51
ZAPRASZAM NA DRUGI ROZDZIAŁ KOPCIUSZKA Z HARRYM
ZAPRASZAM TAKŻE NA NOWE FF Z LOUISEM "OBÓZ"
- Spakowałeś już wszystko? - pytam chłopaka, siadając na łóżku w sypialni, gdy on zasuwał walizkę.
- Tak, chyba tak. - westchnął siadając obok mnie. - Nie chce jechać, ale muszę. Taką mam pracę.
- Rozumiem . - przytuliłam go.
- Jak ja wytrzymam ten tydzień? Wzdycha.
- Będziesz się masturbował. - śmieje się.
- Ty tylko o jednym? - zaśmiał się wraz ze mną.
- Powinieneś już jechać. - Mówię patrząc na zegarek.
- Tak, masz racje. - wstaje zabierając swoją walizkę. Schodzę za nim do salonu.
- Będę naprawdę tęsknił. - przyciąga mnie do siebie składając na moich ustach czuły pocałunek. Kiedy oderwaliśmy się od siebie oparłam głowę na jego ramieniu.
- Chciałbym abyś pojechała ze mną na lotnisko.
- Też bym chciała, ale muszę iść do pracy.
- Głupia praca. - mruknął. - Więc do zobaczenia za tydzień. - Znów złożył na moich ustach czuły pocałunek.
Odprowadziłam go do drzwi, naprawdę ciężko było mi się z nim rozstać, chociaż to tylko tydzień.
- Któryś z chłopaków będzie do Ciebie wpadał i sprawdzał czy wszystko w porządku. - pokiwałam głową. - Nie zapomnij wziąć leków.
- Dziękuję za przypomnienie, że jestem wariatką.
- Wiesz, że nie o to chodzi. Nie chcę żebyś miała koszmary kiedy mnie tu nie będzie.
- Dobrze, nie zapomnę. Idź już, bo się spóźnisz. - pogoniłam go.
- Aż tak bardzo chcesz mnie się pozbyć?
- Im szybciej polecisz tym szybciej wrócisz.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły szybko pobiegłam by zdążyć złapać szefową. Mam zamiar złożyć dziś wypowiedziane. Jak na razie mam sporo pieniędzy za obrazy, więc będę miała na życie do póki nie znajdę lepszej pracy.
***
- Myślałam, że zapadłaś się pod ziemię! - powiedziała Lucy, kiedy pojawiłam się pod drzwiami jej pokoju w akademiku.
- Miałam dużo na głowie, wiesz szkoła praca.
-Zayn. - Dodała chichocząc.
- Tak też, ale teraz nie ma go cały tydzień.
- Czemu? - zaciekawiła się.
- Poleciał dziś do Francji, jakiś bogacz zażyczył sobie aby wykonał graffiti w pokoju jego syna, po za tym miał jeszcze do załatwienia jakieś formalności.
- Oj biedna jak przeżyjesz bez niego ten jeden tydzień. - zrobiła smutną minę.
- Nie jestem od niego uzależniona. - oburzyłam się - No może troszeczkę.
- Chyba bardzo.
- Dobra koniec tematu. Rzuciłam dziś pracę.
- Naprawdę?
- Ta, miałam dosyć Sarah.
- I dobrze zrobiłaś! Dziwię się, że tak późno.
- Zmądrzałam.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Kogo tu niesie o dziewiątej wieczór?
Spojrzałam na Lucy, która miała minę jakby nie wiedziała co zrobić. Postanowiłam otworzyć drzwi i w życiu nie spodziewałam się kogo tam zobaczę.
••••••••••••••••••••••••
W tym rozdziale bylo kilka wskazówek co może dziać się potem, ale szczerze wątpię, że ktoś się domyśli :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro