Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zagubieni

Wróciliśmy do ośrodka, poszłam szukać Nariny, kiedy ją znalazłam zaprowadziłam ją do salonu, w którym akurat siedzieliśmy, zebrało się również kilka innych drużyn. - Już, już. Spokojnie, co sie dzieje? - Spytała stając w progu. - Rozdzieliliśmy się, po chwili słyszymy krzyk, okazuje sie że ktoś porwał Tygrysa i Miko. Szukaliśmy ich, ale znaleźliśmy tylko ich koszulki. - Okazało się że w innych drużynach również wystąpiły zniknięcia. Zniknął Klaus, Thor, Dingaan, Ninja, Mangler i Thor, kiedy usłyszałam że ta ostatnia dwójka też zniknęła to się przejęłam. Te dwa giganty grają w Czołgach, a coś ich jednak pokonało... Martwię się o Tygrysa i Klausa... A jeżeli coś im się stało? - W takiej sytuacji wyspę przeszuka oddział komandosów - Powiedziała, trochę nam ulżyło, komandosi na pewno ich znajdą, przecież są specjalnie do tego szkoleni. Narina zakazała na razie wychodzić po za teren ośrodka a zadania zostały przerwane aż do odnalezienia członków zespołów. 

W nocy obudziły mnie dziwne chichoty i śmiechy... Dochodziły one zza okna, wyszłam na balkon, głosy sie nasiliły, było słychać głośne chichoty, śmiechy, jęki... W oddali ujrzałam światełko, chyba jakieś ognisko... Postanowiłam zignorować zakaz wychodzenia, z wspólnej kuchni wzięłam jakiś nóż i wyszłam z ośrodka, ostrożnie stawiałam każdy krok. Po jakiś pięciu minutach usłyszałam chichoty za sobą, szybko sie odwróciłam i... Nikogo za mną nie było, wokół mnie słychać było śmiechy, zaczęłam się rozglądać i celować nożem, że też nie wzięłam żadnej latarki! Chwila! Mam telefon, szybko jedną ręką wyjęłam telefon z kieszeni i włączyłam latarkę, przez ułamki sekundy widziałam bladą postać w krzakach, była prawie naga do tego strasznie zgarbiona... Zerwałam sie biegiem w stronę ośrodka, na szczęście nie pomyliłam dróg i w ostatnim momencie wskoczyłam do budynku, szybko zamknęłam drzwi na klucz, a za nimi słyszałam jak ktoś wali mocno w drzwi, drapie w nie... To było straszne, szybko wróciłam do pokoju... Położyłam się na łóżku, jeżeli to coś porwało chłopaków to teraz umieram ze strachu. Nie zasnę, nie dam rady, ciągle myślę co te stworzenia mogą zrobić chłopakom...

=====

Usłyszałem jakieś chichoty... Może śmiechy, jęki... Otworzyłem lekko oczy, miałem rozmazany obraz, ale przede mną stała jakaś postać... Miała strasznie zgarbioną posturę i blado-szarą skórę... Obróciłem lekko głowę, ujrzałem nieprzytomnego przyjaciela, a obok niego ktoś jeszcze... Chyba... Ninja? Możliwe... Znów spojrzałem przed siebie, ale zamiast postaci, ujrzałem... Totem... Z prawdziwych kości, ociekał on krwią... Na szczęście czaszka na tym totemie nie była ludzka... Ch-chyba... Zamknąłem ponownie oczy, nie mogłem na to patrzeć... Po głowie dalej krążył mi ten okropny chichot... Nie ustawał...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro