Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40

Nic nie robił, nie odzywał się, nie szedł  w moją stronę, stał tam i głupio się uśmiechał. Czy byłam przerażona? Bardzo. Nie potrafiłam się ruszyć chociaż powinnam spieprzać gdzie pieprz rośnie. Wpatrujemy się w siebie, ja z przerażeniem, a on z satysfakcją. W pewnym momencie obrócił się i sobie poszedł. O co tu chodzi? Nie powinien mnie teraz uderzyć, zwyzywać i oskarżać, że to przeze mnie trafił do więzienia? Wyrzucam niedopałek papierosa i szybko wbiegam do środka. Zatrzaskuję drzwi i zjeżdżam po metalowej powłoce na ziemię. Jestem cała roztrzęsiona. On się ze mną bawi do cholery! Cieszy go to, że się go boję. Pierdolony psychopata! Powinni go zamknąć w psychiatryku, a nie jeszcze z więzienia wypuszczać! Czuję w ustach słoną ciecz, nie wiem nawet kiedy zaczęłam płakać. Wplatam palce we włosy i zaczynam się bujać do przodu i do tyłu. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył na pewno uznałby mnie za niezrównoważoną psychicznie.

W takim też stanie znalazłam mnie Ally i znowu miałam szczęście, że miałam zmianę z nią, a nie z Sarah.

- O matko Susanne, co się stało? - ukucnęła przede mną.

- On tu był - szlocham.

Wiem, że Ally nie ma pojęcia kim jest owy "on", ale jak miałam wytłumaczyć moje zachowanie?

- Kto? - dopytuje, ale nie odpowiadam.

- Daj mi swój telefon i powiedz do kogo mam zadzwonić. - Drżącymi rękami wyciągam z kieszeni urządzenie i podaję dziewczynie. Nadal szlocham, nie mogę się opanować chodź w kółko powtarzam sobie żebym się uspokoiła. Nie wiem dlaczego zareagowałam tak gwałtownie.

- Do kogo mam zadzwonić? - dopytuje, ale ja przecież nie wiem.

Rodzice się mną nawet nie przejmą, nie chcę martwić też Jade, a Lucy i Nick o niczym nie wiedzą, więc będą się dopytywać, co się stało.

- Z-zayn. - wyjąkuje.

Blondynka szuka w książce telefonicznej numeru Zayna, kiedy go znajduje przykłada telefon do ucha.

- Szlag, nie odbiera. - klnie po czym ponownie wybiera numer. Po czterech nie udanych próbach prosi o  numer kogoś innego. Przez ten czas, gdy ja próbowałam wymyślić inną możliwość mój telefon zaczyna dzwonić.

-Halo? Zayn? Tu koleżanka Sue, słuchaj musisz po nią przyjechać... Nie wiem co się stało, jest cała roztrzęsiona, powiedziała tylko "On tu był". - Chyba się rozłączył, ponieważ Ally odkłada komórkę.

- Zaraz tu będzie.

Zanim Zayn dociera na miejsce już trochę się uspokajam. Siedzę w samym miejscu wpatrując się w jeden punkt, a przed moimi oczami pojawiają się tamte wydarzenia. Niektórzy by powiedzieli żebym się nie przejmowała, że wszystko już minęło, ale to siedzi w psychice człowieka do końca. Oczywiście może być lepiej, można wieść normalne życie, ale nigdy się tego nie zapomina. Nawet jeśli nie myśli się o tym w dzień, to w nocy powraca ze zdwojoną siłą w postaci koszmarów.

- Sue, co się stało? - Zayn dosłownie wbiega na zaplecze.

Ally już tutaj nie ma, ponieważ musiała iść obsłużyć klientów.

- A-Adam tu był i-i - Próbuje sklecić jedno sensowne zdanie, ale mi nie wychodzi.

- Zrobił Ci coś?

- N-nie

- Jedziemy do domu, jak się uspokoisz to wszystko mi opowiesz. Dasz radę iść? - kiwam głową i z jego pomocą wstaję z podłogi. Zakładam parkę po czym zarzucam na głowę kaptur, aby uniknąć ciekawskich spojrzeń. Zayn zabiera moją torbę.

- Zabieram ją do domu i tak nic by Ci nie pomogła, jest w szoku.

- Okej i tak miała za pól godziny kończyć zmianę.

Zayn chwyta mnie za rękę po czym wychodzimy z kawiarni na chłodne powietrze, które owiewa moje mokre policzki. Gdy jesteśmy w samochodzie nikt się nie odzywa. Atmosfera nadal jest lekko napięta przez sytuację z dzisiejszej nocy i poranka. Kiedy znajdujemy się w mieszkaniu chłopak prowadzi mnie do sypialni na górę. Siadam na łóżku i wpatruję się w okno. Do mojej głowy przychodzi myśl, że Adam niedługo mnie dopadnie, znowu zgwałci i zamorduje, ale wolę chyba śmierć niż życie z tym, na pewno wtedy musieliby mnie zamknąć w wariatkowie, a wtedy na pewno zostałabym sama, bo kto chce się zadawać z wariatką. Po mojej twarzy znów spływają łzy. Zayn, który siedzi obok przyciąga mnie na swoje kolana, nie protestuję tylko oplatam nogami jego talię, a głowę opieram na ramieniu. Przypomina mi się sytuacja kiedy o wszystkim mu powiedziałam, wtedy było podobnie.

- Nie płacz już, nic Ci się nie stanie. - Gładzi mnie uspokajająco po plecach.

- Jestem tu, nie może zrobić Ci krzywdy. - Jego głos bardziej przypomina szept.

- Kocham Cię - słowa jakby same wypływają w z moich ust.

Ciało Zayna sztywnieje, a ja próbuję powstrzymać łzy, ponieważ spodziewam się jak zwykle najgorszego.

•••••••••••••••••••••••••••

Ughhhh jutro mam egzaminy gimnazjalne... Nieeeeee

Nie chce mi się uczyć, nienawidzę się uczyć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro