50
ZAPRASZAM NA 1 ROZDZIAŁ FF "KOPCIUSZEK"
Na Wigilii była połowa rodziny Zayna, podobno wszyscy, którzy mieszkają w Anglii, czyli około trzydziestu osób. Czuję się trochę nieswojo, ponieważ nikogo tu nie znam, ale cieszę się, ze nie musiałam spędzać tych świąt samotnie, bo to trochę głupie, mieć 23 lata i nie mieć z kim spędzić Wiglii. Wsłuchiwałam się w wesołą rozmowę Patricii i jej siostry Margaret, zdążyłam już wszystkich poznać, prawie każdy cieszył się, że tu jeste. No właśnie prawie każdy, ponieważ John - wujek Zayna, stwierdził iż to bezczeszczenie tradycji, aby zapraszać kogoś spoza rodziny do stołu Wigilijnego. To było jak lekki coś w serce, ponieważ przypomniało mi, ze jestem wyrzutkiem i muszę, jak bezdomny pies szlajać się za przechodniami, którzy mają swoje zwierzaki i swój dom. Zayn poinformował mnie, że nie powinnam się nim przejmować, ponieważ za czasów studiów jego narzeczona zginęła w wypadku, a on stał się bezdusznym palantem, za co nie można go winić. W sumie nawet czułam, że mam z nim coś wspólnego, oboje mieliśmy nieciekawą przeszłość, która jakoś na nas wpłynęła.
- Macie jakieś plany na przyszłość? - Z myśli wyrwał mnie głos Gwendolyn - kuzynki Zayna. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że było skierowane w stronę moją i Zayna.
- Jeszcze o tym nie myśleliśmy. Umm... Nie znamy się na tyle długo by planować przyszłość. - Odpowiedziałam trochę niezręcznie.
- Och, więc od jak dawna się spotykacie? - zapytała.
- Prawie dwa miesiące - Odpowiedział tym razem Zayn.
- Naprawdę? - zdziwiła się ciotka Margaret - Wyglądacie na tak zakochanych jakbyście spędzili razem minimum rok.
Posłałam jej uśmiech, ponieważ to było miłe.
- Margie, uwierz i tak prędzej czy później, któreś z nich zdradzi lub umrze. - Prychnął John, psując tym atmosferę.
- Siedź cicho stary zgorzknialcu - odcięła się Margaret.
John burknął tylko coś na temat jak fajnie jest mieć taką kochającą rodzinę, a później nic już nie mówił.
Nagle słyszę dobrze mi znaną melodie "The Script - Superheroes", którą mam ustawioną na dzwonek. Wyciągam telefon, aby odrzucić połączenie, wcześniej zerkając na wyświetlacz. Bardzo dziwi mnie to, że dzwoni do mnie święta. Ba! Ze w ogóle do mnie dzwoni.
Zayn zerknął w dół, ale nie zdążył zauważyć od kogo przyszło połączenie. Powiedziałam bezgłośnie "mama" i uśmiechnęłam się smutno. Splótł nasze palce razem, przez co poczułam się trochę lepiej.
- Wybacz, ze pytam słoneczko- wtrąciła ciocia Margaret - Ale dlaczego, nie chciałaś spędzić świąt z rodziną? - Ta kobieta umie czytac w myślach?
-Umm... Nie mamy zbyt dobrych kontaktów. - Mówię wpatrując się w obrus.
-Och, rozumiem, w takim razie naprawdę cieszę się, ze tu jesteś i mam nadzieję, że niebawem przyjedziesz tu i spędzisz prawdziwe rodzinne święta - Tu spojrzała znacząco na Zayna.
Teraz czuje się naprawdę głupio.
***
- Jadę na tydzień do Francji. - Mówi Zayn kiedy leżymy już w łóżku.
- Po co? - Podpieram się na łokciach i patrzę na niego ze zmarszczonymi brwiami, chodź nie może tego zauważyć, ponieważ w pomieszczeniu panuje ciemność.
- Zostałem poproszony o wykonanie kilku malunków, w domu tego samego faceta, który kupił ode mnie obraz. Dobrze płaci, więc się zgodziłem.
- Kiedy lecisz?
- W najbliższy poniedziałek. - wzdycha.
- Okej, jakoś przeżyję. - No bo co, może się stać w przeciągu tygodnia? Mogę uschnąć z tęsknoty?
______________________________________________________
Zdaje sobie sprawe, ze zwaliłam ten rozdział. Miała go dodać wczoraj, ale w połowie mi wena odeszła, więc taki krótki.
Mam dobre wieści. Będzie 2 część!!! :D (dziękujcie za to bogu, serio)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro