[13]
Serce nie przestawał mu łomotać – gdy szedł ulicą, gdy dotarł na swoją wachtę w klubie. Siódmym zmysłem wyczuwał kłopoty. Myślami wracał do Daishou, a to nie mógł być dobry znak. Obracał się wśród zezwierzęconych ludzi, toteż nie zdziwiłby się, gdyby mogli wyczuć emocje.
Wieczorem usiadł ze swoimi współpracownikami przy stoliku i serce miał już w gardle. Nie mógł spojrzeć w oczy swojego kyodai, doskonale wiedząc, że zostanie to zauważone.
Wolał nie czekać, zrobić pierwszy krok.
- Daishou u mnie był – powiedział cicho, ale wystarczająco głośno.
- Dlaczego?
Jak miał to wytłumaczyć bez pogrążenia się?
- Bo byliśmy sobie bliscy – spróbował wymijająco, nie kłamiąc, lecz również nie wywołując wilka z lasu. - Szukał pomocy.
Dodatkowym zmysłem wyczuł, jak palce osiadają na spustach. Nikt nie musiał nic mówić. Zasady przedstawiały się jasno.
Pokaż, komu jesteś wierny. Dla kogo zrobisz wszystko.
Tego wieczora w geście skruchy oderżnął sobie mały palec i zobowiązał się, że odpowiednio zajmie się sprawami swojego bractwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro