo dla Isabell!!! W końcu ma swój pierwszy prawdziwy wywiad. Miejmy nadzieję, że tym razem nikomu w nim nie nawrzuca XDXDXDXD
Czekaliście ponad 30 rozdziałów na seksy, a ja nagradzam cierpliwych. Na dowód wrzucam cytat z rozdziału 38:
"– Ciekawa jestem, jak się z tego wytłumaczysz. – Wskazałam na bałagan u naszych stóp.
– Jestem prezesem. Nikomu z niczego nie muszę się tłumaczyć."
Jak myślicie, co takiego zrobili Isa i Jason, że niemal zdewastowali biuro pana prezesa?
ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD, JEŚLI ROZDZIAŁ PRZYPADŁ CI DO GUSTU.
SEE YA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro