Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 91

Jeon Jungkook:

Nie mogłem zaprzeczyć, że Jimin to taka słodka kuleczka, którą miałem ochotę tylko tulić, całować i o nią dbać z sercem, tak jak cały czas. Ale przychodziły takie momenty, kiedy patrzyłem na niego z zupełnie innej strony, o której oczywiście mu nie mówiłem, żeby go przypadkiem nie spłoszyć, bądź zawstydzić. Byłem chłopakiem, który mimo wszystko nadal dojrzewał i potrzebował innego rodzaju ulgi. W dolnych partiach ciała, jeśli ktoś nadal nie zrozumiał o co mi chodzi.

Czasami trudno było mi się powstrzymać od skomplementowania jego zgrabnego ciała, a wszelkie wyobrażenia na temat jakby on wyglądał cudownie nago pode mną, mój mózg zapisywał jako "nie można nikomu mówić, tym bardziej Somin". Tak w razie czego. I wszystko pozostawało w stu procentach dla mnie. W chwilach, kiedy naprawdę potrzebowałem sobie ulżyć, robiłem to po cichu i najlepiej w momentach samotności. Nie chciałem, żeby moja kruszynka czuła się skrępowana, chociaż doskonale sobie zdawałem sprawę, że on o tym wie. I nie miał mi tego za złe!

Jimin miał tamtego dnia próbę śpiewu i wygonił mnie do domu, żebym mógł poćwiczyć w domowym zaciszu. Miałem dość treningów, ale wiedziałem, że ma racje i powinienem się przyłożyć bardziej. W końcu chodziłem na kierunek, który ode mnie wymagał wręcz wzorowej kondycji, a takie treningi mogły mi tylko pomóc w osiągnięciu tego celu.

Nim się obejrzałem, minęły dwie godziny, co świadczyło o powrocie Jimina ze szkoły. Ja jeszcze byłem w trakcie ćwiczeń, bo ich rozpoczęcie przeciągnęło mi się trochę w czasie przez nawał zadań domowych. Zawsze znajdywałem wymówkę.

- Misiu! - usłyszałem uroczy głos Jimina. - Jungkookie-ssi, jesteś w domu?!

- W salonie! - sapnąłem głośno, kładąc się na zimnych panelach. Cudownie.

- Hej! - rozchichotany chłopak wbiegł do pomieszczenia i usiadł mi na biodrach, przytulając się do mnie. - Tęskniłem bardzo, bardzo mocno.

- Naprawdę chcesz się do mnie przytulać, jak jestem cały mokry? - spytałem rozbawiony, oddając uścisk. - Ja też tęskniłem. Jak było?

- Nawet fajnie. - odparł, cmokając swoimi usteczkami mój policzek. - A jak tam u ciebie?

- Jestem zmęczony - przetarłem wolną dłonią spocone czoło. - Ale czuję się spełniony.

- Uwielbiam to jak się angażujesz w swoje marzenia. Wiem, że jest nimi taniec. - oderwał się na chwilę ode mnie, żeby lazurowym spojrzeniem zbadać moją twarz.

- Jest jeszcze jedno marzenie, ale ja muszę sam je spełnić - wyznałem z uśmiechem. - Muszę dokończyć ćwiczenia, koteczku. Usiądź i sobie odsapnij.

- No dobrze. - pocałował delikatnie moje usta. Oj, specjalnie to przedłużał.

- Pięć minut i jestem twój - obiecałem, podnosząc się do siadu. - Zrobimy co zechcesz.

- Naprawdę? - zagryzł lekko swoją dolną wargę.

- Tak, ale najpierw muszę dokończyć - podniosłem go i po powstaniu, posadziłem go na kanapie. - Możesz pójść coś zjeść w tym czasie.

- Wolę patrzeć. Lubię jak tańczysz. - zachichotał szczęśliwy, klaszcząc w dłonie.

- Kochanie, ja teraz nie tańczę - zaśmiałem się, kręcąc głową. - Robię ćwiczenia wytrzymałościowe i rozciągające.

- To też fajnie. - zaczął szukać wygodnej pozycji do siedzenia. - Popatrzę.

- Okej - wzruszyłem ramionami, powracając do poprzedniego ćwiczenia. Czułem się trochę dziwnie, będąc obserwowanym przez własnego chłopaka, ale przecież nie miałem powodu, by mu tego zabraniać. Skoro chciał to niech patrzy.

- Kookie... - usłyszałem po paru minutach głos zamyślonego Jimina. - Wiesz, że Jongsuk mnie dziś nosił na rękach?

Od razu zaprzestałem swoich czynów i spojrzałem się na niego niezadowolony. - Nie prowokuj mnie. Przyjaźnicie się, okej. Zniosę to, ale nie przesadzaj.

- Nie żartuję. - westchnął cichutko. - Nagle, gdy śpiewałem, wziął mnie na ręce i zabrał na korytarz. Chciał pogadać.

- Mam go dość - warknąłem cicho pod nosem, mając ochotę w coś uderzyć. - O czym chciał pogadać?

- O tym czy jestem szczęśliwy. - położył się na meblu. - Kiedy potwierdziłem, uśmiechając się lekko, zobaczyłem w jego oczach to co widzę w twoich. Nie spodobało mi się to, ale przecież on by mnie nie okłamał...

- Nigdy więcej nie opuszczę żadnej próby i normalnie mu przyleję w końcu - mruknąłem, podnosząc się do góry. - Nawet jak mi nie pozwolisz.

- On mnie chyba kocha, Jungkook. - oznajmił Jimin, zamykając swoje oczka. - Co mam zrobić? Chce tylko się z nim przyjaźnić.

- Czasami tak bywa, kruszyno - westchnąłem ciężko, siadając koło kanapy, o którą się oparłem. - Nie możemy nic na to poradzić. Niestety.

- Myślisz, że gdybyśmy się nie poznali to byłbym teraz z nim? - zapytał mnie rówieśnik, który zaczął gładzić moje włosy.

- Mam nadzieję, że nie - przyznałem szczerze. - Bo mimo wszystko i tak byśmy się spotkali. Ja bym się zakochał, ale tylko jednostronnie.

- Może bym się w nim nie zakochał? Albo byłbym z nim, a poznając ciebie zostawiłbym go? - nagle poczułem jak jego rączki obejmują moją szyję i gładzą mój tors. - Jestem pewny, że nie ważne co by się działo i tak wcześniej czy później byłbym z tobą. Jesteśmy sobie pisani, wiesz?

- Wiem, słońce - pokiwałem głową, zaraz całując jego czoło. - Kocham cię, piękny.

- Ja ciebie tez kocham, przystojny. - uśmiechnął się słodko.

- To co chcesz robić? - zapytałem po kilku minutach ciszy, która ani trochę nie była niezręczna. Raczej przyjemna.

- Chciałbym się z tobą poprzytulać w naszym łóżku. A potem weźmiesz prysznic. Nie dam ci zrobić tego wcześniej. - zmarszczył nosek i wydął policzki.

- Ale śmierdzę i jestem cały mokry - westchnąłem ciężko. - Nie będzie ci to przeszkadzać?

- Gdyby mi przeszkadzało to nie przytulałbym cię teraz. - złożył delikatnego całusa na moim policzku.

- Mam cię zanieść, czy sam sobie dasz radę? spytałem cicho, podnosząc się z klęczek.

- Dam radę. Jesteś już wystarczająco zmęczony. - wstał z kanapy i podciągnął swoje spodnie, które swoją drogą były strasznie opięte na jego ciele.

- Okej, to idź już tam, ja pójdę się tylko napić - posłałem mu delikatny uśmiech. - W porządku?

- No dobrze, ale... Kochanie... - zaczął Jimin, bujając się na palcach nóg. - Jak ci się podobam bez sweterka? Nic mi jeszcze na ten temat dziś nie powiedziałeś, a chyba pierwszy raz nie jestem ubrany w coś, co nie sięga mi do kolan...

- Kochanie, zawsze wyglądasz najpiękniej na świecie - musnąłem jego usta. - Bardzo ci pasują takie przylegające rzeczy. Zwłaszcza, że masz cudowne ciało.

- Pasują mi czerwone modne sweterki do bioder, co? - zachichotał, ustając na palcach, żeby zatopić nasze usta w krótkim i słodkim pocałunku. - Nie każ mi na siebie długo czekać. - mrugnął do mnie, po czym wbiegł schodami na górę.

Czułem się coraz dziwniej. Jimin był raczej nieśmiały i nie posuwał się do takich czynów, jak właśnie ubieranie czegoś bardziej odważniejszego albo mruganie. Miałem wrażenie, że to jakiś głupi żart i tak naprawdę, Jimin, zaraz przebierze się w którąś z moich bluz i będzie się rumienił na moje komplementy. Wtedy nie wiedziałem jak się mylę.

- Jestem już.

Chłopak uśmiechnął się w moją stronę i poklepał miejsce obok niego. Byłem coraz bardziej zdziwiony całą tą sytuacją, ale nie dałem tego po sobie poznać i po prostu usiadłem koło mojego słoneczka. Byłem pewien, że coś jeszcze wymyślił.

- Jungkook, powinniśmy zrobić coś z naszym związkiem. - usłyszałem jego cichutkie mruknięcie, gdy ułożył swoją głowę na mojej klatce piersiowej i zaczął paluszkiem rysować na niej wzorki.

- To znaczy? - spytałem cicho. - Robię coś źle? Mam się z czymś poprawić?

- Nie, nie, nie. - zaprzeczył szybko, troszkę się spinając. - Chodzi mi o... Pamiętasz naszą wspólną kąpiel?

- Mhm - przytaknąłem, zaczynając przeczesywać kosmyki jego włosów. Bardzo dobrze ją pamiętałem.

- Sprawdzałem wtedy twoją reakcję... - wyznał cicho. - Chciałem sprawdzić czy naprawdę nie liczy się w naszym związku tylko to, żebyśmy zaczęli ze sobą sypiać. Zrobiłem to, bo poczułem się gotowy na takie zbliżenie z tobą.

- Słucham? - mój głos zdradzał jak jestem zdziwiony. On chciał mnie sprawdzić?

- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Po prostu... To będzie dla mnie bardzo ważny moment, który nigdy się nie powtórzy. Nie wiem co bym zrobił, gdybym to zrobił z tobą, a potem byś ze mną zerwał... Przepraszam. - wytłumaczył, bojąc się na mnie spojrzeć.

- Nie przepraszaj, po prostu się nie spodziewałem, kochanie - wytłumaczyłem swoje zachowanie. - Rozumiem to i się nie przejmuj.

- Przynajmniej już wiem, że powinniśmy to zrobić... - wyszeptał ledwo słyszalnie.

- Co zrobić? - spytałem, coraz mniej rozumiejąc. - Tego nie rozumiem.

- Chce uprawiać z tobą miłość. - ukrył swoją twarzyczkę jeszcze bardziej w mojej bluzce.

- Co? - Przysięgam, że wtedy moje serce przyspieszyło swoich obrotów o nawet nie wiem ile, ale o dużo. To był dla mnie szok. - Teraz? Już?

- Jak nie chcesz to nie musimy. - oznajmił, wtulając się we mnie coraz bardziej. - Chcę, żebyś wiedział, że jestem gotowy i nie musisz się powstrzymywać. To tyle.

- Ale naprawdę? - zadałem kolejne pytanie, nie wierząc mu w jego słowa. Było mi trudno to pojąć.

- Tak. Jestem pewny, misiu. Naprawdę tego chce.

Spojrzałem mu w oczy, szukając jakiegokolwiek zawahania. Nie. On naprawdę tego chciał. - Dlatego nie ubrałeś jakiegoś sweterka?

- Yhym. - zacisnął swoje paluszki na mojej koszulce, mocno się rumieniąc. - Pragnąłem ci się podobać.

- Głuptasie - wciągnąłem go na swoje kolana i przytuliłem do siebie. - Zawsze mi się podobasz. W każdej postaci.

- Kocham cię. - wtulił się we mnie, rozczulony tymi słowami.

- Ja też cię kocham, słodziaku i ubieraj się zawsze w to co chcesz - powiedziałem, całując jego nosek.

- Dobrze. Zrobię tak jak mówisz. - uśmiechnął się słodko w moją stronę.

- Cieszę się, bo w każdej wersji wyglądasz cudownie - skomplementowałem chłopaka, muskając jego pełne wargi. - Najpiękniej.

Rówieśnik słodko westchnął w moje wargi i niepewnie oddał pocałunek, obejmując swoimi rączkami moją szyję. Za to ja przeniosłem swoje dłonie na jego talię, którą z czułością zacząłem gładzić. Czułem, że chciał już tego. Ale nadal nie byłem pewien, czy to aby na pewno dobry pomysł. Nie chciałem, żeby potem cierpiał albo co gorsze, ode mnie się oddalił.

- Nic mi nie będzie. - wyszeptał Jimin, który z uśmiechem oderwał się ode mnie. - Kocham cię.

- Ja też cię kocham - odpowiedziałem, obserwując jego twarzyczkę w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak zawahania. Jednak zauważyłem jedynie samą zachętę i chęć posunięcia się dalej. Wiedziałem, że gdyby nie chciał to by się nie zmuszał, dlatego znowu złączyłem nasze usta w czułym pocałunku.

Mimo że starałem się być pewny w swoich czynach, w środku dygotałem wręcz ze stresu. W końcu to ode mnie zależał komfort mojego ukochanego. Wiedziałem, że pierwszy raz zawsze boli, ale chciałem zniwelować ten ból praktycznie do zera. Ostatnią rzeczą, którą pragnąłem to były jego łzy, które w tamtej sytuacji były jednak konieczne, żeby mógł wypuścić z siebie emocje.

Pomimo nieprzyjemnego początku, starałem się, aby wszystko poszło jak najlepiej. Byłem delikatny, obdarowywałem go komplementami, całowałem jego cudowne ciało. Czułem się jak w niebie będąc zdolny do dotknięcia najpiękniejszego kwiatu w ogrodzie. Nie mogłem porównać tych uczuć do czegoś innego, ponieważ to było najlepsze. Jego cichutkie, a także pełne rozkoszy jęki. Ten sposób, w który się poruszał nie mogąc powstrzymać niektórych reakcji. Był cudowny. Najlepszy.

Finał tego wspaniałego zbliżenia przyszedł do nas szybko. Jednak nie mogliśmy narzekać, bo to co obaj przeżyliśmy było równie piękną chwilą. Dlatego nie chciałem wierzyć, że to naprawdę się zdarzyło. I słusznie.

- Kocham cię. - wyjęczał cichutko Jimin, kiedy jeszcze chwilkę się w nim poruszałem. - Bardz...ah! Bardzo, bardzo mocno...

- Ja ciebie też, piękny - mruknąłem, w końcu z niego wychodząc, chociaż to było trudne. Musieliśmy obydwoje odsapnąć. - Jak się czujesz?

- Chce jeszcze. - jęknął niezadowolony, przyciągając mnie do siebie. - Dobrze się czuję. Wspaniale.

- Muszę chwilkę odsapnąć, kruszyno - zaśmiałem się pod nosem, zaczynając całować jego nagie ramię. - Ale skorzystam z tej chęci za chwilę.

- Trzymam cię za słowo, misiu. - zachichotał chłopak. - Jak ci było?

- Równie dobrze co tobie - wyznałem z westchnięciem. - Za pięknie, żeby było prawdziwie.

- Bo nie było. - śmiech mojego chłopaka zaraz zaczął się przeradzać w śmiech Somin, a ja nagle poczułem jak robi mi się zimno. Jakim cudem? Przecież dopiero co skończyłem namiętny stosunek.

- Huh? - momentalnie doszło do mnie, że to był tylko cholerny sen. Świetnie. - Zajebiście.

- Kochanie, nic ci nie jest? - usłyszałem głos zmartwionego Jimina, na którego kolanach miałem opartą głowę. Znajdowałem się na sali treningowej i najwidoczniej próba się jeszcze nie skończyła. - Mówiłem, że nie masz go oblewać wodą. - warknięcie Jimina zdziwiło mas wszystkich. - Wiesz, że mógł dostać zawału przez tak nagłą zmianę temperatury ciała?

- Ajć, Jimin. Nie przynudzaj. Wiercił się przez sen, jakby dostał padaczki. - prychnęła rozbawiona dziewczyna. - Co ci się śniło, przyjacielu?

- Nic się nie stało dla twojej wiadomości - mruknąłem, przecierając swoją twarz dłońmi. - Nic takiego.

- Na pewno wszystko dobrze? - zapytał ponownie szeptem mój ukochany.

- Tak, wszystko dobrze - pokiwałem głową, odwracając się do innych tyłem i przytuliłem się do brzucha Jimina. - Ale niech Somin już mnie nie próbuje budzić, tylko ty możesz.

- Byłem w toalecie. Nawet nie wiedziałem, że ma zamiar ciebie obudzić. - pogładził moje mokre od wody włosy. - Śniło ci się coś ciekawego, kochanie? Nie budziliśmy cię, bo im zakazałem. Miałeś piękny uśmiech. - zachichotał.

- Nie pamiętam już co dokładnie, ale wiem, że ty na pewno - Nie mogłem mu się przyznać, co tak naprawdę mi się śniło. Nigdy.

- Pewnie się bzykali. - usłyszałem mruknięcie Somin.

- Sama się bzykałaś, idiotko - burknąłem, nie odwracając się do niej. - Idź do swojego chłopaka, napaleńcu i daj mi spać.

- Kookie, nie gniewaj się. Jesteś przemęczony. - uspokajał mnie głos mojego chłopaka. Aniołek.

- No racja. Nie każdy zasypia w trakcie próby. - odezwał się z westchnięciem Taehyung.

- W domu mnie czeka nauka, tu mam czas na odpoczynek - mruknąłem, przymykając oczy. - Częściowy co prawda, ale jest.

- Dajcie mu spokój. Muszę teraz dopilnować, żeby odpoczął przed wstępem. - chichot Jimina rozniósł się po pomieszczeniu.

- Dziękuję, skarbie, wyprzytulam cię w domu za to.

- Wyrucham cię w domu za to. Poprawka. - prychnęła Somin.

- Możesz się przymknąć? - podniosłem się do góry już zdenerwowany. - Przestań się wtrącać. Nie będę go ruchał za żadne skarby, jak już to go wykocham. Nie będziemy uprawiać seksu. Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości.

- Kochanie... - poczułem jak Jimin łapie mnie za dłoń z tyłu. - Nie denerwuj się. Jestem już przyzwyczajony do dogryzań Somin. Ty też powinieneś puszczać je mimo uszu. Nie warto słuchać co ona mówi na nasz temat. Sami wiemy najlepiej co jest między nami.

- Już mnie to irytuje - wypuściłem głośno oddech, z powrotem zajmując swoje miejsce. - Ale masz rację.

- Może przejdźmy już do próby. - polecił Jin, kończąc rozmowę z Namjoonem. - Czas leci, a przecież występ za niecały miesiąc.

- Zabiję się pewnego słonecznego dnia - burknąłem, nie ciesząc się ani chwilą spokoju. Mimo wszystko faktem było to, że byłem przemęczony tym wszystkim. U mnie w szkole zbliżały się egzaminy praktyczne i chcąc czy nie chcąc, musiałem trenować jeszcze więcej, żeby osiągnąć jak największy wynik. Wymagałem sam od siebie tego, bo nie chciałem zawieść nikogo. Mojego brata na czele.

Starałem się nie myśleć o wszechogarniającym mnie zmęczeniu i po prostu skupiłem się w stu procentach na tym, żeby jak najszybciej skończyć próbę i poczekać na Jimina, przed którym była jeszcze próba głosu. Przynajmniej mogłem wtedy sobie chociaż trochę pospać. Tym razem bez mylących mnie snów.

-----------------
Życzymy wszystkim Wesołych świąt <33333

Nie bijcie plis xd przynajmniej były jakieś seksy XDDD

Następny rozdział to chyba będzie już niestety epilog ;;;

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro