Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 77

  - No dobrze. - wyszeptałem niepewnie, czując że mogłem mu trochę popsuć humor, dlatego bez zbędnych słów zacząłem ubierać wraz z ukochanym choinkę, a nawet dołączyli się do tego rodzice chłopaka, ponieważ bombek było dużo, a choinka jeszcze większą. Dodatkowo tak jak Jungkookie mi obiecał, po skończonym ubieraniu drzewka świątecznego, posadził mnie do góry, żebym mógł założyć czubek na sam szczyt choinki. Uśmiech mi nie schodził z twarzy. Było tak idealnie, że nie wierzyłem w swoje szczęście.  

~***~

Po skończeniu dekorowania, tak jak było powiedziane, ja wraz z Jungkookiem zajęliśmy się ciasteczkami. Było słodko i uroczo, gdy wzajemnie karmiliśmy się czekoladowymi produktami, które były potrzebne do ciasteczek, ale no nie mogliśmy się nim oprzeć. Staraliśmy się niczego nie pobrudzić, więc chociaż podjadaliśmy. Uwielbiałem z nim gotować. Były często wtedy bardzo romantyczne i godne zapamiętania momenty na przykład takie wspólne ugniatanie ciasta. Dlatego nic dziwnego w tym, że w dwójkę zrobiliśmy tyle ciastek, iż spokojnie starczyło by na cały rok. Problem jednak pojawił się gdy, nasze usta nagle nie chciały się od siebie oderwać i spaliliśmy dwie tace z tymi pysznościami. No cóż, przynajmniej została jedna, która miałem nadzieję, że nie zostanie zjedzona za szybko, bo jednak robienie takich pyszności było bardzo czasochłonne.

Kiedy w swojej świątecznej piżamce stałem sobie z herbatką w dłoni przy oknie, nagle zobaczyłem jak zaczyna padać śnieg. Mimo że wolałem deszcz to śnieg zawsze był również mile widziany jak dla mnie. Tam mocno poruszył ukrywając pod białą warstwą cały świat. Wspaniały widok.

- Kochanie... - usłyszałem szept Jungkookiego, który zaraz objął mnie w pasie i przytulił mnie od tyłu. - Cudownie, prawda?

- Prawda. - wtuliłem się w niego. - Jak zawsze masz taki widok to ci zazdroszczę...

- Nie zawsze śnieg pada, więc nie mam - zaśmiał się cicho. - Ja sobie zazdroszczę, że oglądam to z moją piękną kruszyną.

- Jesteś kochany. - odstawiłem szklankę na parapet i po tym odwróciłem się w stronę Jungkooka, obejmując jego szyję rączkami. - Twoi rodzice muszą jeszcze dziś iść do pracy? Jutro już gwiazdka...

- Nie, nie muszą - pokręcił głową. - Raczej jak już to popracują w domu, ale nie za długo, dlaczego pytasz?

- Chciałem się wymknąć na dwór, a wiem że twoja mama po ciemku nie pozwoli nam wyjść. - uśmiechnąłem się lekko.

- Możemy wyjść do ogrodu i zapalić tam światła - wzruszył ramionami. - Chcesz? Tylko warunek jest taki, że się ubierasz ciepło.

- Zawsze się cieplutko ubieram, a poza tym ty mnie pewnie ogrzejesz. - pokiwałem ochoczo głową. - To o której wyjdziemy?

- Możemy w sumie teraz jak chcesz - stwierdził z uśmiechem. - Może załapiemy się potem na jeszcze jedno gorące kakao.

- Jasne! - krzyknąłem szczęśliwy i pocałowałem namiętnie jego usta, zaraz potem ciągnąc go do przedpokoju, żebyśmy obaj się ciepło ubrali.

- Mamo! Idziemy na dwór z Jiminem! - krzyknął Jungkookie, ubierając na siebie swoją zimową kurtkę i zaraz wsunął na moją głowę czapkę, żebym nie zmarzł.

- A gdzie twoja czapka? - zapytałem, kiedy chłopak pociągnął mnie w kierunku drzwi, które prowadziły do wyjścia na taras.

- Spokojnie, jak nie założę tym razem na siebie to nic się nie stanie - zaśmiał się, całując mnie w czoło. - Przytulisz się do mnie i będzie wszystko w porządku.

- Nie ma mowy. - wskoczyłem mu na plecy i oparłem podbródek na jego głowie. - Ja już ciebie ocieplę.

- Mój słodziutki - złapał mnie za uda i je delikatnie ścisnął. - Tylko mój.

- Tylko twój. Nikogo innego. - wyszeptałem, całując rówieśnika w głowę. - Co dostanę od ciebie pod choinkę?

- Dostaniesz mnie i mnóstwo całusów - powiedział zadowolony. - A tak na serio to niespodzianka.

- Ale, Kookie, ja chce wiedzieć. - jęknąłem, przytulając chłopaka mocniej.

- Nie ma żadnego Kookie, nic ci nie powiem - zaśmiał się. - Ale mam nadzieję, że ci się spodoba.

- Misiu, no! - zeskoczyłem z jego pleców i stanąłem przed nim z wydętą wargą, a także wywołałem swoje urocze kocie oczka. - Proszę~, powiedz swojemu koteczkowi~

- Nie ma mowy, musisz być cierpliwy - pokręcił głową. - Na tym polega dawanie komuś prezentu wiesz?

- No... nie wiem... - westchnąłem, odpuszczając. - Przepraszam, Jungkookie. Już nie będę.

- Spokojnie, to normalne, że jesteś ciekawy, zresztą ja też jestem - uśmiechnął się do mnie szeroko. - Nie przepraszaj.

- Ja jestem słaby w robieniu prezentów, więc twoja ciekawość nie powinna być wzbudzona. - wyszeptałem, przytulając ukochanego chłopaka.

- I tak jestem, bo każdy prezent, który mi dajesz jest na wagę złota dla mnie - pocałował moje włosy. - Wskakujesz mi na plecy?

- Nie. - pokręciłem z uśmiechem głową, po czym schyliłem się po śnieg i obrzuciłem nim Jungkooka. - Ochłoń trochę, kochanie.

- Dzięki, skarbie - mruknął, łapiąc w swoją dłoń kulkę śniegu. - Uciekaj dopóki masz szansę - ostrzegł, po czym zaczął odliczać. Run, run, run! - Muszę się odpłacić, kotku! - krzyknął i rzucił we mnie śnieżką.

- Oj, tak swojego chłopaka?! - zebrałem śnieżkę i rzuciłem ulepioną kulką w niego. Bam! Prosto w nosek! Potem go wycałuje.

- Oj, tak swojego chłopaka?! - powtórzył moje słowa, zaraz odwdzięczając się tym samym, ale dostałem w swój bok. Najwyraźniej nie chciał by stała mi się krzywda.

- Celujesz gorzej niż Somin! - krzyknąłem rozbawiony, zaraz lepiąc kolejną kulkę. - Nie zrobisz mi krzywdy śniegiem, misiu!

- Mam dużo siły w ręce, wolę nie celować wyżej ani niżej! - odpowiedział, uchylając się pod moim rzutem. Widziałem jego uśmiech! - I nie celuje gorzej niż ona!

- Ah! Czyli to specjalnie?! - zaśmiałem się, trafiając prosto w jego włosy, żeby śnieg je udekorował. Wyglądał ze śniegiem na włosach tak fajnie! Pomińmy jednak fakt, że padał śnieg i moja pomoc w dekorowaniu ich nie była potrzebna.

- Oczywiście, że tak! - pobiegł za drzewo i tam na chwilę przykucnął, żeby poprawić swoje włosy. Dałem mu tą chwilę, bo to było raczej zrozumiałe. - Kocham cię!

- Ja ciebie też, ale to nie zmienia faktu w tym, że do twarzy ci ze śniegiem! - zachichotałem głośno, podbiegając do Jungkooka i przewaliłem go ostrożnie na śnieg.

- Ale tak za drzewem? - poruszał zabawnie brwiami, łapiąc mnie za biodra. - Moja śliczna kruszyna.

- Co za drzewem? - zdziwiłem się, ale widząc jego rozbawioną minę zaraz oprzytomniałem, mocno się rumieniąc. - JUNGKOOK-AH! O czym ty myślisz?! - złapałem się za policzki.

- Ja? - zdziwił się, udając niewinnego. - Ja o niczym. Zimno mi w tyłek trochę, ale możemy tak poleżeć jeśli tak bardzo chcesz... - mruknął zadowolony, ale także i rozbawiony.

- Ugh, potrafisz wszystko zepsuć, a było tak miło. - wymruczałem zawstydzony. - Robisz się tak zboczony jak Somin.

- Spokojnie, przecież tylko sobie żartowałem, koteczku - podniósł się do siadu i musnął moje usta. - Nie robię się zboczony tak jak ona. Mam czyste myśli. I intencje. I bardzo cię kocham.

- Mam nadzieję, Kookie. - poprawiłem się na jego nogach i sam przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem dość mocno jego usta. No, ale ja czasem umiem być przebiegły. Odwróciłem jego uwagę, dlatego chwilę później Już kolejna śnieżka została rozbita na jego głowie. - Bardzo cię kocham.

- Jeśli tak bardzo chcesz mnie zobaczyć w białych włosach to mogę się farbnąć - wyznał, zaraz się śmiejąc. - Nie oddam ci tym razem.

- Wiem, nie chcesz, żebym się rozchorował. - cmoknąłem jego nosek. - A poza tym jak już masz zmieniać swój cudowny czarny kolorek to na jasny brąz.

- No to nie wiem, czy warto - zmarszczył tą część ciała, co wydało mi się bardzo urocze! Czemu tego wcześniej nie zauważyłem? - Nie wiem czy będę dobrze wyglądał.

- Na pewno będzie dobrze wyglądał! - oplotłem rączkami jego szyję. - Słowo koteczka.

- Zobaczymy, okej? - złapał mnie za tylną część ud i podniósł nas do góry. - Przepraszam, ale czułem jak mi tyłek odmarza.

- Em, nic się nie stało. - ukryłem twarz w zgłębieniu szyi rówieśnika. - Kocham cię i to nie pierwszy raz kiedy łapiesz mnie w tych okolicach.

- No wiem - mruknął jakby zadowolony z tego osiągnięcia. - Ja też cię kocham, słodziaku. A teraz idziemy do domu, bo zmarzniemy.

- Chciałeś powiedzieć, że ty idziesz i mnie zaniesiesz. - zachichotałem uroczo i pocałowałem policzek Jungkooka.

Parę minut później już siedziałem w salonie z kakao w dłoni i czekałem za Jungkookiem, oglądając telewizję, ponieważ chłopak jeszcze musiał wysuszyć swoje mokre włoski. Nie moja wina, że nie założył czapki. No przynajmniej teraz zapamięta, że jego koteczek potrafi pokazać pazurki na śniegu. Wiedziałem jednak, że mimo tego i tak mnie bardzo kocha. A ja go kochałem równie mocno.

-----------------------------

I jak? ^^ 

Kocham was~ Mam nadzieję, że w tygodniu uda mi się coś wstawić ;;;

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro