Rozdział 88
- Tylko twój. - zarumieniłem się zapewne, wkładając do ust chłopaka kawałek kurczaka. Tak bardzo się cieszyłem, że nie jest na mnie zły za kłamstwo! Niestety dziwiło mnie jednak to, iż nie wypytywał o mój powrót do domu w towarzystwie Jongsuka... Może przestał być zazdrosny i polubił mojego nowego znajomego? Miałem taką nadzieję, bo w końcu nie chciałem nic przed ukochanym ukrywać. Nie na tym polegał związek, a ja źle się czułem z myślą, że mam jakieś tajemnice, o których mój misiu nic nie wie... - Jungkookie, ja... - zacząłem, lecz w tej chwili usłyszałem dzwonek swojego telefonu...
~***~
- Nie odbierzesz? - spytał z pełną buzią, kiedy nie przejąłem się tym, że ktokolwiek do mnie dzwoni. Obstawiałem, że to Jongsuk.
- Nie teraz... - wyszeptałem, spoglądając kontem oka na telefon.
- Okej - posłał mi mały uśmiech i nadal się zajadał swoją sałatką. Byłem ciekaw jak zareaguje Jungkook, gdy się dowie, że Jongsuk dostał mój numer. Z jednej strony chciałem być z nim szczery, ale z drugiej, nie chciałem tego sprawdzać.
Moje rozmyślania przerwał kolejny dźwięk przychodzącego połączenia, dlatego wstałem z kolan Jungkooka i sięgnąłem po telefon, żeby odrzucić połączenie. - Kookie... Mogę ci coś zdradzić, ale obiecasz mnie zrozumieć?
- Dobrze - pokiwał głową i odłożył pudełeczko z jedzeniem na stół. Trochę się obawiałem, ale wiedziałem, że chociaż spróbuje mnie zrozumieć. - O co chodzi?
- Em... - spuściłem wzrok na swoje dłonie, które zaczepiłem na końcu swojego swetra. - Podałem Jongsukowi swój numer telefonu...
Minęła dłuższa chwila, która była wypełniona nieprzyjemną, jak dla mnie, ciszą, zanim cokolwiek mi odpowiedział. - Okej - powiedział tylko, co mnie najbardziej zdziwiło. Ale tak... Bez niczego? - Nie podoba mi się to, ale nie mogę ci niczego zabraniać, zwłaszcza, że nie bez powodu podałeś mu ten numer telefonu. Pewnie to on dzwonił?
- Tak. - przełknąłem ciężko ślinę, która od dłuższego czasu tkwiła w moich ustach. - Też jest fanem Ahn Jaehyuna i innych aktorów z dram... Zaczęliśmy o tym rozmawiać, a kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami domu to zapytał czy mogę podać mu swój numer...
- Rozumiem - uśmiechnął się do mnie delikatnie, po czym westchnął i spuścił swój wzrok. - Oddzwoń do niego. Nie da ci spokoju jak nie odbierzesz.
- Jesteś ważniejszy. Wolę spędzić wolny czas z tobą. - wyznałem cicho, czując łzy gromadzące się w oczach. - Ale jak nie chcesz to rozumiem... Innym razem...
- Chcę spędzić czas z tobą, skarbie mój - mruknął, podchodząc do mnie i zaraz zgarnął mnie w swoje ramiona. - Ale on nie da nam spokoju. Powiedz, że jesteś ze mną na randce i przestanie wydzwaniać.
- Mówiłem mu, że chce dziś spędzić z tobą czas, więc popiszę z nim innym razem. Najwidoczniej zapomniał. – wyszeptałem, oddając przytulnie mojego misia. - Powiedział, że nasz związek jest silny i przetrwamy razem wszystko. Obiecał przestać mnie komplementować, bo wie, że może być dla mnie tylko przyjacielem. Nie musisz być o niego zazdrosny.
- To dobrze - pocałował mnie w głowę i podniósł mnie zaraz pod udami, żeby podnieść moją osobę do góry. - Pokarmisz mnie jeszcze trochę?
- Yhym. - potwierdziłem delikatnym skinięciem głowy, poprawiając swoje włosy. - Kocham tylko ciebie i zawsze będę.
- Inaczej nie może być - zaśmiał się cicho i usiadł z powrotem na krześle ze mną. - Ja też ciebie kocham. Tylko ciebie.
- Wierzę w to całym serduszkiem. - musnąłem delikatnie ustami jego nos. - To co, jesz obiadek, a potem deserek i będziemy się przytulać? - zachichotałem cicho.
- Tak, kochanie - przytaknął, podając mi pudełeczko. - Ale deser później. Coś czuję, że będzie ciężko z moim żołądkiem.
- Pomasuje ci brzuszek i będzie dobrze. Lubię dotykać twoją skórę i całego ciebie... - zarumieniłem się lekko, wkładając do ust chłopaka kurczaka, żeby nie skomentował tego co wyszło z moich ust. - Obejrzymy dziś jakąś dramę?
- Jeśli chcesz - wymamrotał z pełną buzią, kiwając głową. - I tak pewnie zasnę, bo zmęczony jestem.
- To sobie odpuśćmy dziś. - zamrugałem szybko oczami, psikając w swoją dłoń, którą szybko podniosłem do swoich ust. - Przepraszam.
- Jesteś przeuroczy nawet jak psikasz - zaśmiał się po tym jak przełknął jedzenie. - Mogę z tobą obejrzeć to nie problem. Tylko prawdopodobnie zasnę w trakcie.
- Też jestem zmęczony, więc możemy sobie rozmawiać przed snem, jak na samym początku naszego związku. - zaproponowałem, ponownie karmiąc ukochanego.
- Z chęcią - posłał mi mały uśmiech, ściślej mnie obejmując. - Kocham cię, kruszyno.
- Ja ciebie też, misiu. Najbardziej w całym wszechświecie. -cmoknąłem ustami delikatnie policzek mojego chłopaka. - Dlatego musisz zjeść wszystkie ciasteczka, które upiekłem.
- Wszystkie? - spytał z westchnięciem. - Żołądek mi rozsadzą.
- Kochanie, wszystkie, ale nie musisz dzisiaj. Możesz wziąć sobie jutro do szkoły. - zachichotałem cichutko.
- A okej - pokiwał głową, odkładając pudełeczko na stół i je zaraz zamknął. - Resztę dokończę na kolację czy coś.
- O ile nie zaśniesz. - wstałem z kolan rówieśnika, słysząc zaraz alarm, który włączył się na moim telefonie, więc sięgnąłem po telefon, wyłączając powiadomienie i odłożyłem urządzenie na stół. - Na pewno nie chcesz ciasteczka?
- To wezmę ze sobą do pokoju i będę podjadać najwyżej - wzruszył ramionami. - Ty też masz zjeść chociaż jedno.
- Obiecuję skosztować. - ruszyłem z uśmiechem w kierunku kuchni. W pomieszczeniu ubrałem na łapki rękawice kuchenne i wyciągnąłem blachę z gotowymi ciasteczkami. - Kookie! Mógłbyś otworzyć okno w kuchni?! - zawołałem chłopaka, ponieważ zrobiło mi się gorąco, a musiałem odłożyć gdzieś te ciasteczka.
- Już otwieram! - usłyszałem jego krzyk i zaraz pojawił się w kuchni, żeby otworzyć okno. Był naprawdę kochany i pomocny.
- Dziękuję. Odwdzięczę się. - posłałem mu całusa w powietrzu.
- Nie musisz przecież - zaśmiał się pod nosem. - Ale możesz w sumie już dzisiaj nie wychodzić ze mną z łóżka.
- Z wielką przyjemnością. - wyłączyłem piekarnik i spojrzałem w oczy Jungkooka. - Chociaż chciałbym dziś wziąć kąpiel. Przyda mi się po tym napadzie paniki.
- Dobrze - musnął moje czoło i się uśmiechnął lekko. - Zaraz ci przygotuję i pójdziesz się wykąpać.
- Jungkookie, nie musisz. Jesteś zmęczony. Poradzę sobie. - posłałem mu mały uśmiech
- Chcę ci pomóc, okej? - mruknął. - Dużo dzisiaj się działo i zasługujesz na odpoczynek, więc przygotuję ci.
- Ty również zasługujesz na odpoczynek. - westchnąłem cichutko. - Idź już się położyć, misiu.
- Wstawię ci chociaż wodę, a ty sobie weźmiesz coś do przebrania w tym czasie - postanowił i kiedy zobaczył, że chcę coś powiedzieć, położył mi palec na ustach. - Cichutko.
- No dobrze. - zachichotałem, cmokając jego palec i rzuciłem się chłopakowi na szyję. - Kocham cię.
- Ja też cię kocham, słodziaku - zaśmiał się pod nosem, podnosząc mnie zaraz do góry. Bez słowa zaczął iść w stronę schodów, żeby odstawić mnie przed jego pokojem. - Tylko nie siedź tam za długo, bo mi się przeziębisz, okej?
- Przecież nie będę stał nago. - oburzyłem się piskliwym głosem. - Marzyć nadal możesz. Raz widziałeś moje ciało bez ubrań i coś za często sobie przypominasz ten widok, a naprawdę czułem się wtedy bardzo zawstydzony. - pokręciłem głową, wydymając policzki. - Bo o tym pomyślałeś?
- Nie, nie o tym pomyślałem - skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej. - Woda może zrobić się zimna, jak będziesz siedział tam długo. O tym pomyślałem.
- Oh... - pieczenie na policzkach nagle stało się nie do zniesienia, więc widząc jak czerwone mogę być, po prostu ukryłem twarz w swoim swetrze. - Dobrze, p-przyjdę szybko...
- Jesteś słodkim wstydziochem - stwierdził rozbawiony. - Nie musisz się przecież wstydzić przy mnie. Nic się nie stało. Tylko serio mówiłem. Nie siedź za długo.
- Wiem... - uniosłem na niego nieśmiały wzrok. - Szybko wezmę już swoją piżamę, bo kigurumi nigdy przy tobie nie ubiorę, a potem nakarmię szybko kotki i przyjdę do łazienki.
- Okej - pokiwał głową i musnął moje czoło. - Wysusz sobie chociaż troszkę włosy.
- Misiu, poradzę sobie, przypominam, że jestem dorosły. - ustałem na palcach, żeby pocałować jego usta.
- Dobrze - zaśmiał się i odsunął się ode mnie, żeby zaraz złapać za klamkę od łazienki. - To my się widzimy za jakiś czas.
- Jasne, kochanie. - zachichotałem, wchodząc do sypialni, gdzie przywitałem się z kotkami, które bawiły się ze sobą, a potem podszedłem do szafy, wyciągając z niej piżamę. Tak jak powiedziałem Jungkookowi, postanowiłem jeszcze nakarmić kotki zanim do niego przyjdę, dlatego zbiegłem szybko na dół i wyciągnąłem z szafki kocią karmę, którą nałożyłem w dwie miseczki i zaniosłem je do pokoju, żeby zwierzątka tam sobie zjadły. Dom był duży i nie chciałem znaleźć się w takiej sytuacji, że przypadkiem uciekną. To nie było mi ani trochę potrzebne, tym bardziej, iż Miki był dla mnie bardzo ważny. Mój kochany kotek.
-------------------------------
Wow, już 88 rozdział, a seksów nadal brak XDD (przepraszamy wszystkie zboczeńce! Kochamy was <3333)
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro