Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14



Gdy wstałam byłam sama w moim pokoju. Gdzie on się podział?

Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Umyłam twarz po czym zeszłam by zjeść jakieś śniadanie.
W międzyczasie napisałam do mężczyzny z którym spałam zeszłej nocy jak to się stało że uciekł.

Wsypałam płatki do miski i zalałam je mlekiem. Usiadłam przy wyspie kuchennej i w ciszy mieszałam łyżką w mleku.

Byłam zawiedziona?
Cokolwiek to było, nie wróżyło to nic dobrego. Aaron nie był typem człowieka dla mnie. Moja naiwność poprzedniej nocy wzięła nade mną górę.

Diabeł
To był błąd. Zapomnij o tym.

Pomrugałam kilka razy by się upewnić, że on to naprawdę napisał. Niedowierzałam.
Co on sobie wyobrażał?

Zirytowana jego zachowaniem szybko znalazłam się w moim pokoju ubierając strój sportowy.
Zgarnęłam moje słuchawki i w przypływie złości ruszyłam biegać do lasu.

Co za kretyn!
Za kogo on się ma?

Nabuzowana dobiegłam aż do jeziora w lesie. Jezioro było z 7 kilometrów od mojego domu, rzadko tam się zapuszczałam.
Usiadłam na drewniany pomost który był już dość stary lecz stabilny by po nich chodzić. Zaczęłam gapić się na wszystko dookoła, totalny spokój. Zero cywilizacji, tylko ja i natura.

- Ładnie to się zapuszczać samej w takie miejsca?- z prędkością światła wstałam i obróciłam się w stronę męskiego głosu- To niebezpieczne- mężczyzna około 30 uśmiechnął się w zadziorny sposób

- Rzadko tu przychodzę, właściwie to już wracam- starałam się nie brzmieć jak przestraszone dziecko ale perfidny uśmiech tego człowieka napawał mnie przerażeniem.

- Oj przestań, nie musisz się mnie bać

- Nie boje, po prostu już wracam do domu- rzuciłam zgrabnie omijając faceta

- Nie pamiętasz mnie?- mruknął stojąc tyłem do mnie

Zmarszczyłam brwi i próbowałam sobie przypomnieć czy kojarzę go. Nic, pustka

- Sklep? ten las?- otworzyłam szerzej oczy gdy przypomniał mi skąd powinnam go znać

- Czego chcesz? Myślałam że dałeś mi spokój

- Dałem, ale wczoraj widziałem cie sarenko u boku mojego wroga. Szkoda by było gdyby coś ci się stało zapewne- przełknęłam głośno ślinę i w mgnieniu oka zaczęłam biec w stronę domu.- Ej!- jego krzyk echem odbijał się w mojej głowie

Uciekaj Clo, uciekaj szybciej- pomyślałam

Po kilku minutach poczułam uścisk na moim ramieniu, mężczyzna rzucił mnie na ziemie. Spanikowana nie wiedziałam co zrobić, z przerażeniem patrzyłam w jego lodowate oczy.

- Nie zrobie ci nic poważnego bambi- uśmiechnął się po czym wyciągnął scyzoryk- mała rysa, nawet blizny nie będzie. Przekaż temu diabelskiemu szczylowi, że mamy do załatwienia tamten wyścig.

- Zostaw mnie- szepnęłam, obraz mi się zamazywał przez rozlane łzy i nagle poczułam ból ostrza na swoim policzku

- Leciutkie draśnięcie- zaśmiał się po czym po prostu wstał- A bym zapomniał- uradowany uśmiechnął się szeroko i z całej siły kopnął mnie w żebra- Byłoby za pięknie gdybym tak cię opuścił bez tego prawda?

Zwijałam się z bólu, łzy paliły ranę na poliku, podsunęłam się do drzewa i oparłam o nie plecy. Wpadłam w napad paniki, dusiłam się ledwo mogłam złapać powietrze. Potworny ból klatki piersiowej w cale nie pomagał.
Zaczęłam mniej kontaktować ze światem, straciłam kontrolę nad tym co robie.

****

Obudziłam się w tym samym miejscu w którym straciłam przytomność.
Spojrzałam na swój telefon i od razu w aparacie przejrzałam swoją twarz, dość długa rana szpeciła mój policzek, nie była głęboka, ale wątpiłam w to czy nie pozostawi śladu.

Powoli wstałam podpierając się drzewa. Zaczęłam powoli iść w stronę domu. Droga zajęła mi sporo dłużej niż powinna. Gdy zaczęło być szaro pojawiłam się przed bramą, nacisnęłam przycisk i weszłam do środka.

Ominęłam zgrabnie salon i zamknęłam się w swoim pokoju. Wzięłam swój telefon do ręki i sprawdziłam wszelkie wiadomości jakie dostałam

Maddie
Wychodzimy wieczorem?

Shawn
Wracaj na obiad

Diabeł
Czemu milczysz?

odpisałam Maddie, że źle się czuje, olałam czarnowłosego a do brata przeszłam się osobiście.

Zapukałam do jego drzwi i poczekałam aż mi otworzy.
Po chwili chłopak stanął przede mną i spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha.

- Co ci się stało Chloe!? Kto ci to zrobił?- spanikowany wziął moję twarz w swoje dłonie i dokładnie obejrzał- Kto to zrobił Clo?- wyraźnie zdenerwowany posadził mnie na swoim łóżku i patrzył wyczekująco

- Nie wiem Shawn.. ja tylko poszłam biegać a on tam się zjawił, ja nie wiem. On myślał że Diabeł jest moim chłopakiem nie wiem- rozpłakałam się patrząc na swoje dłonie

- Jaki on?- mimo wściekłości Shawn starał się zachować zimną krew- Coś jeszcze ci zrobił?

Powoli pokiwałam głową i podniosłam koszulkę w miejscu gdzie mężczyzna mnie kopnął. Widniał tam ogromny siniak.

- Matko Boska- brunet złapał się za włosy i pociągnął za ich końce- Jedziemy do lekarza

*

Dwadzieścia minut później siedziałam w gabinecie prywatnego lekarza, którego Shawn załatwił.
Mężczyzna zbadał mnie i na całe szczęście uznał, że nie mam połamanych żeber. Odkaził moją ranę na policzku i byłam gotowa do wyjścia.

Od Shawna dowiedziałam się, że rodziców nie będzie przez kilka dni w domu przez jakieś sprawy biznesowe. Cieszyło mnie to, przynajmniej nie zobaczą mojego stanu.

- Chcesz coś zjeść?

- Zjadłabym tylko burgera- spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, chłopak wymiękł i podjechaliśmy do jakiegoś baru by zjeść burgery.

Diabeł
Czekam na ciebie pod lasem

Zakrztusiłam się jedzeniem czytając to. Szybko zostawiłam połowę burgera mówiąc, że się najadłam i spakowałam się do auta. Shawn nie wypytywał, wyglądał jakby też się gdzieś spieszył.

- Nie wychodź nigdzie z domu okej? Wrócę w nocy, alarmy włączone i kamery też. Nie bój się o nic.- Shawn zamknął bramę zaraz po tym jak przekroczyłam jej próg i odjechał

Napisałam do czarnowłosego by jechał do domu i weszłam do pokoju. Z okna mogłam dostrzec, że jego auto nadal stało pod lasem.

Dźwięk dzwoniącego telefonu przyprawił mnie o dreszcze. Odebrałam dobrze znany mi numer, ale nie odezwałam się pierwsza.

- Otwórz furtkę- jego głos sprawił, że zacisnęłam usta w wąską linie- Teraz.

Nie znoszący sprzeciwu ton zadziałał na mnie od razu. Jak na rozkaz poszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam furtkę dla Diabła.

Nie fatygowałam się by otworzyć drzwi wejściowe, był zbyt szybki i sam to zrobił. Wściekłość biła od niego na kilometr.

- Czemu się nie odzywasz do mnie?- z wyrzutem spojrzał na mnie

Stanął jak wryty patrząc w miejsce rany. Widziałam jego zaciskające się pięści i szczękę. Podszedł do mnie tak blisko, że mogłam zaciągnąć się jego zapachem.

Mięta i cytrusy. Piękny

- Co to do cholery jasnej jest?- powiedział.. nie! on tego nie powiedział on to wywarczał swoim zachrypniętym głosem- Kto ci to kurwa zrobił?

- Jeden z nieprzyjemnych ludzi- spojrzałam w inną stronę, wszędzie byleby nie w jego oczy, które teraz mogłyby mordować- Mówił coś o jakimś wyścigu.

- Kurwa..- syknął po czym podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Syknęłam z bólu i odskoczyłam od niego, kilka łez poleciało po moich policzkach- Co sie..- nie dokończył tylko podniósł moją koszulkę do góry- Kurwa mać

- Spokojnie to nie złamane, tylko siniak- lekko się uśmiechnęłam by nie denerwować go bardziej niż już był

- Tylko siniak? Mała spójrz jak ty wyglądasz. Zabije go- spojrzał mi w oczy i nagle poczułam jak mnie podnosi

- Co robisz? Jestem ciężka- poklepałam go po ramieniu by mnie puścił jednak ten totalnie ignorował moje prośby

Co się dzieje..?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro