Rozdział 81
Jeon Jungkook:
Nigdy. Nie. Spodziewałbym. Się. Że. Ta. Gwiazdka. Może. Być. Jeszcze. Bardziej. Wyjątkowa.
Uwierzcie mi, że jedyne czego oczekiwałem od Jimina to była jego obecność przy wigilijnym stole i jego uśmiech. Nic więcej. A on dosyć, że wydał pewnie mnóstwo pieniędzy na buty to jeszcze zrobił coś czego po nim w ogóle się nie spodziewałem. Przez myśl mi nie przeszło, że kiedykolwiek będzie skłonny zrobić coś takiego! Nigdy nie wymagałem od niego tego i nie chciałem wymagać, ale nie powiem. Była to bardzo przyjemna i wyjątkowa niespodzianka. Pewnie i dla mnie, i dla niego.
Ale nie mogłem odpuścić Somin, że nagadała takich bzdur. Rozchoruję się, bo Jimin nie połknął mojej spermy? Naprawdę? Czy ona ma jakieś chore fantazje z nami w roli głównej i chciała zobaczyć jak mój kotek to połyka? Chociaż, hehe. Mleczko i kotek, co nie? Ale nie! Mimo że po mnie nie było tego widać, ale byłem na nią wściekły i chciałem sobie to koniecznie wyjaśnić, więc to było raczej oczywiste, że następnego dnia moje stopy powędrowały do jej domu. Jimin postanowił pójść sam na grób swojej babci, a ja uszanowałem jego decyzję. Tylko poprosiłem tatę, żeby zawiózł i odwiózł Jimina na cmentarz oraz do domu z powrotem.
- Chcę cię powiadomić, że wchodzę i nie obchodzi mnie to, czy jesteś naga, czy nie - oznajmiłem, stojąc przed drzwiami od pokoju mojej przyjaciółki. - Cześć idiotko.
- Cześć, Kook. - westchnęła ciężko, przecierając zaspane oczy dłońmi. - Co tak wcześnie mnie nachodzisz? Stęskniłeś się?
- Wcześnie? - parsknąłem śmiechem. - Jest trzynasta. Nie stęskniłem się, przyszedłem cię opieprzyć i to tak srogo.
- Co znów zrobiłam? - wywróciła gałkami i lgnęła na swoje łóżko brzuchem.
- Coś ty nagadała Jiminowi na temat robienia lodów, co? - spytałem, siadając na materacu i kopnąłem ją nogą. - Jesteś idiotką.
- Nie gadaj... Zrobił ci loda?! - krzyknęła głośni, podnosząc się do siadu. Czy ona chciała by cały świat się o tym dowiedział?! - Mów swojej przyjaciółce najlepsiejszej pod słońcem jak było.
- Nic takiego nie powiedziałem - mruknąłem. - Po prostu się pochwalił, co takiego się dowiedział. Naprawdę? Kurwa, jak mogłaś mu powiedzieć, że jak nie połknie spermy to się rozchoruję?
- Kotki lubią mleczko, Kook. Poza tym nie wiedziałam czy by ci twarzy nie opluł, gdyby mu nie zasmakowało. Do teraz muszę przepraszać Hoseoka.... - wymamrotała, kopiąc mnie w udo. - Czyli jednak nie skorzystał z mojego pomysłu o daniu ci naturalnej zapłaty, hm?
- To ty mu dałaś ten pomysł? - spojrzałem się na nią z niedowierzaniem. - Ty idiotko. Jesteś chora na mózg.
- Nie domyśliłeś się? - wymruczała, unosząc brew. - Zrobił ci tego loda czy nie?
- Posrało cię - parsknąłem, kręcąc głową. - Oczywiście, że zrobił. Za bardzo mu namieszałaś w głowie. A ja mam przez ciebie wyrzuty sumienia.
- Ugh, Jungkook. Nie rozumiesz, że zbliżyło cię to do niego?
- Rozumiem, ale nie możesz mu dawać takich pomysłów, czaisz to? - zmarszczyłem brwi niezadowolony. - On cię posłucha. Bo ty się znasz. Na przykład z tym połykaniem spermy.
- Kook w takim tempie to będziesz się z nim bzykał dopiero na pięćdziesiątą rocznicę. - wywróciła oczami. - Musisz go do siebie przyzwyczaić, rozumiesz? Zacieśnijcie więzy zanim będzie za późno.
- Okej, ale już nie dawaj mu takich rad, bo się biedak zawstydził strasznie potem - szturchnąłem ją ramieniem. - Jasne?
- Spoko, ziomek. - zaśmiała się cicho. - A teraz mów jak było.
- Za karę nic ci nie mówię - wzruszyłem ramionami, opierając się o ramę jej łóżka. - Żyj w słodkiej niepewności.
- Twoja strata. Jiminowi nie będziesz mógł fanboyować. - uśmiechnęła się chytrze.
- No ale co ja ci mam powiedzieć? - spytałem zrezygnowany. - Uświadom mnie.
- Powiadom mnie jakie są twoje wrażenia.
- No to było na pewno coś nowego... - powiedziałem niepewnie. - I przyjemnego. Zdecydowanie. Zadziwiającego też.
- Mój mały chłopiec dorasta. - złapała mnie za policzki.
- Mały? - uniosłem brew, zabierając jej dłonie z mojej twarzy. - Przypominam ci, że jestem od ciebie wyższy.
- Ale mniej doświadczony. - przeciągnęła się. - Uprawiałam seks dwa dni temu, a ty?
- Nie widzę żadnego powodu do wstydu z tym, że nie uprawiałem jeszcze seksu - westchnąłem. - Jesteś bardzo ograniczona.
- Dzięki, przyjacielu. - wystawiła mi język. - A powiedz jak ci się układa z Jiminem?
- Wspaniale - uśmiechnąłem się pod nosem. - Robię wszystko, żeby się jak najwięcej uśmiechał i to mi wychodzi.
- To... co z tym chłopakiem, o którym mi ostatnio pisałeś? Jest z nim teraz?
- Nawet mi o nim nie mów - zacisnąłem wargi, kręcąc głową. - Czułem się tak źle, kiedy widziałem, że Jimin się przez niego tak uśmiechnął... Ale nie jest z nim teraz. Jest na cmentarzu u babci.
- Tryb zazdrosnego Jungkooka. - poklepała mnie po ramieniu. - Wiesz, że Jimin cię kocha? Nie jest powiedziane, że każda ozoba do jakiej się uśmiechnie zaraz wyzna mu miłość.
- Wiem, że mnie kocha, ale to trudne - spojrzałem się na nią przybity. - Jestem cholernym zazdrośnikiem...
- Jimin tobie robił dobrze ustami czy tamtemu chłopakowi ze sklepu? - westchnęła, pstrykając mnie w nos. - Jungkook, zajmij się relacją twoją i Jimina. Nikt inny się nie liczy. Ty go kochasz, a on ciebie. Nie widzę, żebyś musiał mieć jakieś podstawy do zazdrości. Jimin tylko się do niego uśmiechnął. A to dobrze, bo to znak, że jego nieśmiałość odchodzi w zapomnienie.
- Masz rację - objąłem ją ramieniem. - Czasami masz przebłyski inteligencji. Dzięki za poradę.
- Zamknij się, Jeon, bo stracisz swoje króliczek zęby. - zagroziła rozbawiona. - W ogóle muszę cię o czymś ciężkim poinformować.
- Wpadliście z Hoseokiem? - mój wzrok zmienił się w zrezygnowany. - Mówiłem, żebyście uważali...
- Kurwa, Jungkook, nawet tak nie żartuj, chłopie. - uderzyła mnie w tył głowy. - Hoseok złamał sobie rękę.
- Nie żartowałem - syknąłem, zaraz pocierając tamto miejsce. - Usiadłaś na nią czy co się stało?
- Ale z ciebie dupek. Jak Minnie z tobą wytrzymuje? - prychnęła pod nosem. - Pytasz się w jaki sposób złamał, a nie boisz się, że Jimin przez to wystąpi sam, bo jeden z tancerzy do tła nie może wystąpić
- Cholera, faktycznie - przegryzłem wargę, zastanawiając się co teraz. - Może ktoś z naszej szkoły będzie w stanie go zastąpić?
- Ja bym mogła, ale nie zdążę się przebrać. - oznajmiła, wzdychając cicho. - Ponoć dyrektor wie już o wypadku i szuka kogoś na miejsce Hoseoka.
- W razie co to spróbuję kogoś znaleźć - poklepałem ją po głowie. - Życz mu zdrowia ode mnie, bo pewnie na próbach się nie zjawi już.
- Oczywiście, że się zjawi. Chcę to podziwiać. - zaśmiała się cicho. - Czy ty się ze mną żegnasz? Lecisz już do swojej księżniczki?
- Jeszcze trochę z tobą posiedzę, wiedźmo - westchnąłem. - Jakiś czas się nie spotykaliśmy, więc czas to nadrobić. Chociaż troszkę.
- Odwiedzasz mnie teraz tylko wtedy, gdy nie ma z tobą Jimina. Wpadnij kiedyś z nim. - powiedziała niezadowolona. - W końcu zapewniła wam niezapomniane święta.
- Aha - pokiwałem głową. - Kiedyś wpadnę. O to się nie martw.
- Jak ty nie wpadniesz to sama was odwiedzę. - uśmiechnęła się triumfalnie. - A z tego co wiem twoi rodzice są teraz częściej w domu.
- No mówię, że wpadnę, ale te święta chcę z nim spędzić, okej? Może na sylwestra do ciebie wpadniemy - stwierdziłem. - Ale nie ma imprezy. Dla Jimina to byłoby za dużo.
- Sylwester bez imprezy... Jungkook, jesteś zdrowy? - dotknęła mojego czoła.
- Nie mówię, że małej może nie być, ale nie chcę, żeby uczestniczył w dużej. Powoli, Somin.
- Uh, a miałam taki zaciesz za powtórkę z zeszłego roku. - westchnęła ciężko. - Pamiętasz kaca na drugi dzień?
- Pamiętam - skrzywiłem się. - Najgorsze co mnie w życiu spotkało.
- Ale impreza i tak była zajebista. Ludzie chcą powtórki, Kook. Nie możesz jakoś przekonać Jimina?
- Porozmawiam z nim, może będzie chciał spróbować - stwierdziłem. - Kto wie.
- Tylko nie mów mu na razie o wypadku Hoseoka. Nie dość, że stracił rodzinę to jeszcze ten incydent. Kotek się złamie.
- Nie powiem mu - przytaknąłem. - Dowie się na imprezie najwyżej.
- Okay. - zaśmiała się. - Może się gdzieś przejdziemy, co?
- Może pójdziemy do Jimina na cmentarz? - zaproponowałem. - Ale najpierw do jakiegoś marketu i kupię mu coś słodkiego.
- Kup mu pocky. Miał dziś ochotę, bo pisałam z nim chwilę. - zaśmiała się cicho, wstając z łóżka. - Koniecznie truskawkowe.
- To kupię kilka opakowań, ty też dostaniesz - przeciągnąłem się. - Jednak jesteś moją siostrą tak prawie, więc też ci kupię.
- Nie kupiłeś mi prezentu na gwiazdkę, zgadłam? - posłała mi kpiący uśmiech
- Jeszcze nie - przyznałem. - Wybieranie dla ciebie prezentu graniczy z cudem.
- Dasz mi kasę to się ucieszę. - narzuciła na swoje ramiona sweter. - Idziesz?
- Nie dam ci kasy, znajdę coś - przewróciłem oczami, wstając ociężale z łóżka. - Idę.
- To rusz się. Zaraz słońce zajdzie. - westchnęła. - Chociaż... Lubię cmentarz nocą.
- Nie kłam, srasz w gacie jak przechodzimy tamtędy - zaśmiałem się głośno, a ona uderzyła mnie w ramię przez co mój śmiech przybrał na głośności. Ona to była jednak czasami głupia jak but.
---------------------
Hellow ^^
Jak tam rozdzialik, kochani?
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro