Rozdział 13
– Mówiłam już, że go nie lubię? – zapytała Elena, gdy wciąż rozemocjonowana krążyłam po salonie.
– Tylko jakieś dwanaście razy.
– Nie lubię go – powtórzyła trzynasty raz. – Ten facet traktuje cię, jak jakąś zabawkę. Przecież wiedział, że jesteś w związku z Hyu.
– Ja też nie jestem bez winy.
Przyjaciółka machnęła ręką i upiła łyk wody. Nigdy mnie nie oceniała. Ta sytuacja nie była wyjątkiem. Usiadłam, aby spróbować się uspokoić. Zaraz powinnam zacząć przygotowania do imprezy, a ja nawet się nie wykąpałam. Schowałam twarz w dłoniach, a potem nerwowo przeczesałam włosy.
– Myślisz, że powinnam powiedzieć Hyun-soo?
– A dlaczego nie? Przecież tak naprawdę nie jesteście razem. – Wzruszyła ramionami.
– Wiem, ale i tak czuję się jak dziwka.
– Nie używaj tego określenia w stosunku do siebie! – zbeształa mnie.
Podniosłam ręce w poddańczym geście. Nie miałam najmniejszej ochoty na kolejną kłótnię, a szczególnie z Eleną, która wysunęła koniuszek języka, jak zawsze, gdy nad czymś intensywnie myślała. Popukała palcem wskazującym w brodę. Trybiki w jej głowie pracowały tak dynamicznie, że prawie słyszałam, jak koła zębate w umyśle ocierają się o siebie.
Bordowe włosy rozsypały się na poduszce, kiedy leżąc, patrzyła w sufit. Nie miałam pojęcia, o czym myślała, a to przerażało mnie, jak nic innego. Zazwyczaj czytałyśmy sobie w myślach. Wyjątkiem były sytuacje, gdy Elena obmyślała jakiś niecny plan.
Wtedy stawała się istnym geniuszem zła. Fakt, że nie lubiła ludzi (a przynajmniej większości populacji) i nie przejmowała się niczyim zdaniem, tylko zachęcał ją do wymyślania szatańskich pomysłów.
Jak na przykład zeswatanie mnie z kuzynem Jasona. Chytry uśmieszek na twarzy przyjaciółki spowodował ciarki na całym ciele. Cokolwiek urodziło się w tej ładnej główce, miało zakuć Jasona, co jednoznacznie oznaczało, że był to dobry plan.
Kobieta zerwała się z kanapy i popędziła do szafy. Pospiesznie przesuwała wieszaki z sukienkami, aż znalazła to, czego szukała.
– Nie – zaprotestowałam.
– Tak.
Rzuciła w moją stronę czarną, satynową kreację. Chwyciłam ją za cienkie ramiączka i podniosłam.
– To ledwo zasłania mój tyłek.
– Idealnie. Jasonowi pęknie żyłka, gdy cię w tym zobaczy. Szczególnie kiedy będziesz tańczyć z Hyu.
Westchnęłam ciężko i opuściłam ręce, wiedząc, że nie wygram z przyjaciółką. Naszą uwagę odwróciło pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Czyżby Koreańczyk pojawił się tak wcześnie?
Przez wizjer zobaczyłam kuriera FedEx-u. Otworzyłam drzwi i podpisałam pokwitowanie, gdy wyczytał moje dane. Nie wiedziałam, która z nas była bardziej zaskoczona.
– Matthias?
– Nie sądzę. Spójrz na markę. Balenciaga.
Położyłam pudło na kanapie i pociągnęłam za aksamitne, czarne wstążki. Ostrożnie podniosłam wieko i odsunęłam ozdobny papier. Krwistoczerwona kreacja sprawiła, że serce zabiło mi szybciej.
– Jest liścik. Przepraszam za dzisiaj. Przekroczyłem granicę. Jason. – odczytała Elena.
Delikatnie wyciągnęłam karmazynowe cudo z pudełka. Sukienka posiadała asymetryczny dekolt na jedno ramię i na oko, sięgała mi do połowy ud. Wydawała się stworzona dla mnie. Mogłam się założyć, że gdybym ją przymierzyła, okazałoby się, że pasuje idealnie.
– Nie mogę tego założyć – powiedziałam niepewnie, ale nadal jej nie odłożyłam. Była cudowna. Elegancka, jednak nie przesadnie oficjalna i do tego w moim ukochanym kolorze. Jaka szkoda, że podarował mi ją chodzący roznosiciel chorób wenerycznych.
– Nie możesz – potwierdziła Elena. – Teraz tym bardziej musisz założyć to. – Wskazała na czarną sukienkę. Przy swojej czerwonej koleżance, wyglądała na jeszcze bardziej zdzirowatą.
– Muszę się jej pozbyć.
– Oszalałaś?! – zapytała oburzona przyjaciółka. – Jeśli nie chcesz, ja ją wezmę.
– Nie nosisz sukienek – przypomniałam kobiecie.
– Dla tej zacznę. – Chwyciła ją i schowała z powrotem do kartonu. – Idziesz z mamą do nowego domu – szepnęła do pakunku.
Zaśmiałam się rozbawiona tym widokiem, ale zacisnęłam usta, gdy brązowooka zgromiła mnie wzrokiem. Rozumiałam ją. Sama miałam ochotę zatrzymać to cudeńko.
Zostawiłam przyjaciółkę sam na sam z nową dziecinką i poszłam wziąć prysznic. Umyłam głowę i zawinęłam mokre kosmyki w turban z ręcznika. Dokładnie ogoliłam nogi, pachy i miejsca intymne. Nałożyłam balsam o zapachu drzewa sandałowego i spryskałam ciało perfumami.
Siedząc z ręcznikiem owiniętym wokół piersi, zmywałam stary lakier, by nałożyć świeżą warstwę. Zdecydowałam się na ulubiony kolor. Zamierzałam dobrać do tego szminkę i szpilki, a także torebkę.
Elena oglądała wyścigi żużlowe, kiedy ja kręciłam się między sypialnią a łazienką. Za półtorej godziny miała przybyć moja randka, a nadal byłam w rozsypce. Wysuszyłam włosy głową w dół i poprosiłam kobietę, żeby założyła mi wałki termiczne. Gdy skończyła, zaczęłam nakładać makijaż.
Podkreśliłam brwi, narysowałam kreskę eyelinerem i przybiłam sobie mentalną piątkę, bo wyszła mi symetryczna na obojgu oczach. Całości dopełniła wcześniej wybrana pomadka. Spakowałam ją do kopertówki i zabrałam się za ściąganie wałków.
Hyu przyszedł do mieszkania, gdy ubierałam sukienkę. Wsunęłam stopy w szpilki i obejrzałam się w lustrze. Blond włosy ładnie okalały moją twarz, a dzięki swojej długości, zasłaniały też ramiona i obojczyki.
Czarnowłosy zagwizdał na mój widok. Chwycił mnie za dłoń i okręcił wokół. Gdy jego wzrok padł na cienkie, niezakrywające pleców sznurki, ugryzł się żartobliwie w dłoń.
– Będę mieć dziś najpiękniejszą towarzyszkę.
– Ja też będę miała się kim pochwalić – odparłam, wskazując na czarne, eleganckie spodnie i białą koszulę.
Mężczyzna podwinął rękawy i odpiął dwa górne guziki. Srebrne pierścionki oraz łańcuszek nadawały lekkości całej stylizacji. Zauważyłam też kolczyk w lewym uchu. Ułożył włosy do góry, przez co jego rysy stały się wyraźniejsze.
Elena odprowadziła nas do samochodu, a sama wsiadła na motocykl, którym przyjechała. Obiecała, że jutro odbierze czerwony prezent i wysłała mi buziaka w powietrzu.
– Zdenerwowana? – zapytał przyjaciel, gdy wsiedliśmy do czarnej Mazdy.
– Nie. Po prostu męczy mnie ta cała szopka, bo najwyraźniej nie robi na Jasonie żadnego wrażenia.
– Nie byłbym tego taki pewien. Ale jeśli czujesz się niekomfortowo, możemy udać zerwanie i zostać przyjaciółmi.
– Jesteśmy przyjaciółmi.
– Tak, ale wtedy będziemy nimi dla wszystkich. – Uśmiechnął się blado, jakby poczuł smutek na myśl o nadchodzącym zerwaniu. – Tylko jaki miałbym powód, żeby z tobą zrywać?
Cóż... Teraz albo nigdy. Przełknęłam nerwowo ślinę, wzięłam głęboki wdech, i zaczekałam na konsekwencje. Mimo że nie byliśmy prawdziwą parą, czułam, jakbym go zdradziła i właśnie miała się do tego przyznać.
– I tu wchodzę ja, cała na czarno... – zaśmiałam się, żeby ukryć stres.
Czarnowłosy słuchał uważnie, kiedy spowiadałam się z występku w biurze. Nie wyglądał na złego, jedynie trochę zasmuconego. Zaciskał usta w cienką linię i kiwał głową. Nie skomentował tego wydarzenia, nie ocenił, ani nie skrytykował. Być może dlatego, że milczał i był taki wyrozumiały, poczułam się jeszcze gorzej.
Poklepał mnie po odkrytym kolanie i posłał pozbawiony wesołości uśmiech. Fakt, że przyjemne mrowienie się nie pojawiło, mówił sam za siebie.
– Wiedziałem, że na ciebie leci – skwitował i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Przez całą drogę rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Koreańczyk zachowywał się tak, jak zawsze. Z małymi wyjątkami, kiedy myślał, że nie patrzę lub gdy tracił kontrolę nad mimiką twarzy.
Zapowiadała się iście świetna impreza!
Isabell!!! Co ty robisz? Nie oddaje się takiej sukienki — krzyczy mój zewnętrzny głos, ale z drugiej strony, czy szczere przeprosiny nie są warte więcej, niż jakakolwiek kreacja? Poza tym, czy sukienka wybrana przez Elenę nie sprawi, że Jasonowi pęknie jakaś żyłka?
O tym dowiecie się w następnym rozdziale <3 SEE YA! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro