Rozdział 31
Moi drodzy, co tu się stało????
W zeszłym tygodniu były 3 dni ze Skandalem pod rząd i wszystko wskazuje na to, że i w tym to się powtórzy, bo Skandal zdobył 2500 wyświetleń!!! DZIĘKUJĘ <3
ENJOY!
Wciąż byłam oszołomiona najnowszym odkryciem. Wewnętrzna dziennikarka chciała tam wrócić i poznać tajemnice pozostałych znaczników. Zżerała mnie ciekawość, które ze scen erotycznych zawartych na kartkach tamtej serii wydały się Jasonowi na tyle interesujące, że chciał je ze mną odtworzyć.
Skupiłam się, próbując przypomnieć sobie, co takiego się tam znajdowało, ale skończyło się to tylko bólem głowy. Włączyłam telewizor, żeby choć spróbować odwrócić swoją uwagę. Złapałam się na tym, że co chwilę zerkałam na drzwi od gabinetu.
Zdawały się nawoływać zapraszającym szeptem i namawiać do odkrycia tajemnicy. Już podrywałam się, aby im ulec, gdy usłyszałam zgrzyt zamka. Poczułam gorąco na policzkach, jakbym właśnie robiła coś niewłaściwego.
Chwyciłam za pilota i zaczęłam przeskakiwać po kanałach. Jason doskoczył do mnie w dwóch susach i chwycił mnie za twarz. Dotknął czoła, policzków, a potem karku.
– Dobrze się czujesz? Wyglądasz, jakbyś dostała gorączki.
Zażenowanie sprawiło, że zrobiło mi się jeszcze cieplej. A może to wszystko było sprawką subtelnej pieszczoty zadawanej przez szorstkie palce Jasona? Przygryzłam wnętrze policzka, zastanawiając się, co powiedzieć. Bo na pewno nie przyznam się, że myszkowałam w jego rzeczach i znalazłam coś, co nie było przeznaczone dla moich oczu.
– Chyba po prostu jest tu za duszno – skłamałam.
Jason wstał i pootwierał wszystkie okna na oścież. Gorące, lipcowe powietrze wdarło się do środka. Nie mogłam oprzeć się pokusie, żeby podejść i podziwiać widoki. Z trzynastego piętra, Brookvale wyglądało zupełnie inaczej.
Z zapartym tchem patrzyłam na szczyty koron drzew w oddali; ludzi, którzy z tej odległości byli wielkości mrówek. Miasto tętniło życiem otulone blaskiem zachodzącego słońca. Złota poświata wpadała ludziom do okien, oświetlała ulicę, coraz bardziej ustępując ciemnoniebieskiemu niebu, które zwiastowało noc – przynoszącą ciszę i spokój.
– Gdybym tu mieszkała, co wieczór podziwiałabym zachód słońca – szepnęłam.
Nie sądziłam, że Jason to usłyszy, bo nie zarejestrowałam momentu, w którym stanął obok. Oparł dłonie płasko o wewnętrzny parapet i zadarł głowę, żeby wspólnie podziwiać pomarańczowo-różowe niebo.
– Przecież tu mieszkasz – odparł.
Spojrzałam na jego profil. Idealna krzywizna ust, zgrabny nos z niewielkim garbem u nasady, długie, czarne rzęsy. Ile ja bym dała, by mieć takie naturalne. Im dłużej mu się przyglądałam, tym trudniej było mi oddychać. Miałam wrażenie, że całe ciało zostaje wprowadzone w mikro drgania, gdy jest tak blisko. Znajome perfumy otuliły moje zmysły tak bardzo, że przez moment zakręciło mi się w głowie. Jeszcze nie rozgryzłam, co takiego miał w sobie Jason Collins, że wprowadzał mnie w ten przedziwny stan, przypominający dryfowanie.
– W takim razie zarządzam codzienne oglądanie zachodu słońca – oznajmiłam.
Uśmiechnęłam się. Chwile takie jak ta dawały nadzieję. Przynosiły ukojenie dla zszarganych – z nadmiaru stresu i niedoboru snu – nerwów. Czułam się jak w bańce mydlanej. Bezpiecznej przestrzeni, gdzie nic złego nie może się wydarzyć, dopóki Jason jest obok.
– Mogę ci towarzyszyć?
Położyłam dłoń na jego. Była ciepła, znajoma. Coś drgnęło w moim wnętrzu na ten czuły gest. Przełamywałam jedną z barier, którą sama postawiłam. Podświadomie jednak wiedziałam, że Jason nie zrobi niczego, czego bym nie chciała.
– Będę zaszczycona.
⚤
Zjedliśmy wspólną kolację, a potem poszłam się wykąpać. Zapach ulubionego żelu pod prysznic sprawił, że poczułam się swobodniej w obcym miejscu. Siniak na żebrach był jeszcze widoczny. Sunęłam po nim opuszkami palców, dziękując mojemu aniołowi stróżowi, że tylko na tym się skończyło.
Ślady na policzku i szyi zniknęły. Tak samo rozcięcie w wardze. Gdyby nie rana na przedramieniu, można by powiedzieć, że wyszłam z tamtego spotkania bez szwanku. Przynajmniej fizycznie, bo psychicznie byłam poturbowana jak nigdy.
Nie wzdrygałam się na pukanie, czy odgłos tłuczonego szkła – co odkryłam całkiem przypadkiem, będąc w szpitalu – ale wciąż miałam koszmary. Twarz Dravena nawiedzała mnie niemal każdej nocy. Przepisane od lekarza pigułki działały, lecz przez nie rano nie mogłam się dobudzić. Otumaniały mój umysł do tego stopnia, że czasem potrzebowałam co najmniej godziny po pobudce, żeby móc normalnie funkcjonować.
Wszyscy mówili, że to minie, ustabilizuje się. Twierdzili, że rozmowy z terapeutą pomogą, pozwolą mi wrócić do normalności. Chciałam im wierzyć. Mieć pewność, że na końcu tego tunelu jest wyjście. Że gdy będę gotowa, przywitam świat z całym jego pięknem.
Wyszorowałam zęby i zakopałam się w pościeli. Była przyjemna w dotyku, gładka i miękka. Obserwowałam rozgwieżdżone niebo, które z tej wysokości wyglądało jeszcze piękniej. Tu widoku nie zakłócały sztuczne, miejskie światła.
W mieszkaniu panowała kompletna cisza. Jason najwyraźniej też był już w łóżku. Nie słyszałam krzątania się po pokojach, czy stukania kubka. Niczego, co świadczyłoby, że nie spał.
Wygięłam wargi w marnej próbie uśmiechu. Nie tak wyobrażałam sobie pierwszą noc u Jasona. Wcześniej sądziłam, że jeśli kiedykolwiek się tu znajdę, to dlatego, że znów damy upust niezaprzeczalnemu napięciu seksualnemu, jakie między nami jest. Wyobrażałam sobie, jak wpadamy do mieszkania pochłonięci namiętnymi pocałunkami. Rozbieramy siebie nawzajem bez odrywania ust, a nasze dłonie badają ciała, poznając fakturę skóry.
Wciąż pamiętałam twarde mięśnie, jakie skrywał pod służbową koszulą. Sądziłam, że moja wizyta tu zakończy się skrupulatnym badaniem każdego z zagłębień w jego brzuchu i klatce piersiowej. Moimi zębami na żuchwie, paznokciami na plecach, namiętnego seksu wypełnionego jękami i odgłosem obijających się o siebie ciał.
Zamiast tego leżałam w sypialni dla gości, w koszulce z bananem, i wpatrywałam się w widok za oknem. A mężczyzna z moich mokrych snów był w przeciwległym pokoju i być może zastanawiał się nad tym samym, co ja.
⚤
Obudziłam się w środku nocy zlana potem. Śniło mi się, że byłam w gabinecie luster, a w każdym z nich widziałam mojego oprawcę. Śmiał się szyderczo i wywijał nożem. Nie wychodził poza gładką, srebrzystą taflę, jednak zagradzał mi drogę na każdym kroku. Szukałam wyjścia, krzyczałam. Migające na czerwono światełka mieszały mi w głowie, sprawiając, że błądziłam niczym w labiryncie, a Feliks był moim cieniem.
W panice rozejrzałam się po pokoju. Nikogo tu nie było. Niczym niezmącona cisza sprawiała, że dzwoniło mi w uszach. Stanęłam przy oknie. Świat zdawał się spać. Uliczne latarnie oświetlały tylko niewielki obszar wokół siebie. Nie dostrzegłam na dole żadnego ruchu. Przyłożyłam czoło do chłodnej powierzchni.
– Dziesięć, dziewięć, osiem... – odliczałam półszeptem, aż bicie mojego serca się unormowało.
Poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Łyknęłam lekarstwo, które przepisał mi lekarz i popiłam wszystkim, co było w szklance. Chwała Bogu, że nie kazał mi przyjmować tego domięśniowo, bo chyba nie potrafiłabym zrobić sobie zastrzyku. Przetarłam zmęczone oczy i po omacku wróciłam do pokoju.
Byłam wykończona, potrzebowałam snu. Pościel wciąż była ciepła, gdy znalazłam się na powrót w łóżku. Coś za mną zaskrzypiało, a ja prawie wrzasnęłam, kiedy ciężka ręka otuliła mnie w pasie.
Dopiero teraz się zorientowałam, że ta pościel pachnie inaczej. Ożesz, ty! Właśnie wpakowałam się do łóżka Jasonowi Collinsowi. Podniosłam jego rękę i spróbowałam się wydostać. Powoli przesuwałam ciało ku końcowi materaca, żeby móc wyjść. Brakowały mi już tylko centymetry, gdy mężczyzna wzmocnił uścisk i przysunął mnie do siebie.
Czułam jego twardy tors na plecach. Cienki materiał koszulki nawet w najmniejszym stopniu nie niwelował ciepła, jakie od niego biło. Za każdym razem, gdy brał wdech, nasze ciała znajdowały się bliżej, a przy wydechu gorący oddech owiewał moje ucho.
Serce przyspieszyło w reakcji na przyjemne doznania. Jason wsunął mi rękę pod bluzkę i położył ją płasko na brzuchu. Zastygłam. Gdyby nie spał, z łatwością wyczułby, jak mięsień w klatce piersiowej szaleje przez niego.
Miałam dwa wyjścia: obudzić go i – choć zapewne mi nie uwierzy – przyznać się, że po omacku weszłam mu do łóżka lub poddać się tej chwili i wytłumaczyć się z tego rano.
– Jason – szepnęłam. Odpowiedziało mi tylko mruknięcie. – Jason – powtórzyłam już głośniej.
– Co się stało? – odparł zachrypniętym głosem. Poczułam, jak macica mi się kurczy w reakcji na ten seksowny dźwięk.
– Pomyliłam pokoje.
– I?
Nie mogłam się ruszyć, ale byłam pewna, że on nawet nie otworzył oczu, gdy ze mną rozmawiał.
– Muszę wrócić do siebie.
– Nie. Zostań tu.
Na potwierdzenie swoich słów, przytulił mnie bardziej, choć nie sądziłam, że to możliwe. Wyjął rękę spod bluzki i odnalazł moją dłoń, a potem splótł nasze palce.
– Dobranoc – szepnął w moje włosy, a następnie je ucałował.
Nic nie mogłam poradzić na rumieniec, który wykwitł mi na twarzy. Odetchnęłam głęboko, wciągając w płuca zapach Jasona. Valium zaczęło działać, bo powieki nagle stały się zbyt ciężkie, abym mogła walczyć ze zmęczeniem. Pozwoliłam sobie chłonąć nowe doznania. Czułam, jak rozluźniam mięśnie, otoczona ciepłym, silnym, męskim ciałem. Chyba nawet wygięłam usta w uśmiechu, zanim lek odciął mnie od rzeczywistości.
Chyba nikt z nas nie wyobrażał sobie, że tak będzie wyglądał pierwszy raz Jasona i Isabell w jego łóżku, ale tak jest nawet zabawniej XD
A w następnym rozdziale pójdą o krok dalej. Na dowód wrzucam cytat z 32 rozdziału:
"Poprawiłam włosy w lustrze i ochlapałam twarz chłodną wodą. Usta wciąż miałam nabrzmiałe od pocałunku, a zielone tęczówki błyszczały. Wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując dodać sobie otuchy. Drżącymi dłońmi wygładziłam koszulę i odchrząknęłam.
Przyszedł czas na podjęcie decyzji."
No to co? Czekamy do niedzieli, żeby poznać szczegóły.
ZOSTAW TU PO SOBIE ŚLAD.
SEE YA!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro