Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Ten rozdział wlatuje niespodziewanie, bo w czwartek, ale dziś są moje urodziny i chciałam, abyśmy razem poświętowali.

Enjoy!


Otworzyłem oczy, a zegarek wskazywał kilka minut po dwunastej w nocy. Telefon uparcie wibrował na szafce. Zmrużyłem powieki, ponieważ ostry blask ekranu był oślepiający. Po omacku przesunąłem palcem po powierzchni, aż dźwięki po drugiej stronie poinformowały mnie, że odebrałem.

– Halo?

– Jason, jak dobrze cię słyszeć.

– Hyun-soo do cholery, czy ty wiesz, która jest godzina?

– Musisz mi pomóc – wysapał. Głos miał roztrzęsiony.

W tle słyszałem warkot silnika. Był w samochodzie.

– Gdzie jesteś? – zapytałem, podnosząc się do siadu.

Zapaliłem lampkę nocną i odszukałem spodnie. W cokolwiek się wpakował mój kuzyn tym razem, brzmiało na coś poważniejszego niż zwykle.

– Jedziemy do ciebie.

My? Jacy, kurwa, my? Drugi głos wybrzmiał w tle. Stanąłem na środku pokoju, kurczowo trzymając podkoszulek. Na kilka długich sekund moje serce przestało bić.

– Kto to był? Znasz ich? Hyu, powiedz coś? – Isabell zadawała pytanie za pytaniem, ale pozostawała bez odpowiedzi.

Panna Fox. Największa zmora mojego życia. Kuszący, niedostępny owoc. Powód moich frustracji. I właśnie siedziała z moim kuzynem w samochodzie, co samo w sobie nie było dziwne, bo ponoć byli parą. Musiałem dowiedzieć się, co spowodowało u nich ten strach.

– Dam znać portierowi, że przyjedziecie. – Rozłączyłem się.

Krążyłem nerwowo po mieszkaniu, co jakiś czas wyglądając przez okno w poszukiwaniu znajomej Mazdy. W końcu wyłoniła się zza rogu. Dopiero gdy podjechali bliżej, zauważyłem, że tył samochodu był pokiereszowany.

W głowie zaczęło pojawiać mi się tyle pytań, że czułem, jak między oczami rozgaszcza się migrena. Pospiesznie wyszedłem na korytarz i poczekałem na tę dwójkę przy windach.

Od piętnastu minut siedzieliśmy w salonie bez słowa. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu były kroki Isabell, która nerwowo przechadzała się w tę i z powrotem. Poza tym, że była roztrzęsiona, nie odniosła obrażeń.

Nie wiedziałem, co się wydarzyło. Żadne z nich nie spieszyło z wyjaśnieniem, dlaczego Mazda miała wgnieciony tył. Hyun-soo tylko wpatrywał się tępo w podłogę i wyłamywał sobie palce. Irytował mnie ten tik, ale nie zwróciłem mu uwagi. Czułem, że potrzebuje czasu, aby zebrać się w sobie i wyjaśnić mi co nieco.

Sądząc po postawie blondynki, ona też czekała na odpowiedzi. Stanąłem za nią i gdy się odwróciła, żeby zrobić kolejną rundkę wzdłuż salonu, zderzyliśmy się z impetem. Wystraszyła się. Nie spodziewała się, że tam będę.

Na ułamek sekundy nasze oczy się spotkały i czas stanął w miejscu. Drżała, próbując zapanować nad odczuwanym lękiem. Nagle zapragnąłem ją przytulić. Zamknąć w swoich ramionach jak w klatce i chronić. Zielone tęczówki przeskakiwały między moimi oczami, czytając ze mnie, jak z otwartej księgi.

– Powie mi ktoś wreszcie, co się stało? – zapytałem, aby przerwać tę niezręczną ciszę i odwrócić uwagę od zlęknionej Isabell.

Czarnowłosy spojrzał na towarzyszkę, jakby wahał się, czy może przy niej cokolwiek powiedzieć. W jakiekolwiek gówno się wplątał, ona była tego świadkiem i teraz nie mógł już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Poza tym prędzej czy później i tak by się dowiedziała. Z sekretami już tak jest, że wychodzą na wierzch. Byłem ciekaw, kiedy wycieknie mój.

– Hyu. – Isabell przyklękła obok niego i chwyciła za dłonie. Spojrzał na nią i wypuścił długi oddech. Działała na niego uspokajająco. Jego spojrzenie złagodniało, na chwilę przykrywając strach spokojem.

– Pamiętasz, jak Jason ostrzegł cię przede mną, gdy zaczęliśmy się spotykać? – Potaknęła, a on kontynuował: – Miał na myśli to, że lata temu wplątałem się w niewłaściwe towarzystwo i źle się to dla mnie skończyło.

Powstrzymałem prychnięcie. Odwyki, kradzieże, dilowanie i wyciąganie go z więzienia streścił do stwierdzenia „źle się to dla mnie skończyło". Kuzyn spojrzał przelotnie w moją stronę, jak gdyby mógł czytać w myślach.

– Ale skończyłeś z tym, tak? Przecież tak mi powiedziałeś. – upewniła się Isabell.

– Tak. Sęk w tym, że zanim odszedłem, miałem jedną, niezakończoną robotę. Potem dostał ją znajomy, ale zawalił, przez co część szajki, dla której pracowałem, trafiło do więzienia.

Blondynka zakryła usta dłonią, jakby łączyła wątki. Byłem pewien, że jej przypuszczenia nie były nawet zbliżone do tego, co faktycznie groziło kuzynowi. Zanim jednak wypowiedziała na głos swoje obawy, spojrzała przez ramię. Zmarszczyła brwi, kiedy nie zobaczyła zdziwienia na mojej twarzy.

– Wiedziałeś o wszystkim?

– Tak. To przeze mnie nie dokończył tej roboty. Zamknąłem go na oddziale zamkniętym dla osób uzależnionych – wyjaśniłem.

Nie czułem się winny. Hyu wyglądał wtedy jak wrak człowieka i gdyby nie moja interwencja, być może dziś by nie żył. Jeśli nie wykończyłby go nałóg, zrobiłby to jeden z tych zbirów.

– Jesteś pewien, że dzisiejszy wypadek miał z nimi coś wspólnego? – zapytałem.

Znałem mojego kuzyna na tyle, żeby wiedzieć, że wroga mógł zrobić sobie w każdym. Może jego twarz wydawała się chłopięca i niewinna, ale w środku, doprowadzony do ostateczności, zmieniał się w kogoś bardzo niebezpiecznego. Zadzierał z każdym, kto choć trochę mu się naraził i niejednokrotnie brudził sobie ręce czyjąś krwią.

Z oczywistych względów nie wyjawiłem tego blondynce.

– Widziałem kierowcę. To Feliks Draven.

O. Ja. Pierdolę.

Jeśli ktoś taki szukał zemsty, Hyu miał przejebane.

Nigdy nie spotkałem tego chorego zwyrodnialca i naprawdę wolałbym tego nie zmieniać. Znałem go tylko z opowieści.

To nazwisko nic nie powiedziało blondynce. Obracała głowę, skacząc wzrokiem między naszą dwójką, podczas gdy my właśnie odbywaliśmy niemą rozmowę.

Potarłem dłonią twarz, po czym zacisnąłem pięści na włosach we frustracji. To, że raz udało nam się nie wpaść w łapy Dravena, nie oznaczało, że uda nam się dokonać tego za drugim razem. Szczególnie teraz, kiedy widział Isabell siedzącą obok Hyu w samochodzie.

Krew odpłynęła mi z twarzy, ponieważ uzmysłowiłem sobie, że blondynka mogła zginąć. Ten zbrodniarz miał w dupie, czy ona wiedziała, kim jest i czym się zajmuje. Nie obchodziło go, czy Isabell była rodziną Hyu, czy przypadkową laską. Świadek to świadek. A takich się pozbywał.

– Czy ktoś mnie oświeci, kim jest ten cały Feliks? – krzyknęła, najwyraźniej zbulwersowana naszym milczeniem. – I dlaczego macie miny, jakby miał po was przyjść sam Freddie Krüger?

Draven uchodził za niezrównoważonego, a jego zbrodnie prawie nigdy nie zostały mu udowodnione. Psychol był inteligentny i nie zostawiał po sobie śladów. Jak już go złapali, to nie potrafili mu udowodnić więcej niż kradzież, czy pobicie. A miał na sumieniu wiele więcej.

Imał się różnych zadań: od zastraszania i ściągania haraczu, aż do torturowania dłużników, którzy nie kwapili się do oddania pożyczonych pieniędzy. Był zwykłym najemnikiem. Wykonywał robotę dla każdego, kto mu zapłacił. Ale z Hyu miał osobisty zatarg.

Skąd o tym wiedziałem? Bo dziesięć lat temu się przyjaźnili. To Feliks wprowadził go w zbrodnialski półświatek, a teraz ścigał. Bo jeśli czegoś w ludziach nie znosił, to zdrady. A tak widział wycofanie Hyun-soo.

Poza tym, przez niewykonaną robotę Koreańczyka, jego szef stracił kilkaset tysięcy. To dawało mu już dwa powody, żeby go znaleźć.

– Ty – wskazałem palcem na czarnowłosego – musisz się ukryć. Skoro cię znalazł, nie spocznie, dopóki nie wyrówna rachunków. A ty – spojrzałem na blondynkę – zostajesz tu. Do odwołania.

Sam byłem zaskoczony tą propozycją. Nigdy nie chciałem z nikim mieszkać. Jednak to moja rodzina ją w to wplątała, więc musiałem zadbać, że nic się jej nie stanie.

– Zaraz, zaraz... – Wstała i przyłożyła sobie dłoń do czoła. – Jak to, tu? I, co znaczy do odwołania?

– Pojadę do twojego mieszkania i zabiorę najpotrzebniejsze rzeczy, zrób listę. Póki nie uda nam się załatwić sprawy z Feliksem, zamieszkasz ze mną.

Kiedy dwie pary zdumionych oczu spojrzały na mnie. Nie wiedziałem, kto był bardziej zszokowany moimi słowami: Hyu, Isabell czy jednak ja.

Mogłem kazać jej wyjechać z miasta, albo do rodziców. Przecież tak narzekała, że się z nimi nie widuje. A zaproponowałem moje mieszkanie.

– To brzmi rozsądnie – poparł mnie kuzyn.

– Ty chyba upadłeś na głowę! Oboje upadliście! To nie jest jakiś pieprzony film kryminalny. Zadzwońcie na policję, niech sprawdzą kamery i zaczną go szukać.

Nie rozumiała powagi sytuacji. Trudno było się dziwić. Nigdy nie poznała, ani nie słyszała o Dravenie. W jej głowie był tylko tajemniczą postacią, która miała z Hyu niewyrównane rachunki. Ja uważałem go za mroczny cień, snujący się za Koreańczykiem z nożem w zębach i spluwą w dłoni. Dla mojego kuzyna był katem, najgorszym koszmarem, żniwiarzem, który już zmierzał w jego kierunku.

– Isabell, zrozum. On jest niebezpieczny. Gdyby złapanie go było takie łatwe, policja już dawno by to zrobiła.

Uspokajający ton czarnowłosego nie pomógł. Kobieta wciąż patrzyła na nas, jak na wariatów. Zaśmiała się histerycznie, a my wymieniliśmy zaniepokojone spojrzenia.

– To jest jakaś komedia. Albo natychmiast powiecie, co się tu dzieje albo...

– Albo co? – Zbliżyłem się do niej na odległość wyciągniętej ręki.

Zmrużyłem oczy i napiąłem ciało, gdyby spróbowała mnie odepchnąć. Może nie rozumiała powagi sytuacji, ale to nie zmieniało faktu, że nie miałem zamiaru pozwolić jej odejść i tym samym, narazić na niebezpieczeństwo. Hyu też nigdy by się na to nie zgodził. Nie schowałby się jak tchórz, gdyby nie miał pewności, że Isabell nic nie grozi. Po tym, jak na nią patrzył, wiedziałem, że zaryzykowałby własne życie, gdyby to miało ją uratować.

Nie dziwiłem mu się. Proponując wspólne mieszkanie, właściwie zrobiłem to samo.

– Albo wychodzę. – Zacisnęła szczęki. Hardo znosiła strach i niepewność. Ta pewna siebie poza nie robiła na mnie wrażenia. A przynajmniej nie teraz.

– Nigdzie stąd nie pójdziesz – zniżyłem głos, dając tym samym znak, że nie żartowałem.

– No to patrz! – Obróciła się na pięcie i skierowała do drzwi. Chwyciłem ją za nadgarstek, ale wyrwała go z uścisku. – Nie dotykaj mnie. Dopóki nie zechcecie powiedzieć mi prawdy, nie będę z wami współpracować!

Problem polegał na tym, że im mniej wiedziała, tym była bezpieczniejsza. Dla jej własnego dobra lepiej było milczeć. Tylko ta cisza sprawiała, że się od nas odsuwała i traciła zaufanie.

Ostatni raz przeskoczyła spojrzeniem między mną a czarnowłosym i wyszła. Trzask drzwi i odgłos gniewnych kroków to jedyne, co po niej pozostało.

– Nie możesz na to pozwolić! Jeśli Feliks ją znajdzie, wykorzysta ją, aby mnie dorwać!

– Zamknij się! – krzyknąłem po raz pierwszy tego wieczoru. – Teraz nie ma sensu za nią biec. Draven chciał cię nastraszyć i zapewne schowa się na kilka dni, zanim wyjawi, czego chce. Do tego czasu pozwólmy jej ochłonąć. My też musimy się zastanowić, co dalej.

Opadłem ciężko na fotel i spojrzałem w sufit. Problemy piętrzyły się szybciej, niż nadążałem znajdować rozwiązania. Pamiętałem, jak trudno było uciec przed Feliksem poprzednim razem. I ile to kosztowało. Natłok myśli i emocji spotęgowały migrenę i zmusiły do zamknięcia oczu.

– W takim razie, ja też już pójdę – poinformował czarnowłosy.

– Nie. Zostaniesz tutaj, a jutro pomyślimy, od czego zacząć.

Zwlokłem się z siedziska i udałem do sypialni. Kiedy się kładłem, światło w salonie wciąż było zapalone. Nie mogłem powstrzymać się przed myśleniem o Isabell. Żadnemu z nas nie dała znać, czy dotarła do domu.

Chwyciłem komórkę i wybrałem numer. Odebrała po pierwszym sygnale.

– Jesteś już w domu? – zacząłem bez powitania.

– Jason? Skąd masz mój numer?

– Z akt służbowych – wyjaśniłem. – Powiedz mi, czy dotarłaś już do domu?

– Tak, właśnie wchodzę. – Na potwierdzenie usłyszałem w tle brzdęk kluczy.

– Zamknij drzwi na wszystkie zamki, zasłoń okna i gdyby cokolwiek cię zaniepokoiło, zadzwoń.

– To brzmi, jakbyś się martwił – odparła prześmiewczo.

– Ja? Przecież nie jestem zdolny do takich uczuć... – Miało to zabrzmieć zabawnie, ale kiedy odpowiedziała mi cisza, zdałem sobie sprawę, że, po raz kolejny, powinienem ugryźć się w język. – Isabell?

– Tak?

– Przyjdź rano do mojego gabinetu. Wyjaśnię ci tyle, ile zdołam.

– Dobranoc, Jason – szepnęła i się rozłączyła.

Odłożyłem telefon, zauważając, jak działał na mnie sposób, w jaki wypowiadała moje imię. Nawet w takiej sytuacji nie mogłem tego ukryć. Zacząłem przesiewać w umyśle wszystko, co wiedziałem na temat Feliksa Dravena na to, czego mogła dowiedzieć się blondynka i na to, co musiało pozostać tajemnicą.

No to już wiemy, co się odpiórkowało! Kto zaskoczony? I najważniejsze pytanie, kim jest Feliks Draven? A teraz wrzucam cytat z rozdziału osiemnastego, bo szczerość sprawiła, że Jason i Isabell zburzyli między sobą pierwszą ścianę:

"– Skąd pomysł, że jest inaczej. – Oparł dłonie na płasko o blat biurka. Ciemne spojrzenie sprawiło, że nie ruszyłam się z miejsca. – Wiem, że jesteś z Hyun-soo, ale to mnie nie zatrzyma."

Zostaw coś po sobie i widzimy się w niedzielę.

SEE YA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro