Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17 BIG CHANGES

Na środku komnaty stało lustro. Harry stał przodem do profesora Quirrella. Obydwoje patrzeli teraz na nią.
- Harry... Co tu się dzieje? - Zapytała Emily skołowana.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, rozległ się głos.
- Cudownie... Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Ściągnij że ten turban Quirrell - Emily wstrzymała oddech. Nauczyciel jednym ruchem zerwał materiał ze swojej głowy. Na jego potylicy, zamiast włosów, widniała twarz. Twarz bez nosa, trupio blada i z oczami małymi jak szparki, które do złudzenia przypominały oczy węża. Dziewczyna nie mogła oderwać od niej wzroku. Postać była brzydka, przerażająca, jednak własnie to zafascynowało Emily. - Podejdź tu - Odezwał się ponownie. Jego głos był inny, zimny, złowieszczy, niski i tak bardzo przytłaczający, że aż zrobiło się duszno. - Podejdź do mnie, Emily Potter. Stań obok swojego brata. Chcę zobaczyc jak wy, wy, którzy razem pokrzyżowaliście moje plany jedenaście lat temu, teraz umrzecie razem!
I Emily zrozumiała. Zrozumiała kim on był. Nie rozumiała tylko dlaczego dalej stoi bez ruchu, z różdżką za pasem. Czym prędzej naprawiła więc ten błąd.
- Nie, Emily! Ile razy mam ci powtarzać! Uciekaj, biegnij po Dumbledor'a!
Drgnęła, kiedy zorientowała się, że Harry krzyczy. Jak przez mglę przypomniała sobie, że krzyczał przez cały czas. Hipnoza?
Zrobiła krok w stronę brata. Harry był związany grubymi linami.
Voldemort, a raczej jego twarz obserwowała ją. Quirrel obracał się tak, by Czarny Pan nie mógł stracić jej z oczu.
- Cieszę się, że mnie posłuchałaś. Będziesz mogła oglądać śmierc twojego brata z bliska. - Voldemort zarechotał okropnie - Zabij!
Profesor Quirrel obrucił się i rzucił na rodzeństwo. Emily zaklęciem uwolniła szybko Harry'ego z węzłów.
- Avada Kedavra!
Dziewczyna padła na ziemię, ciągnąc brata za sobą. Niestety, Emily pociągnęła go za koszulkę z tyłu, przez co Harry upadł na głowę. I stracił przytomność.
Tuż obok jego ręki zobaczyła czerwony kamień, który najprawdopodobniej upuścił Harry. Domyśliła się, że jest to Kamień Filozoficzny. Chwyciła go szybko i schowała do kieszeni spodni.
Nagle, padł na nich cień. Quirrell stał nad nimi, z różdżką wycelowaną w Harry'ego.
- Avada keda...
- NIE! - Wrzasnęła Emily i dopadła ręki nauczyciela kierując jego różdżkę trochę w bok, ratując Harry'ego.
Jej ręka na moment zetknęła się ze skórą profesora. Miejsce, w którym go dotknęła, zaczerwieniło się, a sam Quirrell syknął z bólu i cofnął się.
To dało jej szansę na przeżycie. Poderwała się szybko z posadzki i wyciagając przed siebie ręce, starała się jak najbardziej skrzywdzić profesora. Udało jej się - trzymając ręce na twarzy Quirrell'a szła na przód. Krok po kroku. Nagle poczuła na swojej szyi zaciskające się palce i wbijające paznokcie. Powinna się cofnąć. Powinna się wyrwać. Walcząc ze swoim instynktem, przeniosła ręce na szyję wroga, a w komnacie rozległ się krzyk. Emily nie wiedziała, czyj. Jej, Voldemorta, czy Quirrell'a. A może całej trójki.
Dotkliwy ból w szyi i ciepła krew spływająca po niej otrzeźwiła ją.
Odepchnęła Quirrell'a, pomagając sobie nogą. Coraz trudniej jej się oddychało. Cofała się, walcząc z chęcią zamknięci oczu. Szła tyłem, powoli, by się nie przewrócić.
Voldemort rozkazał profesorowi znowu zaatakować. Emily starała się jak najbardziej od niego oddalić, świadoma jak blisko jest. Jak blisko jest śmierci.
Potknęła się. Potem znowu. Aż w końcu upadła. Udało jej się zamortyzować upadek rękami, jednak widziała co raz gorzej, a przed oczami pojawiły się czarne plamy. Wszystko działo się jakby we zwolnionym tempie.
Nagle Quirrell dostał zielonym promieniem. Mrugnięcie później nad Harry'm pochylał się brodaty mężczyzna. I to było ostatnie, co zapamiętała.
***
- Cóż, miała szczęście...
Oddychała miarowo. Wdech, wydech. Wdech, wydech. I jeszcze raz. Wdech wydech. I zdała sobie sprawę, że jest świadoma. Że się obudziła.
-Miłość waszej matki...
I że słyszy głosy. Emily starała się skupić, i w końcu rozpoznała głos Harry'ego i... Doumbledore'a? Nie dała po sobie poznać że się obudziła postanowiła podsłuchać o czym rozmawiają.
-Posłuchaj Harry, kamień filozoficzny został zniszczony. Nic już nie będzie trzymało go przy życiu, taką przynajmniej mam nadzieję.
Emily mimowolnie zmarszczyła brwi. Całe szczęście że leżała plecami do nich, inaczej już dawno by ją zdemaskowali. Dlaczego tylko dyrektor nie poczekał aż ona się obudzi, żeby wyjaśnić im to wszystko na raz?
Emily z powrotem skupiła się na rozmowie.
-... Harry. Myślę również że powinieneś uważać na swoją siostrę - głos dyrektora spowalniał.
- Wiem panie profesorze. Może przez ostatni rok nie byliśmy najbliżej, jednak od teraz będę o nią dbał.
Emily uśmiechneła się. Może te wydarzenia będą miały dobry wpływ na ich relacje? Jednak chwilę później zrzędła jej mina.
- Nie Harry - Doumbledore zniżył głos - Musiasz mieć się na baczności w jej towarzystwie.
- Ale... - Harry nieśmiało zaprotestował
- Chłopcze, ona naraziła cię na wielkie niebezpieczeństwo, jeszcze większe niż w którymś byś byl gdybyś poszedł tam sam.
- Przecież ja nawet nie wiem co się tam stało , uderzyłem się w głowę i...
- Byłeś związany linami, Emily pociągnęła cię do tyłu i uderzyłeś się o posadzkę. Gdyby madame Pomfrey nie pomogła Ci dość szybko kto wie co by się stało...
Harry cały czas starał się bronić siostry, jednak przychodziło mu to z coraz większym trudem.
- Harry, ona jest pierwszą Potter przydzieloną do Slytherinu. Wy wszyscy byliście w Gryffindorze. Byc może tamtej nocy kiedy Voldemort został pokonany, jakaś jego cząstka przeniknęła w Emily...  Byc może dlatego tylko Ty masz bliznę. A może nie - głos Doumbledore'a nagle zmienił się na bardziej radosny - Ale to dopiero pierwszy rok. Jeszcze dużo może się zmienić. Och i polecam Ci te czekoladki na prawdę!
Emily nie wiedziała co czuje. Jednocześnie była wściekła i zrozpaczona. Jakim prawem została jej przypisana wina tych wszystkich zdarzeń? Czy gdyby tylko trafiła do jakiego kolwiek innego domu, czy dyrektor też by tak o niej myślał? Dlaczego, dlaczego, dlaczego, DLACZEGO?!

Emily nie wiedziała że w przyszlosci ta rozmowa doprowadzi do okrytych zdarzeń, których można było zapobiec kolejną, pozornie prostą rozmową, która nigdy nie nadeszła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro