Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Po wypakowaniu wszystkiego z walizek, poukładaniu swoich ubrań oraz drobiazgów na szafce postanowiłam, że zejdę na dół i spędzę ten czas z moimi staruszkami. Byłam co prawda lekko zmęczona lotem oraz przyjazdem do okolicy, w której mieszkali dziadkowe, to jednak zdecydowałam, że spędzę z nimi  choć parę godzin, zanim oddam się w rozkoszne objęcia Morfeusza. Przeciągnęłam się, aby rozluźnić mięśnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy z walizki wyciągnęłam nasze rodzinne zdjęcie, podarowane mi przez Daniela. Postawiłam je na uroczystym miejscu, jakim był parapet. Zanotowałam sobie przy tym w myślach, aby  wybrać się do jakiegoś sklepu meblowego i zakupić mały stoliczek, by go postawić obok łóżka. 

Usiadłam na łóżku obok Czuki, na co ta lekko otworzyła oczy, by zobaczyć, co się działo. Pogłaskałam ją uspokajająco po łebku. Kocica wróciła do swojej czynności, obdarowując mnie swoim mruczeniem. Urocze to było z jej strony, bo tym gestem dawała mi do zrozumienia, że już się zadomowiła i było jej dobrze. Cieszyłam się i dziękowałam opatrzności każdego dnia, że pozwolił mi znaleźć taką uroczą znajdę. 

 Minęły dwa lata, odkąd pewien pianista Darek postanowił sobie ze mnie zakpić i odejść, twierdząc, że ten czteroletni wspólny czas, jaki ze sobą spędziliśmy, był dla niego mało znaczącym okresem naszego związku. Jako osiemnastoletnia dziewczyna nie zastanawiałam się wtedy nad konsekwencjami tej  znajomości. Kiedy zaprosił mnie do tańca na osiemnastce naszej  wspólnej koleżanki, w moim niewinnym sercu zaczęło rytmicznie coś stukać. W tej osobie ulokowałam swoje uczucia, zakochałam się, chodziłam z głową w chmurach.

Natychmiast się otrząsnęłam, chcąc wymazać z pamięci te nostalgiczne wspomnienia. Wzięłam szarą poduszeczkę, aby zaraz przytulić do niej twarz.

Z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie, gdy poruszyłam głową, miziając policzki o materiał puchatej poszewki. Przez ten okres robiłam wszystko, aby zapomnieć  o przykrości, jakiej doświadczyłam z jego strony. Pomagałam mamie w kwiaciarni, pracowałam w bibliotece, czasem wyświadczałam znajomym drobne przysługi. Chodziłam też do szkoły językowej, by uczyć się języka koreańskiego. Robiłam wszystko, aby nie myśleć o tym, z jakim perfidnym i zepsutym człowiekiem się związałam. 

Do szkoły, na naukę języka koreańskiego zaczęłam uczęszczać w wieku piętnastu lat. Wtedy też dziadkowie podjęli decyzję o zamieszkaniu w Seulu. A wszystko zaczęło się od…

… Od wykupienia wycieczki do Azji przez moich rodziców, jako prezentu z okazji piedziesiąt dziewiatych urodzin babci.

Staruszkowie, gdy z niej wrócili, oznajmili, że chcieliby tam zamieszkać. Nie wiem, jak to zrobili, ale w ciągu dwóch lat pozałatwiali wszystko w Rzeszowie, by swobodnie się przeprowadzić do innego miejsca, gdzieś w orientalnym zakątku świata. Zresztą zabawne było obserwowanie dziadków, jak uczyli się tego języka.

Mama obawiała się trochę wyjazdu swoich rodziców, na szczęście tata ją uspokoił. Zadeklarował się, że wspomoże ich dodatkowo środkami  finansowymi. Babcia z kolei oznajmiła, że nie będą tam sami, gdyż w trakcie podróżny poznali starsze, sympatyczne małżeństwo.

Niestety mama nie była do końca przekonana jej argumentami, podsuwanymi na zmianę z dziadkiem. Chodziła po domu i mruczała pod nosem jak mantrę: Moi rodzice są szaleni. 

Zaśmiałam się na samo wspomnienie tej scenki i sięgnęłam po telefon leżący na łóżku. Postanowiłam nagrać wiadomość wideo do mamy.

Pogrzebałam w nim chwilę, włączyłam Messengera. Poprawiłam włosy i swój błękitny kombinezon, a następnie wzięłam kotkę na kolana. Czuki w obliczu przymusowej pobudki zamiauczała, dobitnie pokazując swoje niezadowolenie. Na szczęście, gdy tylko ją ułożyłam, uspokoiła swoje bojowe kocie zapędy.

Nagrałam rodzicielce krótką wiadomość wideo z zapewnieniem, że wszystko było w porządku.  Powiedziałam, że nie musi się już niepotrzebnie martwić, bo dojechałam bezpiecznie na miejsce. Posłałam jej całuski oraz kazałam je też przesłać tacie i Danielowi, dodając, że niedługo zadzwonię do niej ponownie. Nacisnęłam przycisk kończąc wideo-rozmowę i wysyłałam ją do mojej mamy.

Położyłam telefon z powrotem na łóżku i ziewnęłam. Wstałam, chowając swoje walizki do wnęki koło szafy. Nałożyłam kapcie, położne przeze mnie przy posłaniu.

Nie miałam w walizkach zbyt wielu ubrań. Babcia mnie zapewniła, że pomoże mi uzupełnić szafę z ubraniami. Podejrzewałam, tez, że pani Kim i jej wnuczka chętnie pomogą nam podczas komplementowania dla mnie garderoby.

Chociaż miałam na koncie trochę pieniędzy, to i tak  zamierzałam porozglądać się za  jakimś zajęciem dla siebie. Fundusze kiedyś opustoszeją. Dodatkowo nie nudziłabym się wtedy podczas pobytu tutaj i zapełniła czas, nie myśląc o nieprzyjemnych rzeczach.

Wzięłam jeszcze swoje przybory toaletowe, które zabrałam z  mojej starej łazienki, i żwawym krokiem wkroczyłam do mojego sanktuarium.

Na szklaną półeczkę wyłożyłam przybory do mycia zębów i szczotkę do włosów. Odświeżyłam buzię, na co od razu poczułam się lepiej. Osuszyłam twarz i ostatni raz zerknęłam w lustro, poprawiłam niesforny kosmyk.

Zeszłam na dół. Uśmiechnęłam się, słysząc szmery krzątających się po kuchni dziadków.

Przystanęłam, zastanawiając się, czy babcia zakupiła tę rzecz, o którą ją poprosiłam - kuwetę dla kota. Seniorka podczas naszej ostatniej rozmowy przed przyjazdem zapewniła mnie, że o tym nie zapomni, więc dziarskim krokiem weszłam do kuchni.

Cieszyłam się, że od teraz spędzę więcej czasu ze swoimi krewnymi. Przynajmniej na to miałam nadzieję, która bezpowrotnie zniknęła, kiedy zobaczyłam dwa zapakowane plecaki, karimaty, dwa śpiwory oraz nowiutki jeszcze nierozpakowany namiot. A jeszcze większym zaskoczeniem dla mnie, było ujrzenie moich bliskich w dresach. W Polsce nie preferowali takich swobodnych stylów,  jakby to ująć, ubierali się tak , jak na starszych ludzi przystało, czyli bezbarwnie i sztywno. Jednak to, co teraz ujrzałam, utwierdziło mnie w  przekonaniu, że moi dziadkowie jeszcze nie raz mogą mnie zaskoczyć. Aczkolwiek przyjemny dla oka był widok poszukującego czegoś w szafce dziadka w ciemnogranatowym dresie. Babcia z kolei w różowo siwym stroju sportowym podgrzewała coś w garnku.

-  Hej, wybieracie się gdzieś? – zagadnęłam, siadając przy stole.

Dziadek  kątem oka spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod nosem.

- Tak. Razem z babcią i państwem Kim jedziemy na biwak  - odpowiedział mi zadowolony. – Rozalio,  gdzie te cholerne termosy… - dodał poirytowany.

- W szafce na dole. – Babcia puściła do mnie oczko, stawiając przede mną talerz parującej zupy buraczkowej, jedynej, jaką lubiłam i jadłam z nieprzymuszonej woli.

Dziadek wyciągnął dwa duże, srebrne duże termosy, po czym  włożył je do zlewu i usiadł naprzeciwko mnie, od razu sięgnął po gazetę. Babcia w tym czasie nalała wody do czajnika z kranu. Gdy się ona gotowała, starsza kobieta wzięła z tacki trzy duże, czerwone kubki ze złotymi freskami.

Jedząc zupę, obserwowałam, jak moja babcia ze szklanego pojemnika rzuciła do każdego naczynia trzy aromatyczne torebki herbaty, których zapachy rozszerzyły się po całej kuchni, a następnie zajęła się myciem termosów pod bieżącą wodą.

Gdy ostatnia łyżka babcinego specjału wylądowała w moich ustach, usłyszałam przeraźliwy gwizd czajnika. Kobieta akurat kończyła myć termosy pozostawione w zlewozmywaku przez dziadka. Wytarła ściereczką swoje dłonie i pozalewała herbaty wrzącą wodą.

Dziękując za posiłek, wstałam od stołu. Dziadek się tylko uśmiechnął do mnie znad gazety. Przemyłam po sobie naczynia i położyłam na szarej suszarce, ustawionej na blacie kuchennym obok marmurowego zlewu. Wytarłam ręce, zgarniając dla siebie smakowicie pachnący kubek, po czym wróciłam na swoje miejsce.

Dziadek złożył gazetę w momencie, gdy babcia położyła przed nim taki sam garnuszek z pachnącym napojem i usiadła obok mnie, mierząc swoim przenikliwym wzrokiem.

Zaczęłam bawić się łyżeczką od cukru, kiedy babcia się odezwała.

- Moja droga panno, a teraz powiedz mi i dziadkowi, co się z tobą dzieje? – Spojrzała na mnie  w taki sposób, jakby dostrzegała wszystkie moje sekrety, jakie chciałam ukryć.

- U mnie wszystko w porządku… - oznajmiłam. Była to typowa, wymijająca odpowiedz, bo dziadek się na mnie krzywo spojrzał, gdy napił się herbaty.

- Nie, Natalio, nie jest dobrze – odparł dziadek, a ja przygryzłam wargę.

Byłam na straconej pozycji. Dobrze wiedziałam, że będą mi wiercić dziurę w brzuchu, dopóki nie powiem im prawdy.

Westchnęłam i spojrzałam na zmartwione miny moich staruszków. Zmiana tematu pewnie i tak nic by nie dała, mimo to wolałam zaryzykować. Wiedziałam, na jakie tory zmierzała ta rozmowa, jednak ja nie miałam zamiaru tej sytuacji wspominać…

- Babciu, a kupiłaś kuwetę i żwirek dla kota?

Babcia przytaknęła. Chciała coś dodać, ale dziadek jej przerwał:

- Ja kupiłem! A teraz nie odbiegaj od tematu. – Popatrzył na mnie przenikliwie. – Nana, wiemy, że coś jest nie tak. Zmieniłaś się.

Babcia wzięła mnie za dłoń i ścisnęła lekko, dodając mi tym otuchy.

- Dziadek ma rację. Nie jesteś tą dziewczyną co kiedyś. Jak tu przyjechałaś, pomyślałam, gdzie jest moja wnuczka… - powiedziała zasmuconym głosem.

A ja czułam, że niedługo pęknę i uwolnię niechciane emocje.  Dziadkowie i ich wrodzona przenikliwość - nic się przed nimi się nie ukryje. Podejrzewałam, że coś wiedzieli. Zresztą mama wyśpiewała im pewnie te coś,  gdy rozmawiała z babcią przez telefon. Jednak wnioskowałam, że niewiele. W innym wypadku nie byłoby teraz tej pogawędki.

Ogólnie dziadkowie przez dwa lata do nas nie przyjeżdżali. Przeżywali – jak to mówili – swoją druga młodość.

Wzięłam kubek do rąk i upiłam łyk niezbyt gorącego napoju, aby zwilżyć suchość w gardle, zanim zacznę przywoływać smutną wzmiankę o swoim nieudanym czteroletnim związku. Jednak wiedzieli, że z kimś chodziłam. Na szczęście nie mieli okazji go poznać.

- Jakby to wam powiedzieć ...– Głowiłam się nad tym, jak miałam ubrać to w zdania.

- Może od tego momentu, co się stało po zerwaniu z chłopakiem skurczybykiem! - wtrącił się podenerwowany dziadek, aż babcia zaczęła go uspokajać.

Właśnie tego się obawiałam - nie chciałam ich denerwować. Podobnie jak wcześniej tatę. Darek który na swoje szczęście zdążył już wyjechać z kraju, nim tata dowiedział się o moim rozstaniu z chłopakiem. W innym wypadku przerobiłby go na mielonkę dla psa. 

Westchnęłam, chcąc jak najszybciej wszystko z siebie wyrzucić.

 - Mój chłopak pianista stwierdził, że te cztery lata związku to dla niego za dużo. Że dusił się w tej naszej bliskości. Że potrzebuje czegoś nowego i świeżego. Jednak powiedział na końcu, że to był miło spędzony czas. Ja mu całe serce oddałam i powiem więcej, liczyłam, że mi się oświadczy. – W kącikach oczu zakręciły mi się łzy.  – A  najgorsze jest to, że ograbił mnie ze wszystkich oszczędności, zostawiając za sobą moje golutkie konto w banku. - Poczułam ciepłe, pocieszające ramiona babci, a dziadkowi nerwowo drgała powieka. - Od tego właśnie czasu jestem zatwardziałą, nieśmiałą, zamknięta w sobie singielką.

Dziadek wstał ze swojego miejsca, poruszony moją wypowiedzią.

Niektóre rzeczy wolałam zatrzymać dla siebie. Na początku było jak w bajce. Dopiero po trzech latach pojawiły się pierwsze niepokojące sygnały. Z kolei po czterech  kompletna tragedia.

Chciałam się do niego wprowadzić, lecz zawsze wynajdywał jakieś wymówki, chociaż na początku był chętny, abym z nim zamieszkała.

Z perspektywy czasu  widzę, że Darek nie nadawał się do wspólnego życia. Zawsze u siebie szukałam wad, zarzucałam sobie, że w pewnych rzeczach nie byłam idealna i perfekcyjna.

Dziadek zaczął chodzić po kuchni, kiedy na mnie spojrzał.

- Ten gnojek ma szczęście, że się jeszcze nie spotkaliśmy. Żałuję, że nie miałem okazji wytargać go za uszy! - mówi poirytowany. – Och, co za drań. Jak taki smarkacz mógł zrobić mojej dziewuszce krzywdę. Jakbym złapał go w swoje ręce, chętnie zrobiłbym z niego marmoladę albo zbiłbym tak, aby inna  dziewczyna na niego nie spojrzała – powiedział z pochmurną miną.

Wstałam i z całych sił przytuliłam się do dziadka.

Płakałam jak mała dziewczynka. Dziadek wiedział, jak mnie pocieszyć. Często rozbrajał swoimi gestami i słowem. 

Mężczyzna tylko mruknął i pogłaskał mnie po włosach, oznajmiając, że szkoda łez na takiego nic niewartego faceta.

Zaśmiałam się. Staruszek miał rację - Darek był zadufanym w sobie człowiekiem. Nie patrzył na nikogo, myślał tylko o swoich korzyściach, a ja byłam naiwną, zaślepioną, zakochaną, młodą kobietą  Zatopiłam się w swoich myślach, że nawet nie zauważyłam, jak dziadek delikatnie się oswobodził z uścisku.

- No, a dziadzio ma dla ciebie prezent! –  wykrzyknął radośnie i zniknął mi z pola widzenia.

Parsknęłam poprzez łzy z niespodziewanego wybuchu dziadka, ale mogłam się tego spodziewać - zawsze umiał rozładować ciężką atmosferę.

Obróciłam się w stronę babci, która z uśmiechem na ustach podeszła do mnie z paczką chusteczek i troskliwie objęła ramieniem. Od razu wzięłam jedną, ocierając oczy.

W tym momencie do kuchni ponownie wszedł dziadek, obładowany torbami, ale też z jedną mniejszą ozdobną, taką na prezenty lub upominki.  Senior, widząc moją zdekoncentrowaną minę, mrugnął do mnie przyjaźnie. Położył większą reklamówkę na krześle a mniejszą torebkę na stole, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Natalia, tu masz potrzebne rzeczy dla kotki, a tu taki powitalny prezent od nas - powiedział  zadowolony.

Zaśmiałam się i podeszłam do tajemniczej torebki. Zajrzałam środka, a babunia przytuliła się do dziadka. 

Wyciągnęłam z niej staranie złożony biało-miętowy dres, podobny to tego, jak nosili dziadkowie tylko w mniejszym rozmiarze i różniący się kolorem. Popatrzyłam na nich oniemiała. Dziadek  puścił do mnie oczko i oznajmił:

- Wskakuj w te ciuszki i zobaczymy czy pasują. – Klasnął  w dłonie zadowolony.

A mnie nie pozostało nic innego,  jak sprawić przyjemność moim najbliższym i przebrać się w strój sportowy zakupiony przez dziadków. Zniknęłam w najbliższym pokoju, by pozbyć się swojego kombinezonu i zamienić go na wygodne ubranie.

Zaskoczyło  mnie to, że trafili w mój rozmiar, ale przyznam się szczerze, że wygodnie i komfortowo się w nim czułam.

Uśmiechnięta od ucha do ucha, w podskokach wparowałam do pomieszczenia.

- Dziadku, babciu  to jest genialne – powiedziałam w zachwycona – Dziękuję -  dodałam, z uśmiechem poprawiając swoje włosy.

- Rozi, mówiłem ci, że mamy piękną wnusię. W tym dresie jest oszałamiająca – rzekł dziadek, na co babcia się zaśmiała, dając mu kuksańca w bok.

Podbiegłam do nich i się przytuliłam, dziękując im za trafiony prezent.

- Rodzina w komplecie i jedziemy dziś na biwak – powiedział dziadek, na co uniosłam brew ze zdziwienia.

- Stefanie, już ją męczysz? Nasza wnuczka niedawno przyleciała i jest zmęczona. – Babcia spojrzała na dziadka z przyganą. Ten tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się zadziornie.

Babcia miała rację - miałam ochotę przetestować te kuszące posłanie, znajdujące się w mej sypialni. Przytuliłam się do dziadka boku i powiedziałam zadziornie:

- Dziadziu, będzie jeszcze okazja na obcowanie z przyrodą – oznajmiłam z entuzjazmem. – Jednak obecnie nie przewiduję żadnego biwaku – zastrzegłam, na co kiwnął głową.

We trójkę zaśmialiśmy się, ciesząc się swoim towarzystwem.

Witam u zapraszam na rozdział sześć, miłego i przyjemnego czytania życzę. Niebawem oczekujcie rozdziału siedem, nie ukrywam, ze tam się trochę podzieje.
Przed nami jeszcze takie dwa rozdziały.
A później będą konkretniejsze rzeczy się działy jednak ani mru mru...😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro