12
- Gdzie on jest?- spytałam cicho
To był dzień w którym miałam wrócić do domu, czekaliśmy w umówionym miejscu na mojego brata, jednak ten się spóźniał.
- Nie wiem, czekamy.- Aaron od dwóch dni nie chciał ze mną rozmawiać- Jak wrócisz do domu zacznij na siebie uważać. Nieprzyjemni ludzie mają cię na oku.
- Jacy nieprzyjemni ludzie?
- Napewno pamiętasz tych trzech facetów z leśnego parkingu blisko twojego domu. Oni są nieprzyjemnymi ludźmi, zwykłe hieny, ale dla ciebie mogą być niebezpieczni.
- Kim oni są?
- Zwykli złodzieje, jednak coraz częściej napadają na kobiety. Nie rób nic by zwrócić ich uwagę bardziej niż już to zrobiłaś.
Przełknęłam ślinę i wlepiłam swoje spojrzenie w postawnego mężczyznę. Zastanawiałam się czemu mi to mówi, czemu nie ma tego po prostu gdzieś.
- Nie będę cie już chronił.- zmierzył mnie lodowatym wzrokiem i rzucił mi mój telefon- Masz tam mój numer. Dam ci 3 szanse by zadzwonić do mnie gdy naprawdę będziesz mnie potrzebowała. Swojemu bratu nie mówisz o mnie nic. Zrozumiano?
- Tak- wysiliłam się na lekki uśmiech
Naglę usłyszałam ryk samochodu. Z daleka rozpoznałam auto mojego brata. Z piskiem zatrzymał się obok nas. Od razu rzuciłam się w jego ramiona
- Boże mała, nic ci nie zrobił?- Shawn dokładnie obejrzał moją twarz- Tak bardzo tęskniłem
- Nic mi nie zrobił, wszystko w porządku. Jedźmy już- powiedziałam wymijająco mimo, że bardzo cieszyłam się z powrotu do domu.
Rzuciłam Aaronowi ostatnie spojrzenie przez szybę. Stał tam nie wzruszony. Nasze spojrzenia na chwilkę się zablokowały po czym po prostu odwrócił się i wsiadł do własnego auta.
- Mów wszystko co się działo
Droga do domu minęła na odpowiadaniu bratu na jego durne pytania o rzeczach niestworzonych.
Shawn naprawdę chyba myślał że diabeł będzie mnie gwałcił kilkadziesiąt razy dziennie.
- Czyli po prostu byłaś na wakacjach?
- Tak Shawn- westchnęłam wiedząc, że musze rodzicom opowiedzieć fałszywą wersję wydarzeń
Wieczorem w końcu znalazłam się w swoim pokoju, godziny przesłuchań wykończyły mnie do tego stopnia, że marzyłam jedynie o odrobinie snu.
Leżąc wygodnie z swoim łóżku myślałam tylko o tym, że jego było wygodniejsze niż moje.
Jego ubrania były wygodniejsze niż moje własne.
Uśmiechnęłam się niemrawo przypominając sobie o tym, że w swoim plecaku mam jego bokserki i koszulkę.
Poczułam wibracje mojego telefonu na poduszce obok, spojrzałam na wyświetlacz. Dziwne uczucie pojawiło się w moim sercu gdy przeczytałam wiadomość od niego
Diabeł
Zjadłbym te pancakes teraz.
Ja
Zostawiłam przepis z szafce gdzie mąka.
Czy to możliwe, że tęsknił?
Niee Chloe to najgłupsze co można pomyśleć.
Położyłam telefon obok, jednak po chwili znowu spojrzałam na wyświetlacz
Diabeł
Spójrz przez okno
Wstałam z łóżka z prędkością światła, zobaczyłam pod lasem zaparkowane czarne auto. A on opierał się o nie jak gdyby nigdy nic.
Ja
Co tu robisz?
Diabeł
Ares może lubi nocne spacery:)
Uśmiechnęłam się lekko, ubrałam bluzę i leginsy. Po cichu opuściłam dom bez psa, to oczywiste, że pies śpi o tej godzinie.
- Czemu tu jesteś diable?
- A ty czemu nie masz ze sobą psa?
- Ares nie lubi nocnych spacerów- powiedziałam zgryźliwie zanim zdążyłam ugryźć się w język
- Więc po co wyszłaś z domu?
- Bo ja lubię nocne przejażdżki a ty masz auto i jest noc- uśmiechnęłam się
Aaron spojrzał mi głęboko w oczy i wyprostował się. Podszedł kilka kroków w moją stronę sprawiając, że dzieliło nas kilkanaście centymetrów.
- W moim domu jest teraz pusto
- A mój materac nie jest tak wygodny i wole twoje bokserki od mojej fancy piżamy- spuściłam wzrok nie wiedząc co się dzieje i czemu to sobie mówimy
Jego ręka powędrowała w moje włosy, delikatnie masował moją głowę i przybliżył się jeszcze bardziej. Moje serce biło szybciej niż normalnie, próbowałam powstrzymać się by nie westchnąć. To wszystko było tak miłe mimo tego, że to diabeł.
- Czemu to robisz?- mruknął cicho w moją stronę
- Co robię?
- Sprawiasz, że czuje rzeczy których od dawna nie powinienem czuć.
- Oh..- szepnęłam patrząc mu w oczy- Może powinieneś tylko się przed tym bronisz.
Nie usłyszałam odpowiedzi, mężczyzna zdecydowanym ruchem puścił moje włosy i bez słowa wsiadł do auta.
Usłyszałam jedynie krótkie ,,wróć do domu,, i już go nie było.
Czułam zawód? niedosyt?
CZEMU DO CHOLERY CHCIAŁAM BY COŚ INNEGO SIĘ STAŁO?!
To idiotyczne. Nie mogłam być z nim bliżej. Musiałam trzymać się z daleka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro