Rozdział 82
- Nie kłam, srasz w gacie jak przechodzimy tamtędy - zaśmiałem się głośno, a ona uderzyła mnie w ramię przez co mój śmiech przybrał na głośności. Ona to była jednak czasami głupia jak but.
~***~
Wiedziałem, że Jimin oprócz moich ramion będzie potrzebował słodkości. Każdy tak miał. A przynajmniej miałem nadzieję, że tak jest, bo byłoby mi wstyd, że kiedy jestem smutny to obżeram się słodkościami. Miałem taki charakter i nic na to nie poradzę!
Ale wiedząc, że Jimin naprawdę ich potrzebuje, kupiłem to co zechciał w kilku opakowaniach. Albo kilkunastu. Nie wiedziałem ile potrzebuje, a zresztą chciałem zrobić w razie czego mini zapasy. Nie sądziłem jednak, że bardziej to ja będę ich potrzebować, bo idąc na cmentarz, nie spodziewałem się spotkać tam Jimina razem z Jongsukiem. Byłem zły, ale nie dałem po sobie tego poznać i po prostu podszedłem do nich. Pewny siebie. - Cześć kochanie.
Jimin podskoczył nieco przestraszony do góry, ale zaraz zrozumiał, kto się przy nim znalazł. - Jungkook-ah, tęskniłem. - wyszeptał, wtulając się we mnie. Nawet nie skomentował tego, że go przestraszyłem. Musiał naprawdę być w nie za wesołym humorze. Mój kochany. - Co tutaj robisz?
- Przeszedłem się do marketu i kupiłem ci pocky truskawkowe - wyjaśniłem, obejmując go rękoma. - Wiedziałem, że nie jesteś w dobrym humorze, dlatego masz moje ramiona i pocky. Jak kochasz. Zresztą nie chciałem, żebyś wracał sam.
- No właśnie... Twój tata zaproponował mi podwózkę, ale domówiłem. - wyznał cicho. - Za to Jongsuk zaproponował, że mnie odprowadzi.
- Miło z twojej strony, ale już nie ma potrzeby - posłałem chłopakowi mały uśmiech, który niepewnie odwzajemnił. - Somin jeszcze chciała się przejść i pogadać z nami.
- Boże, jaki on przystojny.. - wymruczała rozmarzona dziewczyna. - Ugh, szkoda, że mam chłopaka.
- Somin, Hoseok też jest przystojny. - oznajmił mój chłopak. - Poza tym Jongsuk wyznał mi, że podobają mu się chłopcy.
- Świetnie - zacisnąłem swoją wolną dłoń w pięść, a mój uśmiech przybrał wymuszony charakter. Somin widziała, że już jestem na skraju. Do tego swoim "jaki on przystojny" pogorszyła sprawę. Zdawałem sobie sprawę, że jest przystojniejszy ode mnie, ale nie musiała mnie dobijać!
- Kookie, dasz mi buzi? - poprosił Jimin, spoglądając na moją twarz z dołu. - Proszę.
Złagodniałem słysząc jego prośbę. Nie wiedziałem, czy zrobił to specjalnie, żebym się uspokoił, czy nie, ale nie mogłem mu odmówić i po prostu to zrobiłem. Łagodnie i słodko. Tak jak obydwoje lubimy.
Młodszy ode mnie o miesiąc chłopak, swoimi łapkami objął moja szyję i oddał pocałunek. Nikt nie wie jaką radość sprawił mi jego uśmiech, który wywołało to zbliżenie. Mój słodki kotek uśmiechnął się dzięki mnie.
- Jesteś przepiękny, koteczku - wyszeptałem wprost do jego ust, kiedy odsunął się ode mnie minimalnie po pocałunku. - Wspaniały, słodziutki...
Mój skarb zarumienił się mocno, mrugając szybko oczami z zawstydzenia. - Dziękuję za komplementy. Kocham cię. - uśmiechnął się nieśmiale.
- Ty, Jongsuk, też uważasz, że są parą idealną? - usłyszałem głos swojej przyjaciółki. - Bo ja się przez nich zawsze rozpływam.
- Są, zdecydowanie, zazdroszczę im takiej relacji - stwierdził uśmiechnięty. - Dlatego oby się trzymała jak najdłużej.
- Ja też cię kocham, śliczny - cmoknąłem mojego Jimminiego w czoło i wyprostowałem się. - Trochę się zimno robi, może powinniśmy się powoli zbierać?
- Dobrze. - mój chłopak pokiwał lekko głową, spoglądając na Jongsuka. - To może zanim pójdę w końcu mi powiesz do czego potrzebny mi twój numer?
- Już nieważne - pokręcił głową, a ja nabrałem podejrzeń. Ten gość był zdecydowanie za miły i mi się to nie podobało. - Też lecę. Nie chcę, żeby moja mama się niepokoiła. Do zobaczenia kiedyś - pomachał nam i odszedł w stronę drugiego wyjścia ze cmentarza.
- Nie lubię typka - mruknąłem cicho, wzdychając.
- Jest bardzo fajny. - oznajmił Jimin, marszcząc brwi. - Dał mi swój numer i powiedział, że niedługo się spotkamy. No i obiecał mi ręcznie robiony sweterek z Mikusiem od jego mamy! Tylko dlatego, żebym więcej nie płakał. - ucieszył się, a Somin spojrzała na mnie ze zmartwieniem.
- Jimin, nie znasz go. - w końcu zabrała głos dziewczyna. - Nie wolno ufać obcym.
- No, ale... Jak miałem odmówić, kiedy zatkał mi usta. - wzruszył ramionami, bardziej się we mnie wtulając.
Moje ciśnienie podnosiło się z każdym jego słowem, byłem naprawdę wściekły. Nie wiem nawet na kogo, ale na pewno nie na Jimina. Prawdopodobnie na moją bezradność w tej sytuacji. Nie mogłem mu zakazywać kontaktów z nim, choćby mnie to bolało nie wiadomo jak bardzo. - To bardzo miłe z jego strony - powiedziałem, starając się z całej siły, żeby mój głos nie oddawał jak się wtedy czułem, bo tak naprawdę cały dygotałem w środku. Somin to doskonale widziała. Jimin na szczęście nie. - Ale Somin ma racje. Lepiej uważaj na niego.
- Uważam na ludzi... - wyszeptał cicho. - Ale on tak bardzo się starał mnie pocieszyć. Mówił, że mam ładne oczy, które jak są smutne to go topią. Powiedział też, że może ci pomóc się mną zaopiekować tylko muszę tego chcieć. Odmówiłem mu, bo ty mi wystarczysz, a poza tym za krótko go znam. Nie wiem po co dał mi swój numer. Myślisz, że chce się ze mną skontaktować w sprawie swetra?
- Kurna, a taki miły się wydawał. - warknęła Somin. - Jaki chuj.
- Bez przekleństw - zaśmiałem się cicho, ale trudno byłoby mi się z nią nie zgodzić. On go ewidentnie podrywał, chociaż wiedział, że ma chłopaka. - Jimin-ah, na niego musisz uważać bardziej.
- Dlaczego? Jest do mnie tak samo nastawiony, jak ty na początku. Widzi we mnie coś więcej niż wygląd. Chce zostać moim kolejnym przyjacielem. - oznajmił cicho,
- Jimin... Jongsuk chce wtrącić się pomiędzy ciebie a Jungkooka. Też jest gejem, nie kryje się z tym, że mu się podobasz, mówi ci takie rzeczy. - mówiła Somin. - Chcesz, żeby twój związek się popsuł?
- Nie. - pokręcił szybko głową. - Ale to Jungkookie mnie kocha. Ja chce z nim być. - mocniej ścisnął moje ciało. - Nie kocham Jonsuka tylko Jungkooka.
- Spokojnie - zatrzymałem nas, zaraz cmokając go w głowę. - Nie pozwolę, żeby Jongsuk cię podrywał na moich oczach ani nic innego. Nie zepsuje naszego związku.
- Więc co zrobisz, gdy Jongsuka znów spotkam? - zapytał cichutko.
- Nie wiem, ale coś wymyślę, nie martw się o to - ścisnąłem jego drobne ciałko mocniej. - Kocham cię i nie ma mowy, żeby ktokolwiek się wtrącał pomiędzy nas.
- Naprawdę? Nie pozwolisz na to? - spojrzał w moje oczy.
- Oczywiście, że nie pozwolę - powiedziałem pewnie. Nie było nawet o tym mowy. - Jesteś dla mnie zbyt ważny. Gdyby tak nie było, nie chodziłbym ci po nocy po pocky. Nie dbałbym o ciebie każdego dnia i nie próbowałbym z całych swoich sił wywołać na twojej twarzy uśmiech. Rozumiesz?
- Pojmuję to. - pokiwał głową. - Ale... skąd wiedziałeś, że mam na nie ochotę?
- Przeczucie - dyskretnie spojrzałem się na Somin, mówiąc wzrokiem, że nie ma nic mówić. Ona się tylko uśmiechnęła i przytaknęła.
- Nie za dużo tego? Będę gruby, Kookie. - uniósł brwi, spoglądając na reklamówkę, w której była ta słodycz.
- Ty? Gruby? Kurwa, Jimin, widziałeś się w lustrze? - prychnęła Somin, klepiąc go lekko po głowie. - Wyglądasz jak szkielet.
- Nie patrzę na siebie w lustrze... - wyznał nieśmiało Minnie. - Nie wyglądam aż tak źle.
- Zacznij jeść więcej, blondynku. - wymamrotała dziewczyna. - A jak chcesz dowodów to ustań w łazience przed lustrem i spójrz jak wygląda twoje ciało. Nawet ubrania na tobie wiszą.
- Somin ma racje, ale o tym pogadamy w domu - westchnąłem. - I to nie jest za dużo. Jest akurat.
- Nie sądzę. - spojrzał w dół, stając się przyjrzeć swojemu ciału, na którym oczywiście posiadał ubrania. - Widzę sam tłuszcz.
- No nie... Gadasz jak anorektyk. - westchnęła moja przyjaciółka. - Nie pozwolę ci popaść w anoreksję, Jimin. Jungkook też na to nie pozwoli.
- Mimo że cię nie widziałem nago, wiem, że masz problemy z jedzeniem - mruknąłem niezadowolony. - Każdy ma tłuszcz. Nawet ja, który często ćwiczy. Nie pozwolę, żebyś niszczył swoje zdrowie.
- Zjadłem dość dużo na kolacji wigilijnej. - wyszeptał niepewnie.
- Nie zjadłeś dużo, bo nie spróbowałeś wszystkiego - powiedziałem spokojnym głosem. - To się zmieni, Jimin. Będę pilnował czy jesz zdrowo i wystarczająco dużo.
- Mówiłem, że masz mnie nie zmuszać do jedzenia. - puścił mnie i ruszył przed siebie.
- Jimin-ah, nie obrażaj się na mnie - dobiegłem do niego i nas zatrzymałem. - Chcę, żeby mój kotek był zdrowy i szczęśliwy. Martwię się o ciebie. Przepraszam jeśli ci to przeszkadza - wyszeptałem ostatnie zdanie, czując, że nawet to się nie zda na wystarczające przeprosiny. Ale każdy normalny chłopak zrobiłby wszystko, żeby jego druga połówka była zdrowa i szczęśliwa. Nie popadła w anoreksję czy inne gówno. - Jeśli ci tak nie zależy na byciu ze mną jak najdłużej się da to... Wyrzuć te pocky - podałem mu reklamówkę, uśmiechając się smutno. - Albo daj Somin. Cokolwiek. Ja nie jestem w stanie patrzeć na to jak się powoli zabijasz. Przepraszam - wyszeptałem, odwracając się do niego plecami i ruszyłem do pobliskiej ławki, żeby tam usiąść i schować twarz w dłoniach. Czułem się bardziej niż okropnie. Nie wiedziałem co zrobić. Wpychać w niego jedzenia nie chcę, bo zdenerwuje się na mnie jeszcze bardziej... Ja jednak byłem okropnym chłopakiem. Te krótkie przemyślenia spowodowały u mnie niepożądane łzy. Cholera, to nie miało tak być. Pewnie ta cała sytuacja z Jongsukiem i jeszcze rozmowa mnie tak dobiły, że w końcu to musiało znaleźć gdzieś swój koniec i tak skończyłem. Świetnie.
- Jungkookie, nie płacz, proszę. - cichy i smutny głosik Jimina usłyszałem tuż przy swoim uchu. - Przecież wiesz, że ja chcę być z tobą jak najdłużej się da. Na zawsze.
- Jakoś nie wykazujesz chęci do tego - przełknąłem ciężko ślinę, która ugrzęzła w moim gardle. - Nie myśl, że cię szantażuje, ale musisz zacząć jeść. Inaczej nie będziemy ze sobą zbyt długo. To że nie jesz, w końcu cię zniszczy. I za rok, dwa, może trzy zamiast stać z tobą przy ołtarzu, będę stał na twoim pogrzebie.
- Kocham cię. Zacznę jeść, jak tylko przestaniesz płakać. - oznajmił łamiącym się głosikiem. On również był bliski płaczu. - Nie będziesz mnie odwiedzał ma cmentarzu tak prędko. Chcę wyjść za ciebie. Nie chcę, żebyś cierpiał tak jak ja po stracie babci.
- Już, uspokój się - wyszeptałem, zgarniając go w swoje ramiona. - Nie mówię, żebyś się obżerał i od razu zaczął jeść normalne porcje. Powoli. Ja przy tobie będę. Masz moje wsparcie, tak? Zawsze możesz ze mną porozmawiać.
- Wiem, misiu. - zaczął cicho łkać. - Już zacznę jeść. Nic mi nie będzie, obiecuję.
- Nie płacz, proszę - zacząłem przeczesywać jego włosy. - Już sobie wszystko wyjaśniliśmy, jest dobrze.
- Nie jest dobrze... - wtulił się we mnie mocniej, nadal płacząc. - Płakałeś przeze mnie.
- To mnie wszystko przytoczyło, nie płakałem przez ciebie tylko przez tą sytuacje - cmoknąłem go w skroń. - Już cichutko. Jest w porządku.
- Sytuację? Chodzi ci o Jongsuka? - oderwał się minimalnie ode mnie i spojrzał mi w oczy. Jego lazurki były takie piękne, nawet gdy były załatwione.
- O niego i o to, że się martwię o ciebie - przyznałem. Wolałem być z nim szczery niż go kłamać. - Ale nie przejmuj się tym.
- Dlaczego płaczesz z jego powodu? - zapytał cichutko. - Ja spotkałem go dopiero drugi raz w życiu. Nawet go nie znamy tak naprawdę. Mówicie z Somin, że Jongsuk chce mnie tobie ukraść czy coś w tym stylu, ale macie tego pewność?
- Jimin, skoro nie omieszkał się podrywać ciebie przy mnie to nie wiem do czego tak naprawdę jest zdolny - wyjaśniłem. - Widać, że ewidentnie się mu spodobałeś.
- Skoro tak sądzisz to nie będę się z nim kontaktował. Kocham ciebie, misiu. Ponad wszystko. - pociągnął noskiem i znów się we mnie mocni wtulił.
- Ja też ciebie kocham i przepraszam - wypuściłem drżący oddech spomiędzy swoich warg. - Może już się zbierajmy? Jest zimno.
- Dobrze. - pokiwał lekko swoją głową, podnosząc się z ławki.
- Ej... Czyli to pocky nie jest moje? - dotarł do nas dwóch głos Somin, która zjadła prawie wszystkie opakowanie tej przekąski.
- Nie jest - mruknąłem, zabierając jej reklamówkę. - Odkupujesz mi to.
- To mój prezent na gwiazdkę. Tak załóżmy. - zaśmiała się, zajadając się dalej, ponieważ jedno pudełeczko zostało w jej dłoni.
- Ja ci odkupię. - wręcił się Jimin. - Zamierzam pójść do pracy, więc będę miał pieniądze.
- Daj spokój, to miało być dla ciebie - zaśmiałem się cicho. - A teraz idziemy do supermarketu. I Somin odkupuje ci dwa opakowania. Ja dorzucę od siebie dwa i będzie okej.
- Zgoda, ale... Zgadzasz się, żebym poszedł do pracy? - uśmiechnął się lekko. - To dobrze. Nawet bardzo, bo bałem się, że będziesz przeciwny. - pocałował mnie w policzek.
- O tym pogadamy w domu - pokręciłem głową. Oczywiście, że byłem przeciwny. Jimin miał najpierw skończyć szkołę, potem możemy ewentualnie porozmawiać na ten temat.
- Jimin, nie wierz w cuda. On jest bardzo przewrażliwiony na twoim punkcie. W końcu jesteś uke i tak dalej. - odezwała się Somin.
- Chcę, żeby skończył najpierw szkołę, potem będę go wspierał w każdej jego decyzji. Ale szkoła jest najważniejsza.
- Ale misiu. Nie mogę wiecznie żyć na koszt twoich rodziców. - odezwał się mój chłopak. - Rozumiesz, że muszę zacząć jaka pracę?
- Oni cię traktują jak swojego drugiego syna, rozumiesz? - spojrzałem się na niego z małym uśmiechem. - Odpuść. Proszę.
- Drugiego s-syna? - zapytał niepewnie. - Traktują mnie jak swoje dziecko?
- No tak, powiedzmy, niedosłownie. Po prostu traktują ciebie jak kogoś bliskiego, jak rodzinę.
- Ah... rozumiem. - przygasł nieco, ale i tak posłał mi uśmiech. - Zimno się zrobiło. Idziemy do domu?
- Tak, zrobię ci kakao w zamian za te pocky, dobrze? - objąłem go ramieniem i przysunąłem do siebie. - Czy mam polecieć do sklepu?
- Kakao wystarczy, ale jeśli pozwolisz chciałbym od razu iść się umyć. Chce kąpieli z bąbelkami. - wtulił się we mnie.
- Cokolwiek sobie życzysz - zaśmiałem się cicho i zaraz westchnąłem pod nosem, spoglądając na Somin, która powyrzucała wszystkie opakowania, które zostały poddane opróżnieniu przez nią. Boże, czasami się zastanawiałem, czym zasłużyłem sobie na nią. Jakie grzechy musiałem popełnić w przeszłości. Najwyraźniej duże.
---------------------------
Rozdzialik ^^
Mam nadzieję, że nie dziadowski ;;;
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro