2
Everyone attention - ważne zmiany w rozdziale, zalecam chociaż przeleciec okiem
---------------------------------------------------------------
Za ucieczkę brazylijskiego boa dusiciela, rodzeństwo zarobiło najdłuższą karę jaką kiedykolwiek mieli. Kiedy w końcu wyszli z komórki, zaczęły się już wakacje. Emily z ulgą odnotowała ten fakt. W szkole nie miała żadnych koleżanek, a tym bardziej przyjaciółek. Cała klasa bała się bandy Dudleya, to znaczy Piersa , Dennisa, Malcolma, Gordona i oczywiście samego Dudleya, który był ich przywódcą.
Rodzeństwo starało się spędzać jak najwięcej czasu poza domem, ponieważ banda ich kuzyna bardzo lubiła się nad nimi znęcać. Na szczęście, po wakacjach, Harry i Emily mieli pójść do publicznego gimnazjum Stonewall. Dudley, który został przyjęty do Smeltinga, prywatnej szkoły dla chłopców, uważał to za bardzo śmieszne.
-A Stonewall pierwszego dnia wpychają ci głowę do kibla- Powiedział Harremu.- Chcesz ze mną potrenować?
-Nie, dziękuję.- Odparł Harry.- Biedna toaleta, jeszcze nie widziała czegoś tak okropnego jak twoja głowa i może ją zemdlić. - I zwiał, zanim sens tych słów dotarł do Dudleya.
Pewnego lipcowego dnia ciotka Petunia zabrała Dudleya do Londynu, by kupić mu mundurek szkolny. Cały wieczór w nim paradował.
Kiedy następnego ranka Harry wszedł do kuchni poczuł okropny zapach. Smród zdawał się buchać z ogromnego kotła stojącego w zlewie. Woda w nim była szara i pływały w niej jakieś brudne szmaty.
-Co to jest?- Zapytał ciotkę.
-Twój nowy mundurek szkolny.- odpowiedziała. Emily po cichu weszła do kuchni i spoglądała teraz przer ramię Harry'emu.
-Ach, więc to tak śmierdzi! - stwierdziła-A ja myślałam że to Dudley beknął.- Wyszeptała do ucha bratu. Harry zachichotał.
-Wracając do tematu. Co to jest?- zapytała się ciotki Petuni. Ta spojrzała na nią z irytacją.
-Mundurek szkolny Harry'ego.-Odparła. Emily zmarszczyła brwi. Coś tu jej nie pasowało.
-Okej, tutaj jest jakże piękny mundurek Harry'ego- Chłopak prychnął - To gdzie jest mój?
-Na krześle, przy stole.- Odparła ciotka. Emily spojrzała w tą stronę i się skrzywiła. Wolno, jakby od niechcenia podeszła do krzesła. Podniosła ubranie które na nim leżało i spojrzała krzywo na ciotkę.
-Ja mam to nosić w szkole?
-Dokładnie. Idź przymierz i nie marudź.- Dodała ostrzegawczym tonem. Harry zachichotał pod nosem.
Emily marudnym krokiem skierowała się do łazienki, a po chwili wróciła z niezadowoloną miną do kuchni. Na sobie miała obrzydliwą sukienkę do kolan, w jeszcze bardziej obrzydliwe szarym kolorze. Harry chyba zdał sobie sprawę, że jego mundurek będzie wyglądał bardzo podobnie i zmarkotniał. Do kuchni wszedł Dudley, a za nim wuj Vernon, obaj marszcząc nosy z powodu bijącego smrodu. Wuj jak zwykle otworzył gazetę, a Dudley zaczął bębnić po stole swoim kijem z którym się już nie rozstawał. Emily zrezygnowana dosiadała się do nich i bez apetytu zaczęła przeżuwać śniadanie.
Usłyszeli szczęk klapki osłaniające szczelinę w drzwiach i pamięcią listów spadających na podłogę.
- Przynieś pocztę, Dudley.- Powiedział wuj Vernon znad gazety.
-Niech Harry przyniesie.
-Przynieś pocztę, Harry.
-Niech Emily przyniesie.- Dziewczynka spojrzała zirytowana na brata.
-Niech Dudley przyniesie.
-Dudley, przyłóż jej smeltingiem.
Emily prychnęła i umknęła przed smeltingiem. Podeszła do drzwi. Na macie leżało pięć listów - w tym jeden no niej i jeden do Harry'ego
Podniosła swój list, czując że zaraz serce wyrwie jej się z piersi. Jeszcze nigdy nie dostała listu. Ani ona, ani Harry. Żadnych przyjaciół nie mieli, krewnych również. Ale nie było mowy o pomyłce.
Pani E. Potter
Komórka po schodami
Privet Drive 4
Little Whinging
Surrey
Koperta była gruba i ciężka, z żółtawego pergaminu, a adres wypisano szmaragdowozielonym atramentem.
Drżącą ręką odwróciła list i dostrzegła lwa, łabędzia, kruka oraz węża, wokół dużej litery H.
Emily spojrzała na list Harry'ego. Był taki sam!
-Pośpiesz się dziewczyno! - Z kuchni krzyknął wuj Vernon - Co ty tam robisz? Sprawdzasz, czy w listach nie ma bomby? - Zachichotał z własnego dowcipu.
Emily spojrzała na kopertę jeszcze raz i kierowana dziwnym przeczuciem prędko schowała ją pod "mundurek". Szybkim krokiem weszla do kuchni i rozdała listy. Wuj rozerwał rachunek, chrząknął z niesmakiem i rzucił okiem na pocztówkę.
-Marge jest chora - poinformował ciotkę Petunię.
- Jadła jakieś trąbiki...
- Tato!- przerwał mu Dudley - Harry dostał list!
Harry rozkładał już list, gdy wyrwał mu go wuj Vernon.
-To do mnie!- powiedział Harry, próbując odzyskać list. Emily z mocno bijącym sercem obserwowała całą sytuację.
-Tak? A kto niby miałby do ciebie napisać?- zapytał z chytrym uśmieszkiem. Szybkim ruchem otworzył list. Jego twarz stała się najpierw zielona, a po paru sekundach szara, jak stara owsianka.
-P-P-Petunio!- Wyrzucił wraz z oddechem. Dudley próbował złapać list, jednak Vernon trzymał on listy zdała od nich. Ciotka Petunia szybko i łapczywie chwyciła jeden z listów po przeczytaniu pierwszej linijki wyglądała jakby miała zemdleć.
-Vernon! O Boże Vernon!
Wpatrywali się w siebie, jakby zapomnieli że Harry, Emily i Dudley wciąż są w kuchni. Dudley nie był do tego przyzwyczajony.
- Chcę to przeczytać!- Oznajmił głośno.
-Nie, ja chcę to przeczytać! To list do mnie!- Krzyknął Harry
-No właśnie!
-Wynoście się! Cała trójka!- Zaskrzeczał wuj Vernon, krzywo wsuwając listy do koperty.
Rodzeństwo nie drgnęło.
-CHCĘ MÓJ LIST!- krzyknął Harry.
-A JA CHCE ZOBACZYC CO DOSTAŁ HARRY!!-wydarła się Emily
-Muszę je przeczytać!- wykrzyknął Dudley.
-WYNOCHA!- ryknął wuj Vernon, po czym złapał Harry'ego i Dudleya za karki i wyrzucił ich do przedpokoju. Emily po chwili do nich dołączyła. Wuj zatrzasnął drzwi. Emily natychmiast padła na ziemia przeciskając brzuch do podłogi, próbując jak najwięcej usłyszeć. Między Harrym a Dudleyem wybuchła milcząca bitwa, której stawką było przyłożenie ucha do dziurki od klucza. Po żałośnie krotkiej chwili dołączył do niej Harry z okularami wiszącymi na jednym uchu.
-Vernonie- mówiła ciotka rozdygotany głosem- spójrz na ten adres... Skąd oni mogli wiedzieć, gdzie on sypia? I dlaczego list dostał tylko Harry? Myślisz, że obserwują nasz dom?
-Obserwują... szpiegują... może za nami łażą - mruknął wuj Vernon.
-Więc co powinniśmy zrobić Vernonie? Odpisać? Powiedzieć im, że nie chcemy?
Na dłuższą chwilę zapanowała cisza. A potem rozległ się niski głos wuja:
-Nie. Nie po prostu to zignorujemy. Jeśli nie otrzymają odpowiedzi... Tak, tak to najlepsze wyjście... Po prostu nic nie zrobimy... A co do tej dziewuchy... - Wuj zamilknął na chwilę - Może ona nie jest jak jej matka? Może jest jak ty?
-Tak, ale co z Harry'm?
-Petunio, przecież ich nie ma w domu!
Czy kiedy ich przygarnęliśmy, nie przysięgaliśmy sobie, że wyplenimy z nich te bzdury? Z Emily się udało. Nie możemy tracić wiary.
Emily i Harry spojrzeli na siebie w szoku.
-Jakie bzdury?-Spytał Harry. Odrobinkę za głośno spytał, bo usłyszeli jak ciotka głośno wciąga powietrze, oraz kroki wuja. Rodzeństwo zerwało się do komórki, a Dudley wyjątkowo szybko wbiegła po schodach na górę.
Emily spojrzała Harry'emu w oczy. Postanowiła ze pokaże mu uratowany list w nocy, kiedy każdy będzie spał, a na razie kiedy Harry nie będzie widział ukryje go między swoimi rzeczami.
Tego popołudnia, po powrocie do domu, wuj Vernon zrobił coś, czego nigdy nie robił: odwiedził rodzeństwo w komórce po schodami.
-Gdzie jest mój list? I kto do mnie napisał? - Zapytał Harry, gdy tylko wuj przecisnął się przez drzwi.
-Nikt. Listy zostały zaadresowane przez przypadek.-oświadczył krótko wuj Vernon. -Spaliłem je.
-To nie była pomyłka!- wykrzyknęła Emily.- Była na nim nasza komórka!
-MILCZ! MILCZCIE OBYDWOJE!-ryknął wuj Vernon, a kilka pająków spadło z sufitu. Wziął parę głębokich wdechów, a potem zmusił się do uśmiechu, który wyglądał tak, jakby bolał go brzuch.
-Eee... tak, Harry, Emily... co do tej komórki... Twoja ciotka i ja pomyśleliśmy sobie... że jesteście tacy duzi... No więc uważamy, że byłoby wam wygodniej w drugiej sypialni Dudleya. Za parę dni wstawimy wam osobne łóżka.
-Dlaczego?-wyjąkał Harry.
-Nie zadawaj pytań!- warknął wuj.- zabierzcie swoje rzeczy i marsz na górę.
-Ale my nie chcemy mieszkać w drugiej sypialni Dudleya! I chcemy zobaczyć list!
-MARSZ NA GÓRĘ!
Dursleyowie mieli cztery sypialnie: jedną dla wuja i ciotki, jedną dla gości, jedną w której spał Dudley, oraz jedną w której, trzymał swoje stare zabawki. Harry'emu wystarczyła jedna rundka, z komórki na pierwsze piętro by przenieść wszystko co posiadał. Emily musiała wrócić się tylko po zeszyt z jej rysunkami i ukrytym listem. Od razu po wejściu do pokoju schowała go pod materac. Harry nie zadawał pytań, wiedział że woli ukrywać swoje szkice.
Z dołu dobiegły jęki Dudleya, skarżącego się matce:
-Nie chcę żeby oni tam byli... Tan pokój jest mi potrzebny... Zrób coś...
Późnym wieczorem, kiedy obydwoje byli gotowi do soania Harry westchnął i wyciągnął się na łóżku. Emily dołączyła do niego.
-Lipa, co?-zagadnęła. Harry odwrócił się do niej.
-Wolałbym w tej chwili być w komórce, ale z listem, niż tutaj, ale bez listu.-Emily wpatrywała się w niego przez chwilę.
-A co gdybym powiedziała ci, że dostaliśmy dwa listy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro