58
Z góry przepraszam za tak wielki przeskok w czasie, ale gdybym tego nie zrobiła ciągło by się jak flaki z olejem.
Wszystko mnie boli, plecy, nogi... Uroki bycia w ósmym miesiącu ciąży. Szczerze dużo się poprawiało przez to kilka miesięcy. Ja całkowicie pogodziłam się z tym, że zostałam sama z April- bo tak nazwałam moją córeczkę. Coraz mniej odczuwałam brak Zayna, oczywiście nadal go kocham i tęsknię za nim, ale nie użalam już się nad sobą. Jedynym co mnie martwi, jest to, że nie złapali jeszcze Adama, dobrze się ukrył.
Na dodatek wreszcie postanowiłam wyrobić sobie prawo jazdy, więc jestem niezależna. Jadę właśnie do Jade i Alexa, dwa tygodnie temu urodził im się synek - Jayden. Poprosili mnie aby została jego chrzestną, co bardzo mnie ucieszyło. Ja osobiście chcę, aby chrzestnymi rodzicami zostali Lucy i Nick - bo to im zawdzięczam najwięcej.
Wysiadłam przed niedużym blokiem, wcześniej biorąc torebkę z prezentem. Na całe szczęście mieszkali na drugim piętrze i nie musiałam się wysoko wspinać, chodź i tak nawet te dwa piętra pokonałam z trudnością.
-Hej. - Alex przywitał się ze mną uściskiem.
- Gdzie mały? - zapytałam zdejmując buty.
- Jade go właśnie karmi. - pokiwałam głową - Napijesz się czegoś? - zapytał.
- Herbaty. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak się trzymasz? - zapytał siadając na przeciwko mnie.
- Całkiem dobrze, już nie mogę się doczekać kiedy ją zobaczę. - powiedziałam kładąc rękę na brzuchu. - Jeszcze tylko miesiąc.
-Tak, to niesamowite trzymać tak małą istotkę na rękach. - uśmiechnął się na myśl o swoim synku.
W tym momencie do kuchni weszła Jade.
- Cześć- pocałowała mnie w policzek.
-Hej, jak się czujesz?
- Wspaniale, jestem trochę niewyspana, ale nie jest aż tak źle. Gorzej będzie jak dostanie kolki, wtedy nie zaznam już spokoju. Chodź zaprowadzę Cię do niego. - Pociągnęła mnie do sypialni, gdzie w łóżeczku, obok ich łóżka spał Jay.
- Wygląda jak mniejsza wersja Alexa. - zaśmiałam się, ponieważ to było urocze.
- Pierwsze dziecko zazwyczaj wygląda jak ojciec. - powiedziała dotykając małej raczki chłopca. A ja uświadomiłam sobie, że jeśli to prawda, codziennie będę patrzeć na damską wersję Zayna. Mam nadzieję, że odziedziczy po nim też te długie rzęsy.
Posiedziałam jeszcze jakąś godzinę, ale musiałam już iść, ponieważ chciałam odwiedzić też Veronice i Harrego i ich córkę Sophie . Tak mam dziś dzień odwiedzin dzieci!
Wsiadłam do samochodu i wyjechałam na główną drogę. Harry i Veronica kupili sobie nieduży domek na obrzeżach Londynu, więc czekała mnie dłuższa droga.
Droga była nadzwyczaj pusta, więc trochę przyśpieszyłam. Nagle przede mną znikąd wyskoczył samochód. Chciałam zahamować, ale hamulce nie działały. Wpadłam w panikę, nie wiedziałam co mam robić, samochód był coraz bliżej. Skręciłam gwałtownie z drogi samochód przetoczył się i upadł na dach, a ja widziałam już tylko ciemność i czułam ogromny ból.
Zayn POV.
Padam z nóg, a jeszcze dzisiaj wieczorem mam pokazać się w galerii, chyba się zastrzelę. Zaprosiłem tam Sarah, ale nie wiem czy postąpiłem słusznie, ponieważ Sarah nie interesują takie rzeczy jak sztuka. Ona woli kluby i inne tego typu rzeczy. Kompletnie różni się od spokojnej Sue. A propos Sue - nie widziałem ją od kilku miesięcy. Tęsknię za nią, ale to co mi zrobiła jest niewybaczalne. Wolałem ją zostawić niż obawiać się, że znów mnie zdradzi, denerwowałbym się o każde jej wyjście i pewnie wszczynałbym kłótnie, a wolę spokojne życie. Z Sarah nie jesteśmy parą, nawet nic do niej nie czuje oprócz przyjaźni. Przespaliśmy się kilka razy - to fakt, ale to było dawno, kiedy rana po zdradzie Sue była jeszcze świeża.
Pamiętam jak przyszła kiedyś do mojego mieszkania, naprawdę miałem nadzieję, ze chciała mnie przeprosić, ale nic takiego się nie wydarzyło, po prostu wzięła resztę swoich rzeczy nie zostawiając już nic po sobie, żadnego śladu, że kiedyś tu mieszkała.
Na ulicy stworzył się korek, w oddali widziałem karetkę, straż i policje. Za pewnie znowu jakiś pijany kierowca, teraz jest ich coraz więcej. Ruch posuwał się bardzo powoli, a ja byłem, coraz bardziej zirytowany. W końcu po trzydziestu minutach udało mi się wydostać ze sznura samochodów. Przejeżdżając rzuciłem okiem na wypadek, auto leżało na dachu kompletnie roztrzaskane, zapewne przez to, ze wpadło na gruby pień drzewa. Westchnąłem i pojechałem dalej.
W mieszkaniu czekała na mnie już Sarah. Naprawdę nie wiem po co dawałem jej klucze, ale już trudno. Miałem godzinę, żeby przygotować się do wyjścia. Od razu po wejściu poszedłem wziąć prysznic. Nie wiem czemu, ale odkąd Sue się wyprowadziła robię to w jej łazience. Po kąpieli poszedłem się ubrać, postawiłem na obcisłe czarne rurki, czarną koszulę i czarną kamizelkę.
Z szafki nocnej zabrałem telefon, który właśnie zaczął dzwonić, spojrzałem na wyświetlacz, znów dzwonił Louis, ostatnio jest bardzo natrętny. Cały czas mówi mi, że powinienem iść pogadać z Susanne.
- Louis, nie mam teraz czasu, wiec daruj sobie kolejne wywody, bo... - niedał mi dokończyć.
- Zamknij mordę Malik i słuchaj! - wrzasnął, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, nigdy si tak do mnie nie odzywał.
- Czego? - warknąłem równie nieprzyjemnie, naprawdę miałem mało czasu.
-Sue nie żyje! - I to zdanie wystarczyło by cały mój świat się zawalił.
—————————————————————————————————————
Ile mam czasu, żeby się zabunkrować?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro