Rozdział*4
Lumina prowadziła Seweryna korytarzami wprost do saloniku, właśnie miała przerwę i chciała ją spędzić ze swoim przyszłym narzeczonym.
– Co tam robiłeś? – zapytała. – Pytam z ciekawości – dodała, siląc się na niewinny uśmiech.
– Ach, właściwie nic takiego. Tańczyłem z Damoną – odparł. – Nie masz powodów do obaw. Chciałem jej tylko pomóc.
– Zawsze starasz się być taki pomocny – powiedziała, siadając na sofie w przestronnym pomieszczeniu.
Seweryn usiadł obok niej.
– To chyba nic złego.
– Oczywiście, że nie, po prostu boje się, że ktoś mógłby wykorzystać twoje dobre serce. Czasami jesteś taki ufny – odpowiedziała, po czym zwróciła się do jednej ze swoich dwórek, które towarzyszyły jej jak cienie. – Przynieś nam herbaty, Alicjo.
– Anastazjo – poprawił ją Seweryn. – Bardzo dziękujemy. – Spojrzał ponownie na Luminę. – Powinnaś już nauczyć się ich imion w końcu to twoje dwórki. Znasz je już długo.
– Może i tak, ale ja nie mam do tego pamięci.
– Doprawdy? Imiona wraz z rodowodami książąt znasz na pamięć.
– Ach, może masz rację. Może przywiązuję do tego zbyt mało uwagi.
– To naprawdę nie jest trudne – rzekł, wstając z sofy.
– Idziesz już, ale nawet nie wypiłeś herbaty? – zapytała zdziwiona.
– Ależ skądże! – zaprzeczył. – Chciałbym po prostu poprosić najpiękniejszą dziewczynę na zamku, by wyszła za mnie – rzekł, klękając przed nią. – Lumino Solaris, czy wyjdziesz za mnie?
Seweryn wiedział, że ona potrzebuje teraz potwierdzenia jego wierności i oddania, szczególnie że ujrzała go z inną dziewczyną, uznał, że to właśnie teraz nastał odpowiedni czas.
– Tak – odpowiedziała, wyciągając w jego kierunku dłoń, by mógł nałożyć na jej palec pierścień, który wydawał jej się nad wyraz skromny. Srebrna obrączka z niewielkim szmaragdem.
– Chciałem to zrobić przed oficjalnym balem, by ci pokazać, jak bardzo mi na tobie zależy i opowiedzieć, jak cenny jest ten pierścień dla mojej rodziny.
– Och, to bardzo miłe z twojej strony – odparła, uśmiechając się radośnie. – Chętnie usłyszę historię z nim związaną.
– Dostałem go od swojej matki, która z kolei otrzymała go od swojej i tak wiele pokoleń wstecz. Przekazywano go wraz z historią o jego powstaniu, teraz czas, abyś i ty ją poznała. Ten niezwykły przedmiot moja potomkini dostała od czarownicy wraz z błogosławieństwem. Klejnot miał zmienić kolor, gdy dwoje ludzi się kochało. Czasami mijały lata, nim tak się działo – rzekł. – Chciałbym, żebyś go nosiła. Liczę, że kiedyś zmieni kolor na czerwony.
– Dziękuję to wspaniała historia, na pewno niedługo stanie się czerwony, kochanie – zapewniła, jednak szczerze wątpiła, by kiedyś tak się stało.
Dwórki, które obserwowały całą scenę, nie zareagowały zbyt entuzjastycznie. Bardziej zazdrościły Luminie tak dobrego narzeczonego, znały na tyle dobrze dziewczynę, by wiedzieć, że przy Sewerynie jest dosyć miła. Na co dzień rzucała złośliwe uwagi i wykorzystywała każdą okazję, by pokazać, jaka jest wspaniała. Teraz uśmiechały się lekko, nie chcąc psuć nastroju Sewerynowi, który nie był niczemu winien. Młodzieniec spoglądał na narzeczoną, która oglądała pierścień, który jej ofiarował.
– Cieszę się, że ci się podoba. Na balu ogłosimy oficjalnie nasze zaręczyny.
– Wiem, Sewerynie, już nie mogę się doczekać. Na pewno będziesz pod wrażeniem sali, gdyż osobiście pomyślałam o dekoracjach. Powiem ci, że będzie dużo złotych elementów, ale reszta to niespodzianka – poinformowała radośnie. – No i jeszcze jedzenie, pójdziemy razem na degustację, prawda?
– Jeśli czas pozwoli, a jeśli chodzi o czas czasu, czy przypadkiem nie zaczynają ci się lekcje z arytmetyki?
– Faktycznie, dziękuję. Chyba jednak nie napiję się herbaty, Anna mogłaby się pospieszyć – rzekła, wstając ze swojego miejsca.
Seweryn westchnął, widząc, że poprawianie narzeczonej nie przyniosło skutku. Lumina szybko się z nim pożegnała, po czym ruszyła do drzwi, gdzie wpadła na wspomnianą dwórkę. Ta upuściła tacę, jednocześnie oblewając królewnę. Na ozdobnej sukni powstała ogromna plama.
– Jak śmiałaś?! Zniszczyłaś moją ulubioną suknię!
– Wyczyszczę, nawet nie będzie śladu – zapewniła dwórka.
– Lepiej, żeby tak było. Wypierzesz wszystkie moje suknie i pocerujesz, jeśli będzie trzeba! Może to cię nauczy ogłady!
– Lumino – zaczął Seweryn – nie sądzę, by to było konieczne, to zwykły wypadek. Nie zrobiła tego naumyślnie.
– Chyba to wszystko przez stres, przepraszam, Agato, znaczy Anastazjo. Pomogę ci pozbierać kawałki porcelany – stwierdziła, schylając się. Szepnęła ledwie słyszalnie, do ucha przerażonej dwórki, która starała się wszystko sprzątnąć: – To, że wstawił się za tobą mój narzeczony, nie znaczy, że unikniesz kary. Nie żartuję.
– Cudnie, że wyjaśniliśmy tę sytuację, a teraz przepraszam, drogie panie, ale muszę już iść.
Kiedy tylko zniknął za zakrętem, Lumina podniosła się z klęczek. Popchnęła, podnoszącą się dwórkę, tak że ta poleciała ponownie na podłogę. Całą sytuację widziała Damona, która właśnie wracała do komnaty po lekcji tańca. Nie czekała, od razu podbiegła do siostry i spojrzała na nią wściekła, po czym pomogła podnieść się kobiecie, która była na skraju płaczu.
– Lumino, powinnaś się wstydzić! Nie należy tak traktować ludzi – wyrzuciła z siebie.
– To, co robię, to moja prywatna sprawa. Nie wtrącaj się – wysyczała, wprost do jej ucha.
– Nie widzisz, że w ten sposób ranisz innych? – zapytała.
– Zostawcie nas same – poleciła dwórkom, które usłuchały jej polecenia. Kiedy zniknęły z jej pola widzenia, weszły do saloniku, gdzie Lumina zamknęła drzwi, po czym swój wzrok skierowała na siostrę. – Myślisz, że jesteś taka mądra? Co, siostrzyczko? Próbowałam być miła, ale widzę, że po dobroci do ciebie nie dociera. Jesteś nikim, nie masz prawa tak się do mnie odnosić. Podważasz mój autorytet.
– Nie będę stała bezczynnie, gdy ty tak traktujesz ludzi wokół siebie – odpowiedziała, krzyżując ręce na piersi.
– Jesteś tu dopiero drugi dzień i już się rządzisz, lecz nie masz żadnej władzy. Damono, jesteś dla mnie nikim i dla innych też, mogę zmienić twoje życie w koszmar, sprawić, że wrócisz do swojej nędznej chaty. Tu nie pasujesz! – rzekła, zbliżając twarz do twarzy siostry.
Ta spoglądała na nią niewzruszona. Nie raz słyszała groźby rzucane w jej kierunku, więc te nie zrobiły na niej wrażenia.
– Czcze groźby. Wiesz, na początku chciałam stąd odejść, ale wiesz, nie zrobię tego. Nie boję się ciebie. Jeszcze coś? – zapytała na końcu z uśmiechem na twarzy.
– Tak, jeszcze jedna rzecz. Jeśli zobaczę kiedyś razem z Sewerynem, to pożałujesz, że się urodziłaś. On jest mój!
– To mój przyjaciel, więc spokojnie nie zabiorę ci go, ale jeśli jest mądry, sam od ciebie odejdzie, a teraz wybacz, chciałabym odpocząć po lekcji tańca – rzekła, odwracając się do niej plecami. Na twarzy miała uśmiech satysfakcji, czuła, że zdenerwowała siostrę.
Nim zdążyła wyjść, do środka wszedł Seweryn, który spoglądał zaskoczony na obie siostry. Damona uśmiechnęła się do niego, po czym minęła go.
– Zgubiłem spinkę do mankietów – wyjaśnił, swoje wtargnięcie, ale gdy ujrzał wzburzoną twarz Luminy, zapytał: – Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakby ktoś cię zdenerwował.
– Bo jestem zdenerwowana, Damona nie szanuje mnie. Właśnie obraziła mnie przy moich dwórkach – wyjaśniła, spoglądając na narzeczonego.
– Nie przejmuj się nią. Na pewno nie miała nic złego na myśli – zapewnił.
– Jak to nie miała?! Nie byłeś przy tym, więc nie wiesz, a zresztą nieważne. Zapomnij, że coś ci powiedziałam. Muszę iść się przebrać, nauczyciel nie będzie zachwycony, gdy spóźnię się półgodziny – powiedziała, po czym minęła Seweryna. – Do zobaczenia później, kochanie – dodała, odwracając się, nim znikła całkowicie za drzwiami.
Lumina nie mogła uwierzyć, że Seweryn wziął stronę Damony. Zacisnęła usta w wąską kreskę i wbiła starannie obcięte paznokcie w gładką skórę, do tej pory nikt jej tak nie zdenerwował, jak jej siostra. Chciała, aby ta jak najszybciej zniknęła z zamku, ale wiedziała, że tym razem rodzice jej nie poprą, jeśli nie będzie ku temu przesłanek. Jedynym rozwiązaniem było zniechęcenie Damony, uczynienia jej życia koszmarem, liczyła, że ta będzie na tyle dumna, by nie zwrócić się do biologicznych rodziców o pomoc.
***
Seweryn westchnął, nie spodziewał się, że Damona i Lumina tak bardzo za sobą nie przepadają. Wyraźnie słyszał ich rozmowę, gdyż wrócił niemal natychmiast, gdy zorientował się, że zgubił spinkę do mankietu. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać pod drzwiami, ale nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, a to, co usłyszał, sprawiło, że zaczął się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie zauważył, jak bardzo wredna potrafi być jego narzeczona. Zaczął mieć wątpliwości, czy będzie dobrą królową. Dodatkowo wydawało mu się, że Lumina nazwała Damonę siostrzyczką. Chciał z kimś porozmawiać o swoich wątpliwościach, ale wcześniej postanowił znaleźć zgubę.
Dopiero pod sofą udało mu się wypatrzyć cenną pamiątkę, Od razu ją założył, nie chciał jej zgubić. Następnie skierował się do swojego wiernego przyjaciela, którego znał od dzieciństwa. Nie musiał nawet zbytnio się głowić, gdzie jest Kasper, gdyż ten zazwyczaj przesiadywał w bibliotekach, a ta zamkowa była naprawdę wspaniała.
Setki książek na półkach, stare woluminy i cisza, zakłócana jedynie przewracaniem kartek, sprawiały, że przyjaciel Seweryna myślami był w innym świecie. Właśnie czytał o historii Astonii, gdy pojawił się książę. Podskoczył zaskoczony, gdy usłyszał głos młodzieńca:
– Jesteś mi potrzebny – usłyszał.
– Dobrze, już idę, chociaż muszę przyznać, że przerwałeś mi w najciekawszym momencie – stwierdził, zamykając książkę, po czym odłożył ją na swoje miejsce. Zdjął białe rękawiczki, po czym spojrzał na Seweryna, który czekał zniecierpliwiony. – Wcześniej wyjdźmy z biblioteki, dobrze?
– Tak, tak – zgodził się Seweryn szeptem.
Razem skierowali się do wyjścia, gdy znaleźli się na korytarzu, Kasper zapytał:
– Zatem o co chodzi?
– Nie wiesz nawet, w co się wpakowałem, ale wcześniej musimy pójść w bardziej dyskretne miejsce. Nie chcę, by sprawa dotarła do niepowołanych uszu.
– O bracie! To już zaczynam się bać, ale wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.
– Wiem – odparł, idąc korytarzem prosto do swojej komnaty.
Seweryn dotrzymywał kroku chłopakowi, któremu ludzie kłaniali się na korytarzach, ten nawet nie zauważał. Przyjaciel księcia zaczynał się coraz bardziej martwić, gdyż Seweryn nie odzywał się do niego przez całą drogę. Zazwyczaj żartowali lub rozmawiali na błahe tematy, lecz tym razem ten milczał jak zaklęty. Nie odezwał się do niego, dopóki nie zamknęły się drzwi do jego pokoju.
– Żenię się z potworem – wyrzucił z siebie Seweryn.
– Czekaj, powiedz mi wszystko po kolei. Może trochę przesadzasz – zwrócił się do niego Kasper.
– Właśnie nie przesadzam. Słyszałem, jak groziła jednej dziewczynie. Nie sądziłem, że jest taka wredna.
– Przecież ci mówiłem, że ona jest okropna – odparł spokojnie Kasper – ale zapatrzony na jej urodę zignorowałeś moje dobre rady.
– Wiesz, że ojciec chce ten sojusz.
– Tak, wiem. Zdziwiłbyś się, jakie ja historie z jej udziałem słyszałem. Chcesz kilka?
– Jakim cudem je słyszałeś? – zapytał. – W bibliotece?
– Nie przebywam tylko tam, czasami wpadam do zamkowej kuchni. W każdym razie Lumina to niezłe ziółko. Na przykład kiedyś dwórka ją pociągnęła za włosy w czasie czesania, obcięła jej warkocz.
– Ty sobie żartujesz, prawda?
– Ależ skąd! Możliwe, że trochę podkoloryzowały historię, ale nie sądzę, żeby zmyśliły ją całkowicie, mówiąc szczerze. Nikt na zamku poza rodzicami Luminy jej nie lubi. Możesz mi uwierzyć – rzekł Kasper bez współczucia w głosie – ale podobno kiedyś była inna.
– A ja właśnie głupi się jej oświadczyłem! – wyznał Seweryn.
– Co? Już? Miałeś zaczekać jeszcze tydzień, by ją lepiej poznać.
– Tak, wiem, ale chciałem ją uspokoić, bo tuż przed tym ujrzała mnie z inną dziewczynę. Tylko tańczyliśmy, ale była zazdrosna. Poza tym chciałem się z nią podzielić historią pierścienia. Liczyłem, że kryształ chociaż lekko się zaczerwieni, lecz ten stał się bardziej zielony niż zwykle – wyznał. – Jak ja mam się teraz z tego wykręcić? Jeśli zerwę zaręczyny, możemy zapomnieć o sojuszu, nie darowaliby mi hańby, jakiej doznałaby Lumina po odrzuceniu.
– Nieźle wpadłeś. Muszę cię zmartwić, ale na razie nie widzę sensownego wyjścia. – Wzruszył ramionami. – Chyba musisz zaakceptować Luminę taką, jaka jest, przecież sam mówiłeś, że w miarę ją lubisz i jest dla ciebie dosyć miła.
– Ale jak ja mam żyć z kimś, kto na każdym kroku udaje?! – zapytał zrozpaczony.
Kasper przez chwilę milczał, nie wiedział, co powinien doradzić przyjacielowi i jak go pocieszyć. Musiał przyznać, że książę znalazł się w patowej sytuacji.
– Dobra, na razie nie róbmy nic z Luminą. Może wkrótce wymyślimy, co zrobić, a teraz opowiedz mi o tej dziewczynie, z którą rozmawiałeś.
– Och, to Damona, jest bardzo miła. Pomogłem jej w nauce tańca, no i właśnie Lumina chyba to widziała – rzekł.
– Czekaj! Ta zakapturzona Damona?
– Już nie nosi kaptura – odpowiedział lekko zakłopotany.
– Jak to? Ty chyba coś wiesz, prawda? – Przejrzał przyjaciela na wylot.
Seweryn potarł kark, zastanawiając się, czy zdradzić sekret Damony, co prawda Kasper nigdy go nie zawiódł, ale jednak nie był pewny, czy powinien to zrobić. W końcu dziewczyna mu zaufała, że nikomu nie powie, kim jest tak naprawdę.
– Wybacz, bracie, ale nie mogę ci nic powiedzieć. Obiecałem, a wiesz, że przysiąg się nie łamie.
– To chociaż może dasz mi wskazówkę, dlaczego nie nosi już kaptura? – zapytał z nadzieją w glosie.
– Myślę, że sam się domyślisz, gdy się jej przyjrzysz.
– To mi wskazówka, ale rozumiem. Może nas sobie przestawisz, co? – zapytał.
– Dobra, przedstawię was, a teraz wybacz mi, ale obowiązki wzywają. Postarasz się coś wymyślić, prawda?
– Dobra, wiesz, że możesz zawsze na mnie polegać, przyjacielu – odpowiedział.
Seweryn kiwnął głową z wdzięcznością, wyszedł na zewnątrz już trochę uspokojony. Mieli jeszcze trochę czasu do balu, liczył, że Kasper naprawdę coś wymyśli, inaczej marnie widział swój los.
***
Kasper zaraz po wyjściu przyjaciela postanowił trochę się przejść po zamku, a właściwie chciał zerknąć do zamkowej kuchni. Liczył, że pani Helena, jak zwykle zostawiła mu coś dobrego. Musiał przyznać, że kucharki gotowały świetnie, tego jedyną wadą było, że zaczął przybierać na wadze. Pomyślał, że powinien znowu zacząć ćwiczyć walkę, inaczej straci zupełnie formę.
Te myśli nie przeszkodziły mu jednak przed wejściem do zamkowej kuchni i zjedzeniem pysznej małej tartej z leśnymi owocami. Jedząc, przysłuchiwał się rozmowom, prowadzonymi przez kucharki, które właśnie rozmawiały o Damonie.
– Znowu się postawiła Luminie? – zapytała zdziwiona podkuchenna.
– A tak! I nie uwierzysz, dzisiaj już nie miała kaptura i chyba włosy miały inny kolor. Jestem pewna, że wczoraj widziałam u niej blond kosmyk, natomiast dzisiaj czarne włosy.
– Możne to dwie różne osoby?
– Nie! – zaprotestowała służąca. – Jestem pewna, ze to jedna osoba.
Nagle wszyscy zamilkli, gdyż do środka weszła brunetka. Spojrzała na nich zaskoczona, zastanawiając się, dlaczego tak na nią patrzą.
– Przepraszam, ze przeszkadzam, trochę zgłodniałam – powiedziała, uśmiechając się.
– Damona? Bez kaptura ciężko cię rozpoznać – rzekła Helena. – Co się stało, że go ściągnęłaś?
– Ach, wczoraj na twarzy miałam plamy, które były wynikiem żartu mojego taty. Nie chciały w ogóle zejść, na szczęście wczoraj wieczorem udało mi się je domyć – skłamała – pewnie, gdybym wam wczoraj powiedziała, chciałybyście zobaczyć, a tego bym nie chciała.
– Dobrze, że zeszły, lepiej widzieć twoją twarz, Damono. Siadaj, proszę. Za chwilę dam ci kilka moich pysznych ciastek – powiedziała z uśmiechem.
Kasper przyjrzał się dyskretnie dziewczynie, która spoczęła na krześle. Musiał przyznać, że Damona była śliczna. Uśmiechała się radośnie, obserwując uważnie ruchy kucharki. Nagle odwróciła głowę, jakby wyczuła, że ją obserwuje. Kasper niemal odskoczył zaskoczony, teraz gdy patrzyła na niego na wprost, ujrzał, o co chodziło Sewerynowi. Jej twarz wyglądała dokładnie jak Luminy, nie licząc oczu.
– Wiesz, że to nie ładnie tak się gapić? – zapytała.
– Ach, proszę mi wybaczyć, panienko. Po prostu tak pięknej kobiecie żal byłoby się nie przypatrzyć – powiedział, wstając ze swojego miejsca i podchodząc bliżej.
Damona zarumieniła się lekko, nie wiedząc, jak zareagować na komplement.
– Nie jestem przyzwyczajona do komplementów – wyznała. – Może zechcesz zdradzić mi swoje imię?
– Kasper, panienko.
– Damona – przedstawiła się, podając mu dłoń, lecz ten, zamiast ją uścisnąć, złożył pocałunek na niej.
– To dla mnie zaszczyt.
Dziewczyna speszyła się lekko, Kasper wydał jej się miły aż do przesady. Jego komplementy i gesty sprawiały, że na policzkach Damony pojawiały się czerwone rumieńce zawstydzenia.
– Proszę, kochana. Powinny ci smakować, dopiero co wyjęłam z pieca – powiedziała kucharka, kładąc przed nią talerz z ciastkami, na których widok zrobiła się głodna. – Kasprze, to nie dla ciebie – dodała, widząc rękę chłopaka polującą na jeden ze smakołyków.
– Cóż poradzę, twoja kuchnia jest znakomita, Heleno, trudno się oprzeć.
– Przestań już plewić te komplementy, skoro już zjadłeś, może mi pomożesz z obieraniem ziemniaków?
– Wiesz, właśnie się zorientowałem, że obiecałem zerknąć do kowala. Żegnam, miłe panie – powiedział, czym prędzej wychodząc z kuchni.
Wszystkie kobiety zaczęły się śmiać.
– To zawsze działa, a teraz zajadaj, a Kasperem się nie przejmuj, on już tak ma, że wszystkim damom prawi komplementy. Przyzwyczaisz się.
– Nie jestem pewna, nikt mi nie mówił tylu miłych rzeczy w ciągu kilku minut. Ach, i dziękuję za ciastka – rzekła, następnie wzięła kęs smakołyku.
Poczuła, jak kruszy się pod naciskiem jej zębów, a później rozpływa, sprawiając, że chciała jeść kolejne. Wyczuła miód, który dodawał słodyczy ciastkom, orzechy laskowe, które stanowiły idealny dodatek.
– Widzę, że ci smakują. Jak skończysz, może mi pomożesz obierać ziemniaki, para rąk do pomocy mi się przyda.
– Oczywiście, żaden problem, tylko za godzinę mam lekcję historii niestety.
– Ktoś tu nie lubi się uczyć?
– Oj tak, jeśli uważam, że niektóre rzeczy są nieprzydatne, to zupełnie nie potrafię się na nich skoncentrować, niestety.
– Każdy tak ma, ale możesz mi uwierzyć, że hrabina Staros potrafi mówić naprawdę ciekawie. Nie sposób się nie zainteresować – zapewniła Helena.
Hejka, Słodziaki! Więcej Luminy, no i chyba trochę milsza była... no przynajmniej dla Seweryna ;P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro