41
T kilka sekund, gdy Zayn nie odpowiadał było najdłuższymi w moim życiu. Moje serce dostawało palpitacji. Po co ja głupia się odzywałam? Wystarczy mi stresu na dziś.
- Też Cię kocham. - odpowiada mocniej mnie przytulając. Mam ochotę skakać z radości, ponieważ teraz nasze uczucia są zdefiniowane.
Odsuwam się od niego tylko po to by złączyć nasze usta. Pocałunek jest wolny i pełen uczuć.
- Przepraszam. - szepczę, gdy się od siebie odsuwamy.
- Za co?
- Byłam dzisiaj suką, a ty i tak przyjechałeś.
- Nie zostawiłbym Cię, szczególnie, gdy myślałem, że coś Ci się stało. To ja przepraszam za tą sytuację i obiecuję, że niebawem się wszystkiego dowiesz. - kiwam głową wtulając się w niego. Przynajmniej jestem pewna, że nie ma żadnej panienki na boku. Tak cholernie go kocham i nie wiem jak bym poradziła sobie z jego utratą. Przywiązałam się do niego, mam ochotę się zaśmiać z sytuacji, które miały miejsce około miesiąc temu.
- Opowiesz mi teraz co się dzisiaj wydarzyło?
- Wyszłam zapalić i zadzwonić do Jade. Nawet nie wiem skąd pojawił się Adam, nic nie zrobił tylko na mnie patrzył z tym swoim głupim uśmieszkiem. Potem sobie po prostu poszedł. Ja wiem, że on coś kombinuje, ale nie mam pojęcia co, mogę się spodziewać tylko najgorszego. - Siedząc w ramionach Zayna, jest łatwiej o tym mówić, czuję się bezpiecznie.
- Musimy zgłosić to na policję, nie możemy czekać, aż stanie Ci się krzywda.
- Boję się.
- Spokojnie, przy mnie nic Ci się nie stanie. Jutro pójdziemy wnieść oskarżenie. - Szepczę ciche "dobrze" z nosem ukrytym miedzy jego ramieniem, a głowa. Siedzimy tak w ciszy jakąś chwilę, a moje oczy zaczynają się powoli kleić. Wiem, że jest jeszcze wcześnie, ale ten dzień był ciężko, a na dodatek spałam ledwie trzy godziny. Kiedy już prawie śpię czuję jak Zayn układa mnie na łóżku i przykrywa całując w czoło.
Zayn POV.
Kiedy jestem pewny, że dziewczyna już śpi po cichu wychodzę z pokoju i schodzę na dół. W kuchni nalewam sobie do szklanki soku pomarańczowego po czym siadam przy wysepce wcześniej wyciągając telefon z kieszeni. Jestem taki szczęśliwy jak jeszcze nigdy. Powiedziała, że mnie kocha. Chyba nawet nie wie ile to dla mnie znaczy. Wybieram numer mojego przyjaciela, który odbiera już po pierwszym sygnale.
- Powiedziała mi to Lou! - krzyczę do słuchawki uradowany.
- Chcesz mnie żebym ogłuchł? Co Ci powiedziała?
- Kocha mnie! Ja pierdole ona mnie kocha!
- Cieszę się razem z tobą, ale możesz się tak nie drzeć?
- Okej. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.
- Rozumiem Cię i życzę wam jak najlepiej.
- Powinienem się oświadczyć? - wypalam.
- Facet wiem, że się cieszysz, ale weź przystopuj, znacie się tylko miesiąc.
- Ale ja ją kocham.
- Zrobisz jak uważasz, ale moim zdaniem to za wcześnie.
- Duh, dobra. Muszę kończyć bo jadę do Andrew.
- Jak idzie?
- Całkiem nieźle, ciężko było przekonać kilku nadętych typków, ale drobne przekupstwo załatwiło sprawę.
- Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie. Będę trzymał kciuki.
- Dzięki, a teraz będę leciał, do zobaczenia w sobotę.
- Alocha braciszku. - rzuca pożegnanie i się rozłącza.
Za nim wyjdę postanawiam napisać na kartce informację dla Sue, by znów się nie martwiła, nie chcę jej teraz budzić.
Na kartce zapisuję, że jadę do Andrew i nie wiem o której wrócę, ponieważ mamy dużo pracy. Piszę również jak bardzo ją kocham.
Kartkę zostawiam przyczepioną magnesem do lodówki po czym udaję się do wyjścia wcześniej zakładając buty i kurtkę.
••••••••••••••••••
Obcięłam wlosy, wyglądam teraz jak słodka mala dziewczynka xdddd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro