Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Klub o nazwie Night Shadow znajdował się w dzielnicy Greenstone. Delikatne, ciepłe światło latarni ulicznych kontrastowało z wielkim, czerwonym neonem nad drzwiami.

Rozejrzałam się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Według wytycznych mieliśmy zaczekać na wszystkich przed wejściem, aby oszczędzić sobie szukania siebie nawzajem.

Skrzekliwy głos Dayli zwrócił moją uwagę. Gdy zbliżyłam się do grupy, część ludzi spojrzała na mnie z ukosa. Zapewne wieść o tym, że przyłożyłam kobiecie, rozniosła się szybciej niż gorączka w średniowieczu. Miałam to gdzieś. Posłałam rudowłosej krzywy uśmiech i przytuliłam ramię Hyu.

Właśnie miałam go przedstawić, kiedy zza pleców dobiegł nas trzask drzwi samochodowych i budzący we mnie na przemian podniecenie oraz złość, głęboki tembr głosu.

– Czekamy jeszcze na kogoś? – odezwał się Jason i spojrzał po zebranych.

Bijąca od niego władcza energia, była wyraźnie wyczuwalna. Mężczyźni wyprostowali postawy, chcąc pokazać swoją wyższość. Kobiety wypinały piersi, zupełnie, jakby prezes wysmarował się kocimiętką, a one były kotkami w rui.

– Tylko na pana – zaszczebiotała Dayla. Przewróciłam oczami, słysząc jej ociekający seksem głos.

Szatyn kiwnął głową i wyszedł na przód grupy. Wszyscy podążyliśmy za nim. Bramkarze wpuszczali nas po kolei. Sprawdzali nasze torebki, aby nikt nie wniósł do środka niczego niebezpiecznego.

Część grupy skierowała się do szatni, a reszta ruszyła za Jasonem. Kluby na pewno były mu zdecydowanie bliższe od korytarzy pachnących kawą i świeżym drukiem. Ciekawe, jak wyglądał jego własny?

Mężczyzna zaprowadził nas pod samą ścianę, do jednej, najdalej umiejscowionej loży. Dawała idealny widok na parkiet.

– Czego się napijesz? – usłyszałam szept Hyu.

– Podwójne martini, bez oliwki poproszę.

Poczułam jego uśmiech przy skórze, zanim odsunął się i zniknął w tłumie. Zlokalizowałam wzrokiem Julię i szybko usiadłam obok. Chciałam z nią wyjaśnić sprawę wywiadu. Musiałam wiedzieć, czy Jason mnie okłamał.

– Hej. Możemy pogadać? – Pochyliłam się w jej stronę, żeby nie musieć krzyczeć.

– Jasne, coś się stało?

– Nie. Chcę cię zapytać o inicjały.

Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i położyła mi dłoń na ramieniu. Już po tym geście wiedziałam, że nie była zła, ani rozgoryczona. Zapewne, ten jeden raz, szatyn zrobił dla mnie coś miłego. Alleluja!

– Myślę, że powinnaś podziękować panu prezesowi. Nie pozwolił na to, by laury za twoją pracę zebrał ktoś inny. To nie zdarza się często, a szczególnie w tym biznesie. Choć przykro mi, że to wywołało aferę z Daylą.

Ledwo powstrzymałam się, żeby nie prychnąć. Ja, podziękować mu? Prędzej odgryzę sobie język, niż przejdzie mi to przez gardło. Jeden dobry uczynek nie wymazywał wszystkich przykrości, jakie sprawił. A Dayla... Jej akurat przywaliłam z przyjemnością.

Obróciłam głowę i zorientowałam się, że Jason nie spuszczał mnie z oka. Winston właśnie coś mówił, żywo gestukując rękoma, ale mężczyzna zupełnie go ignorował. Zacisnął palce na szklance z przezroczystym płynem i wywiercał spojrzeniem dziurę w mojej twarzy.

Gdy leniwie prześlizgnął oczami po sukience, puls mi przyspieszył. Powietrze zgęstniało od sposobu, w jaki patrzył. Na szczęście sytuację uratował Hyu, wręczając mi drinka i tym samym przerywając niewidzialną nić między mną a szefem. Podziękowałam mu po cichu i od razu upiłam dwa duże łyki.

– Zatańczymy? – zapytał czarnowłosy, widząc, jak niekomfortowo czuję się wśród współpracowników. Miałam wrażenie, że wszyscy komentują moją skąpą sukienkę tak, jak i atak na tę rudowłosą idiotkę.

Podałam mężczyźnie dłoń i podążyłam za nim na parkiet. Zwinnie przemieszczał się między ludźmi, aż znalazł nam idealne miejsce, gdzie było troszkę luźniej. Hyu chwycił mnie za biodra i stanął za mną. Docisnął do swojego ciała i zaczął nas kołysać. Nie wiedziałam, co zrobić z rękoma, więc zarzuciłam je do tyłu.

Tancerz zanurzył nos we włosach, gdy jego palce badały krzywizny mojego ciała. Czułam się nieswojo, robiąc coś tak seksualnego z przyjacielem, ale nie mogłam przestać. Koreańczyk jednak idealnie zorientował się, o czym myślałam, bo obrócił mnie przodem do siebie. Staliśmy tak blisko, że widziałam, jak rozszerzyły mu się źrenice. Czuł to, co ja powinnam, tańcząc z nim w ten sposób.

– Wiesz, że Jason nie spuszcza nas z oka? – szepnął mi do ucha. Z daleka ta scena musiała wyglądać bardzo intymnie. – Dajmy mu powód, żeby się wkurwił.

Odepchnął od siebie jedną ręką, lecz zaraz na powrót przyciągnął. Opuszkami palców przejechał po gołym udzie, a ja w odpowiedzi podniosłam i zgięłam nogę w kolanie. Gdy przyjaciel poczuł, jak go oplatam, oparł dłoń na środku pleców i przycisnął mocniej.

– A teraz musisz wygiąć plecy do tyłu. Zaufaj mi, nie upuszczę cię.

Ledwo zauważalnie skinęłam głową i zastosowałam się do polecenia. Hyu w międzyczasie cały czas rytmicznie kręcił naszymi biodrami. Czarnowłosy jednym palcem wytyczał ścieżkę od mojego podbródka, aż do łączenia piersi. Następnie szybkim szarpnięciem znów sprawił, że staliśmy wtuleni w siebie.

Roześmiałam się, dumna z naszego małego pokazu. A masz, Jasonie Collinsie!

Splotłam nasze palce i cofnęłam się o krok, przez co wpadłam na osobę tańczącą obok.

– Przepraszam – powiedziałam, obracając się, przez co stanęłam oko w oko z byłym narzeczonym i na chwilę mnie zamurowało.

Dlaczego, ze wszystkich miejsc na ziemi, musiał przyjść akurat tutaj? Przekrwione oczy badały moją twarz. Dopiero po kilku sekundach pojawił się w nich błysk, świadczący o tym, że mnie rozpoznał.

– Isabell. – Rozpostarł ramiona i zrobił krok do przodu.

Hyu zareagował błyskawicznie. Stanął między nami, nie pozwalając mu się zbliżyć. Matthias chwiejnie spróbował wyminąć Koreańczyka, ale ten tylko go odepchnął.

– Chodźmy stąd – krzyknął do mnie, choć wzrokiem cały czas pilnował blondyna.

Ścisnęłam mocniej jego dłoń na znak zgody i pociągnęłam przyjaciela za sobą. Dotarliśmy do ściany, a ja spojrzałam przez ramię, czy pijany mężczyzna nie idzie za nami. Wtedy zobaczyłam, jak Jason chwyta go za kark i szarpnięciem próbuje wyprowadzić na zewnątrz. Matthias potykał się o własne nogi i starał uwolnić z uścisku szatyna. Stanęłam na palcach, aby śledzić ich trasę.

– Spokojnie, Jason sobie poradzi. Nie pierwszy raz pozbywa się pijaków z imprezy.

Przygryzłam wargę i niewiele myśląc, ruszyłam za nimi. Nie musiałam patrzeć za siebie, żeby wiedzieć, że Hyun-soo za mną szedł. Odkąd go poznałam, właśnie taki był. Opiekuńczy, jak starszy brat, którego nie miałam.

Popchnęłam drzwi i wypadłam na nocne powietrze. Mimo tego, że wieczór był ciepły, dostałam gęsiej skórki.

Szatyn właśnie trzymał mojego byłego za kołnierz i podnosił do góry. Nawet z tej odległości widziałam, jak wykrzywiał twarz w gniewie. Knykcie mu zbielały, od zaciskania rąk na materiale koszulki.

– Jason, stój! – krzyknęłam. – Puść go!

Podbiegłam do mężczyzn, ale zatrzymałam się kilka kroków przed nimi.

– Ta gnida nie daje ci spokoju. Musi dostać nauczkę.

Poczułam delikatny wiatr na ramieniu, gdy Hyu minął mnie w pośpiechu. Chwycił kuzyna za ramiona i poczekał, aż ten puści. Szatyn sapnął niezadowolony, ale zastosował się do prośby.

– Taka byłaś cnotliwa, kiedy byliśmy razem, a tu proszę... – zaczął Matthias. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że właśnie uratowałam mu dupę. – Teraz masz aż dwóch naraz.

– Pogarszasz swoją sytuację – przerwał mu Koreańczyk.

– Trzeba było z tobą skończyć, gdy miałem okazję – wybełkotał blondyn, a potem czknął i zatoczył się do tyłu, na co czarnowłosy parsknął śmiechem.

– Hyu, zostaw. Nie warto – powiedziałam, kiedy zauważyłam, jak zalążek gniewu błyska w skośnych oczach.

Jeszcze tego by brakowało, żebyśmy przez pijaka narobili sobie problemów. Zamglone spojrzenie Matthiasa przeskakiwało między naszą trójką, jakby nie mógł zdecydować, do kogo chciał się odezwać. Zgarbiony, wypuścił długi oddech. Nawet stąd czułam, jak śmierdział wódką.

Obserwowaliśmy go jeszcze przez kilkanaście sekund, zanim cofnęłam się, a wraz ze mną Hyu i Jason. Mężczyzna, który jeszcze jakiś czas temu był dla mnie wszystkim, właśnie zataczał się na tyłach klubu, twierdząc, że zapija miłość do mnie. Zabawne, że zrobiłam to samo zaraz po zerwaniu i proszę, jak na tym wyszłam.

– Ty puszczalska suko! – zawołał za mną były narzeczony.

Obróciłam się zszokowana wyzwiskiem. On naprawdę nie wiedział, kiedy przestać. W ciągu tygodnia przeszedł od przeprosin i kwiatów do obelg. A to dlatego, że miałam na tyle szacunku do siebie, aby mu nie wybaczyć. Ego mężczyzny było na tyle kruche, że uchwycił się jedynego, co mu pozostało. Obrażania mnie.

Twarze pozostałych mężczyzn spojrzały po sobie i ruszyli w jego kierunku.

– Nie! – podniosłam głos. – Sama to załatwię.

Powolnym krokiem zbliżyłam się do tego zapijaczonego gnojka. Przygryzłam język, zastanawiając się, co jeszcze mogę mu powiedzieć, żeby odpuścił, zanim Hyu wraz z kuzynem spuszczą mu taki łomot, że żaden lekarz go nie naprawi. Byłam pewna, że tak by zrobili.

Mierzyłam byłego chłopaka zmrużonym spojrzeniem. Teraz w moich oczach był jedynie nic niewartą kupą gówna. Kretyn uśmiechnął się zwycięsko.

– Powtórz to – rozkazałam mu szeptem.

– Jesteś zwykłą dziwką i zawsze... – nie dokończył. Moja pięść wylądowała mu na nosie.

Ze wszystkich słów, użył właśnie tego, które uruchamiało we mnie całe pokłady gniewu, jakie kumulowałam przez lata. Aż dziw, że Jason wtedy też nie dostał. Strzepnęłam dłoń. Uderzenie go bolało, ale było warto.

Matthias chwycił się za twarz, a karmazynowa ciecz przeciekła mu przez palce. Teraz uwielbiałam ten kolor jeszcze bardziej. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Jason i Hyu stanęli przede mną, oddzielając mnie od blondyna. Teraz gdy miałam idealny widok na ich sylwetki, widziałam podobieństwo. Podobny wzrost, ciemne włosy, szerokie plecy i wąskie biodra. Mięśnie szatyna były dużo bardziej widoczne, przez co wydawał się większy od kuzyna.

Matthias klnął pod nosem, aż w końcu zahaczył stopą o nierówną nawierzchnię i wylądował na betonie. Koreańczyk zbliżył się do niego tak powoli, że wyglądał, jakby był drapieżnikiem polującym na ofiarę. Kucnął nad zakrwawionym mężczyzną i coś do niego powiedział. Nie dosłyszałam co, ale musiała to być groźba, bo blondyn rozszerzył oczy w przerażeniu.

Gdyby ktoś nas teraz zobaczył, wyglądalibyśmy jak oprawcy. Ja i dwójka ważnych dla mnie mężczyzn. Hyu był mi jak brat, a Jason... Właściwie nie wiedziałam, kim był, poza tym, że wzajemnie się pociągaliśmy.

Czarnowłosy pomógł gnojowi wstać i delikatnie popchnął go do przodu.

– Odprowadzę tego dupka. Wracajcie do środka.

– Tylko nie zrób nic głupiego – rzucił szatyn ostrzegawczym tonem.

Hyu uniósł w powietrzu środkowy palec i ruszył za Matthiasem. Zostałam sama z szefem. Potarłam ramiona dłońmi, gdy adrenalina zaczęła spadać i poczułam chłód.

Uderzyłam dwie osoby w ciągu jednego dnia. Co się, do cholery, ze mną działo? Przelotnie spojrzałam na szatyna, który wciąż wgapiał się w miejsce, gdzie zniknęli Hyu z Matthiasem. Zawróciłam na pięcie i minęłam go, aby wrócić do środka.


Kto jest za tym, że Matthiasowi się należało? *podnosi rękę*

Jak ktoś może zauważył, rozdziały zazwyczaj wpadają w niedzielę, ale jutro mam rodzinny dzień, także wrzucam wcześniej XD Zostaw "coś" po sobie, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak cieszą mnie powiadomienia o nowych gwiazdkach, czy komentarzach <3.

LUV YA! SEE U NEXT TIME <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro