Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07

Wraz z Lucy opuszczamy moje mieszkanie. Mam znowu zajecia ze sztuki, a Lucy się najzwyczajniej w świecie nudzi, więc mnie odprowadza. Zayn odkąd wyszedł, nie wrócił i się z tego niezmiernie cieszę, może znalazł sobie inny nocleg, taką mam przynajmniej nadzieję. Wylazłam się niezwykłą głupotą pozwalając nocować u mnie jakiemuś chłopakowi, którego znam zaledwie dzień, ale z reguły jestem pomocną osobą. Są tego plusy i minusy, to jest akurat minus.

Dzień był deszczowy, ale co się dziwić w końcu to Londyn, na dodatek jest jesień. Opatuliłam się szczelniej moją parką i nalżyłam kaptur na głowę. Należę do osób wiecznie zmarzniętych, więc taka pogoda to dla mnie katorga. Marzę, aby mieszkać w Australii lub Kalifornii. Niestety te marzenia się raczej nigdy nie spełnią. Musiałabym mieć hajsu po uszy, a tak nie jest. Moi rodzice mają dosyć dużo kasy, ale odcięli mnie od finansów twierdząc, że muszę się usamodzielnić. Potem, gdy zostałam przyjęta na studia, jakby delikatnie to ująć... wyrzucili mnie z domu pod tym samym pretekstem. I tak wylądowałam, sama. Na szczęście jestem osobą oszczędna i od małego wszystkie moje kieszonkowe odkładałam dzięki czemu uzbierała się z tego niezła sumka. Teraz znalazłam sobie pracę jako kelnerka, nie zarabiam zbyt dużo, ponieważ pracuję na pół etatu, ale źle też nie jest. Z rodzicami nie mam praktycznie żadnego kontaktu, mama od czasu do czasu dzwoni, aby mnie poinformować, że moja kuzynka urodziła dziecko, siostra ma narzeczonego, kuzyn bierze ślub... Tym oto sposobem próbuje mi delikatnie zasugerować, że jestem nieudacznikiem i powinnam sobie w końcu kogoś znaleźć. Tylko niech mi ktoś powie jak? Większość czasu spędzam w mieszkaniu, na uczelni lub w akademi sztuki. Nie wychodzę do żadnych klubów czy coś w tym rodzaju, bo zwyczajnie nie mam na to czasu.

- Sue! - krzyknęła moja przyjaciółka, dzięki czemu wyrwałam się z transu i ledwo uniknęłam zderzenia z samochodem.

- Matko, dziewczyno, chodzisz z głową w chmurach! Wyobrażasz sobie co by się stało, gdyby mnie tu nie było? Chyba od dziś będę Cię prowadzić za rączkę.

- Okej, nic się nie stało. - przewróciłam oczami.

Lucy warknęła po czym ruszyła szybkim krokiem przed siebie. O co ona się tak wścieka?

***

Weszłam do budynku nie spóźniona. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i udałam się do sali. W środku były tylko dwie dziewczyny, które rozmawiały z Zaynem. Ominęłam ich i podeszłam do swojej części ściany. Mimowolnie uśmiechnęłam się na widok pegazo-jednorożca. Nadal drzemie we mnie dziecko. Odeszłam trochę dalej, wyciągając telefon z kieszeni, odblokowałam urzadzenie i włączyłam aparat, aby uchwycić moją pracę. Lubię uwietrzniać takie szczegóły. Wysłałam jeszcze sms do Nicka z informacją, że już jestem i żeby ruszył tyłek.

Usiadłam pod ścianą i przeglądałam tumblera. Zreblogowałam kilka zdjęć słodkich szczeniaczków. W tym momencie przyszło mi do głowy, że chcę mieć psa. Może sobie jakiegoś załatwię? Tak to jest myśl, pójdę do schroniska jeszcze dziś. Kocham psy, ale rodzice nigdy mi na niego nie pozwalali.

Kątem oka zobaczyłam jak Zayn siada obok mnie. Postanowiłam go zignorować i nadal przeglądać stronę.

- Ignorujesz mnie?

- Nie, tylko w dupie mam twoją obecność - pokręcił głową rozbawiony, słysząc moje słowa.

- Zgłosiłaś się do konkursu? - zaciekawił się.

- Mhm - pokiwałam głową.

- Szczerze, nie widziałam jeszcze żadnej twojej pracy oprócz tego czegoś, ale mam nadzieję, że wygrasz.

- Ejjj! Nie obrażaj Stephana.

- Serio ten jednorożec ma na imię Stephan?

- Masz z tym jakiś problem?

- Absolutnie - Uniósł ręce w obronnym geście.

Zaczęło zbierać się coraz więcej osób przez co Zayn był zmuszony mnie opuścić. Jaka szkoda.

Podniosłam się z miejsca i otrzepałam tyłek. Nick odesłał mi wiadomość, że jest chory i się nie pojawi. Świetnie, czyli będzie zajebiscie nudno. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Z tego co kojarzę zapiała się na zajęcia dopiero dwa tygodnie temu.

- Hej.

- Cześć - opowiedziałam.

- Mam pytanie... Jeżeli nie chcesz, nie odpowiadaj - pokiwałam głową na zgodę.

- Czy Zayn jest twoim chłopakiem? - parsknęłam śmiechem.

- Skąd Ci to przyszło do głowy?

- Gdy go zapytałam czy jest wolny, odpowiedział, że nie i mówiąc to patrzył na ciebie i się uśmiechał, więc wywnioskowałam, że jesteś jego dziewczyną - wzruszyła ramionami.

- Nie, nie jesteśmy razem, poznałam go dopiero wczoraj rano, więc droga wolna możesz go sobie wziąć. - Dziewczyna posłała mi uśmiech i odeszła, ponieważ Zayn kazał zająć nasze miejsca pracy.

Do końca zajęć bylam zajęta doskonaleniem mojego "arcydzieła".

***

Po skończonych zajeciach poszłam szybko założyć kurtkę. Schronisko jest otwarte jeszcze przez godzinę, więc chcę zdążyć. Wiem, że jestem głupia, ponieważ pochopnie podjęłam decyzję o posiadaniu psa, ale taka już jestem.

- Sue - Odwróciłam się w stronę Zayna. - Idziesz już do domu?

- Umm, nie, muszę coś jeszcze załatwić, ale masz tu klucze. - wręczyłam mu do ręki pęk brzęczących kluczyków - Nie zrób tam żadnej imprezy. Będę za godzinę.

- Spokojnie, komu chciało by się wchodzić na dziesiąte piętro - zażartował, a ja przewróciłam oczami i wyszłam.

Szybko pobiegłam na przystanek. Po pięciu minutach przyjechal autobus. Zaszyłam się w samym tyle. Nie było tłoczno, więc miałam mnóstwo miejsca.

Pojazd zatrzymał się na przystanku, który znajdował się dwieście metrów od schroniska. Wychodząc zarzuciłam kaptur, ponieważ znów zaczęło padać, szybkim krokiem udałam się w kierunku budynku.

Już z zewnątrz dało się słyszeć szczkanie, które nasiliło się wraz z otwarciem drzwi. Zawsze robiło mi się smutno w takich miejscach, było mi szkoda tych wszystkich zwierząt. Ludzie są tacy podli, ale ja dziś uratuję jedno z nich. Ta myśl mnie pociesza. Za wskazówkami umieszczonymi na ścianach udaję się do biura. Pukam do ciężkich drewnianych drzwi, a kiedy słyszę pozwolenie wchodzę do niewielkiego gabinetu. Znajduje się tu tylko biurko, dwa fotele oraz regały z teczkami i segregatorami. Za biurkiem siedzi młody, przystojny chłopak.

- Dobry wieczór, w czym mogę pani pomóc?

- Dobry wieczór, chciałam zaadoptować psa - odwzajemniłam uśmiech blondyna.

- Jakie szczęście, że nie oddać. W takim razie zapraszam, pójdziemy coś wybrać. - Podniósł się ze swojego miejsca dzięki czemu mogłam podziwiać całą jego sylwetkę. Był wysoki i umięśniony. Wyminął mnie, otwierając drzwi. Podążyłam za nim.,szliśmy długim korytarzem, na którego końcu znajdowały się duże, podwójne metalowe drzwi zza których dochodził jazgot psów. Chłopak otworzył metalową powlokę, a moim oczom ukazały się klatki pelne psów. Serce mi się ścisnęło.

- To jest straszne - powiedziałam.

- Tak, nie rozumiem ludzi, którzy decydują się na psa, aby go potem zostawić. - Pokiwałam głową na znak, że się z nim zgadzam.

- Chyba lubisz zwierzęta - powiedziałam rozglądając się po klatkach.

- Bardzo. Rodzice zawsze twierdzili, że psy to siedlisko insektów i zarazków, więc nigdy mi żadnego nie kupili, dlatego, gdy skończyłem szesnaście lat podjąłem pracę w schronisku, aby im trochę dopiec. Od tej pory spędzam tu każdym dzień.

- Wow - powiedziałam z uznaniem - Moi też nie pozwalali mi na zwierzątko, ale nie wpadłam nigdy na taki pomysł. - zaśmiałam się

W tym właśnie momencie zobaczyłam najsłodsze stworzenie na ziemi. Był to mały szczeniak rasy Husky. Siedział samotnie w klatce piszcząc. Kochałam te psy, miały takie hipnotyzujące oczy i wyglądały jak wilki. Wiedziałam, że muszę go mieć.

- Chcę tego - wskazałam palcem na szczeniaka.

- Jesteś pewna? To duża rasa i potrzebuje dużo ruchu.

- Którego nie zazna siedząc w klatce. Tak jestem pewna, kocham duże psy. - uśmiechnęłam się do chłopaka.

Podszedł do klatki, którą otworzył i wyciągnął malucha.

- No mały, znalazłeś dom. - powiedział blondyn podając mi szczeniaczka.

Piesek cały się trząsł, biedak był przerażony. Przytuliłam go do siebie i ruszyłam za chłopakiem z powrotem do biura.

- Jak masz na imię? - zaciekawiłam się.

- Alex, a ty?

- Susane

- W takim razie miło mi - chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam.

W biurze załatwiliśmy formalności, Alex dał mi pudło do, którego mogłam wsadzić kundelka.

- Wiesz, może znamy się nie całe dwadzieścia minut, ale dasz się zaprosić na kawę w przyszły piątek?

- Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się do chłopaka co odwzajemnił.

Pogadaliśmy jeszcze trochę, czyli jakieś pół godziny, po czym odprowadził mnie do wyjścia, gdzie czekała na mnie wcześniej zamówiona taksówka.

Po drodze wskoczyłam do zoologicznego kupić kilka puszek karmy i pojechałam do domu.

- Gdzieś ty tyle była? - zapytał na wejściu Zayn.

- Postawiłam pudło na podłodze i otworzyłam je wyciągając mojego nowego przyjaciela.

- Kupiłaś sobie psa? - uniósł brew.

- Słodziutki, prawda? - chłopak zaśmiał się i odebrał ode mnie pieska.

- Prawda. Jak ma na imię?

- Myślałam nad Piorunem, ponieważ na plecach ma taki śmieszny zygzak.

- Może, być - położył szczeniaka na ziemi co wykorzystał i uciekł do mojej sypialni.

- Co tak pachnie? - zaciekawiłam się.

- Zrobiłem kolację w podziękowaniu za gościnę. - wyszczerzył się.

Weszłam do kuchni, gdzie stały przygotowane dwa talerze. Zayn otworzył piekarnik i wyciągnął z niej lazanię. Już mi ślinka ciekła.

Chłopak nałożył jedzenie na talerze i zaczęliśmy jeść. Moje usta były w niebie.

- Nie pamiętam kiedy ostatnio mialam cos cieplego w ustach - westchnęłam. - Chyba wynajmę Cię na kucharza.

- Tak, pokaż kobiecie, że umiesz gotować , od razu zostaniesz wykorzystany.

Pochłonęłam całą porcję i odchyliłam się do tyłu na krześle.

- To było genialne, ale i tak śpisz na kanapie. - Chłopak zachichotał i zabrał się za zmywanie.

Normalnie cud, nie chłopak.

Ale nadal go nie lubię.

"Czyżby wszyscy chcieli za mnie myśleć dziś?

To równie łatwe jak z samobójcy zrobić optymistę"

------------------------------------------------------------------

Zamiast robić zadanie z matmy bo mam go dużo, to piszę rozdział xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro