Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

50

ZAPRASZAM NA 1 ROZDZIAŁ FF "KOPCIUSZEK"


Na Wigilii była połowa rodziny Zayna, podobno wszyscy, którzy mieszkają w Anglii, czyli około trzydziestu osób. Czuję się trochę nieswojo, ponieważ nikogo tu nie znam, ale cieszę się, ze nie musiałam spędzać tych świąt samotnie, bo to trochę głupie, mieć 23 lata i nie mieć z kim spędzić Wiglii. Wsłuchiwałam się w wesołą rozmowę Patricii i jej siostry Margaret, zdążyłam już wszystkich poznać, prawie każdy cieszył się, że tu jeste. No właśnie prawie każdy, ponieważ John - wujek Zayna, stwierdził iż to bezczeszczenie tradycji, aby zapraszać kogoś spoza rodziny do stołu Wigilijnego. To było jak lekki coś w serce, ponieważ przypomniało mi, ze jestem wyrzutkiem i muszę, jak bezdomny pies szlajać się za przechodniami, którzy mają swoje zwierzaki i swój dom. Zayn poinformował mnie, że nie powinnam się nim przejmować, ponieważ za czasów studiów jego narzeczona zginęła w wypadku, a on stał się bezdusznym palantem, za co nie można go winić. W sumie nawet czułam, że mam z nim coś wspólnego, oboje mieliśmy nieciekawą przeszłość, która jakoś na nas wpłynęła.


- Macie jakieś plany na przyszłość? - Z myśli wyrwał mnie głos Gwendolyn - kuzynki Zayna. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że było skierowane w stronę moją i Zayna.


- Jeszcze o tym nie myśleliśmy. Umm... Nie znamy się na tyle długo by planować przyszłość. - Odpowiedziałam trochę niezręcznie.


- Och, więc od jak dawna się spotykacie? - zapytała.


- Prawie dwa miesiące - Odpowiedział tym razem Zayn.


- Naprawdę? - zdziwiła się ciotka Margaret - Wyglądacie na tak zakochanych jakbyście spędzili razem minimum rok.

Posłałam jej uśmiech, ponieważ to było miłe.


- Margie, uwierz i tak prędzej czy później, któreś z nich zdradzi lub umrze. - Prychnął John, psując tym atmosferę.


- Siedź cicho stary zgorzknialcu - odcięła się Margaret.

John burknął tylko coś na temat jak fajnie jest mieć taką kochającą rodzinę, a później nic już nie mówił.

Nagle słyszę dobrze mi znaną melodie "The Script - Superheroes", którą mam ustawioną na dzwonek. Wyciągam telefon, aby odrzucić połączenie, wcześniej zerkając na wyświetlacz. Bardzo dziwi mnie to, że dzwoni do mnie święta. Ba! Ze w ogóle do mnie dzwoni.


Zayn zerknął w dół, ale nie zdążył zauważyć od kogo przyszło połączenie. Powiedziałam bezgłośnie "mama" i uśmiechnęłam się smutno. Splótł nasze palce razem, przez co poczułam się trochę lepiej.


- Wybacz, ze pytam słoneczko- wtrąciła ciocia Margaret - Ale dlaczego, nie chciałaś spędzić świąt z rodziną? - Ta kobieta umie czytac w myślach?


-Umm... Nie mamy zbyt dobrych kontaktów. - Mówię wpatrując się w obrus.


-Och, rozumiem, w takim razie naprawdę cieszę się, ze tu jesteś i mam nadzieję, że niebawem przyjedziesz tu i spędzisz prawdziwe rodzinne święta - Tu spojrzała znacząco na Zayna.

Teraz czuje się naprawdę głupio.


***

- Jadę na tydzień do Francji. - Mówi Zayn kiedy leżymy już w łóżku.


- Po co? - Podpieram się na łokciach i patrzę na niego ze zmarszczonymi brwiami, chodź nie może tego zauważyć, ponieważ w pomieszczeniu panuje ciemność.


- Zostałem poproszony o wykonanie kilku malunków, w domu tego samego faceta, który kupił ode mnie obraz. Dobrze płaci, więc się zgodziłem.


- Kiedy lecisz?


- W najbliższy poniedziałek. - wzdycha.


- Okej, jakoś przeżyję. - No bo co, może się stać w przeciągu tygodnia? Mogę uschnąć z tęsknoty?


______________________________________________________


Zdaje sobie sprawe, ze zwaliłam ten rozdział. Miała go dodać wczoraj, ale w połowie mi wena odeszła, więc taki krótki.

Mam dobre wieści. Będzie 2 część!!! :D (dziękujcie za to bogu, serio)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro