Rozdział*11
Damona nie wiedziała, jak na to zareagować, ale im dłużej rozmawiała z Sewerynem, tym coraz bardziej ją martwiła jego dociekliwość. Nie chciała, żeby poznał o niej całą prawdę.
Damona odwróciła się, by spojrzeć na sylwetkę oddalającego się młodzieńca. Weszła do pokoju. Chciała sprawdzić, czy suknia została przyniesiona. Właśnie miała zadzwonić po służącą, gdy ujrzała znajomą twarz w lustrze. Nie jej własną, lecz Morgany. Zaparowała lustro i napisała: Przyjdź do mnie. Chwilę trwało nim Damona przeczytała odwrócone litery. Pokręciła głową. Jej babcia jednak nie zamierzała odpuścić, dopisała: To ważne.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Do geografii miała jeszcze kwadrans, więc zdążyłaby jeszcze odwiedzić kobietę. Ciekawiło ją, dlaczego babcia chce się z nią spotkać. Kiwnęła głową i wyszła z komnaty, skierowała się wprost do drzwi. Ku swojemu zdziwieniu trafiła do nich bez problemu, lecz pojawił się kłopot, gdyż na jej drodze stanęli rycerze, którzy strzegli wejścia do komnaty kobiety. Damona zastanawiała się, co powinna zrobić, kiedy nagle ujrzała dwa ciemne cienie, które wysunęły się spod drzwi. Ku swojemu zdziwieniu te wniknęły do uszu mężczyzn, tak że opadli na podłogę uśpieni.
Damona zrozumiała, że to Morgana unieszkodliwiła strażników, umożliwiła jej tym samym wejście do komnaty. Niepewnie minęła ciała mężczyzn, po czym otworzyła drzwi kluczem, który znalazła u jednego ze strażników. Wkroczyła już do znanego pomieszczenia.
– Przyszłaś. Całe szczęście! Damono, chwila gdy uwolni się twoja moc, zbliża się coraz bardziej, czuję to – zaczęła dramatycznym głosem. – Kiedy tu przybyłaś, energia była dużo niższa, lecz dzisiaj gwałtownie wzrosła. Musisz jak najszybciej opuścić zamek, chociaż na kilka dni... myślałam, że zdążę się czegokolwiek nauczyć, nim do tego dojdzie, ale czasu jest zbyt mało.
– Jak to? Myślałam, że mam jeszcze czas.
– Też tak sądziłam, ale z nieznanych mi przyczyn twoja moc dzisiaj gwałtownie wzrosła. Czuję, jak chce się uwolnić, wkrótce sama to odczujesz, ale wtedy może być już za późno. Musisz opuścić zamek, by nie stanowić zagrożenia dla ludzi.
Damona nerwowo przegryzła wargę, dalej nie wiedziała, czy wierzyć starej kobiecie, ale widziała w oczach babci strach i troskę.
– Tylko, co ja powiem Galonowi, pomyśli, że uciekłam. Będą mnie szukać, jeśli odejdę bez słowa.
– Możesz mu powiedzieć... Zrozumie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale to najlepsze wyjście. W ten sposób ochronisz innych, a ja pojadę z tobą.
– Ale przecież mówiłaś, że jesteś tu zamknięta – wyraziła swoją wątpliwość.
– I tak, i nie. To bardziej skomplikowane.
– Wcale nie, to jest całkiem proste albo jest się zamkniętym, albo nie. Nie ma nic pomiędzy – zaprotestowała dziewczyna, krzyżując ręce na piersi.
– Damono, ja ci wszystko wytłumaczę. Inni myślą, że jestem zamknięta, ale gdybym chciała, mogłabym bez większego problemu uciec, ale nie chciałam tego robić, bo wiedziałam, że gdy wrócisz, będziesz mnie potrzebować.
– Ja... muszę to przemyśleć – stwierdziła ostrożnie.
– Ja chcę tylko twojego dobra, Damono.
– Co tu się dzieje? – usłyszały znajomy głos królowej. – Damona? Co tu robisz?
Dziewczyna spojrzała na kobietę, która dumnym krokiem weszła do środka.
– Chciałam porozmawiać z babcią.
– Niech zgadnę! Mówiła, że powinnaś wyjechać, by nikogo nie skrzywdzisz, gdy twoja moc się uwolni. Powinnam domyślić się wcześniej, kiedy zauważyłam niezamkniętą kłódkę. Myślałam, że to moje roztargnienie, lecz to musiałaś być ty.
– Tak, masz rację we wszystkim. O co chodzi?
– Chciała sprawić, byś zasmakowała w magii, specjalnie pragnęła, abyś była daleko, żebym nie mogła ci pomóc. Nie wspomniała o innym rozwiązaniu, które by cię ochroniło.
– Nie ochroniło, tylko pozbawiło tego wspaniałego daru! – zaprotestowała Morgana.
– A powiedziałaś jej o ryzyku niekontrolowanego wypływu magii? Powiedziałaś jej o tym, że może umrzeć?
– To prawda? – zapytała dziewczyna.
– Ja bym ci pomogła. Ochroniłabym cię.
– Co to za rozwiązanie? – zwróciła się do królowej.
– Kryształ mocy, on by cię chronił, sprawiał, że twoja moc, by się nie uwolniła. Byłabyś bezpieczna. Jednak moja matka nie chce ci go dać.
Damona patrzyła raz na jedną, raz na drugą kobietę.
– To nie rozwiązanie! To tylko by oddaliło w czasie wybuch, a wtedy byłby jeszcze gorszy. Anastazjo, nie można igrać z mocą, a kryształ przechowuje tylko jej część... Jak się go dłużej używa, to staje się jak narkotyk... trudno go odstawić.
– A z magią tak niby nie jest? Wciąż chcecie więcej. – Patrzyła na matkę, a później swój wzrok skierowała na zszokowaną dziewczynę. – Damono, zdobędę dla ciebie kryształ mocy. Dzięki temu będziesz mogła żyć normalnie.
– Damono, proszę cię, przemyśl moją propozycję.
– Przemyślę obie wasze sugestie, ale to ja zdecyduję, co jest dla mnie lepsze.
– Naprawdę nie masz wiele czasu – przypomniała starsza kobieta.
Damona kiwnęła głową. Po raz kolejny w ciągu tych dwóch dni poczuła się zagubiona. Dalej z trudem wierzyła, że jest obdarzona mocą. Jednak to sprawiało, że przybywały kolejne kłopoty i decyzje, z którymi nie wiedziała, czy sobie poradzi. Westchnęła.
Przez całą sytuację zapomniała zupełnie o geografii. W końcu uznała, że i tak nie da rady się skupić na nazwach krajów czy hrabstw, więc zamiast pójść na lekcję, skierowała się do ogrodu. Liczyła, że tata jej to wybaczy. Podeszła do ławeczki pod wierzbą płaczącą. Przejechała dłonią po gładkiej powierzchni drewna i spojrzała na gałęzie, pomiędzy którymi widziała zachmurzone niebo. Miała wiele rzeczy do przemyślenia.
Na początku skupiła się na najbardziej pilnej sprawie, a mianowicie decyzji odnośnie mocy, której dalej w sobie nie czuła. Musiała przyznać, że kusiło ją, by stać się Cieniowładczynią, ale powstrzymywało ją ryzyko związane z wybuchem mocy. Pamiętała, że klejnot mocy tylko by go oddalił, więc również nie był najlepszą opcją. Jednak na myśl, że musiałaby na kilka dni opuścić zamek i udać się w odosobnione miejsce z praktycznie nieznaną osobą, czuła niepokój. Zdawała sobie sprawę, że lepiej, żeby Galona przy niej nie było. Nie chciała zrobić mu krzywdy.
Dodatkowo jej wyjazd, rozwiązałby przynajmniej chwilowo problem z ukrywaniem, że jest córką króla i to z prawego łoża. Spojrzała w niebo, jakby liczyła, że na nim znajdzie odpowiedzi.
– Tu jesteś – usłyszała znajomy głos taty.
Spojrzała na Galona, który usiadł tuż obok niej. Wiedziała, że teraz będzie milczał, zawsze to robił, gdy wiedział, że coś ją trapi. Nigdy nie dawała rady siedzieć w milczeniu przez dłuższą chwilę.
– Ja muszę ci coś powiedzieć. Ja wiem, że to głupio zabrzmi, ale... pamiętasz, jak ci mówiłam, że jestem Cieniowładczynią, a ty zaprzeczałeś?
– Doskonale to pamiętam – stwierdził.
– Faktycznie nią jestem, ale moja moc się nie ujawniła, ale to trochę bardziej skomplikowane – zaczęła, po czym opowiedziała wszystko tacie. Mówiła o pierwszym spotkaniu z Morganą i poznaniu prawdy, a także o dzisiejszym spotkaniu.
– Ja wiedziałem o tym, ale nie mogłem ci powiedzieć prawdy. Pamiętasz herbatę, którą robiłem ci każdego ranka? – Niepewnie kiwnęła głową. – Ona powstrzymywała twoją moc przez te wszystkie lata. Gdyby nie ona, musiałbym dać ci kryształ mocy, a nie chciałem pozbawiać cię tego daru.
– Ale jak to wiedziałeś? Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?
– Gdybym ci powiedział, nie dałabyś mi spokoju, chciałabyś nauczyć magii, ale ja jej nie znam, podobnie jak inni ludzie. Tylko tutaj żyje osoba, która byłaby w stanie cię jej nauczyć, twoja babcia Morgana, no i jeszcze poza granicami Astonii, ale nie tam, gdzie mieszkaliśmy.
– Ale, nawet gdy tu wróciliśmy, nie powiedziałeś mi o tym.
– Bo nie chciałem, żeby cię to przerosło. Nowa rodzina, nowy dom, a także nauka... To już jest dużo. Chciałem, żebyś wcześniej się przyzwyczaiła do nowej sytuacji. Widzę, jak ciężko ci jest.
– Czyli gdybym dalej piła tę herbatę, to byłabym w stanie jeszcze oddalić wybuch mocy.
– Już nie, jej efekt znacznie osłabł przez te wszystkie lata, właściwie już nie działa, więc dobrze się stało, że wróciliśmy.
– Szkoda, liczyłam, że dam radę to przesunąć w czasie, ale bez korzystania z klejnotu mocy. I miałeś rację... to mnie przerasta – wyznała, kładąc głowę na ramieniu taty.
– Spokojnie, razem damy radę.
– Tak w ogóle skąd wiedziałeś o herbacie?
– Twoja babcia tuż przed wyjazdem mi ją podarowała, przez lata musiałem nieźle się natrudzić, by znaleźć odpornik srebrnolistny, ale zawsze dawałem radę. – Zamilkł. – Gdyby nie królowa i jej protesty, pewnie Morgana by z nami pojechała. Rozumiałaby cię lepiej niż ja. – Spojrzał na Damonę.
Dziewczyna pokręciła głową.
– Ty mnie rozumiesz. Znasz mnie najlepiej, ale Morgana wie więcej o takich jak ja. Chciałabym się dowiedzieć więcej o Cieniowładcach.
– Nie wątpię, a co z mocą. Chcesz ją zachować i rozwijać?
– Tak, skoro jest częścią mnie, to należy ją zaakceptować. Królowa nie będzie zbyt szczęśliwa z tego powodu.
– Ważne, żebyś ty była szczęśliwa.
Damona uśmiechnęła się do taty.
– Kocham cię, tato, ale nie miej więcej przede mną żadnych tajemnic.
Popatrzyła na ojca. Miała dość sekretów, ale rozumiała, dlaczego tyle przed nią ukrywał.
– To już była ostatnia, zapewniam. – Uniósł prawą rękę, a drugą położył na sercu.
Damona uśmiechnęła się lekko. Poczuła ulgę. Potrzebowała tej rozmowy, chociaż wcześniej o tym nie wiedziała. Czuła, że ma wsparcie w tacie, który starał się, jak mógł, by ułatwić jej trudną sytuację.
– Powiem Morganie.
– A ja porozmawiam z królem.
– Dziękuję, tato. Żałuję, że nie możesz ze mną pojechać.
– Morgana z tobą pojedzie, a nawet i bez niej byś sobie poradziła, jestem tego pewien.
Damona wstała z ławki i ruszyła do swojej babci. Trochę się martwiła reakcją królowej, ale uznała, że będzie musiała to zaakceptować. Z tą myślą przemierzała kolejne korytarze. Ludzie kiwali jej głową na przywitanie, a ona odpowiadała tym samym, aż doszła do właściwie nieuczęszczanej części zamku, gdzie mieszkała królowa matka, ale również Morgana. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę przy ścianie, po czym wychyliła się, by sprawdzić, czy strażnicy dalej śpią. Ci jednak już się obudzili.
Żałowała, że nie ma kogo poprosić o odwrócenie ich uwagi. Uznała, że będzie musiała jednak skłamać, by strażnicy ruszyli ze swoich miejsc. Wiedziała, że kłamstwo nie da jej wiele czasu na rozmowę z babcią.
– Pomocy! – krzyknęła. – Straż! Jak dobrze, że jesteście! Musicie ich powstrzymać, oni się pozabijają!
– Powiedz, co dokładnie się dzieje!
– Tam – wskazała ręką w prawą stronę – walczą ze sobą. Nie umiałam ich powstrzymać.
Oparła się o ścianę i powachlowała się dłonią, jakby było jej słabo.
Jeden ze strażników ruszył we wskazanym kierunku, ale drugi pozostał na swoim posterunku.
– Wszystko dobrze?
– Słabo mi, to chyba przez te emocje – wyszeptała.
– Usiądź, na pewno za chwilę ci przejdzie.
Damona postanowiła udać omdlenie. Dziewczyna opadła bezwładnie na podłogę, usiłowała się nie skrzywić, gdy jej ramię przeszył ból.
Strażnik klęknął przy niej. Potrząsnął nią, lecz to nie przyniosło skutku. Wstał i pędem ruszył po medyka. Kiedy zniknął za zakrętem, dziewczyna weszła do komnaty Morgany.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko.
– Podjęłaś decyzję?
– Tak, chcę się uczyć magii, pani Morgano.
– Mówiłam, że możesz mi mówić babciu.
– Jeszcze na to za wcześnie, muszę iść, będę czekać na ciebie o świcie w ogrodzie – poinformowała ją.
Morgana kiwnęła głową.
Damona wyszła z komnaty, po czym biegiem oddaliła się, wiedząc, że za chwilę mogą wrócić strażnicy, a nie chciała ich spotkać. Dopiero kiedy pokonała dwa zakręty, poczuła się bezpiecznie. Zwolniła i skierowała się wprost do swojej komnaty, chcąc się spakować na podróż. Dalej miała problem z uwierzeniem, że to się dzieje. Ledwie wróciła do ludzi, którzy nazywali się jej rodzicami, a już wyjeżdża z babcią, by nikomu nie zrobić krzywdy.
***
Galon zapukał do gabinetu przyjaciela.
– Proszę – usłyszał znajomy głos. Wszedł do środka. – Galon? Coś się stało?
– Obawiam się, że nie mam dla ciebie dobrej wiadomości.
– Damonie coś się stało? – zapytał, zakładając najgorsze.
Galon pokręcił przecząco głową.
– Nie, z nią wszystko jest dobrze. Jednak musi wyjechać na kilka dni.
– Dlaczego? – zapytał, choć w głębi ducha znał odpowiedź.
– Zdecydowała, ona chce się magii uczyć.
– Bałem się, że to powiesz, Galonie. Jest tego pewna? – zapytał z nadzieją. – I jakim cudem się dowiedziała?
Oparł ręce na biurku i spojrzał na Galona.
– Tak, jest, a dowiedziała się przez swoją ciekawość.
Władca kiwnął głową i delikatnie pomasował swoje czoło. Spojrzał na swojego przyjaciela, który patrzył na niego z wyczekiwaniem.
– Może to i lepiej, tylko będziemy musieli wymyślić powód jej wyjazdu, inaczej może wydać się to podejrzane. Masz brata, Ed... Edvisa, o ile dobrze pamiętam?
– Tak, zgadza się.
– Zrobimy tak, ty również wyjedziesz, będzie wyglądało, że jedziecie razem. W kuchni powiesz, że jedziesz z córką w odwiedziny do brata, a tymczasem ty pojedziesz na granicę. Potrzebuję tam zaufanego człowieka, który wybada sytuację z Cieniowładcami.
– A co tam się dzieje?
– Moi ludzie donoszą mi niepokojące wieści, że Cieniowładcy porywają dzieci, ale nikt nie wie dlaczego, a podejrzewam, że musi być jakiś powód. Ludzie zaczynają się tam buntować, bo uważają, że nic z tym nie robię. Rozpowiadają, że na pewno składają z nich krwawe ofiary demonom lub pożywiają się ich krwią. – Przerwał na moment. – Nie sądzę, żeby to była prawda. Przez wieki historie o nich stawały się bardziej okrutne, gdyby nie to że moja żona pochodzi od Cieniowładców, to też dalej bym w to wierzył.
Galon kiwnął głową, znał dobrze Anastazję, a jako przyjaciel króla doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Właściwie powiedzieli mu to przed oddaniem Damony pod jego opiekę, nigdy nie domyślił się, że Anastazja pochodzi od Cieniowładców. Wyjaśnili mu wtedy, że nie wszyscy mają wśród nich czerwone oczy i zdolność do magii.
– Cóż, gdybym nie znał Damony i Morgany też bym wierzył, że to demony w ludzkiej postaci.
– Właśnie dlatego to ty musisz tam pojechać, obiektywnie spojrzysz na sytuację.
– Ma to sens, poinformuję Damonę o naszym planie.
– Wolałbym nie, nie chciałbym, żeby wiedziała o sytuacji na granicy.
Galon pokręcił głową.
– Już wystarczająco dużo razy ją okłamywałem, nie chcę, tego robić po raz kolejny. W końcu może mi tego nie wybaczyć. Zaufanie to dla niej ważna rzecz, a do mnie zaczęła je tracić, a jego nie da się łatwo odbudować.
– Nie sądziłem, że to będzie taki kłopot. Galonie, zrób, co uważasz za słuszne. Ty ją znasz dłużej ode mnie – rzekł ze smutkiem. – Żałuję, że nie znalazłem wtedy innego rozwiązania.
– Nie warto myśleć, co by było gdyby. Musimy żyć dalej. Radziłby ci, się z nią pożegnać przed wyjazdem.
– Chyba masz rację. Chodźmy do niej.
– Tylko ty, Wasza Wysokość.
Władca kiwnął głową, spojrzał na wychodzącego Galona. Patrzył na zamknięte drzwi, próbując zebrać się w sobie, by pójść do córki.
***
Królowa ujrzała Galona, który wychodził z gabinetu jej męża. Nie czekała, weszła do środka. Król właśnie wstawał od biurka.
– Dowiedziałam się od pokojówki, że Damona się pakuje. Nie możemy jej pozwolić wyjechać, kochanie – przeszła od razu do rzeczy, a jej głos drżał od emocji.
– Wiem o tym. I wręcz przeciwnie, musimy jej na to pozwolić.
– Jak możesz tak mówić? Ona może zginąć! – podniosła delikatnie głos.
– Podjęła decyzję, należy ją uszanować. Ona nie jest małą dziewczynką. Wiem, że straciłaś siostrę przez magię, ale nie możesz myśleć, że Damona skończy jak ona.
– Ty też jesteś przeciwko mnie? Jak możesz, Henryku?
– Skoro tak bardzo chcesz, żeby zrezygnowała z mocy, to dlaczego nie opowiedziałaś jej, co zrobiła Mariola? Anastazjo, ona potrafi o sobie decydować.
Kobieta spojrzała na niego, a w jej oczach zalśniły łzy. W sercu zakuł ją ból, gdy pomyślała o Marioli, która tak naprawdę zginęła przez nią i przez zazdrość o magię. Nie chciała, żeby córka poznała całą prawdę. Gdyby nie magia, ona by żyła – pomyślała, starając się odgonić od siebie poczucie winy.
– Ja się boję, że historia się powtórzy. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby Damona lub Lumina zginęły.
– Magia nie jest czymś złym, kochanie – rzekł, tuląc żonę. Pogładził ją delikatnie po włosach.
– Ja tak za nią tęsknię. – Zapłakała. Po jej policzkach płynęły słone łzy, które wsiąkały w materiał płaszcza jej męża. – Nie powinna się dla mnie poświęcać.
– Nie możesz tak mówić. Kochanie... wiem, że powrót Damony na nowo otworzył stare rany, ale ona nie skończy jak Mariola.
– Ona jest taka do niej podobna. Ma takie same oczy i wyraz twarzy jak ona, gdy się złości.
– Wiem, wiem... Ale musisz jej pozwolić podejmować własne decyzje, będziemy na nią uważać. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
– Boję się o nią i Luminę.
– Ja też, kochanie, ja też. – Zamilkł na chwilę. – Odprowadzę cię do komnaty, musisz odpocząć.
– Nic mi nie jest – zaprotestowała.
– Jak zawsze! – mruknął, po czym spokojniejszym tonem dodał: – Ostatnio wiele się działo, nie tylko dla naszych córek to ciężki czas, więc nie protestuj.
Kiwnęła głową, po czym pozwoliła się prowadzić do swojej komnaty. Trzymała silne męskie ramię, ciesząc się, że to właśnie ją wybrał. Pamiętała, że jego ojciec nie był zbyt szczęśliwy z wyboru syna, ale musiał to zaakceptować. Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie pierwszego spaceru po zamku, ludzie dziwili się, widząc ją z królem. Pamiętała przyciszone szepty i ciekawskie spojrzenia, ale to nie było dla niej ważne. Liczyło się szczęście jej i Henryka.
– Znam to spojrzenie – szepnął.
– Jakie? – zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź.
– Rozmarzone, uwielbiam, gdy nim na mnie patrzysz – rzekł, otwierając drzwi do komnaty królowej. – Kocham cię, nie martw się, wszystko się ułoży – zapewnił i, nim jego żona zdążyła zaprotestować, zamknął jej usta pocałunkiem. Ich wargi tańczyły ze sobą, a oddechy mieszały się, sprawiając, że serca zabiły wspólnym rytmem. Król delikatnie pogładził plecy kobiety, nim odsunął się i uśmiechnął się do żony.
– Muszę iść, odpocznij – rzekł, wychodząc z komnaty.
Hejka, Słodziaki!
Przyznaję, sporo się tu działo ;) Mam nadzieję, że akcja nie leci za szybko. Wiem, że mam z tym problem, ale trudno to zwalczyć :D Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro