Rozdział.1
Stoję na środku swojego pokoju, myślę za co się wziąć najpierw. Pakowanie walizki jest ciężką czynnością, w szczególności jeżeli jesteś mną. Ubrań jest od groma a walizki są dwie, i nie są one jakoś bardzo duże. Wyrzucam wszystko z szafy oraz szafek, i zaczynam powoli wszystko składać i pakować. Zajmuje mi to prawie dwie godziny. Walizki stawiam przed drzwiami wyjściowymi, i chodzę po domu jeszcze z dwa razy sprawdzając czy na pewno wszystko wzięłam, i niczego nie zapomniałam. Przecież więcej już tu nie wrócę. Wychodzę z domu i czekam na taksówkę po którą zadzwoniła już wcześniej. Parę minut i jest. Wrzucam wszystko do bagażnika i jedziemy na lotnisko. I znowu to samo wyjmowanie, wsadzanie i siadanie. Biorę telefon oraz słuchawki i włączam muzykę. Zamykam oczy już mam zasypiać kiedy ktoś zaczyna kopać w moje siedzenie. Czekam chwilę i mam nadzieję, że przestanie, nie przestaje. Moja cierpliwość się kończy. Odwracam się i widzę matkę z dzieckiem, dziecko niestety siedzi za mną.
- Mógłbyś przestać mnie kopać?
- Nie
Czy on naprawdę powiedział nie ?
- Masz dwie możliwości albo przestajesz mnie kopać i wszystko będzie dobrze albo.
- No albo co mi zrobisz.
- Albo złapie cię za te kudły na łbie i wypierdole za drzwi samolotu.
- Nie zrobisz tego. - mówi pewny siebie.
- A chcesz się przekonać?- mówię coraz to bardziej zdenerwowana.
- Nie - mówi już totalnie przestraszony.
- Tak myślałam, następnym razem uważaj do kogo podskakujesz i czy uda ci się podskoczyć wyżej niż myślisz.
Więcej się już nie odezwał, odwrócił głowę w stronę okna a jego matka nawet nie zwróciła na nas uwagi. Chociaż tyle dobrego. Zamykam oczy może tym razem uda mi się zasnąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro