Rozdział 14. Leśni przyjaciele.
Zbliża się powoli wiosna. Wszyscy już wrócili do szkoły po spędzonych chwilach ze swoimi rodzinami. Często zastanawiam się co u nich słychać. Ale jednocześnie zastanawia mnie jedno. A dokładnie dziwne zachowanie Mistrza Eliksirów. Ciągle jest jakiś zamyślony. Właśnie szłam do Wielkiej Sali na obiad.
-Ej ty!- Usłyszałam nagły krzyk za sobą. Odwróciłam się. Była to Pansy jedna z uczennic Slytherinu. Razem z nią był Draco Malfoy i jego banda.- Ponoć kręcisz z nim.- Powiedziała dziewczyna. Nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Nie wiem o co ci chodzi.- Powiedziałam zaskoczona.
-Nie udawaj świętej. Wiemy, że ty i Profesor Snape ten teges.- Kiedy dziewczyna to powiedziała pokazała mi zdjęcia gdy Snape niósł mnie na rękach. Przypomniałam to sobie. Było to akurat dnia gdy nieznany mi Śmierciożerca zaatakował mnie.
-Muszę cię zawieść Pansy. Profesor Snape niósł mnie do skrzydła szpitalnego po ataku Śmierciożercy na mnie. Myślisz, że czemu mnie nie było na lekcjach?- Spytałam na co oni się zaśmiali. Draco podszedł do mnie. Zaczął mówić szeptem obleśne rzeczy jakie rzekomo robiłam z Profesorem Snapem. Wściekła uderzyłam Draco w nos po czym podcięłam mu nogi tak, że upadł na podłogę.- Jesteście obleśni!- Krzyknęłam po czym zaczęłam biec. Źle się czułam z tym, że osoby z domu Draco w Hogwarcie mają takie o mnie zdanie. Owszem Profesor Snape dziwnie się zachowywał w stosunku do mnie ale no każdy ma ukryte zachowania o których inni nie wiedzą. Biegłam tak aż dobiegłam do lasu. Oparłam w pewnej chwili swoje plecy o drzewo. Po policzkach spływały mi łzy. Osunęłam się na ziemie i schowałam twarz w kolana. Nie wiem ile tak siedziałam. Zadrżałam kiedy poczułam chłodny wiatr. Jednak nagle poczułam coś... Ciepłego. Uniosłam głowę i zauważyłam jak biały wilk siedzi przy mnie. Jego zachowanie wyglądało jakby chciał mnie ogrzać. Zauważyłam lekką bliznę na łapie. Od razu pomyślałam, że to ten sam wilk którego spotkałam w dzień kiedy poznałam Hardodzioba. Poczułam jak coś polizało mnie po policzku. Spojrzałam. Po mojej drugiej stronie siedział szary wilk. Z resztą można by powiedzieć, że zostałam otoczona przez wilki które powoli zaczęły się do mnie przytulać. Głaskałam każdego wilka by dać im do zrozumienia, że mówię im dziękuję.
-Samira.- Usłyszałam głos Profesora Snape'a. Wstałam i schowałam się w krzaki. W pewnej chwili zauważyłam Profesora do którego podbiega brązowa jak drzewo wilczyca. Może z daleka nie widziałam ale miałam wrażenie, że ma ona zielone oczy. Zaskoczyło mnie podejście nauczyciela do wilka. Obserwowałam ich długo. Po czasie mogłam spokojnie wrócić do szkoły. Ignorowałam słowa osób ze Slytherinu. Poszłam do Wierzy Gryfonów, a potem do swojego dormitorium. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wymyślać imiona dla wilków które ogrzewały mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro