[16]
Jego spojrzenie migało od błysków syreny do paszczy najbliższego zaułka, gdzie mógłby czmychnąć. Planował to tak, jak żył - odruchowo, z przyzwyczajenia bardziej aniżeli potrzeby. Wahał się do ostatniego momentu, gdy założono mu kajdanki; wiedział, że powinien uciekać, chcieć uciekać, mimo że nie chciał.
Tak samo wiedział, że nie jest potworem, choć zabijał. Miało to swoją cenę, gdy już docierało do niego, co zrobił.
Mógł jednakże być wolny. Pojedyncza a nagląca myśl dopadła jego świadomość, zajętą pochłanianiem tysiąca bodźców. Przez brudne szyby pochłaniał wszystkie niefascynujące widoki, choć te opuszczało jego życie szybciej, niż się pojawiały.
Zmęczyło go to i spał jak dziecko przy najbliższej okazji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro