17
Pokazuje cały rozdział? Powinno być tak z 3 strony i zakończyć się notką
•••••••••
Siedziałam na sofie w moim mieszkaniu niecierpliwie zerkając na zegarek zawieszony na ścianie. Zayn powinien być tu już piętnaście minut temu. Nie mogę się spóźnić na zajęcia. Niby to on jest chwilowo nauczycielem, ale Pani Lawrence też tam jest i jak zobaczy, że znów jestem spóźniona to zabroni mi brać udział w konkursie. Dlaczego ludzie są tak podli? Wiem, że ona by chciała żeby kochana Talia to wygrała, ale bez obrazy, ona nie ma za grosz talentu. Po prostu jej się podlizuje, a ja tego robić nie będę.
W końcu usłyszałam dzwonek, zerwałam się z kanapy i otworzyłam drzwi Zaynowi. Bez słowa powitania odebrałam od niego pokrowiec z garniturem i zaniosłam go do sypialni. Szybko założyłam buty i ciągnąc za sobą Zayna wyszłam z mieszkania wczesniej zamykając je na klucz.
- Gdzie się tak śpieszysz?
- Na zajecia idioto?
- Ale mnie tam nie ma, więc się nie zaczną. Wyluzuj trochę. - mowi, a ja mam ochotę mu przywalić.
- Nie wyluzuje, bo Lawrence mnie zabije. - burczę.
- Możesz zawsze zwalić na mnie - wzrusza ramionami, a ja przyznaję, że to całkiem rozsądny pomysł.
W aucie Zayna jest tak gorąco, że jestem niemal pewna iż jestem cała czerwona.
Wchodząc na sale wszystkie oczy kierują się w naszą stronę.
- Przepraszam za spóźnienie, coś mnie zatrzymało - spoglądnął w moją stronę i uśmiechnął się dwuznacznie.
Co za parszywy gnojek.
Na dodatek jestem cała czerwona, więc mogą pomyśleć, że się z nim na serio pieprzyłam. Nie znoszę tego człowieka.
Mój humor poprawia się trochę, gdy zauważam Nicka. Podchodzę do niego i rzucam mu się na szyję, ponieważ stęskniłam się za nim.
- Widzę, że jednak zdecydowałaś się na Zayna. - mówi.
- Nie do końca... - drapię się po głowie.
- To znaczy? - dopytuje.
- Umawiam się z nim i Alexem, tak jak mówiłeś.
- Zapamiętaj, że mnie się nie słucha, za dużo filmów oglądam. Po za tym z tego będą same problemy. Lepiej już zdecyduj się na jednego. - wzdycham słysząc jego słowa.
Nie chcę kończyć spotykać się z Alexem i wydaje mi się, że trochę nudno by było bez Zayna. Nie umiem zdecydować się na jednego, jeszcze nie teraz.
***
Czekam na Zayna przy wyjściu. W tym samym czasie podchodzi do mnie ta sama dziewczyna co na ostatnich zajęciach, nie pamiętam jak ma na imię.
- Mówiłaś, że nie spotykasz się z Malikiem - unoszę na nią brew. Co ją do chuja obchodzi z kim się spotykam. Wiem, że ma na niego chrapkę, ale coś tu powiewa desperacją.
- Wiem co mówiłam, ale to było tydzień temu. - mówię sucho.
- Czyli teraz z nim jesteś?
- Tak i trzymaj łapska z dala od niego - chłód w moim głosie jest wyczuwalny na kilometr.
Dlaczego ja się tak zachowuję? Odbiło mi?
- Proszę Cię kto by wolał to - wskazała palcem na mnie - od tego. - zaprezentowała swoje ciało, które nie miało nawet cycków.
- Noe jestem pewna czy nie masz lustra w domu czy po prostu jesteś idiotką. Raczej stawiałabym na to drugie, ale patrząc na twój makijaż lustra też pewnie nie masz. - z tymi słowami odchodzę w stronę Zayna, który wlaśnie opuścił budynek.
Do mieszkania docieramy pięć minut później. Mamy dwie godziny czasu, aby się przygotować, poniewaz zadzwoniłam do Sama i poprosiłam aby był godzinę później. Na początku nie chciał się zgodzić tłumacząc, że moja matka chce abym była wcześniej, ale w końcu uległ.
- Muszę znaleźć Ci inne mieszkanie. Nie będę kilka razy w tygodniu biegał dziesięć pięter w górę, albo wprowadzisz się do mnie.
- Mozesz pomarzyć - prycham - Po za tym chwilowo nie stać mnie na nic lepszego.
- Rodzice nie dadzą Ci pieniędzy?
- Nie i nawet nic od nich nie chce. - ucinam temat.
Zayn idzie wziąć prysznic, a ja za ten czas przygotowuję sobie sukienke. Jest cała biała oprócz jednego rękawa, który jest w panterkę.
Moja ciekawość jest nie do pojęcia, więc wyciągam garnitur Zayna. Kupił jednak metaliczny, ale jest do tego czarna koszula i krawat dzięki czemu będzie wyglądał zniewalająco, ponieważ czerń jak najbardziej do niego pasuje.
Dwie godziny później jesteśmy już gotowi. Przez okno widzę zaparkowaną limuzynę. Wygląda śmiesznie stojąc miedzy starymi zniszczony mi blokami. Kiedy wychodzimy na dwór ludzie posyłają nam ciekawskie spojrzenia.
- Hej Sam - witam się z kierowcą.
- Dobry wieczór Sue. - kiwa głową - I Pan Malik? - mówi trochę zdziwiony.
- Dobry wieczór - odpowiada mu Zayn bez żadnych emocji w głosie.
Zazdrosny? W końcu Samuel jest młody i nawet przystojny.
Sam otwiera nam drzwi, wsiadamy do limuzyny i minutę później odjeżdżamy.
- Jakieś specjalne instrukcje co do zachowania? - pyta Zayn.
- Nie, rób co chcesz - odpowiadam.
Nie mam sił na to, aby zastanawiać się jake zachowanie byliby stosowne. Za bardzo się denerwuję. Nerwowo pocieram ręce, które trzęsą się niemiłosiernie. Zayn widząc to łapie moją dłoń i splata nasze palce na moim kolanie. W sumie cieszę się, że go wzięłam, ponieważ gdybym była sama pewnie bym już wyskoczyła z tego samochodu.
Jakieś trzydzieści minut później jesteśmy pod willą moich rodziców. Na podjeździe stoi mnóstwo drogich samochodów. Przez oszklone ściany budynku widzę mnóstwo ludzi. Myślałam, że to będzie kameralne przyjęcie.
Wysiadamy z samochodu i idziemy do środka. Przy wejściu lokaj odbiera ode mnie płaszcz. Zayn na samym początku zauważa swojego przyjaciela, więc mnie do niego ciągnie.
- Zayn? - pyta zdziwiony chłopak.
Jest nie wysoki, na głowie na burzę kasztanowych włosów i niebieskie oczy.
- Tak. Lou poznaj Susane. Sue to jest mój przyjaciel Louis. - chłopak ściska moją dłoń i uśmiecha się szeroko. Chcąc nie chcąc odwzajemniam uśmiech, ponieważ od tego człowieka bije pozytywna energia. Zauważam moją siostrę, która rozmawiała z jakąś kobietą. Zayn wciągnął się w rozmowę z Louisem, więc postanowiłam iść i przywiać się sama. Nie uśmiechało mi się to, ale tak wypada.
- Hej Jade - mówię stojąc obok siostry.
- Sue! Ale Cię dawno nie widziałam! - wykrzyczała - Myślałam, że nie przyjdziesz. Te klimaty nigdy do Ciebie nie pasowały.
- Wiem, ale mama mnie namówiła - westchnęłam.
Nie lubiłam Jade, ale była najbardziej znośna z całej tej rodziny. Sama miała matkę i ojca w głębokim poważaniu, ale musiała się przymilać, aby dostać majątek.
- Susanne Renée Monroe - usłyszałam głos matki tuż za moimi plecami.
- Mamo - odwróciłam się do rodzicielki przywołując na twarz wymuszony uśmiech. Tata stał obok z poważną miną i tylko skinął mi głową.
- Jak zwykle sama? Typowe. - prycha nie dajac mi dojść do słowa. - Sylvia jak zawsze przyprowadziła jakąś dobrą partię. To sam Zayn Malik. Może jest marnym artystą, ale jego rodzice są bogaci i sam nie zarabia groszy. - Mój wzrok szybko zaczął skanować pomieszczenie, w końcu natrafiłam na widok Louisa, Zayna i u czepionej do jego ramienia Sylvii. Nigdy nie znosiłam tej dziewczyny. Za każdym razem próbowała pokazywać, że jest ode mnie lepsza. Nie dziwię się, więc że przyczepiła się do Zayna. Bardziej boli mnie to, że przyszedł tu ze mną, a stoi tam z tą suką.
- Masz szczęście, że masz tak wspaniałą matkę, która myśli za Ciebie. - kontynuuje.
- Chwila, chwila o czym ty... - znów nie dała mi dokończyć.
- Teraz spróbuj udawać, że masz jakieś maniery i idź przywiać się z gośćmi.
Zrobiłam jak kazała, aby mieć ją z głosy. Oczywiście przywitałam się tylko z tymi których znam, na całe szczęście są tysiąckroć milsi od mojej rodzinki.
Chętnie zwyzywałabym teraz moją mamę od suk, ale nie chcę robić scen.
- Susanne! - moja matka kiwa na mnie dłonią, abym do niej podeszła. Obok niej stoi młody chłopak, ubrany w drogi garnitur.
- Susanne to jest Rick. Jego rodzice posiadają linię ekskluzywnych hoteli. - mówi uśmiechając się do chłopaka - Będzie dziś twoją parą, mam nadzieję, że poznacie się dziś bliżej - patrzy na mnie znacząco.
Mogłam się domyślić, że wywinie mi taki numer.
- Nie jestem pewien czy na to pozwolę - słyszę za plecami głos Zayna.
••••••••••••
Sue taka zazdrosna...
A co ten Zayn wyprawia, łapska precz od Sylvii!
Kto się spodziewał, że kochana mamusia coś takiego wymyśli?
Poproszę tyle komentarzy i gwiazdek co pod poprzednim rozdziałem :* Dacie radę? :)
Jeszcze jedno pytanko!
Pokazuje w wersji na komputer obsadę? Bo jeśli nie to dodam pod rozdziałem 00
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro