3 (Duży update przeczytajcie)
-Co masz na myśli mówiąc dwa listy? Dostałem dwa listy? - Harry uniósł się na łokciach z szeroko otwartymi oczami.
-Zamknij się! - syknęła Emily - chcesz żeby ktoś tu zaraz przyleciał? I to nie ty dostałeś dwa listy. drugi list jest mój
Emily zsunęła się z łóżka i wyciągnęła spod materacu zeszyt z listem
-Ale dlaczego nie schowałaś też mojego? - odezwał się harry z pretensjami, podczas gdy Emily szukała latarki wśród rzeczy Dudleya.
-A jak miałam to niby zrobić? Może i ta sukienka była luźna, ale listy były zbyt grube - Powiedziała zirytowanym głosem. Kiedy znalazła latarkę odwróciła się gwałtownie do Harry'ego - Z resztą sam mogłeś po nie pójść.
Harry nie odpowiedział. Z ogromną ciekawością i podekscytowaniem oglądał kopertę ze wszystkich stron, zanim podał go Emily
-To twój list. Ty powinnaś go otworzyć.
Dziewczyna pokiwała głową. Czuła gulę w gardle, jakby to była najważniejsza chwila w jej życiu. Powoli rozerwała kopertę, a Harry przyświetlał jej latarką. Drżącymi dłońmi wyciągnęła dwie kartki zapisane zielonym atramentem. Razem z Harrym pochyliła się nad kartka i łapczywie czytała:
HOGWART
SZKOŁA MAGII i CZARODZIEJSTWADyrektor: Albus Dumbledore(Order Merlina Pierwszej Klasy, Wielki Czar., Gł. Mag, Najwyższa Szycha, Międzynarodowa Konfed. Czarodziejów)
Szanowna Pani Potter,
Mamy przyjemność poinformowania Pani, że została Pani przyjęta do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy Pani sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall
Zastępca Dyrektora
Jej serce biło jak szalone. Upuściła kartkę na pościel i spojrzała się na Harry'ego.
-Jesteśmy czarodziejami? - wyszeptała - Ale.. Ale magia przecież nie istnieje.
Emily przygryzła paznokieć, szybko oddychała. Harry wpatrywał się z niedowierzaniem w list. Nagle przypomniał sobie o drugiej kartce.
HOGWART
SZKOŁA MAGII i CZARODZIEJSTWA
UMUNDUROWANIE Studenci pierwszego roku muszą mieć: 1. Trzy komplety szat roboczych (czarnych)
2. Jedną zwykłą spiczastą tiarę dzienną (czarną)
3. Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4. Jeden płaszcz zimowy (czarny, zapinki srebrne)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.
PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
1. Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirandy Goshawn
2. Dzieje Magii Bathildy Bagshot
3. Teoria Magii Adalberta Wafflinga
4. Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emerica Switcha
5. Tysiąc Magicznych Ziół i Grzybów Phyllidy Spore
6. Magiczne Wzory i Napoje Arseniusa Jiggera
7. Fantastyczne Zwierzęta i Jak Je Znaleźć Newta Skamandera
8.Ciemne moce: Poradnik Samoobrony Quentina Trimble'a
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw szklanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą także mieć jedną ALBO jednego , ALBO jedną .
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ
Z poważaniem,
Lucinda Thomsonicle-Pocus
-Harry...
Emily nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała po prostu na łóżku, a przez jej umysł przelatywało milion myśli na raz. Czy to prawda? Czy ktoś sobie z nich zażartował?
-Emily. Emily. Emily!
Harry dźgnął ją boleśnie w bok
-Co Harry? Dopiero co się dowiedziałam że najprawdopodobniej jestem - przerwała na chwilę szukając odpowiedniego słowa - wiedźmą. Daj przetworzyć informacje.
-Jeśli to nie żart... To oni czekają na odpowiedź. Oni wyślą więcej listów.
* * *
Za każdym razem kiedy do domu przenikały listy, Harry i Emily obserwowali wujostwo z niepokojem. Jednak o dziwo żadne z nich nawet nie spojrzało na koperty, tylko od razu je palili lub wyrzucali. To dało rodzeństwu jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Kiedy w niedzielę rano wuj Vernon usiadł przy stole, był w wyśmienitym nastroju.
- W niedzielę nie przynoszą poczty!- przypomniał radośnie rozsmarowując dżem po gazecie.- Żadnych listów!
Coś spadło przez komin i pacnęło go mocno w tył głowy.
W następnej chwili jakieś czterdzieści listów wystrzeliło z okapu kuchennego jak seria pocisków. Dursleyowie zrobili serię uników, a Harry usiłował złapać choć jeden list. Emily chciała do niego dołączyć, jednak została złapana wpół przez wuja i brutalnie wyprowadzona z kuchni. Chwilę potem dołączył do niej Harry. Wuj Vernon stał wściekły i czerwony na twarzy, dysząc ciężko.
-Dość tego.- Rzekł- Za pięć minut macie być gotowi do opuszczenia domu. Bez dyskusji!
Wyglądał tak groźnie, że nikt nie ośmielił mu się przeciwstawić. Dziesięć minut później udało im się wywarzyć drzwi. W samochodzie panowała cisza, przerywana przez chlipanie Dudleya, który oberwał od ojca po głowie, kiedy chciał spakować do torby sportowej telewizor, wideo i komputer.
Jechali, jechali i jechali. Wuj mamrotał coś pod nosem.
W końcu zatrzymali się przed ponuro wyglądającym hotelem, na przedmieściu jakiegoś miasta. Harry, Emily i Dudley dostali wspólny pokój.
Następnego ranka, przy śniadaniu, które składało się z wyraźnie przeterminowanych produktów, podeszła do nich właścicielka hotelu.
-Przepraszam, ale czy ktoś z państwa jest chyba panem H. i E. Potterem? Właśnie przynieśli mi do recepcji z dwieście takich listów.
Podniosła koperty tak że każdy mógł przeczytać wypisany na nim zielonym atramentem adres:
Pan H. Potter
Pokój 17
Hotel ,, Dworcowy"
Cokeworth
A w drugiej ręce trzymała dokładnie taki sam list, tylko ze zmianą litery H na E.
Emily szybki sięgnęła po list, jednak wuj Vernon odtrącił jej i Harry'ego ręce, wyrywając właścicielce listy.
-Vernon... Ona... Ona też dostała list - Powiedziała słabym głosem ciotka Petunia.
Wuj najpierw pobladł i poczerwieniał, a potem zadziwiająco szybko wstał od stołu i rozkazał się każdemu spakować. Dziesięć minut później siedzieli w samochodzie. Po parunastu kilometrach zaczęło padać.
Wielkie krople dudniły w dach samochodu. Dudley chlipała, cały zasmarkany.
-Dzisiaj jest poniedziałek - Biadolił - Wieczorem będzie ,, Wielki Humberto". Chcę zatrzymać się gdzieś, gdzie jest telewizja.
To Emily o czymś przypomniało. Skoro jest poniedziałek, to jutro jest wtorek - czyli urodziny jej i Harry'ego. Westchnęła. To będą najgorsze urodziny życia - pomyślała.
Wuj Vernon w końcu zaparkował na jakieś plaży. Wyszedł, zamykając ich w samochodzie.
Wuj po około godzinie wrócił uśmiechnięty. W rękach, niósł długi i wąski pakunek.
-Znalazłem idealne miejsce! - Oznajmił radośnie.- Wszyscy za mną!
Było zimno. Wuj Vernon wskazał na coś, co było na morzu, najprawdopodobniej skała. A na niej była chatka.
-Zdobyłem też prowiant.
I nie odzywał się już aż do dotarcia na skałę. Dom, był zbudowany z ciemnego drewna. W środku było okropnie. Śmierdziało stęchlizną, wszędzie łaziły robaki oraz były tylko dwie izby. Dodatkowo "prowiantem" było pięć torebek chipsów i pięć bananów. Wuj usiłował rozpalić ogień z pustych torebek po chipsach, ale one tylko zwinęły się i bardziej zasmrodziły powietrze.
Kiedy zapadła noc, rozpoczął się zapowiedziany sztorm. Fale uderzały o skałę, a chatka trzeszczały niemiłosiernie.
Emily nie mogła zasnąć. Było jej zimno i była głodna. Podejrzewała, że Harry czuję to samo. Leżeli stuleni obok siebie. Ciotka Petunia znalazła parę zapleśniałych koców i zrobiła Dudleyowi posłanie na zjedzonej przez mole kanapie. Sama wraz z wujem zajęła sąsiednią izbę. Emily już przysypiała, gdy usłyszała głośne trzaski. Poderwała głowę. Harry dalej leżał, rysując palcem na zakurzonej podłodze. Zerknęła na wyświetlacz Dudleya. Za pięć dwunasta. Za pięć minut będzie miała jedenaście lat. Trzy... Dwie... Znowu ten okropny trzask... Jedna... Chatka się zatrzęsła bardziej niż zwykle. Trzydzieści sekund... Dwadzieścia... Już układała w głowie życzenia, jakie złoży Harry'emu. Dziesięć... Trzy... Dwie... Jedna...
BUUM!
Poderwała się z ziemią i pociągnęła Harry'ego za rękę.
-Ktoś jest na wysepce...- Wyszeptała.
-I próbuje dostać się do chaty- Dokończył Harry.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-
UWAGA, UWAGA
POWRACAM!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro