To było dziwne...
Zaczynamy Maraton 1/4 :DDDD
Po obudzeniu sie stwierdziliśmy wspólnie z dziewczynami że zostało nam mało rzeczy do jedzenia. Więc w szóstkę udałyśmy sie sportowym autem Rasty do pobliskiego miasta na zakupy. Chłopcy natomiast zostali w obozie.
"Rose" To co najpierw do Natural Frontier Market, Loho Gourmet Deli i do Second Nature Market, później do H&M, Big Star i amerykańskiego Rossmana (Wybaczcie, ale zapomniałam jak sie nazywa...).
Wracając już, całe obkupione do auta. Ktoś krzykną, spojżałyśy w tamta stronę, dziewczyna wskazywała na jakiegoś chłopaka, słuchał on muzyki na słuchawkach i szedł pod dźwigiem, z którego lada moment zerwie sie taśma która trzyma wielkie cegówki, czy co to tam jest. Rzuciłam swoje zakupy i ruszyłam biegiem w stronę chłopaka, cegłówki były metr nad chłopakiem. Wyciągnęłam ręke, wiecie jak w tych wszystkich filmach. Z mojej ręki poszedł blask. A nad chłopakiem pojawiło sie coś ala' zjeżdzalnia, po której cegłówki zjechały w bok. Rzuciłam sie na chłopaka i odepchłam od tamtego miejsca.
"Chłopak" Wow...
"Rose" Jesteś cały? -Wstałam i pomogłam szatynowi.
"Chłopak" Wielkie dzięki.. Jestem cały.
"Rose" Ok..
Wruciłam do swojej ekipy, wzięłam zakupy i szybko sie usunęłyśmy. Wsiadłyśmy do auta, zasiadłam za kierownicą..
"Wszystkie" Co to było?
Zaśmiałyśy sie, po czym Karo zaczęła.
"Karo" Co to było?
"Rose" Nie mam pojęcia... Ale było magiczne..
"Klaudia" Coś takiego ci sie już zdażało?
"Rose" Nie...
"Juja" A ja sądze, że to przez te błyskotki. - Pokazała na swoje złote kolczyki. Popatrzyłam na swój naszyjnik...
"Rose" Może.. Wracajmy do obozu, pomyślimy nad tym później.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłiśy. Zapaliłam auto i wruciłyśmy do domu, rozmawiałyśmy na temat tego co będziemy robić podczas następnych kilku dni. Padło na gre w siate, noge, słuchanie muzyki, pływanie i oczywiście spacery po lesie oraz odkrycie co to było...
Aktualnie siedze z dziewczynami na łące, gdzie znaleźliśmy te kryształy, które zmieniły sie w biżuterię. Myślimy nad tym, co wtedy sie stało.
"Rose" Ej, a może wy też to umiecie?
"Pati" Hmm.. Może. Powiedz, co wtedy myślałaś, jak biegłaś do niego?
"Rose" Że musze go uratować...Wyobraziłam sobie taką zjeżdzalnie po której te cegły by po prostu zjechały.
"Juja" Może wystarczy pomyśleć i machnąc ręką?
"Niki" Próbuj.
Julka wstała i wycelowała w drzewo ręką, po chwili z jej ręki wyleciał średnich rozmiarów ostro zakączony zółty kryształ...
"Juja" To działa! Dziewczyny teraz wy.
Pati, Klaudia, Karo i Niki ustawiły sie i wyciągnęly ręce przed siebie.
Pati wyczarowała kryształowy mały posąg pieska w kolorze niebieskim, boziu jaki uroczy. Niki wyczarowała taki kryształ jak Juja, tyle że pudrowo różowy. Karo i Klaudia tak samo, wyczarowały małe figurki, tyle że Karo czerwonego delfina a Klaudia pomarańczowego konia.
"Rose" Ok.. Ale przysiegamy, że czarów nie wykorzystujemy do złych celów.
Gdy sobie to obiecałyśmy wruciłyśmy do chłopaków. Tak jak ich zostawiliśmy tak sobie pływali. No to i my wskoczyłyśmy do jeziora.
Wszyscy wyszliśmy z wody około dwie godziny później, chłopcy rozpalili ognisko a my przygotowałyśmy kolacje z udziałem mięska z grilla.
"Rose" Chłopcy! Kolacja!
Zasiedliśmy na trawie i zaczęliśmy jeść kolację, chłopcy dorwali oczywiście mięsko, trzeba będzie ograniczyć im to mięso. Przecież to tylko tydzień przerwy a nie trzy miechy wakacji.
Po kolacji rozłożyliśmy sie na trawie, gapiliśmy sie w gwiazdy. Nagle spostrzegłam że kryształy na biżuteri dziewczyn i mojej zaczynają sie świecić... Złapałam dziewczyny za ręce i pobiegłyśmy w stronę naszej polany, powiedziałyśmy że natura wzywa.
"Rose" Święcą sie.. Co to znaczy?
"Niki" Może trzeba coś zrobić, żeby wiedzieć?
"Pati" Złapmy sie za łapki - Wyciągnęła dłonie do nas.
"Karo" Dlaczego myślisz że to pomoże?
"Rose" Masz lepszy pomysł?
"Klaudia" Nie, więc łapki.
Złapałyśmy sie za ręce, nad nami pojawiła sie wielka świecąca na złoty kolor, kula. W niej był obraz, obraz jakiejś dziewczyny która ucieka przed jakimiś zakapturzonymi facetami. Musimy coś zrobić. Puściłyśmy swoje ręce, została mała kulka, złota, zaczeła lecieć w którąś strone. Ruszyłyśmy za nią biegiem. Pewnie pokieruje nas do tej dziewczyny.
Po piętnastu minutach dziewczyna z bańki wleciała nam w ramiona. A faceci zatrzymali sie przed nami. Dziewczyna zaczęła płakac i błagać żebyśmy wszystkie uciekały.
Jeden z facetów zbliżył sie kilka kroków, 'oddałam' dziewczyne pod skrzydła Karo i Pati, ja, Niki, Klaudia i Juja stanęłyśmy przed nimi, faceci zrobili jeszcze kilka kroków.
"Rose" Zrób jeszcze jeden krok, a tak ci przypierdole, że trzy dni bez muzyki będziesz tańczyć. -Warknęłam.
"Juja" Gdzieś was już widziałam...
"Facet" Doprawdy, gdzie?
"Juja" Dorabiacie, jako strachy na wróble?
"Facet 4" Ty -Przerwała mu Niki.
"Niki" Weś do mnie nie mów, twój oddech mi koszulkę gniecie.
Faceci ruszyli na nas.
"Rose" Ostrzegałyśmy
Mi pojawił sie fioletowy łuk z ognistymi strzałami, Juji żółty miecz, Niki miała różowe dwie katany a Klaudia miała pomarańczowe gwiazdki ninja.
Faceci gdy tylko to ujżeli uciekli. Wzięłyśmy dziewczynę do nas do obozu, wyspała sie tam a rano odwiozłam ją do miasta, bo tam mieszkała.
Później wróciłam i zrobiłam zdrowe śniadanko, gdy wszyscy zjedliśmy, oczywiście uprzednio zrobiłam tez dziewczynie śniadanie. Wracając, jak zjedliśmy ruszyliśmy do lasu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro